Tysiące kilometrów zagubionych autostrad, inwestycji-widm i utopionych pieniędzy. Słoikowa mentalność ludzi trzymających władzę. I ta zasrana pogoda (pamiętacie majówkę 2011?). Życie w Polsce do łatwych nie należy. Ale jest jedna wspaniała rzecz, którą cały nasz polski naród, od pani Helenki z warzywniaka, przez proboszcza parafii w Ząbkowicach Śląskich, aż po Różową Lolę z burdelu na Wilczej, może się pochwalić. Wszyscy mniej lub bardziej biegle posługujemy się jednym z najtrudniejszych języków świata.
Siedem przypadków, trzy rodzaje, odmiana czasowników i hybżdybżdy, kszstszźszzczkszcz [wymowa]. Obcokrajowcy, którzy są w stanie to opanować, zasługują na Order Uśmiechu. Ewentualnie medal za heroizm. Ale ja nie o tym.
Polski język, poza tym, że jest trudny i zajebisty, jest też bardzo różnorodny. Miałam szczęście mieszkać w kilku regionach kraju, a dzięki studiom w dwóch różnych miastach poznałam ludzi z całej Polski i osłuchałam się z wtrętami z różnych dialektów. Sama pochodzę ze świętokrzyskiego, co oznacza, że się kąpę, grzebę, kopę, drapę, ewentualnie, jak jestem zdenerwowana, to czasem komuś zajebę. Tak właśnie mówiłam przez 25 lat swojego życia, dopóki nie poznałam T., który delikatnie zwrócił mi uwagę, że kaleczę polska język trudna język, którym na co dzień zarabiam na chleb. Dziś wiem, że to nie tyle błąd, co naleciałość, regionalizm, moja kielecka (a jak!) tożsamość. Tak więc czasem łapę się na tym, że skubę wargę, jak się zamyślę. Ale ja nie o tym.
Dzięki swoim świętokrzyskim korzeniom i przebywaniu z brajdakami z różnych części Polski, wkradło się do mojego słownika kilka wyrazów, które – moim zdaniem – ukwiecają nasz język i stanowią dobry punkt wyjścia do pasjonujących dyskusji. Nie ma w tym, co piszę, ani grama ironii. Przed Wami 13 zwrotów i wyrażeń, których być może jeszcze nie znacie, a które mogą odmienić Wasze życie intelektualne, seksualne i kulinarne. To co, jedziemy z koksem?
Strugaczka
To taki przyrząd do strugania. Np. kredek i ołówków (nie polecam do eye-linerów). Poza Kielcami znana jako temperówka.
Szkitki
Pamiętam, jak T. na którejś z naszych pierwszych randek powiedział, że uwielbia moje szkitki. Przez moment myślałam, że nażarł się kwasu, ale nie. Chodziło o nogi. Ja tam nie wiem. U nas w świętokrzyskiem mówi się „giry”. W tej sytuacji „szkitki” chyba jednak brzmią lepiej.
Wuchta wiary
Uwielbiam to określenie. Wuchta wiary była wczoraj na koncercie. Wuchta wiary przyszła do Wacka na domówkę… I tak dalej. W ogóle Poznań wymiata, jeśli chodzi o gwarę. W końcu na co komu ziemioki, kiedy można szamać pyry, tej?
Tej, jo, tak? nie?
Warszafka na końcu zdania dodaje „tak?” [Kiedy zamawiam bagietkę w Charlotte, to bagietka ma być świeża i chrupiąca, tak?]. W Kielcach z kolei dla potwierdzenia własnej racji na końcu zdania dodajemy „nie?” [Fajna dupa z twarzy, nie?]. Poznańskie „tej” mnie rozbraja i sprawia, że chcę stawiać ludziom wódkę, toruńskie „jo” tym bardziej. Tak więc jeśli macie ochotę na darmowe alko, wiecie, co robić.
Zrywka
Słowo podłapane od koleżanki z Częstochowy. Oznacza zwykłą siatkę. Następnym razem, jak pójdziecie do supermarketu po zakupy, poproście panią przy kasie o zrywkę. Ciekawe, co Wam poda…
Kluski
I wracamy do Kielc. Dla prawdziwego kielczanina nawet tagliatelle z krewetkami i kasztanami w białym winie to kluski. Makaron? Zapomnij. Wszystko, co w swoim składzie zawiera wodę, mąkę i jaja dla kielczanina jedno ma imię. Idziesz do włoskiej ristorante? Zamawiasz kluski carbonara. A życie staje się prostsze.
Brejdak
Może kojarzycie, bo to słowo przedostało się do slangu miejskiego z gwary lubelskiej. Ja niestety nie posiadam swojego osobistego brejdaka, ale zawsze zazdrościłam koleżankom, które miały jednego. Starszy brejdak dla nastolatek jest przepustką do innego, lepszego świata dojrzałych mężczyzn (czyt.: kolegów brejdaka gotujących parówki w czajniku), ekskluzywnych imprez (czyt.: studenckich popijaw z porterówką w roli głównej) i szalonych przygód (czyt.: akademickich zawodów w ślizganiu po oleju).
Trepki vs laczki
Wbrew pozorom trepki to nie żadne chłopskie trepy z grubą podeszwą, a laczki to nie buty rosyjskiego transwestyty. Oba słowa znaczą dokładnie to samo (ciapki, kapcie) i w równym stopniu śmieszą mieszkańców Kielc (beka z laczków), co Poznania (trepki, kuwa?).
Przykrzyć
Jak Wam powiem, że mi się za Wami przykrzy, to będziecie wiedzieli, o co c’mon? Nie, nie chodzi o to, że mam Was dosyć, ale o to, że mi się za Wami tęskni. Moja M. zdecydowanie nadużywa tego słowa w rozmowach telefonicznych odkąd wyjechałam na studia, czyli od jakichś 10 lat (ogarnij się, mamo).
Tipex
Słowo używane przez obecnych gimnazjalistów, ewentualnie licealistów. Z Kielc, oczywiście. Oznacza nie mniej, nie więcej, co „korektor”. Wiecie, taki biały płyn, którym zamazywało się błędy w zeszycie. Jedna z firm produkujących ten badziew must have każdego gimbazjalisty, nazwała swój produkt Tipp-ex. A że kielczanie w wolnym czasie lubią czytać etykiety… sami wiecie.
Brechtać się
Dla mieszkańców Kościana oznacza to „taplać się w wodzie”. Dla całej reszty Polski „niezły brecht” to po prostu dobry ubaw.
Słodka bułka
Podobno ludzie z lubuskiego mówią tak na drożdżówkę. Dajcie znać, jeśli się mylę.
A Tobie, ile się zeszło?
Warszawiacy mają jedną uroczą cechę. Im się schodzi. Kielczanom, Krakusom, Poznaniakom i całej reszcie Polski schodzi. Kiedy moja wrocławska szefowa chciała wiedzieć, ile czasu zajmie mi dokończenie projektu, pytała: „Malvina, ile ci jeszcze zejdzie z tą informacją prasową dla X?”. Mój warszawski szef mówi: „Pająk, ile ci się zejdzie z briefem od klienta?”. Za każdym razem mnie to bawi i chyba nigdy nie przestanie.
Wasza kolej.