Obudziłam się dziś o czwartej nad ranem w opakowaniu, z twarzą w klawiaturze, przykryta narzutą. Zgadnijcie, co robiłam sekundę przed tym, zanim powieki opadły i powiedziały „amen”?
Wczoraj stuknęło 10 tysięcy fanów na fejsie, prawie 100 tys. czytelników w listopadzie, i tak sobie pomyślałam, że kurwa mać, to jest naprawdę coś fajnego. Coś dużego. Coś, co wypracowałam własnymi ręcami. Godzinami niedospanych nocy, odmówionych spotkań z rodziną i przyjaciółmi oraz walk z samą sobą, żeby być w tym, co piszę, jak najmniej sztuczną i wykreowaną. Dlatego pisałam i będę pisać otwarcie o wielu tematach dla mnie trudnych i wizerunkowo ryzykownych. Anoreksji. Relacjach z bliskimi. Imprezach w wersji blackout. Śmierci. Byciu bi. Szukaniu drogi w życiu, które – choć piękne i jedyne w swoim rodzaju, bo dane nam tylko na chwilę – potrafi kopnąć w dupę z półobrotu i postawić tysiące pytań bez odpowiedzi. Wiecie już, że ja Wam tych odpowiedzi nie dam. Ja jestem tylko kijem w mrowisku. Kroplą, co drąży skałę. Wyrzutem sumienia. Albo inspiracją. Ale przede wszystkim jestem człowiekiem. Już tłumaczę, o co w tym chodzi.
Gówno wiesz
Ten blog chyba nigdy nie był, a na pewno od dawna nie jest lajfstajlowy. Nie jest też blogiem „życiowym”, bo musiałoby mnie zdrowo jebnąć na łeb, żeby zakładać, że mogę innych uczyć życia. Ktoś kiedyś w rozmowie przy wódce powiedział, że piszę bloga o ludziach i relacjach międzyludzkich. I to jest chyba najbliżej prawdy. Bo człowiek to najbardziej fascynująca istota, z jaką kiedykolwiek miałam okazję obcować.
Każdy jest inny, każdy ma co innego w głowie, od każdego możemy się CZEGOŚ nauczyć – nawet, jeśli robimy to przez pryzmat negatywnych doświadczeń. Ludzie są jak książki – można ich czytać pod warunkiem, że podejdziemy bez uprzedzeń. Na przykład do Cyganów. Bezdomych przysypiających na przystankach. Moherowych babć walczących z Tobą o miejsce w autobusie. Gimbusów opowiadających na cały głos o swoich pierwszych doświadczeniach seksualnych. Ekspedientek z miną mordercy. I tak dalej. Oni wszyscy mają za sobą jakąś historię, której Ty czy ja nie znamy. Więc – tak zwyczajnie i po prostu – nie mamy prawa ich oceniać. Cyganiątko żebrzące o piniondz możesz poczęstować cukierkiem. Bezdomnego zapytać, czy wie, że 300 metrów dalej jest noclegownia. Babci ustąpić. Gimbusa poprosić, żeby zszedł z tonu. A skwaszoną ekspedientkę zmiękczyć żartem i uśmiechem. Nawet, jeśli poziom irytacji sięga zenitu, a kurwamać ciśnie się na usta, miej z tyłu czerepu, że gówno o tych ludziach wiesz. Co w życiu przeszli, dlaczego są w tym, a nie innym miejscu i co mają w głowach. A skoro gówno wiesz, to Twoja ocena na ich temat też będzie gówno warta.
Owszem, mnie też wkurwia to, że Cyganie żebrzą własnymi dziećmi, bezdomni piją i śmierdzą, a moherowe babcie mają w dupie to, że zajmujesz ICH MIEJSCE w autobusie, bo np. jest ci słabo/boli Cię noga/jesteś w ciąży/wpisz cokolwiek. Ale agresją, wyniosłością i ignorancją świata nie zmienisz. Zrobisz to, pokazując, że można inaczej. Życzliwie. Z uśmiechem. Ze szczątkowym zrozumieniem. Po, tak zwanemu, ludzku. Najwyżej popatrzą na Ciebie jak na idiotę i popukają się w czoło. Co masz do stracenia?
Humanizm 2.0
Nie będę karmić Was tanimi tekstami typu: każdy inny, wszyscy równi, bo jednak są na tym świecie skurwiałe jednostki, których zachowania można wytłumaczyć tylko chorobą psychiczną albo przerażającą traumą, która skutecznie zryła im banię. Jednak za każdym gwałcicielem, mordercą, pedofilem, katem też stoi jakaś historia. Dopóki jej nie poznasz, nie rzucaj kamieniem. Pozwól osądzić tym, którzy mają ku temu kompetencje: sądom, lekarzom, biegłym.
Pamiętacie „szaleńca z Sopotu”, który w lipcu tego roku rozjeżdżał ludzi na Monciaku? Byłam przy tym i nie pojmowałam, jak człowiek człowiekowi może zrobić coś takiego. Kierowca ostatecznie wpadł w ręce ludzi, którzy pewnie rozszarpaliby go na kawałki, gdyby nie ingerencja policji. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że facet nie był ani pijany, ani naćpany, tylko chory psychicznie. I co teraz? Kto powinien ponieść karę? On? Osoba, która dopuściła do tego, że ten człowiek miał dostęp do samochodu? Lekarz, który nie skierował go w porę do psychiatryka? Rodzina, która nie zadbała o to, by w porę do tego lekarza trafił? Kto z Was ma wiedzę, by wydać orzeczenie w tej sprawie?
A „mamę Madzi” pamiętacie? Łatwo było powiedzieć, że to potwór, psychopatka, morderczyni. Trudniej zainteresować się faktem, w jakiej rodzinie się wychowała, jakie wartości wyniosła z domu, czy miała oparcie w rodzicach, jaki był jej poziom samoświadomości i stan psychiczny, dlaczego w ogóle urodziła niechciane dziecko? Spośród wszystkich dzienników i tygodników opinii, które pisały o sprawie, takie pytania zadała swoim czytelnikom [i specjalistom] jedynie „Polityka”. Pozostali machali szabelką, krzyczeli kontrowersyjnymi nagłówkami i wrzucali na okładki zdjęcie Waśniewskiej siedzącej na koniu.
No to ja Wam powiem, że nie tędy droga.
Prać w temperaturze 30°
Etykietowanie ludzi jako bytu społecznego ma sens i jest potrzebne. W przeciwnym razie musielibyśmy powiedzieć papa psychologii, socjologii i innym fascynującym naukom społecznym. Etykietowanie ludzi jako jednostek jest chujowe i świadczy o tym, że wydającemu przedwczesną opinię nie chciało się użyć mózgu. Bo jak powiedziała kiedyś Edie, Mieszkanka Warszawy: „generalnie metki to tylko przy ciuchach”.
Nie wiem, czy moje podejście wynika z faktu, że studiowałam psychologię, czy z tego, jak wychowała mnie matka, która zawsze człowieka stawiała na pierwszym miejscu. A może to efekt wykluczenia? Bo tak się składa, że w podstawówce przez kilka lat byłam rasowym wyrzutkiem, outsiderem z przymusu, obiektem drwin i suchych żartów. Dzieciaki mnie lubiły, dopóki nie przyszła nowa koleżanka w dżinsach Wranglera i nie otworzyła im oczu. Nagle stało się jasne, że nie mam modnych ciuchów [wieśniara], cycków [deska], mój ojciec jest taksówkarzem [córka złotówy], a na dodatek zgarniam dobre oceny bez większego wysiłku [kujon]. Dzieciak, który buja się po szkole sam i który ma świadomość, że jakkolwiek by się nie starał, i tak zostanie odrzucony przez tych silniejszych psychicznie, albo sam staje się skurwysynem, albo uczy się patrzenia na drugą osobę przez skórę. Połączeniami nerwowymi prosto do mózgu.
Bo nie wiem, czy wiecie, ale tam zaczyna się i kończy człowiek.