Bywa, że dostaję od Was maile z pytaniami: „czy to ze mną jest coś nie tak, czy może jednak z nim?” i podajecie przykłady. Że on na randki z Tobą zabiera koleżankę. Albo że wciąż nie reaguje, kiedy jego matka odnosi się do Ciebie protekcjonalnie. Że nie chce mu się z Tobą rozmawiać nawet wtedy, kiedy jest problem i od tygodnia śpicie w osobnych łóżkach. Obserwuję też kobiety z mojego otoczenia. Ich oczekiwania co do facetów oraz schemat „trzy randki i do widzenia”. I wbrew temu, co uparcie twierdzicie, drogie Panie, to nie jest tak, że „nie macie szczęścia do mężczyzn” [szczęścia można nie mieć w ruletce, a nie w relacjach z innymi ludźmi]. W związku to kobieta i mężczyzna rozdają karty i sami decydują, czy będzie poker, czy fakap. A skoro u Ciebie jest fakap, to znaczy, że wchodzisz w to nie z tymi facetami, co trzeba.
Mężczyzna vs siusiak
Zasady są proste:
Jeśli facet składa obietnice, z których nie chce lub nie potrafi się wywiązać, to jest siusiakiem, a nie mężczyzną.
Jeśli facet wyładowuje swoją frustrację i agresję na Tobie/dziecku/innych ludziach tudzież zwierzętach, to jest siusiakiem, a nie mężczyzną.
Jeśli facet nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje działania, ponosić konsekwencji własnych czynów i wyciągać wniosków z własnych błędów, to jest siusiakiem, nie mężczyzną.
Jeśli facet uzależnia swoje życiowe powodzenia bądź niepowodzenia od innych, a nie od siebie, to jest siusiakiem, nie mężczyzną.
Jeśli facet nie potrafi sprawić, że kobieta czuje się przy nim kochana, piękna i bezpieczna, to jest siusiakiem, nie mężczyzną.
To, co ten facet nosi, na którą głosuje partię, czy skończył studia, słucha rapu oraz zna filozofię transcendentalną Kanta, ma tu naprawdę trzeciorzędne znaczenie.
Kobieta vs dzida
Tymczasem czytając Wasze maile i prowadząc rozmowy z moimi mniej lub bardziej bliskimi koleżankami, odnoszę wrażenie, że niektórym z Was popierdoliły się priorytety w ocenie mężczyzn. Robicie problemy z tego, co tak naprawdę problemem nie jest, usprawiedliwiając zachowania, które rzeczywiście stanowią podstawę do tego, żeby poważnie zastanowić się nad sensem związku.
Przykład?
X. Przez prawie cztery lata była z facetem, który trzy razy wylatywał z pracy za spóźnienia i niewywiązywanie się z obowiązków. Ale nie rozstała się z nim dlatego, że był nieodpowiedzialny i życiowo nieogarnięty. Dla niej największym problemem był fakt, że jej Misio czasami spojrzał z uznaniem na inną kobietę.
Y. Umawia się na randkę średnio dwa razy w miesiącu, a jest sama od prawie pięciu lat. Dlaczego? Bo wciąż biega za facetami, którzy systematycznie spuszczają ją w kiblu, czyli bardziej dosłownie: traktują jak gówno. I co z tego, że Roman tak o nią zabiegał, skoro się z nim nudziła? Nie odrzucał jej telefonów i nie oświadczał po raz czwarty w tygodniu, że to koniec, więc nie było adrenaliny, nie było emocji… Z kolei Marian nie miał w zwyczaju zaskakiwać jej małymi niespodziankami i był taki przewidywalny… A przecież wiadomo, że prawdziwy związek to pierdolnięcie, namiętność, rozdzieranie na sobie ubrań, nieprzespane noce i zapłakane oczy.
No i Zet. Januszowi wybaczyła zdradę. Andrzejowi nie była w stanie wybaczyć, że ma niższe IQ.
Zasady są proste. Jeśli kobieta nie wie, co jest dla niej dobre, oczekuje od mężczyzny, że będzie czytał w jej myślach oraz szuka takiego, który spełni wszystkie punkty z checklisty „Księcia na Białym Koniu”, to jest dzidą, a nie kobietą.
Kilka ważnych pytań
Nie wiem, czy to kwestia trafienia na odpowiedniego gościa, czy może fakt, że współczesne kobiety (i mężczyźni) dojrzewają psychicznie i emocjonalnie w okolicach trzydziestki, ale mam wrażenie, że właśnie teraz, na moment przed zmianą prefixu, mój świat z dnia na dzień staje się prosty jak konstrukcja cepa.
Żeby wiedzieć, czy dajesz szansę odpowiedniemu człowiekowi, wystarczy zadać sobie kilka prostych pytań.
Czy mu ufam?
Czy czuję się przy nim bezpiecznie?
Czy mogę liczyć na niego w kryzysowej sytuacji?
Czy jest mi z nim dobrze?
Czy chcę przy nim stawać się lepszym człowiekiem?
Bo w życiu chodzi o poczucie bezpieczeństwa. Zaufanie. A na końcu o miłość.
I już.
Fot. Rémi Walle, Unsplash.com