Przepierzenie. Blog Forum Gdańsk 2014

Wiecie, do jakiego zwierzęcia czytelnicy blogów najczęściej porównują blogerów? Do pawia. Tego dumnego ptaka z wypiętą klatą, który – kiedy ma taki kaprys [albo okres godowy], rozkłada ogon i pokazuje pióra. Piękne, kolorowe, perfekcyjne. W świecie internetu mamy na to odpowiednie określenia. #Fejm. #Swag. Autokreacja. To jedno oblicze blogosfery. I ono do tej pory sprzedawało. Sęk w tym, że tak, jak mężczyźni po 40-stce łysieją, a zwierzęta zmieniają sierść na wiosnę, tak blogosferę czeka wkrótce poważny elektrowstrząs. W przeciwnym razie – jak powiedział w niedzielę Tomek Tomczyk – my, „blogerzy lajfstajlowi”, za rok, góra dwa, obudzimy się z ręką w nocniku.

Blogosfera wywodzi się z internetowych pamiętników, takie były jej początki. Ewolucja nastąpiła dość szybko. W przeciągu kliku, kilkunastu lat staliśmy się branżą. Nowym, obok tradycyjnej prasy, radia, telewizji, medium. Subiektywną konkurencją dla portali internetowych. Handlarzami prawdy, emocji, opinii, skandali. Rozwinęliśmy się tak bardzo, że znalazło się miejse dla b(v)logów rozrywkowych. Parentingowych. Kulinarnych. Wnętrzarskich. Opiniotwórczych. Lifestylowych. Religijnych. Politycznych. Sportowych. Kulturalnych. Naukowych. Plotkarskich. Et cetera.

Staliśmy się realnym zagrożeniem, czy też możem kijem w dupie dziennikarzy, którzy trochę traktują nas jak konkurencję, a jednak wciąż protekcjonalnie i niepoważnie. Zarzucają nam autokreację, subiektywizm, egotyzm i brak społecznej odpowiedzialności i… w większości przypadków mają rację. Sęk w tym, że ich środowisko niewiele różni się od naszego. Ale to temat na oddzielny tekst. A ja dziś nie o tym.

Networking

 

Tegoroczne Blog Forum Gdańsk przespałam. Byłam raptem na pięciu panelach spośrod kilkunastu. Skupiłam się na [uwaga, modne słowo] networkingu w szerokim tego słowa znaczeniu. Od pasjonujących dyskusji przy kawie w teatralnym foyer po perorowanie przy wódce i fajce w apartamentach na ulicy Tandeta. I te rozmowy, zwłaszcza z Kubą, Damianem, ŁukaszemKonradem, dały mi najwięcej do myślenia.

Wróciłam do Warszawy, spisałam strzępki rozmów w metrze na strzępkach papieru, a później włączyłam  relację z drugiego dnia BFG. Usiadłam. Wysłuchałam. Przemyślałam. Strapiłam się mocno.

 

Strefa komfortu

 

Teoretycznie blogosfera, właśnie przez tą swoją domniemaną autentyczność, ma ogromny potencjał.

Teoretycznie i domniemaną, bo jednak w centrum naszego blogowania stoi zawsze „JA”. Marka, osobowość, byt publiczny. Kreowany tak, by zarobić. Pieniądze? Niekoniecznie. Przede wszystkim uznanie, poklask, aprobatę.

Prawda jest taka, że my, blogerzy, bardzo tej społecznej akceptacji potrzebujemy. Czy wynika to z niskiego poczucia własnej wartości, jak twierdzi Konrad, czy może z innych pobudek? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Faktem jednak jest, że nasza kreacja sięga na tyle daleko, by nie publikować negatywnych komentarzy na swój temat. Banować konstruktywną krytykę „hejterów”. Obrażać się na ludzi z branży, którzy ośmielili się mieć inne zdanie. Nie stroszcie piórek. To praktyki powszechnie stosowane.

Jak powiedział Tomczyk, wygodnie i komfortowo żyje się, nie odbierając negatywnego feedbacku na swój temat.

Tylko czy tędy droga? W końcu bez krytyki i odbicia się w cudzych oczach nie ma rozwoju. Nie ma autorefleksji.

 

Samoświadomość

 

Podczas swojego niedzielnego wystąpienia Konrad Kruczkowski powiedział jedną bardzo ważną rzecz. Wróć. Powiedział mnóstwo ważnych rzeczy, które prowadzą do jednej istotnej konkluzji.

Nie musisz być blogerem zaangażowanym społecznie, żeby robić wartościowe rzeczy. Nie musisz pracować w hospicjum, być wolontariuszem czy wspierać akcje społeczne, żeby być dobrym b(v)logerem. Ale musisz być odpowiedzialny społecznie i prawdziwy w tym, co robisz. Musisz być świadomy własnych czynów i ich konsekwencji. I w którymś momencie musisz wybrać pomiędzy głosem, który potrzebuje chwały a tym, który pyta, po co tu jesteśmy.

 

Po co tu jesteśmy?

.

.

.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • A taki niby niepozorny ten Konrad, myślałby kto. :)

  • Marek Paweł

    Mam wrazenie, ze najwieksze zamieszanie wokol blogerow robia oni sami i oni sami probuja kreowac blogosfere ponad jej faktyczne znaczenie. Troche takie kolko wzajemnej adoracji, bez urazy. Praca dziennikarza, jest chyba czyms innym. No chyba ze mowimy o publicystach, ale nawet oni pisza o „dzisiaj”, co jest „w tej chwili”, a nie co tam akurat blogerowi w oko wpadnie i na tyle go pobudzi, ze zachce mu sie cos napisac na ten temat. Chyba z naciskiem na to, ze dziennikarz szuka o czym mozna napisac, a bloger czeka, az cos mu sie samo nawinie, czy sie myle?
    Co sie tyczy pracowania dla poklasku, a nie dla kasy… Od pewnego momentu bedzie to praca dla kasy, no chyba, ze ktos poswieca na pisanie na blogu pare minut dziennie i ma inne, wystarczajaco platne zrodlo dochodu, albo jest na czyims utrzymaniu, kasa si enie przejmuje i ma duzo wolnego czasu, ktorego nie poswieca na cos innego (czyli dodatkowo musi to lubic). Inaczej „szkoda pradu i czasu”.

  • Z zaciekawieniem przysłuchiwałam się temu co rzecze Kominek o lifestylu (zwłaszcza w kontekście tego co sam robi i sam poniekąd zaczął). I powiem tak – fotki żarcia, opisy lokali, sytlizacje – to powoli zacznie ginąć.
    Ale wciąż wierzę, że to co robisz Ty, Tattwa czy nieskromnie ja ma wciąż rację bytu, bo to jest coś więcej. Pokazywanie wycinka życia, czy to prawdziwego, czy kreacji jest w tym wypadku zaledwie zaczątkiem do dyskusji. Do szerszego przedstawienia. Uważam, że „uważam, że” nas uratuje.
    Póki co :)

    • No właśnie. „Póki co”. I czy sam zaczątek do dyskusji wystarcza? Im bardziej branża się profesjonalizuje, tym większy chaos w blogosferze.

      W zeszłym roku wróciłam z Gdańska pokrzepiona, z wiarą w to, że idziemy do przodu, że mamy moc, możemy realnie zmieniać świat. W tym roku wracam wewnętrznie potłuczona, skonfudowana, trochę wkurzona. Nie dostałam jasnych odpowiedzi. A myślę, że jednak w ciągu tych dwóch dni powinniśmy byli wyciągnąć konkretniejsze wnioski,

      • Powiem Ci tak – sam zaczątek dyskusji, jej prowadzenie mi osobiście wystarcza. Świadomość, że może dzięki mnie jakiś dzieciak ma w głowie o trochę większy porządek jest krzepiąca. Nie chcę zmieniać świata. Ani zbawiać. Chcę go bawić albo wkurwiać. A jeśli przy okazji uda mi się raz na jakiś czas komuś pomóc, samej pójść do przodu – tym lepiej.
        Jakiś czas temu łyknęłam, że blog to moc i jako bloger jestem ważna. Potem stało mi to w gardle, bo konfrontowałam się z rzeczywistością. A aktualnie jestem na etapie akceptacji tego, że niczym nie różnię się od wujka Zenka co filozofuje przy kielonie. Ot trochę więcej ludzi to znosi. Ba, nawet dobrowolnie.
        Jestem zdania, że pozostaje nam robić swoje i starać się to robić dobrze. Wnioski przyjdą albo nie. Jak przelew przychodzący :)

        • Nie no, ładniejsza jesteś niż Zenek i znacznie mniej bełkoczesz;>

      • Wiesz, byłam na dwu spotkaniach blogerów i z całym dla nich szacunkiem, przypominało mi to wyścig szczurów. Nowi blogerzy cisnęli się do przedstawicieli agencji reklamowych, bo może zostaną dzięki temu zauważeni i jakiś hajs się nawinie. Starzy blogerzy siedzieli, jak te pawie właśnie i gwiazdy na nieboskłonie.
        Na trzecie spotkanie nie poszłam.
        Piszę sobie erotyki i nie czarujmy się. Jeśli sama czegoś nie wymyślę, mogę liczyć jedynie na propozycje seks – shopów (oferowano mi testowanie wibratorów, kurwa :D )
        Na szczęście mam płatną pracę, a blog jest wyłącznie hobby, więc fuksiara ze mnie.
        Może i powinnam chodzić na spotkania, ale mam na to szczerze wyjebane i lubię to :D
        Nie jestem dziennikarką, nie jestem pisarką i daję temu lajka :D
        Ludzie mnie czytają, z tego co mówią zrobią sobie czasami dobrze przy czytaniu i to jest ok! Krytykują, dyskutują i dobrze.
        Całusy Malvino.

      • shelmahh

        myślę, że blogi będą miały się całkiem dobrze, chociaż jest kilka kwestii, które mogą blogerów niepokoić. problem dotyczy tego w jakiej kategorii są pisane. Szafiarki mają przerąbane, bo każda mała siksa chce być szafiarką a odsiewanie ziarna od plew, może mieć generalnie negatywny wpływ, bo szum jest za duży i trudno się skupić na jakiejś jednej blogerce. a life style też ma już tyle odsłon, że coraz trudniej będzie się tu przebijać z jakąś unikalną kwestią. już teraz często pisze się o tym samym, wręcz w tym samym czasie przez wiele osób. Bycie kontrowersyjnym, to za mało. I nie jestem pewny, że warto wierzyć w to, że pisanie bloga może mieć wpływ na czyjeś życie. ludzi, którzy potrafią czytać ze zrozumieniem a czasem pomiędzy wierszami jest w społeczeństwie jak na lekarstwo. widać to było po tym mega odjechanym tekście o facetach i pizdach. Komentarze dawały do myślenia o kondycji psychicznej czytelniczek (głównie) i tego czy w ogóle kumają co tam było w zasadzie napisane.

        a im więcej będzie akcji jak orange do spóły z maffashion, tym trudniej będzie budować relację z czytelnikami, którzy do blogów, ich twórców będą podchodzić z coraz większym dystansem. a już na pewno nie będą ufać, że dane przemyślenia są prawdziwe, czy może nie jest to jakaś wkrętka.

        ja jednak stawiam na dobre dziennikarstwo, którego u nas jest jak na lekarstwo. szukam realnych autorytetów, mentorów. Blogerzy nie spełniają tej funkcji i są jednym z epizodów w mediach. Nie każdy może być dobrym dziennikarzem ale każdy może być blogerem…

  • Asia

    Konstruktywna krytyka to jedno, hejtowanie to drugie. Nie ma czegoś takiego jak konstruktywna krytyka hejtera. Podobne z negatywnych feedbackiem. Nie ma czegoś takiego, feedback przekazuje co było dobrze, a co źle, ale zawsze jest pozytywnym zjawiskiem, o ile spełnia kryteria feedbacku: nie hejtuje, tylko konstruktywnie wskazuje na błędy, jest przekazywany bezpośrednio osobie, której dotyczy, co do zasady nie publicznie, nie jest nastawiony na samo stwierdzenie, że ktoś jest beznadziejny, tylko na wskazanie rozwiązań.

    • Zwróć uwagę, że słowo >hejterów< dałam w cudzysłów właśnie po to, by pokazać kontrast między konstruktywną krytyką a hejtowaniem. Natomiast feedback jak najbardziej może być negatywny, jak i pozytywny.

      • Asia

        Ok, rozumiem, chociaż dla mnie to w jaki sposób skonstruowałaś zdanie mówi, że nie wiesz, jaka jest różnica między konstruktywną krytyką a hejtowaniem.
        Feedback jest informacją zwrotną – jak informacja może być pozytywna lub negatywna? Jak Ty rozumiesz negatywny feedback, a jak pozytywny?

  • Po co tu jesteśmy i po co to robimy? – dwa pytania, które dotrzymywały mi towarzystwa w drodze powrotnej z BFG. I chyba już wiem :)

  • Dziękuję, Malv za dobrą dyskusję w kuluarach. Gratuluję wniosków!

    Odpowiadając na Twoje pytanie: jestem tu po to, aby świadomie żyć, thinkstajlowo i dzielić się z innymi tym, co czyni moje życie świadomym. Doświadczeniami.

  • Pawie czy nie, każdego warto przytulić :3