Żartowałam.
No więc idziesz ulicą, w koszuli, krawacie, butach, skarpetkach i nagle uświadamiasz sobie, że nie masz na sobie spodni. Ani gaci. Przechadzasz się dostojnie z Wackiem dyndającym między kolanami nogami i zaczynasz zauważać absurd całej sytuacji. Nie wiesz, czy masz sobie zasłaniać krocze, czy dupę, a może w ogóle najlepiej byłoby, gdybyś udawał, że nic się nie dzieje? Czujesz krople zimnego potu występujące na czoło i masz wrażenie, że za chwilę wszyscy wybuchną śmiechem. Patowa sytuacja, nie powiem, ale koniec końców to przecież tylko sen. Tymczasem kobieta u ginekologa…
Kobieta u ginekologa stoi tu i teraz, w koszulinie, z nogami podświadomie skrzyżowanymi do środka, z przerażeniem patrząc na dystans pomiędzy parawanem a fotelem ginekologicznym, który za chwilę będzie musiała pokonać. Z gołym tyłkiem. Udając, że to całkiem normalna, codzienna sytuacja, tak sobie paradować z Żanetą na wierzchu. A potem siadać na fotel, wkładać stopy w strzemiona i rozchylać nogi przed obcym Stefanem, tudzież Mariolką. Umówmy się. Wizyta u ginekologa to – obok comiesięcznych stygmatów, porodu, menopauzy i polowania na weekendowe promocje w tesko – jedna z mniej przyjemnych rzeczy w życiu kobiety.
Sprawy nie ułatwia fakt, że ginekolodzy z natury są podejrzani. Umówmy się. Kto normalny chciałby całymi dniami gapić się w cipki? Być może wybór tego właśnie zawodu jest kwestią pewnych uwarunkowań psychicznych, które sprawiają, że ginekolodzy to – poza psychiatrami – najbardziej popieprzona i ekscentryczna grupa lekarzy. Zrobiłam risercz, zebrałam opinie, dodałam parę własnych doświadczeń i tym sposobem wyszło mi, że jest 5 głównych typów ginekologów.
#1. Suka
Od samego początku trzyma przesadny dystans. Do pacjentki zwraca się w 3 osobie liczby pojedynczej. Niech się rozepnie. Niech usiądzie. Niech powie, kiedy był ostatni stosunek i dlaczego nie z mężem? Typ krytyczno-oceniający, najczęściej kobieta, do tego zwykle rasowy moher. Sam fakt, ze jesteś kobietą, wywołuje w niej mdłości. Na widok młodej, atrakcyjnej, aktywnej seksualnie dziewczyny dostaje spazmów. O ile nie jesteś 80-letnią raszplą, masz przesrane.
Chyba najgorszy możliwy wybór na pierwszą wizytę u gina. Może skutecznie zniechęcić do regularnego badania się na kilka następnych lat. Trzynastoletnie dziewczynki wybiegają od niej z płaczem i już nigdy nie wracają.
#2. Erotoman
W przeciwieństwie do Suki, Erotoman na dzień dobry mówi do Ciebie „kochanie”. Jeszcze dobrze nie wejdziesz do gabinetu, a typ już łapie Cię za cycki. Nawet mammografię Ci zrobi ręcznie, jak się uprze. Zachwyca go symetria Twoich warg sromowych i dyskretny urok łechtaczki. „Monologi waginy” zna na pamięć i lubi zarzucić cytatem gdzieś między usg macicy a wymazem z pochwy. Najczęściej to facet, choć zdarzają się też kobiety. Osobiście od jednej usłyszałam kiedyś, że mam piękne jajniki. #Cokolwiekbyto…
Typ nieszkodliwy, o ile nie przekroczy nienaruszalnej granicy. Wtedy to już nie lekarz, a zwykły skurwiel, którego wypadałoby zgłosić.
#3. Wiksiarz
Bardziej od Twojej waginy interesuje go zdalnie sterowany fotel ginekologiczny, który właśnie zakupił, więc z automatu stajesz się obiektem do testów. Góra, dół, prawo, lewo plus opcja masowania pośladów w gratisie. Fajnie? Wspaniale. To teraz przetestujemy nowy wziernik. Czysta stal plus opcja podgrzewania niwelująca nieprzyjemne uczucie chłodu. Uważaj, bo możesz dostać orgazmu, hahaha [perlisty śmiech]. USG też Ci może zrobić zajebiste. Wykryje ciążę nawet, jeśli jest urojona! A na koniec darmowe próbki lubrykantu dla gejów. Nie jesteś gejem? To nic. Zostaniesz.
Wizyta u wiksiarza ma swoje plusy. Jest na tyle pojebany, że zapominasz, po co w ogóle do niego przyszłaś.
#4. Misjonarz
Klauzulę sumienia ma wytatuowaną na czole. Na dzień dobry wręcza Ci „Biblię”. Cycki bada z zamkniętymi oczami, a kiedy zagląda Ci pod spódnicę, czerwieni się jak dwunastolatek przyłapany na masturbacji. Miał zostać księdzem, ale w międzyczasie odkrył „Hustlera”. Wierzy w zagubione owieczki. Dopóki nie poprosisz o zainstalowanie spirali, receptę na pigułki albo, nie daj bóg, tabletkę „72h po”, możesz liczyć na krępującą ciszę. Potem będą już tylko krew, pot i egzorcyzmy.
Na wszelki wypadek zrób znak krzyża, wychodząc. Może policzy Cię taniej.
#5. Przyjaciółka
Od samego początku łapie z Tobą tę charakterystyczną nić porozumienia, o której istnieniu Ty, rzecz jasna, nie masz pojęcia. Kiedy pyta, czy współżyjesz, nie oczekuje odpowiedzi tak/nie. Ona/on (choć zwykle to jednak jest kobieta) chce znać wszystkie detale. Informacja o Twoim cyklu miesiączkowym stanowi idealny punkt wyjściowy do rozmowy o przecierach bobovita, kłopotach z córką, kryzysie męskości, rozwodzie z mężem i nowej kolekcji duetu Paprocki-Brzozowski.
Wychodząc od Przyjaciółki, będziesz biedniejsza o 150 złotych i bogatsza o nowe doświadczenie: jak szybko spieprzać, żeby się nie zabić.
Macie jakieś swoje typy, dziewczyny?