Dość. Dość mitologii sukcesu, promocji JA, parcia na radość życia i kolejnych kreacji budowanych w oparciu o facebookowe statusy i fotki na instagramie. Dość udawanych uśmiechów, dobrych min do złej gry, pazerności, pędu na oślep przy akompaniamencie zagryzanych zębów. Dość tandety, głupoty, samozwańczych ekspertów, kreacji i pseudointelektualizmu. Dość wszechobecnego odmóżdżenia, pierdolenia o niczym i wzajemnego klepania się po pleckach.
Dość.
Człowiek
Nie kot. Nie pies. Nie zajebiste mieszkanie na 15 piętrze apartamentowca, z widokiem na morze to, a może tamto i z barkiem mieszczącym 1378 butelek. Nie dzikie imprezy, z których za każdym razem wracasz do łóżka z kimś innym. Oraz nie łóżko z metalowymi zdobieniami, do których tych innych przykuwasz.
Single z wyboru nie istnieją. Istnieją tylko ludzie, którzy w pewnym momencie podjęli złe decyzje. Człowiek nie jest stworzony do samotności. Nigdy nie był i nie będzie. Potrzebujemy kogoś, kto potrzyma za rękę. Pomówi. Wesprze. Zrozumie. Rozbawi. I zostanie nawet wtedy, gdy wszystko inne wali się, wybucha, wywraca na drugą stronę. Jak Tyler i Marla. Micki i Mallory. Kmicic i Oleńka.
Tak już jest – urodziliśmy się i wychowali w kulturze mocno romantycznej. Wierzymy w na dobre i na złe, WNM i dopóki śmierć nas nie rozłączy. O kwiatkach marzymy, a zapominamy, że kwiatki trzeba podlewać. Niby nic, ot, prosta czynność. Konewka, woda, pięć kroków tam i z powrotem. A zapominamy. Zasuszamy. I potem te uschnięte kwiatki wsadzamy między książki. Trochę na pamiątkę. Trochę, żeby nie pamiętać.
Rodzina
Ta, którą już masz i ta, którą dopiero stworzysz. Tej pierwszej nie zmienisz. Albo zaakceptujesz, jaką jest i nauczysz się z nią postępować/współegzystować albo powiesz hasta la vista, jesteście toksyczni, destrukcyjni, ciągniecie w dół, więc żegnam, idę żyć tak, jak wy nigdy mi żyć nie pozwolicie.
A tej toksyny w Polsce jest ogrom. Widzę ją, jadąc tramwajem, stojąc w kolejce, rozmawiając ze znajomymi. Każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu dusi się w sosie z własnych rodziców, dziadków, wujków i ciotków. Zarzekamy, że nigdy nie będziemy jak oni, a w większości przypadków kończymy dokładnie tak samo.
A może być przecież zupełnie inaczej. Może być szczerze. Ciepło. Blisko. Ufnie. Bezpiecznie. Tak, że otwierając drzwi do domu czujesz radość. Nie obojętność, strach, czy zniechęcenie. Zwykłą, prostą radość. Jak dziecko odpakowujące prezent.
Tak dużo leży tutaj w Twoich rękach. A Ty tak często te ręce bezradnie rozkładasz.
Zdrowie
Każde. Psychiczne, fizyczne, psychofizyczne.
Ostatnio jedna z najbliższych mi osób przeszła coś, czego nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić jako kobieta i niedoszła matka. Wyłam, słuchając, co się stało.
Druga bardzo bliska mi osoba jest ciężko chora. Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem, że będa otwierać jej czaszkę i operowaźć mózg. Boję się, kurwa. Bardzo się boję.
Od kilku lat żyję z permanentnym bólem. Nie widać, bo jestem dobra w udawaniu, że wszystko w porządku. Można zoperować. Ryzyko jest na tyle duże, że wciąż czekam. Na spokój i na odwagę, żeby położyć się na stół.
Ze zdrowiem jest jak z ludźmi. Nie doceniamy, dopóki nie stracimy. A ono samo w sobie jest już połową sukcesu. Więc dbaj, pielęgnuj. MYŚL. Co jesz, jak żyjesz, ile śpisz? Dokąd pędzisz? I ile zostało jeszcze z Twojej wątroby? Ile z Ciebie? Kim będziesz i czy będziesz, gdy dorosną Twoje dzieci?
Samorealizacja
Niekoniecznie kariera, pieniądze, pięcie się po korpo-szczeblach. Raczej spokój i świadomość własnych potrzeb. Niekoniecznie chwytanie byka za rogi. Raczej sukcesywna i wyważona realizacja własnych marzeń. Żeby się nie zachłysnąć. Żeby się nie porzygać.
Odnoszę wrażenie, że dziś każdy chce być sławny. Kazdy chce być KIMŚ za wszelką cenę. I to jest, kurwa, takie smutne i pojebane, bo w penwym momencie zaczynamy gonić swój własny ogon. Ja przybijam gwoździa z klawiaturą o trzeciej nad ranem, starając się pogodzić bloga, pracę, nadgodziny, treningi, zakupy, sprzątanie, przyjaciół i dodatkowe projekty, w które się zaangażowałam, a Tomek Tomczyk nazywa siebie Jasonem. Huntem.
Nie chcę skończyć jako Mała Mi. Proszę zatrzymać ten pociąg. Ja wysiadam.
Uczciwość
Taka wobec siebie i wobec innych. Rozpoczynająca i kończąca się na czynach, nie na słowach. Ta, w której nie potrzebujesz szybkiego samochodu, laboutinów, przekłamanego konta na fejsie i filtrów z instagrama, żeby przedłużyć sobie siusiaka.
Taka, że nawet, jeśli spektakularnie spierdoliłeś, wciąż widzisz w lustrze człowieka, z którym codziennie budzisz się i zasypiasz.
Dziś każdy szybko, lekko i przyjemnie może być lepszą wersją siebie. Pytanie tylko, czy chcesz do końca życia przeglądać się w ekranie komputera?
*
Mam 29 lat i coś się przelało. Chyba zaczynam rozumieć, co jest ważne.
Najważniejsze.