Problemy kobiet przed 30-stką

Kilka dni temu spotkałam się z moimi warszawskimi dziewczynami. Standardowo – coś zjeść, napić się, pogadać. Co nas dzieli? Jesteśmy różne, wyglądamy inaczej, każda zawodowo zajmuje się czymś  innym. Co nas łączy? Wszystkie zamówiłyśmy żarcie w wersji light. Jesteśmy zadbane. Uprawiamy sport. Robimy w życiu fajne rzeczy. Nie mamy mężów ani dzieci. I za chwilę stuknie nam trzydziestka.  

 

Gdybyśmy się spotkały 10 lat temu, pewnie zamówiłybyśmy hamburgera i browar. Gadałybyśmy o życiu w akademiku, tyłkach znanych aktorów i szminkach z Avonu za 8,90. W trakcie 5-godzinnej rozmowy ani razu nie padłyby słowa: „botoks”, „trening”, „fiut” i „rozwój”. A już na pewno żadna z nas nie wspomniałaby o leczniczych właściwościach spermy.

Sącząc kolejną lampkę wina i słuchając wywodów moich przyjaciółek dotarło do mnie, że…
 

jesteśmy dziećmi konsumpcjonizmu.

 

Robimy wszystko, żeby zarabiać dobrze, wyglądać dobrze i czuć się ze sobą dobrze. Wyglądamy na mniej niż mamy. Nasze ciała są zdecydowanie lepsze niż 10 lat temu, bo jędrniejsze, bardziej wyrzeźbione, z tłuszczem umiejscowionym dokładnie tam, gdzie trzeba. Wiemy, czego chcemy od życia, a czego od związku. Jesteśmy o wiele bardziej świadome siebie i własnych potrzeb, przez co czujemy się swobodnie w krótkich kieckach, głębokich dekoltach i w łóżku. Chcemy być (i jesteśmy) ponętne i seksowne, gibkie i wysportowane, bystre i wyedukowane. Mamy swoją niezależność, siłę, samoświadomość i cały ten „girl power”, który znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy wieczorem, w domu, zmywamy makijaż i patrzymy w lustro. Przerażają nas pierwsze zmarszczki. Boimy się cellulitu. I tego, że za chwilę znajdziemy w grzywce pierwszy siwy włos.

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że teraz jest nasz najlepszy czas. Mamy urodę, siłę, karierę i pewność siebie. Pragniemy zachować to, co przez kilka ostatnich lat udało nam się wypracować, bo…

 

jesteśmy dziećmi pop-kultury.

 

Młodość jest w cenie. Młodość sprzedaje. To z młodymi kobietami odchodzą mężczyźni. To młode kobiety bujają kościstymi biodrami na wybiegach. I to one wyglądają dobrze nawet, kiedy spocone i skacowane siedzą na chodniku przed klubem z fajką w ustach. Uwierzyłyśmy kolorowym magazynom, producentom teledysków, durnym poradnikom, Woody’emu Allenowi i Panu Ikea. Gdzieś tam, w głębi duszy, boimy się, że koniec końców wylądujemy w wynajmowanej kawalerce z dwoma kotami, butelką wina i stertą pustych pudełek po chińszczyźnie. 

 

Zaraz. Moment. WAIT. Wróć.

 

Jak atrakcyjne, wykształcone, pewne siebie laski mogą łykać takie pierdololo? Czy naprawdę aż tak nie doceniamy mężczyzn? Czy rzeczywiście uwierzyłyśmy, że każdy z nich, mając do wyboru młodą, rozchwianą i niedoświadczoną siksę wybierze właśnie ją, kiedy obok stoi dojrzała, mądra kobieta, która mogłaby stać się nie tylko potencjalna kochanką, ale też partnerką życiową, przyjaciółką, oparciem? Przecież facet, który wiąże się z kobietą tylko dla jej jędrnej dupy, jest idiotą. I owszem, może nadaje się na „great fuckera” albo na sponsora, ale na pewno nie na człowieka, u boku którego warto spędzić kilka lat swojego życia.

Skąd w nas ten lęk przed samotnością? Skąd przekonanie, że kobieta z wiekiem traci na wartości, a jej „akcje spadają”? Co się dzieje z tymi pewnymi siebie, przebojowymi wampami przed trzydziestką, kiedy tę trzydziestkę przekraczają i wciąż nie mają męża, dziecka i domu z ogródkiem? Czy my rzeczywiście chcemy tej całej szopki, czy tylko próbujemy sprostać społecznym oczekiwaniom, w które same uwierzyłyśmy? Dlaczego tak bardzo boimy się zestarzeć?

Mówi się, że mężczyzna z wiekiem zyskuje. Really? Potrafię na palcach jednej ręki policzyć znanych mi facetów w wieku 35-45 lat (a znam ich trochę), którzy są na tyle zadbani i atrakcyjni fizycznie, intelektualnie oraz życiowo, że mogłabym z nimi randkować, chodzić do łóżka czy budować jakąkolwiek stałą relację. Większość tuż po trzydziestce zapuszcza samary, wąsy i łysieje, a całe gadanie o tym, jak to zmarszczki i siwe włosy dodają im atrakcyjności jest o kant dupy rozbić. Faceci uwierzyli w swoją bajkę o atrakcyjnym czterdziestolatku i przeterminowanej trzydziestolatce, a my to łyknęłyśmy jak młode pelikany. Prawda jest taka, że…

 

reguły ustala ten, kto ma władzę, siłę i pieniądze.

 

Zadbana, nadziana 50-latka znajdzie 25-letniego chłopca do rżnięcia bez większego problemu. Tak samo działa to w drugą stronę: bogaty i wyględny 50-latek prędzej czy później przygrucha sobie jakąś młodą, naiwną sarenkę. Sęk w tym, że to nie będzie zdrowy, dojrzały związek, a jedynie relacja oparta na pieprzeniu i wzajemnej zależności. I tak długo, jak długo obu stronom ten układ pasuje, nie mam nic przeciwko. Tylko błagam, porzućmy już to całe gadanie o podstarzałych facetach budujących szczęśliwe związki z młodymi dupami i nieszczęśliwych 35-letnich singielkach skazanych na samotność, bo to bajka na miarę lat 50. XX wieku, kiedy kobiety były w wielu życiowych aspektach uzależnione od mężczyzn. Na boga. Czasy się zmieniły, życie poszło do przodu i tylko zdesperowani faceci cierpiący na kryzys wieku średniego wierzą w te brednie.

A Wy, baby, przestańcie jojczyć i rozprawiać o botoksie. W przeciwnym razie prędzej czy później skończycie jak Donatella Versace. W dojrzałość trzeba wchodzić z godnością i z pierdolnięciem. Jakoś nie zauważyłam, żeby przebojowe, wartościowe kobiety pokroju Jandy, Bakuły, Cieleckiej czy Szulim kończyły samotnie z jadem kiełbasianym w górnej wardze.

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Chwała Ci, Malwina. Z pierdolnięciem. I jeszcze ŁAŁ.

  • Oj

    Akurat Szulim robila sobie usta:) Ale fakt faktem, samotna raczej nie jest :)

    • Ja słyszałam, że tylko cycki ;)

      • olga

        szulim poprawila sobie o wiele wiecej, ale fakt faktem, ze akurat jej na zle to nie wyszlo ;)

  • katarzyna

    Ale Ty w tych tekstach to chyba najbardziej smyrasz swoje własne podniebienie. Jaka jestem zadbana, jaka zgrabna, jaka wysportowana, a jaka inteligentna. Jestem ponętną, seksowna. Japierdo, czasem, aż wymiotuję, jak to czytam.

    • Rzygaj do woli ;*

      • katarzyna

        Ja tu przychodzę, ja tu czytam, ja to wszystko lubię, ale to jak mówi
        Luxuria właśnie u Kuby:
        – „No i wystarczy. I to jest synonim prawdziwej gwiazdy, ku*wa. No a jak!” to widzę i Ciebie, jak się sama lasnujesz, jak sama lajkujesz swoje posty. Hejtujcie, sama hejtuj, ja tylko piszę o swoich odczuciach, a przecież to Cię właśnie interesuje… nie?

        • Skoro uważam się za kobietę atrakcyjną i inteligentną, to dlaczego mam o tym nie powiedzieć głośno? Z fałszywej skromności? Jeśli boli Cię czytanie moich tekstów, przestań. Obie wyjdziemy na tym lepiej ;)

          A co do lajkowania swoich postów, nigdy tego nie robiłam. Wręcz przeciwnie: http://malvina-pe.pl/post/185-daj-sobie-lajka-bejbe

          • katarzyna

            To lajkowanie swoich postów było przenośnią Poprzednia ankieta to jeden wielki lajk w Twoją stronę od samej siebie. Rób, jak uważasz, ale wiedz, jakie odczucia we mnie wzbudzasz, po to są komentarze, prawda? Ludzie piszą, że jesteś super, że uwielbiają, ja piszę, że mnie obrzydza to oblewanie się lukrem, proste. I nie prosiłam o rady.
            A przecież dobrze wiemy, że to mijanie się z prawdą, bo budujesz wokół siebie obraz zadowolonej z życia pięknej wysportowanej i młodej. A tymczasem dobrze wiemy, że tu i tam można by naciągnąć, a tam można by dorobić. Skąd to wiem? Bo jesteś kobietą, a my przecież tak mamy. Nie uwierzę nigdy, że w 100% tak o sobie myślisz, nie uwierzę, bo znam ten typ, pisząc u upubliczniając to, sama tym sobie poprawiasz humor. Ale ja nie muszę w to wierzyć i dobrze wiemy, że masz to gdzieś. Sama sobie wiesz najlepiej, jak jest.

          • Katarzyno, masz prawo do swojego zdania, to że się z nim nie zgadzam jest w tym momencie mało ważne. Sęk w tym, że sama sobie przeczysz: „Skąd to wiem? Bo jesteś kobietą, a my przecież tak mamy” vs „Sama sobie wiesz najlepiej, jak jest”. I trzymajmy się tego drugiego stwierdzenia – sama wiem najlepiej, jak jest ;)

            Pozdrawiam.

          • katarzyna

            Naprawdę? Naprawę uważasz, że sobie przeczę? :)

            Ok, miło było, widzę, że własnego zdania nie można mieć, bo zaraz cię na księżyc wysyłają. A taki fajny blog był. I ja wcale nie mówię o skromności.Gdybyś chociaż się obroniła taką formą stylistyczną…

          • ewa

            Na którymś blogu było tak fajnie napisane żeby nie karmić Trolli.I chyba rozpoznałam trolla. Więc upraszam nie karmcie Trolli. Dla nieuświadomionych co to jest troll http://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie

          • uolot

            Znam autorkę osobiście i rzeczywiście jest bardzo ładną i zgrabną, wysportowaną młodą kobietą (o inteligencji się nie wypowiadam, bo wystarczy przejrzeć blog :)). Jeżeli masz o to wszystko taki ból dupy (zazdrość?), to w sieci jest całe mnóstwo blogów ludzi umęczonych życiem, sobą i wszystkim dookoła — jestem przekonany, że znajdziesz tam coś dla siebie.

          • katarzyna

            Inaczej nie mógłbyś przecież napisać o swojej kobiecie.
            Już mówiłam coś o zazdrości – talentu pisarskiego ewentualnie. Też jestem młoda, zgrabna, chyba nawet ładniejsza, też uprawiam sport, a moje życie seksualne jest zadawalające, a nawet bardzo. Mam skończone studia wyższe i szkołę pomaturalną, mam prawo jazdy, własny samochód i pracę w której się spełniam. Mam cudownego faceta, właśnie kupiliśmy mieszkanie, a na wakacje wybieramy się do Meksyku. Cycków powiększać nie chcę, ust też, ogólnie jestem zadowolona, jak kupuję alkohol to mnie pytają o dowód, a jak opiekuję się dzieckiem znajomej, to mówią, że „taka młoda matka”. Ale czy trąbię o tym? :)

          • Może jakbyś umiała dobrze pisać, to też byś trąbiła ;)

          • uolot

            Ok, w takim razie co Cię tak boli, że musisz wylewać tu swoje żale? Skoro wszystko u Ciebie jest tak pięknie i idealnie, to polecam skupić się na swoim szczęściu, zamiast uprzykrzać życie innym.

      • Malwina, zdaje się, że nie obrośniesz w piórka ;) z którego rocznika jesteś? też mi niedługo stuknie 30 :/

        • Zacny 1985 ;)

          • oczywiście, najlepszy :D

          • Ana

            Najlepszy to jest ’87 ;)

            A co do meritum treści – jak przeczytałam zdanie: „Skąd przekonanie, że kobieta z wiekiem traci na wartości, a jej „akcje spadają”?”, od razu przypomniała mi się mało sympatyczna sytuacja z pracy. Jeden z dyrektorów w mojej firmie twierdzi bowiem, że nie mając faceta, dziewczyna przed 30-tką się marnuje. Nie szaleje. A za 10 lat będzie potrzebowała do szaleństw… wazeliny. What?! To wszystko + jego obleśny wygląd i styl bycia (faceta przed 40-tką, nawet chyba kilka lat) sprawia, że mam wrażenie, że „bajka o atrakcyjnym czterdziestolatku i przeterminowanej trzydziestolatce” jest dla niektórych aż nadto prawdziwa. A dla mnie – kompletnie niezrozumiała.

          • Bo niektóre bajki są niesmaczne. Ta z pewnością do takich należy. Stwierdzenie, że kobieta marnuje się bez faceta jest cóż tu dużo mówić mocno przesadzone.

          • Ana

            Punkt widzenia zdecydowanie zależy tu od punktu siedzenia. I to nie tylko męskiego ego.

          • Święta racja :P

    • Brzeska

      ma prawo? ma. jej blog? jej. tym bardziej ma prawo. a zwłaszcza jak serio jest inteligentna i seksowna to why not? niech emanuje tym choćby i w każdym akapicie. litości, serio

    • Lola

      Niech smyra, bo zajebiście się to czyta ! :D

    • aniaja

      Wiaderko dla hrabiny? Zazdrosc to dziwka w zielonej sukience, jak mawial moj profesor od filozofii…

      • katarzyna

        ale Pani serio lubi, jak się ktoś obok onanizuje?….

        • aniaja

          Jakos dziwnie szybko przeskoczyla Pani od „smyrania podniebienia” do smyrania innej/innych czesci ciala. Moze wiecej tego drugiego rodzaju Pani trzeba, troche sie zrelaksowac, polubic siebie i innych? Juz nawet przestali wmawiac, ze slepote powoduje, prosze sprobowac, moze nawet sie Pani spodoba?

        • aniaja

          Serio.

      • katarzyna

        A zazdrościć szanownej blogerce mogę tylko i wyłącznie talentu pisarskiego, choć w tych czasach talent pisarski to ciężki kawałek chleba, więc wolę swoje własne talenty. Zresztą jakie to ma znaczenie.

        • Gochu

          Pochwała dla skromności zrobiła ludziom marmoladę z mózgu. I to wcale nie taką dobrą, tylko taką tanią i beznadziejną. Ludzie nadużywają skromności i kojarzą pewność siebie z czymś negatywnym. Niesłusznie. Nie trzeba wcale być idealnym, by się z siebie cieszyć. Komplementy są wspaniałe. Również te mówione samemu sobie. Dlatego warto to praktykować. I czasem trochę poluzować gacie i zastanowić się nad tym, co tu jest w porządku – wysoka samoocena i wiara w siebie drugiej osoby, która skutkuje radością, czy też zgorzkniałość i czepialstwo własne, które już takich dobrych efektów za sobą nie niesie. A ja lubię swoje oczy. I figurę też lubię. I uważam siebie za świetną osobę. I pisać umiem jak na piętnaście lat. I nikt mi nie powie, że lepiej byłoby spisać na kartce swoje wady i uznać siebie za osobę bardzo przeciętną, która nie powinna mówić o swoich zaletach, bo… Bo co? Bo nie wypada? Bo skromność jest bardziej dziewczęca? Bo ktoś ma kompleksy i go moja radość i pozytywne nastawienie do świata razi? Może. Ale z dwojga złego wolę się cieszyć. I Malwina chyba też. I raczej obie mamy gdzieś to, że komuś się to nie podoba. Bo ludziom szczęśliwym, żyje się lepiej. A jeżeli kogoś bolą miłe słowa, to chyba pora uciekać z tej planety. Pozdrawiam wszystkich, którzy myślą tak samo. I tych, którzy inaczej też trochę, o ile taki nadmiar czułości was nie zabije. Malwino, mogłabyś może rozwinąć temat cieszenia się z siebie? A jeśli już coś takiego było, to – podpowiesz w którym poście?

  • Wiem, że nie ma nic stałego..ale póki co dobrze mi z tym, że Twój post to dla mnie fikcja literacka, tak jak pokolenie ikea i reszta.
    Czasem nawet zazdroszcze jej bohaterom (np gdy wyprawa do Ciebie staje sie czymś na kształt wyprawy na biegun) ale nie, jednak nie..

    • o to to, ja to samo. niby nic stałego na świecie i w zasadzie to sama nie mam nic stałego, ale jednak też nie mam nic przeciwko temu, żeby była to dla mnie fikcja.

  • Zauważyłam ,że jest jeszcze całkiem sporo kobiet, które uważają, że skoro już trójka z przodu, to mogą sobie dać spokój z dbaniem o siebie. Jeśli jest już dziecko, to już całkiem. No bo po co, bo dla kogo. Chyba nie do piaskownicy… A dbać o siebie wypada całe życie i robić to zwłaszcza dla siebie.

    • Dobrze powiedziane :)

    • Kobiety są rózne, to żadna nowość. Jedne z czasem dojrzewają i godzinne poranne strojenie zamieniają na kwadransowe i wolą ten czas poświęcić na ważniejsze rzeczy. Zaniedbywanie się jest oczywiście sprawą paskudną, ale bywają takie momenty w życiu, że wygląda się jak kupa i nie ma za wiele do gadania. Ja tam sie ciesze,ze wyrosłam z robienia makijażu na wyjscie po ogórki do piwnicy ;) Z drugiej strony najwazniejsze w dbaniu o siebie powinno być zdrowie i harmonia. Czasem udaje się żonglerka pięcioma rolami (kariera, dom, macierzynstwo, partnerstwo, autorozwoj) a czasem mamy okres larwy w kokonie. Wiecej luzu i dystansu- wolę ciepła kobietę z niepomalowanymi paznokciami niż laskę spieszącą się wiecznie, bo jeszcze piec maseczek, peeling i pedikiur trzeba zrobić ;)

  • Z wielkim zainteresowaniem weszłam przeczytać tego posta wszakże dopiero co przekroczyłam 30-tkę. I cieszę się, że nie nigdy nie byłam kobietą z takimi dylematami.

    • Kris

      Spoko – niektore z was przezywaja to troche pozniej – do 35…. Potem juz tylko rownia pochyla i staczacie sie w niewidzialnosc…

  • Świetny tekst!

  • Ola

    Ha ha, a właśnie wczoraj skrobnęłam coś w podobnym stylu ale z perspektywy tej co trójkę z przodu ma już parę lat. Jak to jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;-) Pieprzę godność, co zresztą ma godność do chęci młodego wyglądu. Chcę młodo i atrakcyjnie wyglądać jak najdłużej się da. Bo tak się dobrze czuję. Ze sobą. I wtedy jestem atrakcyjna dla innych. Jak trzeba będzie to sobie wstrzyknę to i owo tu i ówdzie. Bo tak. Dla siebie ale i – nie oszukujmy się – dla facetów. Takie koło zamknięte. Bo dobrze się czuję jak się podobam. I nie jest to problem strachu przed samotnością. Mimo że daleko mi do piękności, od 19 roku życia zawsze koło mnie był jakiś facet, czasem dwóch ;-) Niektórzy poważniej, niektórzy mniej. I męża już miałam, I faceta 12 lat starszego, który bynajmniej nie był ze mną dla rżnięcia. I młodszego o 2 lata ;-) W ogóle nie przejmuje się że mój obecny może odejść do młodszej. Za dobrze się znamy. CO nie znaczy że będziemy ze sobą wiecznie. I mój tata był „podstarzałym facetem” jak poznał 17 lat młodszą partnerkę. Nie tylko do rżnięcia. I mój brat 41 letni powtórzył ten manewr ;-) Nie tylko do rżnięcia. I mogłabym tak długo. W moim wieku nie ma już miejsca na sugerowanie się stereotypami. Bo można się starzeć, ale po co :-)
    PS1. W kontekście tekstu samotność to brak faceta. Pani Janda po śmierci ukochanego męża chyba się z nikim nie związała.
    PS2. Coś się jednak zmienia. Ja w Waszym wieku w ogóle nie miałam takich „problemów”
    PS3. Tekst oczywiście mi się podoba :-) Ale przedstawiam punkt widzenia nieprzeterminowanej trzydziestki ;-)
    PS4. Dla pocieszenia. Mam 36 lat, nie mam cellulitu, po jednej malutkiej zmarszczce pod okiem, i ani jednego siwego włosa ;-) Ale to chyba genetyczne ;-)

    • joana

      Cholera! A ja od 17 r.ż. mam siwe włosy i TAK, to są geny :(

  • aniaja

    To wy sobie warszawskie dziewczynki tam gadajcie, a ja wam tu ze sztormowej polnocy zarzuce, ze po 35 zycie nabiera barw i smakow. Masz racje Malwo, ze warto dbac i dopieszczac, co „natura dala”, zwlaszcza slowianska, bo tendencje z wiekiem mamy opadajace (wszystko w ciele zmierza na poludnie, a cycki stercza juz tylko jak na kolanach podloge szorujesz). Ale zapewniam Cie, ze nie trzeba byc Cielecka czy Szulim, zeby zyc na ful z magiczna 3 czy nawet jak ja zaraz z 4 z przodu. Bo ja, jeszcze ciepla rozwodka z 2 cudownymi laskami na smyczy, jestem tak szczesliwa, jak nigdy nie bylam. Mam normalnego goscia, z ktorym chce, a nie musze byc, nic nikomu juz nie musze udowadniac, doceniam swoje i jego zycie, i czerpie tyle, ile akurat chce mi sie w danym momencie. Mam wreszcie kontrole nad swoim wlasnym zyciem i nie boje sie juz popelniac bledow, bo juz mnie na nie (w glowie) stac. Nie martwcie sie laski, jeszcze 10 lat i tez tak bedziecie mialy ;)
    A Ty chwal sie soba, ile fabryka wydoli, dajesz moc :)
    Viva la vida loca znad sztormowego Baltyku!

    • O! Wróciłaś :D

      • aniaja

        Nigdy nie odeszlam, na fajce bylam ;) biegac przez Ciebie pindo mloda zaczelam, to czasu pisac nie mam. O szczegolach bojow z nierownymi chodnikami, uslanymi psimi gownami, i z wlascicielkami psopodobnych stworzen na wyciaganej smyczy wkrotce na priv ;)
        Ty jestes zlo, Malwo, i za to Cie lubie!

        • Jak dobrze, że są tu takie Kobiety, jak Ty :D

          • aniaja

            O, teraz smyrasz nie tylko sie, ale i mnie! Obawiam sie, ze mozesz zostac postawiona pod pregierzem za mutual masturbation… Jakby co, stane tam z Toba, rozpustnico, bedziemy razem plonac…

  • Katarzyna

    Uwielbiam! powinnaś takie spotkania częściej uskuteczniać ;*

  • aska

    dobrze gada! polać jej!

  • ja też przed świecącą trzydziechą i ze wszystkimi przymiotami, które opisałaś + [dodatkowo] lukrowe dziecko i zajebisty mąż na stanie. szczerze polecam stan ciąży i ten post pregnancy. dużo się układa w głowie i brak czasu na dywagacje na temat swojej zajebistości i kamienistej drogi do niej sprawia, że wszystko smakuje jeszcze lepiej, mimo że potu dwa razy więcej wylejesz.

    dojrzałość i gotowość na „cumowanie w marsylskim porcie” przychodzi chyba jednak nie tylko z wiekiem.
    post się genialnie czytało, ale to jakby retrospekcja w czasy moich twenty-two na karku ;-)

  • Mnie też się jeszcze chce, mimo, że to ostatni taki rok z trójką z przodu :)
    Podobno dzieci odmładzają, hehe, tylko czemu mnie tak kręgosłup napierdziela przy tej 15miesięcznej „małolacie” :)))…
    Wracam z pracy zrzucam obcasy (szpilek nie noszę, za bardzo się chyboczę), zakładam trampki i heja do ..piaskownicy…jest równowaga w przyrodzie…a dziś boli mnie dupa…od wczorajszej Zumby :P (biegac nienawidzę, ups)

  • Seks, rżnięcie, gruchanko, dojrzałość, relacje (bo nie związek). Problemy kobiet przed 30-stką :)

  • Gdy byłam kobietą tuż przed trzydziestką (rany, to już ponad rok!) właśnie przemeblowywałam swoje życie, po raz kolejny wywracając je do góry nogami.
    Moje przemeblowane życie kobiety po trzydziestce wygląda tak: zadbana? Jasne. Bojąca się pierwszych zmarszczek? Nie mam ani jednej, a bez makijażu czuje się jak bogini, którą oczywiście jestem. Żarcie light? To jak piwo bezalkoholowe. Cellulitu się nie boję, bo trudno bać się czegoś, co siedzi mi na dupie od prawie 20 lat. Jak kiedyś zniknie, to dopiero się przestraszę. Męża nie mam już, dziecka jeszcze i jestem zajebiście szczęśliwa. Więc drogie dziewczyny przed trzydziestką – poczekajcie, aż cyferka z przodu się zmieni i dopiero będzie fajnie. A gadanie o botoksie jest nuuuudne.

  • Konrad Boden

    Ja natomiast mógłbym zadbanych, wartych grzechu facetów po 30 wskazać co najmniej 10.
    Niestety, są zajęci przez kobiety, które nie piszą na blogach o tym jakie są, ale po prostu są takie, jakie być powinny, by zdobyć wspomnianych…

    Bo krowa, która dużo ryczy…

  • Ej Malwina, ale Ty serio z tą Szulim? Przecież ona jest cała z kwasu hialuronowego i botoksu, do tego stopnia, że już twarz ma nieruchomą.

  • Pati N.

    Dopiero co 2gi post wciaglami i juz mnie rozjebalas :) Jest git jade dalej :)

  • J.

    Nie sposób nie zauważyć jednej kwestii, która pojawia się po przeczytaniu tego tekstu.
    Wszystkie jesteście takie och-ach, naj-naj i ogólnie chodzące doskonałości ale …
    … nikt Was nie chce na stałe.
    WTF? ;)
    Albo Wasza doskonałość jest ‚nieco’ naciągana, albo w tym niby-micie o kobietach tracących po 30stce jest jednak ziarnko (jeśli nie głaz!) prawdy.

  • zuzanna

    Chciałam się tutaj „przyczepić” (bez agresji) do ostaniach wymienionych Pań..Cielecka i owszem full Natural – cudowna! Ale akurat Janda, Szulim ? No a Bakuła to naprawdę bardzo nietrafiony przykład-nigdy z majstrowaniem przy twarzy się nie kryła, co więcej sądziła się z lekarzem o źle wykonaną robotę:)

  • Anna M

    Hej czy skoro,mam 20 lat i lubie starszych facetów to lecę na ich kasę..
    Ja lubie starszych nie wiem dlaczego,może bo jestem dojrzalsza niż moi rówieśnicy i tak chce mieć kiedyś rodzinę,nie dlatego,żę muszę lecz bo chce .
    Potrzebuję i chce znaleść kogoś na stałę..

  • Tianzi

    Dziękuję.
    Najwyższa pora już zacząć zmieniać tę nudną i dominującą narrację, że trzydzieste urodziny to koniec świata. Bo większość z nas, których nazwisko nie brzmi Janis Joplin ani Amy Winehouse, jednak przekroczy ten Rubikon i wtedy odkryje, że – niespodzianka! – pozostało jeszcze prawie dwa razy tyle życia, z którym należy coś zrobić.

  • Agnieszka Jurzysta

    Faktem jest że to własnie dzisiejsze społeczeństwo kreuje wizje towarzyskiej śmierci po trzydziestym roku życia, jednak dzisiejsza kultura jest tak silnie nasączona wizja młodości że niestety idziemy za tym w owczym pędzie .

  • Malwina

    Dużo prawdy… Kobiety boją się – o tym dlaczego można przeczytać w książce „Urzekająca”… Faceci rządzili i rządzą nadal światem. Oni tak piorą mózgi babom. A baby się do tego dokładają i piorą sobie nawzajem:D