Jak poradzić sobie z rozstaniem?

To jest ten moment, kiedy coś w Tobie pęka. Kiedy mówisz sobie „dość”. Dość, bo stracę siebie całkowicie. Dość, bo ja niszczę jego, a on niszczy mnie. Dość, bo choć kiedyś kochaliśmy się na zabój, to dziś na zabój się ranimy, choćby z miłości. Dość, bo coś się wypaliło…

Cokolwiek.

 

Ile ludzi, tyle powodów rozstania. Wina nigdy nie leży po jednej stronie. Rozpad związku jest zawsze wypadkową działań dwojga ludzi. Jego niewiedzy i jej wyrafinowania. Twojej naiwności, jego bezwzględności.

Cokolwiek.

To jest zwykle ten moment, kiedy – choć bardzo nie chcesz – nagle, w sekundzie, minucie, uświadamiasz sobie, że inaczej się nie da. Choć przeżyliście ze sobą 3, 5, 10 lat – inaczej się nie da… Jedni dojrzewają do tej decyzji miesiącami, u innych jest to kwestia jednego gestu, spojrzenia, nieodpowiednio wypowiedzianych słów, które nagle, z sekundy na sekundę, przeważają szalę goryczy. Właśnie tej, która zbierała się miesiącami… Rozstania nigdy nie dzieją się, jak w serialach – od czapy i z dupy strony. To proces długotrwały, bolesny i nieprzyjemny. Ten sam, który sprawi, że Twoje cztery litery staną się twardsze o kilka kolejnych centymetrów.

 

1. Myśl

 

Wbrew pozorom, myślenie tuż po rozstaniu jest wskazane. Nie chodzi tu o samobiczowanie albo żałosne próby udowadniania sobie, że wina leży wyłącznie po tej drugiej, jego lub jej stronie. To idealny czas, żeby zmierzyć się ze swoimi demonami i przyznać przed samym sobą – co ze mną jest nie tak? Co spieprzyłem/am i jakich błędów powinienem/powinnam unikać w przyszłości? Skąd one się biorą? Co mogę zmienić  w sobie, żeby mój kolejny związek był inny? Lepszy, dojrzalszy?

A może warto iść do kogoś i o tym pogadać? Tak, ten ktoś nazywa się psycholog i czasem naprawdę potrafi pomóc. Trzeba tylko bardzo chcieć popracować nad sobą.

 

2. Działaj

 

Możesz iść w melanż i wrócić po miesiącu. Zniszczony, skacowany i nieszczęśliwy. Tylko po co? Im więcej po rozstaniu z ważnym dla Ciebie człowiekiem przyjmujesz alkoholu i/lub dragów, tym bardziej uciekasz od problemu. Owszem, on może zaczekać, ale wróci do Ciebie ze zdwojoną siłą.

Energię na dołowanie i zaszywanie się w ciemnej dupie lepiej przeznaczyć na bieganie albo machanie sztangą. Poznawanie nowych ludzi. Kurs szydełkowania. Szukanie nowej pracy. Sadzenie pomidorów.

Cokolwiek, co da Ci poczucie podjęcia wyzwania i udowodnienia sobie i światu, że dasz radę. Może to brzmi banalnie (tak, brzmi), ale pokonując swoje kolejne bariery i słabości, idziesz do przodu. Małe to kroczki, ale zawsze. Przypominają Ci, kim byłeś/aś, zanim ją/jego poznałeś/aś.

 

3. Kochaj

 

Siebie kochaj. Ze wszystkimi wadami, przywarami, słabymi stronami. O ile tylko zdajesz sobie z nich sprawę, już jest dobrze. Nobody is perfect and you’re not nobody. W końcu będziesz ostatnią osobą, która pożegna Cię w chwili śmierci. Dobrze, żebyś tuż przed tym był w stanie przybić sobie samemu piątkę. Nawet, jakbyś miał się smażyć w piekle… Rób to zawsze w zgodzie ze sobą.

 

4. Pożegnaj się pokojowo

 

Tak, T. To tekst o Tobie. Gdyby nie Ty, ten blog nigdy by nie powstał. Frontend, backend. Ja go tylko wypełniłam treścią, Ty stworzyłeś aurę zajebistości.

Pamiętam, jak ponad 2 lata temu leżeliśmy na plaży w Sardynii a ja powiedziałam Ci, że nienawidzę swojej pracy, jebniętej szefowej i tego, że nie spełniam się, pisząc. I że może powinnam założyć bloga. I Ty wtedy zerwałeś się i powiedziałeś, że zrobisz wszystko, wszystko zrobisz. I zrobiłeś. I ludzie czytali o Tobie i Wy czytaliście o T.

I gdyby nie Ty, Tomku, dziś nie byłabym tu, gdzie jestem. Nasze drogi się rozchodzą, ale…

Dziękuję. 

Friends will be friends.

0 Like

Share This Story

Relacje
  • ania

    wow

  • Teraz bardziej rozumiem, skąd charakter twoich ostatnich tekstów.

  • Kornelia

    i ja napisze wow! mocne, ale dobre. naprawdę dobre.

  • Wielokrotnie sklejałam potluczone szkło. Boję się, że kiedyś mi się nie uda.. Im jestem starsza tym mniej we mnie „na zawsze” i „nigdy”.
    Gdyby to się stało, chciałbym podejść do tego tak jak Ty.

    Szacun. Ciagnij ten wózek laska, dobrze Ci idzie.
    Obydwojgu powodzenia w tym co przed Wami.

    • Kamila,

      Długo trwało, nim odnalazłam w sobie ten spokój i pogodzenie z faktem, że nie ma już co sklejać. Wciąż nie wiem, czy któregoś dnia nie obudzę się zlana potem i nie zacznę walić łbem o ścianę.

      Człowiek nie zna siebie do końca. Ale może próbować ciągnąć ten wózek dalej. Taki jest plan.

      P.S. Dzięki za dobre słowo.

      • Jako dojrzała trzydziestolatka po przejściach mogę Ci powiedzieć, że jeszcze będziesz walić łbem o ścianę i to nie raz. Ale i tak warto skoczyć na głęboką wodę i skończyć coś, czego już się nie da posklejać.

        • Dokładnie. Jeśli czegoś nie da się już naprawić, i chociaż jedna osoba dojdzie do tego wniosku, to koniec jest najlepszą rzeczą, która może się przytrafić obojgu. Bez względu na ten łeb i ścianę.

    • wisznu

      Bo nie ma na zawsze. Jak się uwierzy w „na zawsze” to jest początek konca.

      Z „nigdy” jest podobnie, „nigdy” bardziej kusi niz „byc może kiedyś” :)

    • aniaja

      Kamila, ja też przez wiele lat mówiłam, że sklejam mój związek jak drogocenną filiżankę. Po ostatnim wielkim bum odkryłam, że już nie sklejam NAS, tylko czas posklejać siebie. Bo to ja za każdym razem rozpadam się na cząstki elementarne i próbuję złożyć te fragmenty tak, żeby z tego naczynia jeszcze był użytek.

  • Margot

    Właśnie przeżywam to samo… Ocalić przyjaźń – chciałabym. I choć zawsze mówiłam, że lepsza ze mnie przyjaciółka niż kochanka – dziś zmodyfikowałabym te słowa: lepsza byłaby ze mnie przyjaciółka, nie będąc kochanką…. Bo na razie nie widzę światełka w tunelu i siebie dzielącej jego „nowe” szczęście w przyszłości z jakąś „nią” zamiast mnie……. Bo jeszcze tak bardzo boli….. Podziwiam. Trzymaj się Malv. M.

    • To jest chyba najgorsze w takich rozstaniach. Masz świadomość, że pomimo wad, druga strona to naprawdę spoko osoba, świetnie się dogadujecie, powstaje pokusa „zostańmy przyjaciółmi”… Ale jak można być czyimś przyjacielem, kiedy serce masz rozerwane przez widok niego z nią? Nope.

  • Ja właśnie mam drugie podejście do te4go samego rozstania, trzymta kciuki ;)

  • Gardziel ściśnięta.

  • Wszyscy i wszystko zdaje się mówić „nie poddawaj się, trzeba walczyć o miłość!!!!! poświęć się, spróbuj jeszcze” i rzuca mądrościami w stylu tego zdjęcia z demotywatorów, które załączam. A ja twierdzę, że jeżeli czujemy się mniej szczęśliwe z nim, niż byłybyśmy bez niego to to jest własnie moment, w którym trzeba się pożegnać. Bez rzucania talerzami i spojrzeniami o mocy rażenia na poziomie katastrofy w Czarnobylu.

    Czasami musi zniknąć on, żeby mógł pojawić się ktoś inny. I tyle.

    Ten tekst ewidentnie roztacza wokół siebie aurę zajebistości – jak widać działania T. nie mają terminu ważności.

  • Racja :) Lubię to co piszesz, bo myślę podobnie, ale nie mam okazji tego napisać :)

  • Ewelina

    Najgorsze to uzależnić się od drugiego człowieka, po rozstaniu masz wrażenie, że jesteś nikomu niepotrzebna. Wszystkie wspomnienia które wracają kiedy się przechodzi przez miejsca, w których niegdyś spędzało się czas razem potęgują ten „porozstaniowy” dół. Jestem własnie na etapie udowadniania sobie samej, że jestem wartościowym człowiekiem nawet bez drugiej połowy. Uzależniłam się od drugiego człowieka po 4 lata wspólnego mieszkania. Nie warto oddawać swojego serca w całości, taka miłość chyba jednak istnieje tylko w bajkach.

    • dixi

      Mam to samo:(

  • Maciejkowa

    Uch, post w samą porę – dzięki :)

  • Kamila

    Świetny tekst. Dojrzały, przemyślany, a jednak kipiący bólem. Doskonale Cię rozumiem, w sumie to przeraża mnie jak bardzo. Ja nie potrafiłam rozstać się z klasą, spokojem i podziękowaniem za wspólnie spędzony czas. Choć to wszystko niewątpliwie bardzo boli, gratuluję Ci. Dojrzałość emocjonalną masz na poziomie high level, a to bardzo rzadka cecha.

  • Magda

    O nie zawsze to wina dwóch stron. Oczywiście w większości, bo kiedy chodzi o wypalenie, brak czasu, zwykłe kłótnie czy tzw. niezgodność charakterów to kwestia obustronna. Warto jednak czasem przyznać: „zrobiłam/em wszystko co było można, nie udało się” – uczucie, że można to uczciwie przyznać jest oczyszczające. I o to chodzi. Nie tylko w związkach. Na każdym polu. Żeby walczyć do końca.
    M, dzięki za ten blog i powodzenia!

  • Choch

    Poznałam go jako naiwna 15, zerwaliśmy w sumie niedawno, jako dojrzalsza 17. i to jednak ten jedyny facet/chłopak zmienił mnie. Po zerwaniu jak widzę że ktoś/coś mówi ‚foreva’ to mi się żółć przewraca. Cóż. Od zawsze byłam niepoprawną romantyczką i zawsze było wiecej złości niż miłosci. Ale ryli obwiniałam się, że to coś ze mną nie tak, że coś spieprzyłam itd. Ale jakoś ten tekst zmienił mój punkt patrzenia na świat, nie za pierwszym razem, ale za dwudziestym pierwszym kiedy znałam go na pamięć. I dzięki Pani Malvino/ Malvino że zawsze tekstem trafiasz i w moje serduszko i łepetynę :D

  • Ola

    Świetny tekst. Niby da się wyczuć twój ból, ale napisany z takim spokojem. A co do rozstania… Jesteś silna, dasz radę. Trzymam kciuki.

  • Teraz rozumiem ostatnie Twoje teksty, jest mi strasznie przykro. Nie wiem czy da się przyjaźnić z eks… Nie wiem jakiej to dojrzałości, dystansu i siły wymaga. Nie wiem.

    • Ola

      ja tez bym absolutnie nie dała rady. NIgdy

  • A.

    Zwróciłam uwagę, że już od jakiegoś czasu nie pisałaś o T. Że pisałaś „ja”, a nie „my”. Czułam to w Twoich wpisach, mimo, że były wesołe.
    Podziwiam Twoją dojrzałość i siłę. Ja jestem starsza od Ciebie ładne kilka lat. Półtora miesiąca temu facet, z którym byłam przez ostatnie 6 lat… próbował mnie zdradzić? zdradził psychicznie? Nie wiem sama jak to powiedzieć. Na pewno okłamał i zawiódł, bo był jedyną osobą na świecie, której ufałam na 100% i bezgranicznie. Usiłuję wybaczyć, ale wciąż nie wiem czy potrafię. Nie wiem czy warto… Nie wiem czy kiedykolwiek będe w stanie przestać się bać, że on znowu kłamie…
    Gratuluję Ci Malv. Klasy i dojrzałości. I wiem, że wszystko co najlepszej jest jeszcze przed Tobą.

    Pozdrawiam, stała czytelniczka

  • ona

    Skoro to już musiało się stać to całe szczęście, że masz teraz stałą, etatową pracę.
    Przy kosmicznie wysokich cenach wynajmu w Warszawie jako singielka i freelancerka mogłabyś mieć naprawdę pod górkę.

  • Potrzebowałam bardzo dużo czasu, żeby zrozumieć swoje błędy i wyciągnąć z nich wnioski. Ale nic lepszego nie mogło mnie spotkać, bo teraz wiem, że już ich nie popełnię. Długo walczyłam też o pokojowe pożegnanie, chociaż dość nieudolnie jak sądzę. Dwa razy – raz po związku, raz po wieloletniej przyjaźni. A dziś obiecuję sobie, że trzeci raz tamtych błędów nigdy już nie powtórzę.

  • Ola.

    Od trzech tygodni przeżywam rozstanie. Przyszło niby nagle, niespodziewanie. W jednej minucie było dobrze, a w kolejnej nie było już nic… Rozstając się, mówiliśmy, że się kochamy, ale lepiej zejść na ścieżkę przyjaźni i nie ranić, nie męczyć się w związku. Powoli zaczynam to rozumieć. Kontakt mamy jak przyjaciele, od zawsze mogliśmy na siebie liczyć, nawet przed związkiem.

  • Kasia

    wielki szacun, że po własnym rozstaniu jesteś w stanie napisać tekst, który potrafi zmotywować do życia innych. Trochę mi smutno, z Twoich wpisów wynikało, że jesteście całkiem zajebistą parą. Poczułam, że to jakoś nie fair, że dwoje ludzi którzy się doskonale rozumieją muszą się rozstać, nie znam powodu,ale u mnie było podobnie. Czasem ktoś kogo kocha się na zabój, potrafi zranić, i nie można już tego jakoś sobie w głowie normalnie poukładać i żyć z tym dalej. Dziękuję za ten wpis, potrzebowałam tego.

  • Amy

    dobitny tekst

  • Amy

    Dobitny tekst…

  • duzy000000

    „Jak poradzić sobie z rozstaniem ” to co zostało tu napisane jest dobrym przykładem że w związek który się szanował skończy się można powiedzieć łagodnie lecz niektórzy nie mieli tyle szczęścia i czytając niektóre wpisy i komentarze mam pytanie dlaczego kobiety nie potrafią grać uczciwie ?? Tylko szukają sobie zabawek które jak się znudzą wyrzucają do kosza, a Ty jako zabawka przez kolejny rok próbujesz z tego kosza się wydostać i jak już się to uda dowiadujesz się że twoja Pani jest dawno szczerze zakochana w nowej zabawce…. Dlaczego takie kobiety istnieją i dobrze się bawią czyimś kosztem

  • dixi

    Wina zawsze leży po obu stronach -żony i teściowej:) a tak na poważnie – zasada nr jeden – należy kochać siebie,siebie szanować bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Na koncie mam większość nieudanych relacji z facetami ale zawsze umiałam o siebie zawalczyć…mimo czasu i cierpliwości jaki dawałam sypiącemu się związkowi. Gdzieś zawsze wiedziałam z kim chcę być, jak się czuć.. I po latach doczekałam się cudownego człowieka.. Przyszedł kiedy stawiałam na sobie kreskę, kiedy straciłam wiarę.. Jest cudownie :) i może gdyby nie porażki, nie walka o siebie,swoją godność, psyche i serce nie doceniałabym to co pojawiło się nieproszone:) powodzenia życzę wszytkim!

  • Honorata

    Podziwiam za to co piszecie, że można być przyjaciółmi po rozstaniu. Może, zależnie od tego jak się rozstajecie. Ale czy można przyjaznic się z kimś kto ucieka z domu jak złodziej, po cichu nie myśląc o tym co zastanie jego dziecko po powrocie?
    Może piszecie o rozstaniach w wolnych związkach, cóż może wtedy jest inaczej. Ale ja widzę to tak : łatwo wierzyć w takie brednie kiedy to ty podejmujesz decyzję o rozstaniu bo uwalniasz siebie od tego co się nie udało. Może nie ma już w tobie uczuć do drugiej osoby więc co ma cię boleć? I potem naprawdę możesz trzymać kontakt z byłym partnerem udając że nie widzisz jego bólu.
    Ale gdy kogoś kochasz i ta osoba podejmuje za was oboje decyzję o końcu związku albo po prostu ucieka to nikt mi nie wmowi ze można sobie powiedzieć nic się nie stało, bądźmy przyjaciółmi.

  • Chyba właśnie pomogłaś mi podjąć bardzo ważną decyzję. Ból, gorycz i wzajemna niechęć zbiera się między nami już od jakiegoś czasu. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie dość i zachować resztki pozytywnych wspomnień. Czas ruszyć dalej. Dzięki!

  • Kasik

    Trafiłam tu bo chciałam zobaczyć jak radzą sobie osoby w podobnej sytuacji jak moja… Ja nie radze sobie kompletnie… Facet który miał być moim mężem wybrał inną drogę, drogę w której nie ma dla mnie już miejsca… Mimo że jestem silna psychicznie, wiele przeszłam to zawsze bałam się że kiedyś nie będzie co zbierać…Mam 26 lat… bez marzeń, bez nadziei, bez szans…

  • Rady oczywiście są przydatne, jednak z doświadczenia wiem, że pokojowe rozstanie zazwyczaj jest czymś utopijnym. Jednak najistotniejsze, aby po fakcie przeanalizować błędy, wyciągać wnioski i pamiętać, że skoro powiedziało się „A” to trzeba powiedzieć i „B”. Powroty mimo iż często są marzeniem… niestety mogą okazać się zgubne.

  • Magdalena Zadworna

    Ja sobie poradziłam w bardzo prosty sposób :) zaczęłam dbać o siebie i stawiać siebie zawsze na pierwszym miejscu. Zaczęłam podróżować (w rok zwiedziłam 4 kraje!), postanowiłam że znajdę hobby i zaczęłam latać w tunelu aerodynamicznym (latam w speedfly pod wrocławiem), bardziej zwracać uwagę na to, jak wyglądam, wymieniłam garderobę. W rok nauczyłam się włoskiego na poziomie b2 :D po prostu się zaparłam i stałam się lepszą wersją siebie. Stara ja prze ten rok by rozpamiętywala