Z aferą „polskich modelek z Instagrama” było dokładnie tak, jak z większością afer w tym kraju – przez moment zrobiło się głośno, a następnie wszyscy o sprawie zapomnieli. A to niedobrze. Niedobrze, że temat przycichł i niedobrze, że kiedy wciąż było o nim głośno, zbyt wiele osób skupiło się na rzeczach najmniej w całej sprawie istotnych. Na nazwiskach domniemanych modelek-prostytutek. Na pieniądzach, jakie miały trafić w ich ręce po 5-dniowej orgii w Dubaju. Na zamiłowaniu dziewczyn do koprofilli… Itede, itepe. Tymczasem temat prostytucji, ładniej zwanej sponsoringiem, został kompletnie zamieciony pod dywan. Tak, jakby pięcie się po szczeblach kariery w zamian za seks był czymś normalnym. Jakby prostytucja byla naturalnym wyborem, jedną ze ścieżek rozwoju. Jakby to był nieodłączny i naturalny element szołbiznesu – chcesz być sławna? Chcesz, żeby o Tobie mówili? Chcesz mieć 100% gwarancji, że odniesiesz sukces? No to rozchyl nogi, kochanie…
Ekskluzywne prostytutki, zwane też „escortami”, „dziewczynami do towarzystwa”, „utrzymankami”, czy „model party girls” nie różnią się niczym od prostytutek stojących przy wylotówkach. Owszem, często lepiej zarabiają, są lepiej ubrane, bardziej zadbane i nierzadko nieźle wyedukowane. Ale perfekcyjny makijaż, sukienka od Dolce & Gabbana i szpilki od Manolo Blahnik nie czynią z nich nagle studentek, modelek, piosenkarek. W tym przypadku studiowanie, chodzenie po wybiegu czy śpiewanie na scenie to ich hobby. Kosztowne hobby, które mogą realizować dzięki swojemu zawodowi. Czyli prostytucji.
Dorosły, świadomy człowiek, który wierzy, że stoi za tym jakaś głębsza ideologia, jest idiotą. Dorosły, świadomy człowiek, który usprawiedliwia krypto-prostytucję, usprawiedliwia hipokryzję. Nie można być prostytutką mniej lub bardziej, tak samo, jak nie można być złodziejem czy pedofilem tylko w połowie. To chyba logiczne, prawda?
A jednak, o sponsoringu bardzo często piszę się dziś jako o nowej formie zarabiania. Trendzie takim. Jakby to było normalne, że za trzykrotne danie dupy kupujesz sobie torebkę od Louis Vouitton. Nie wiem, czy wiecie, ale zjawisko przedstawiane w prasie czy literaturze jako „powszechne”, często bywa odbierane przez ludzi jako przeciętne, dopuszczalne. Psychologia określa to mianem „normy opisowej” – jeśli ogólnodostępne media piszą o prostytucji jako o czymś normalnym, a do tego gwarantującym świetne zarobki i dalekie podróże, młode dziewczyny mogą szybko dojść do przekonania, że właśnie taka jest norma i można to śmiało robić bez większej refleksji. No bo nad czym tu się zastanawiać?
Jak pisze psycholog Konrad Maj w swoim komentarzu dla „Newsweeka”:
Pewnie, że warto pisać o sponsoringu, ale właśnie poprzez wskazywanie jego patologii, bo to przecież działa jak uzależnienie: od sponsorów, pewnego trybu życia i pieniędzy. To pułapka dla wielu młodych kobiet, mająca długofalowo destrukcyjne skutki dla samooceny, przyszłych związków, postrzegania miłości bliskich czy budowania relacji z otoczeniem w przyszłości. Młode kobiety nie wiedzą jednak czym grozi sponsoring, bo to wciąż coś nowego i dlatego warto o tym mówić, ale jedynie w kontekście negatywnych skutków. Ludzie są w miarę świadomi tego, jakie są skutki prostytucji, ale mniej, co przynosi bycie sponsorowaną, bo często nie utożsamia się tego zjawiska z prostytucją. (…) A przecież to jest stale sprzedaż własnego ciała z seksem włącznie, niezależnie od tego, jak ładnie to nazwiemy. Jako psychologowi nie podoba mi się cukierkowe opisywanie groźnego trendu. Nie podoba mi się bagatelizowanie zjawiska poprzez delikatne sformułowanie „utrzymanki” (…).
Młode dziewczyny nie muszą mieć ukształtowanego w pełni systemu wartości, nie muszą też w pełni przewidywać skutków swoich działań. Młode dziewczyny, zwłaszcza z zaburzonym poczuciem własnej wartości, często wybierają drogę na skróty. Taką drogą może być prostytycja. Może być nią też anoreksja czy narkomania. Dziewczyn tych nie należy winić. Bo są, najzwyczajniej w świecie, niedojrzałe.
Dla niektórych liczy się tylko „dziś”, bo dziś jest im fajnie. Moralizowanie na nic się nie zda, gdyż często one same [dziewczyny parające się sponsoringiem – przyp. MP] doświadczyły w najbliższym otoczeniu demoralizacji. Zdrady, rozwody, to chleb powszedni młodych ludzi XXI wielu. Po co się angażować, skoro i tak większość związków nie przetrwa? (…) Potrzeba miłości, także tej fizycznej i szacunku, a także złączenia własnej tożsamości z tożsamością drugiej osoby w intymnym związku, to przejaw dojrzałości. Tej dojrzałości, która – zdaniem Erika Eriksona zajmującego się rozwojem człowieka – umożliwia dwojgu ludziom wzajemne dostosowywanie się do siebie mimo różnic w poczuciu intymności i wzajemnego szacunku. Wszystko po to, by dobrze się czuć ze sobą nie tylko „dziś” ale też „jutro” – pisze w swoim artykule Anita Bartnicka-Michalska, psycholog SWPS.
Dlatego zanim ktokolwiek pierwszy rzuci kamieniem, warto byłoby się zastanowić – co można zrobić, żeby uchronić młode, naiwne i nieznające życia dziewczyny przed obraniem drogi na skróty? Pewnie, odpowiedzialność leży po stronie rodziców. Ale od kiedy większość polskich rodzin wychowanie dzieci sprowadza co najwyżej do zapewnienia im dachu nad głową i paru nic nie znaczących small-talk w zaciszu domowego ogniska, część tej społecznej odpowiedzialności powinna i musi spaść na szkoły oraz media.
Powinno się prowadzić szeroką akcję uświadamiającą. Trzeba przełamać tabu i zacząć o problemie rozmawiać otwarcie w szkołach, na uczelniach i w środkach masowego przekazu – twierdzi psycholog Adriana Kłos, dodając: Młodzi ludzie mało zastanawiają się nad przyszłością a jeżeli już, to nad finansową tj. nad wyborem szkoły, zawodu. Natomiast nie myślą o swoim życiu psychicznym i o życiu uczuciowym. A konsekwencje psychiczne prostytucji są bardzo dotkliwe, podobne do syndromu stresu pourazowego. Kobiety uprawiające ten zawód, często mają do czynienia z przemocą i brutalnością. Są upokarzane, wyszydzane przez klientów, którzy myślą, że jak płacą, to mają prawo do wszelkich perwersyjnych zachowań (…). Spotkałam się ze statystykami, z których wynika, że co trzeci klient prostytutek jest zaburzony. Czerpie przyjemność nie tylko z aktu seksualnego ale wręcz z gwałtu, upokarzania, i przemocy. Chce dominować i mieć poczucie władzy. Większość tych dziewczyn co najmniej raz w życiu zetknęła się z brutalną przemocą, czy to przez sutenerów, czy przez klientów. To stałe ryzyko związane z przemocą i poniżaniem godności (…). Aby poradzić sobie z sytuacją upokorzenia i gwałtu, kobieta próbuje odciąć się od własnych emocji. Zaczyna traktować seks tylko jako akt fizjologiczny, musi przestać czuć, aby nie czuć bólu, obrzydzenia, wstydu (…). Kobieta najpierw traci szacunek do siebie, a potem zaczyna nawet siebie nienawidzić. (…) Nawet, jeśli z tym zerwie, pozostaje w niej potworne poczucie winy i trauma wstydliwej przeszłości. To ukrywanie przed rodziną, przed znajomymi i przed partnerem bardzo wiele ją kosztuje. (…) Strach, potworne poczucie wstydu, ciężar tajemnicy, której nie można z nikim dzielić, wszystko to może w konsekwencji prowadzić do depresji, nerwicy…
***
Afera przycichła, ale problem wciąż istnieje. Pytanie do Was – jak bardzo daliście się zapędzić w kozi róg, że go nie widzicie?