Kilka dni temu, przeglądając feedly, trafiłam na artykuł „Who is the lumbersexual man?”, który ukazał się na portalu The Good Man Project. W wielkim skrócie mówi on o tym, że mężczyźni metroseksualni wymarli, zaś ich miejsce sukcesywnie zajmują faceci w brodach i flanelach, z plecakami pełnymi siekier i MacBooków. Gdyby starczyło im miejsca na kubek ze Starbucksa, pewnie pozostaliby starymi dobrymi hipsterami, jednak w tej sytuacji trzeba było ich nazwać jakoś inaczej. Rupieciami. Drwalami. Drwaloseksualnymi mężczyznami. Najpierw śmiechłam. A później zaczęłam grzebać w śmieciach sieci. Co się okazało?
Termin „lumbersexual” został ukuty przez Gear Junkie – e-magazyn publikujący teksty [oraz reklamy] dot. sprzętu rowerowego, wspinaczkowego, biegowego – generalnie outdoorowego. Kto pracował w mediach, ewentualnie myśli logicznie, ten wie, że na 99.9% portal czerpie zyski ze współpracy reklamowej z producentami w/w sprzętu. Zarośnięty skaut włóczący się po lesie czy innych górach z kompasem i mapą jest idealnym targetem dla współpracujących z magazynem marek. Tyle, że to wciąż skaut. Wiecie. Niedomyty hippis. Bezdomny weteran. Yeti. Jedi. Diabeł Piszczałka. Wizerunkowo słabo. No chyba, że do akcji wkroczy…
Lumberseksualny drwal
Hipermęski facet z zarostem, topornymi buciorami i dżinsami pranymi bez płynu do płukania. Z tym, że nowoczesny. Wydziarany. Z tunelami i MacBookiem, bo przecież jest nie tylko mobilny, ale też online. Wyposażony we wszelkie niezbędne gadżety typu wodoodporny zegarek z GPSem i laserem przepalającym mózgi młodych nietoperzy [czyt.: „zajrzyj na www.gearjunkie.com”], ale też w siekierę z H&M-u, jakby to powiedział Wojtek Kardyś. Jedzący mięso, zbierający jagody i suszący skarpety na mchu. Taki, za jakim zdążyły już zatęsknić współczesne kobiety (znacie tekst o pizdach i facetach, nie? ;)), ale nie hipster, bo to się już dzisiaj źle kojarzy. Bo hipster to taki metroseks z brodą, a nam tu chodzi o wskrzeszenie gatunku wymarłego – mężczyzny, który nie boi się saren, drzazg i świeżego powietrza. Mężczyzny dzikiego, ale okiełznanego zarazem, bo lumberseksualni pokazywani przez Gear Junkie wyglądają jak synkowie mamusi z doklejonymi brodami. Mężczyzny, który nie jest hipsterem, ale też nie jest mężczyzną. Mężczyzny, który…
Kumacie czaczę? No to lecimy dalej.
Metroseksualny gumiś
Terminu „metrosekaualny mężczyzna” po raz pierwszy użył w latach 90-tych ub. wieku felietonista Mark Simpson na łamach „The Independent”. Tym samym zdefiniował on współczesnego [wówczas] mężczyznę – mieszkańca metropolii, skupionego na swojej karierze i swoim wyglądzie. Nieco narcystycznego, wymuskanego gumisia, który goli włosy pod pachami, robi paznokcie u pani Helenki [a raczej u Helen] i co rano wylewa na łeb wiadro żelu. Mężczyznę, u którego koncerny kosmetyczne i odzieżowe wzbudziły potrzebę bycia bardziej zadbanym, gładkim i delikatnym. Bardziej kobiecym.
Dziesiąta płeć
Z jednej strony marki odpowiadają na potrzeby transfomującego się społeczeństwa. Z drugiej, kreują je, zanim społeczeństwo samo odkryje, w którym kierunku chce lub powinno zmierzać.
Twór o nazwie lumberseksualizm jest tego doskonałym przykładem. Mamy „męskiego mężczyznę” – zarośniętego survivalowca, faceta, którego zabrakło w ciągu ostatnich kilkunastulat lat w popkulturze, wykreowanego jednak tak, by nie stracił swego „żeńskiego” pierwiastka – pozostałości po metroseksualistach, którzy zdążyli już nauczyć facetów, że należy o siebie o siebie dbać i nie ukrywać własnych emocji.
Otrzymujemy twór, który realnie nie istnieje, a za którym za chwilę zaczną gonić nastoletni chłopcy. Chłopcy, którzy za parę lat na pytanie „jaka jest twoja orientacja seksualna?” odpowiedzą, że lumber.
I mnie to, powiem Wam, trochę przeraża. Ta końcówka ogona, którą jako społeczeństwo [konsumpcyjne] zaczynamy zżerać, szukając własnej tożsamości w metkach i etykietach, a nie tam, gdzie powinniśmy jej szukać. Czyli, że tak się brzydko wyrażę, w sobie.
Ale to temat na oddzielny tekst.
Tymczasem…
Jakby się tak poważnie zastanowić, Piszczałka był przynajmniej naturalnie zarośnięty. I otwarcie przyznawał, że jest durnowaty. Poza tym starał się być lepszym diabłem. Szczerość, otwartość, potrzeba duchowego samodoskonalenia – oto wartości, których brakuje współczesnemu społeczeństwu. Tym samym ogłaszam jedenastą płeć – piszczałoseksualizm. Jacyś chętni?
Pingback: Facet (nie)doskonały - MĘSKIE-SPRAWY.PL()