Nic nie rób, i tak umrzemy

Dość. Dość mitologii sukcesu, promocji JA, parcia na radość życia i kolejnych kreacji budowanych w oparciu o facebookowe statusy i fotki na instagramie. Dość udawanych uśmiechów, dobrych min do złej gry, pazerności, pędu na oślep przy akompaniamencie zagryzanych zębów. Dość tandety, głupoty, samozwańczych ekspertów, kreacji i pseudointelektualizmu. Dość wszechobecnego odmóżdżenia, pierdolenia o niczym i wzajemnego klepania się po pleckach.

Dość.

 

Człowiek

 

Nie kot. Nie pies. Nie zajebiste mieszkanie na 15 piętrze apartamentowca, z widokiem na morze to, a może tamto i z barkiem mieszczącym 1378 butelek. Nie dzikie imprezy, z których za każdym razem wracasz do łóżka z kimś innym. Oraz nie łóżko z metalowymi zdobieniami, do których tych innych przykuwasz.

Single z wyboru nie istnieją. Istnieją tylko ludzie, którzy w pewnym momencie podjęli złe decyzje. Człowiek nie jest stworzony do samotności. Nigdy nie był i nie będzie. Potrzebujemy kogoś, kto potrzyma za rękę. Pomówi. Wesprze. Zrozumie. Rozbawi. I zostanie nawet wtedy, gdy wszystko inne wali się, wybucha, wywraca na drugą stronę. Jak Tyler i Marla. Micki i Mallory. Kmicic i Oleńka.

Tak już jest – urodziliśmy się i wychowali w kulturze mocno romantycznej. Wierzymy w na dobre i na złe, WNM i dopóki śmierć nas nie rozłączy. O kwiatkach marzymy, a zapominamy, że kwiatki trzeba podlewać. Niby nic, ot, prosta czynność. Konewka, woda, pięć kroków tam i z powrotem. A zapominamy. Zasuszamy. I potem te uschnięte kwiatki wsadzamy między książki. Trochę na pamiątkę. Trochę, żeby nie pamiętać.

 

Rodzina

 

Ta, którą już masz i ta, którą dopiero stworzysz. Tej pierwszej nie zmienisz. Albo zaakceptujesz, jaką jest i nauczysz się z nią postępować/współegzystować albo powiesz hasta la vista, jesteście toksyczni, destrukcyjni, ciągniecie w dół, więc żegnam, idę żyć tak, jak wy nigdy mi żyć nie pozwolicie.

A tej toksyny w Polsce jest ogrom. Widzę ją, jadąc tramwajem, stojąc w kolejce, rozmawiając ze znajomymi. Każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu dusi się w sosie z własnych rodziców, dziadków, wujków i ciotków. Zarzekamy, że nigdy nie będziemy jak oni, a w większości przypadków kończymy dokładnie tak samo.

A może być przecież zupełnie inaczej. Może być szczerze. Ciepło. Blisko. Ufnie. Bezpiecznie. Tak, że otwierając drzwi do domu czujesz radość. Nie obojętność, strach, czy zniechęcenie. Zwykłą, prostą radość. Jak dziecko odpakowujące prezent.

Tak dużo leży tutaj w Twoich rękach. A Ty tak często te ręce bezradnie rozkładasz.

 

Zdrowie

 

Każde. Psychiczne, fizyczne, psychofizyczne.

Ostatnio jedna z najbliższych mi osób przeszła coś, czego nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić jako kobieta i niedoszła matka. Wyłam, słuchając, co się stało.

Druga bardzo bliska mi osoba jest ciężko chora. Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem, że będa otwierać jej czaszkę i operowaźć mózg. Boję się, kurwa. Bardzo się boję.

Od kilku lat żyję z permanentnym bólem. Nie widać, bo jestem dobra w udawaniu, że wszystko w porządku. Można zoperować. Ryzyko jest na tyle duże, że wciąż czekam. Na spokój i na odwagę, żeby położyć się na stół.

Ze zdrowiem jest jak z ludźmi. Nie doceniamy, dopóki nie stracimy. A ono samo w sobie jest już połową sukcesu. Więc dbaj, pielęgnuj. MYŚL. Co jesz, jak żyjesz, ile śpisz? Dokąd pędzisz? I ile zostało jeszcze z Twojej wątroby? Ile z Ciebie? Kim będziesz i czy będziesz, gdy dorosną Twoje dzieci?

 

Samorealizacja

 

Niekoniecznie kariera, pieniądze, pięcie się po korpo-szczeblach. Raczej spokój i świadomość własnych potrzeb. Niekoniecznie chwytanie byka za rogi. Raczej sukcesywna i wyważona realizacja własnych marzeń. Żeby się nie zachłysnąć. Żeby się nie porzygać.

Odnoszę wrażenie, że dziś każdy chce być sławny. Kazdy chce być KIMŚ za wszelką cenę. I to jest, kurwa, takie smutne i pojebane, bo w penwym momencie zaczynamy gonić swój własny ogon. Ja przybijam gwoździa z klawiaturą o trzeciej nad ranem, starając się pogodzić bloga, pracę, nadgodziny, treningi, zakupy, sprzątanie, przyjaciół i dodatkowe projekty, w które się zaangażowałam, a Tomek Tomczyk nazywa siebie Jasonem. Huntem.

Nie chcę skończyć jako Mała Mi. Proszę zatrzymać ten pociąg. Ja wysiadam.

 

Uczciwość

 

Taka wobec siebie i wobec innych. Rozpoczynająca i kończąca się na czynach, nie na słowach. Ta, w której nie potrzebujesz szybkiego samochodu, laboutinów, przekłamanego konta na fejsie i filtrów z instagrama, żeby przedłużyć sobie siusiaka. 

Taka, że nawet, jeśli spektakularnie spierdoliłeś, wciąż widzisz w lustrze człowieka, z którym codziennie budzisz się i zasypiasz.

Dziś każdy szybko, lekko i przyjemnie może być lepszą wersją siebie. Pytanie tylko, czy chcesz do końca życia przeglądać się w ekranie komputera?

*

Mam 29 lat i coś się przelało. Chyba zaczynam rozumieć, co jest ważne.
Najważniejsze.

0 Like

Share This Story

Style
  • SewD

    Dobry tekst. Bardzo dobre ideologie. Teraz pewnie każdy tak powie po czym doda „ale świat przecież taki nie jest” i wróci do gonitwy…

  • Partido

    Kuźwa Malwina, hipokryzją jest pisać w ten sposób i jednocześnie tak samo postępować. Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu wikła się w sidła wszechobowiązującej konwencji, a ci którzy za wszelką cenę chcą się od nich uwolnić, lądują w psychiatryku.. Spoko, jesteśmy pojebani, ale kto w tym momencie nie jest? I, co ważniejsze: jaka jest obecnie definicja normalności? Człowiek normalny też jest popierdolony, bo inny od reszty.

    • Hipokryzja to by była, gdybym np. pisała, że żyję hiper zdrowo, a codziennie waliła litr wódy. Tymczasem ja wcale nie ukrywam i nigdy nie ukrywałam, że żyję intensywnie, tak zawodowo, jak i towarzysko. Co z resztą jasno wynika z moich tekstów, również z tego, który komentujesz. Sporo obserwuję, jeszcze więcej widzę, wyciągam wnioski i o tym piszę. A teraz, skoro nie zrozumiałeś, napisałam, że czas na zmiany.

      Pozdrawiam.

      • Partido

        Nie zauważyłem ostatniego akapitu, więc wątek średnio aktualny. Miałem na myśli to, że znajdując się z wyboru w danym środowisku niejako hołdujesz podobnym wartościom i nagły zwrot o 180 stopni może być spowodowany narastającymi sprzecznościami w stosunku do tego, czym żyjesz albo tym, że Twój dotychczasowy styl życia był dość bezrefleksyjny. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu i nigdy nie zauważyłem podobnego zwrotu, więc jeśli to początek rzeczywistej metamorfozy to z kolejne wpisy zapowiadają się ciekawie ;] Edit: hipokryzją nazwałem zjawisko, w którym krytykujesz pogoń za bliżej nieokreśloną utopią, podczas gdy sama bierzesz (brałaś) udział w wyścigu szczurów.

        • 1. Zanim skomentujesz, czytaj proszę cały tekst.
          2. Będąc w danym środowisku nie muszę hołdować podobnym wartościom, co ludzie z tego środowiska.
          3. Mój dotychczasowy styl życia był bardzo refleksyjny. Teraz poszłam o krok dalej.

          • Partido

            Czyli lead jest o Tobie czy nie?

  • Późne rokokoko

    Amen.

  • Paula

    Czytam Cię krótko ale powiem Ci tylko tyle,że w Tobie ostatniej nadzieja. Cała reszta już poleciała na odkurzacze,szmaty i złote szczotki do kibla. Nie przestawaj,nie poddawaj się i nie ulegaj. Bo musi być jeszcze miejsce na tym świecie dla ludzi,którzy mają coś do powiedzenia a nie do pokazania.

  • Ponownie zaorałaś temat. W głowie miałem podobny temat na tekst, ale teraz widzę, że lepiej bym tego w słowa nie ubrał.
    Jedno „ale” w kwestii „singla z wyboru”. Są i wielu to pomaga. Problem w tym, że niektórym się wydaje, że to opcja długodystansowa. Tak jak piszesz – nie jesteśmy stworzeni do życia w samotności i o ile warto czasem zamknąć się w skorupie na jakiś czas, tak nierozsądnie jest w ten skorupie siedzieć zbyt długo.
    No i życzę Ci zdrowia – niech ból odejdzie, zostawiając Cię w najlepszym zdrowiu.

  • Krzysztof Cris Bławat

    Witam. Tekst ładny, ale na szczęście nie wszyscy tak gonią i jest poza tym mainstreamem jeszcze inny świat. Spokojny, uważny, codzienny, ale jakże niecodziennie przeżywany. Pozdrawiam gorąco i życzę z całego serca abyś i Ty znalazła ten świat. Pełen dobrych ludzi, pasji, miłości…

  • shelmahh

    Zapowiada się ciekawie ;) ale to tylko trzydziestka się zbliża

    • A.

      Zapomniałeś napisać, że wystarczy urodzić dziecko, a dylematy egzystencjalne przeminą ;)

      • Ela

        Przeminą – kiedy zdasz sobie sprawę, że ten mały człowiek jest całkowicie zależny od Ciebie i to od Ciebie zależy, czy kiedyś sam wpadnie w ten zwariowany pęd i będzie podniecał się kasą, siłką, tatoo czy sushi, czy będzie umiał spojrzeć na wszystko z dystansu, wybierając słusznie z menu, które oferuje życie.
        Takiemu świadomemu odpowiedzialności rodzicowi już nie spędza snu z powiek dylemat, czy gonić czy nie, ale jak żyć, by pokazać/przekazać, jak dobrze żyć.
        I tyle.
        Sprawdzone – wiek: 32 l.

        • shelmahh

          różnie z tym bywa. mam 3 dzieci w dużym rozstrzale wieku: 2-12. Ze starszymi już jest mniej angażująco, bo wchodzą w swój świat i powoli zaczynają poszerzać swoje rewiry aktywności bez oglądania się na mnie. I to moment, w którym ma się więcej czasu na przemyślenia, podsumowania, nowe plany.

          gdy przeskakiwałem z 20 na 30 nadciągnął mój rozwód, bo jako osoby dojrzałe spojrzeliśmy na siebie i związki inaczej. teraz 40 blisko i powoli zaczyna się etap podsumowania. Tak więc dylematy egzystencjalne nie przemijają. Zmienia się po prostu spojrzenie na życie, problemy.

      • shelmahh

        Bo to nie prawda :)

  • Wojciech

    O równowadze pisali już Platon i Arystoteles, a temat pozostaje aktualny. Widocznie jesteśmy strasznie wolno uczącym się gatunkiem (w przeciwieństwie do kota, do psa? ;). Pozostaje mi jedynie ściskać kciukensy za powodzenie całego przedsięwzięcia :v

  • Bardzo dobry wpis. Teraz wiem czemu przesiaduję u Ciebie zamiast u Kominka well Jasona..

  • Byle do trzydziestki, będzie jeszcze lepiej :) Jak dobrze, że jestem pozbawiona inteligencji emocjonalnej, w związku z czym nie zauważam nawet, czego świat ode mnie oczekuje. I tak jest o wiele prościej. Chociaż zdarzało mi się przez dwa tygodnie spać po kilka godzin na dobę i to między 7 rano a 11 na przykład, bo czułam, że robię coś ważnego, piszę tekst, który coś znaczy i chciałam zrobić to naprawdę dobrze.

  • Monday

    Zmiany są dobre. Choć często początkowo, wydają się takimi nie być.
    Trzymam kciuki Malvina ;)
    I ciekawym, co z tego wyniknie.

  • herbatawkubku

    post z czeluści mózgu – takie najbardziej lubię, bo dają do myślenia. Dzięki!

  • Paweł

    Wszystko fajnie tylko jaki mamy wybór – życie w skrajnym ubóstwie z powieszoną myszą w lodówce albo gonitwa z nadzieją na lepszą przyszłość. Ludzie zawsze chcą więcej i więcej to leży w ich naturze oczywiście z czasem przychodzi moment zastanowienia że życie przeleciało na gonitwie i co zostało zrujnowane zdrowie i przetarte kapcie…a tyle się chciało osiągnąć.

  • Akapit o rodzinie… dokładnie odwzorowałaś mnie. I też dotarło nie dawno do mnie, co jest najważniejsze.

  • B

    Jedź na pół roku do kraju gdzie ludzie są szczęśliwi – Włochy, Grecja, Hiszpania. Zrozumiesz to wszystko co wyżej tylko 10 razy mocniej i dostrzeżesz w jak idiotyczną pułapkę zapędzamy się w Polsce. Nie wiem czy słońce może przynieść ‚oświecenie’ – ale zdaje się, że tak patrząc na swoją drogę i doświadczenia. I jedno wiem – do tego ‚polskiego trybu życia’ nawet będąc w Polsce – wracać nie zamierzam.

  • ALEX

    PIĘKNY TEKST!

  • Dobrze jest się czasem zatrzymać i pomyśleć o zmianie. Zmiana to proces.
    Długotrwały. Bo nasiąknięci nawykami gonimy wciąż za NIE WIADOMO CZYM i nie mamy chwili, żeby zobaczyć, że można inaczej. A wystarczy przyjąć, że chwile się tworzy. Tak jak zarządzamy budżetem, tak powinniśmy zarządzać czasem. Nie po to, żeby potem nie żałować. Bo warto popełniać błędy, o ile jesteśmy w stanie się uczyć.
    I w tym czasie nie chodzi o ilość. Na to mamy taki sobie wpływ. Ale o jakość. Bo to już tylko w naszych rękach. Chyba że wejdziemy w rolę ofiary – bo rodzice coś spieprzyli, bo koleżanki i koledzy, bo w pracy szef, bo PO.

  • ciemny

    Jaki dasz nam prezent na święta?
    Rzadko odwiedzam twojego bloga, ale mam dla ciebie takie proste wyzwanie/zadanie, każdy może to nazywać jak chce.
    Usiądź na godzinę w fotelu i zastanów się(takie proste, ale jednocześnie takie trudne).
    Nie wykonuj żadnej czynności.
    Czekam na rewanż i prezent.

  • iwona

    Nieustannie uwielbiam to co tworzysz :) dziękuję za ten tekst, bo tak naprawdę jestem teraz w podobnym punkcie jak Ty, a może jak większość ludzi w naszym wieku. Wesołych Świąt :)

  • OffLine

    Czytywałem Kominka jeszcze ze dwa, trzy miesiące temu. Nawet nie zauważyłem, że powolutku, krok po kroku dawałem się przeciągnąć z prawdziwego świata w świat stworzony od zera. W świat wizerunku i wymyślania siebie (no właśnie – ktoś tu nie wymyśla siebie na nowo? Hunt?) Odkąd nie czytam kominowego blogaska, jestem szczęśliwszym człowiekiem, nie ma już nerwowego przebierania nogami, że fajnie by było zmienić styl życia, podróżować, jeść w drogich restauracjach, spać we wspomnianym apartamencie na 15 piętrze.

    Jeżeli to wszystko jest kreacją, to po co dążyć, żeby nasze życie było jak ta kreacja? A może mamy to gdzieś, a tak naprawdę chcemy, by nasza kreacja siebie, zbliżona była do czyjejś kreacji? Za dużo kreowania w tym wszystkim.

    Obrazek z wakacji: Na zagranicznych wojażach, podczas wycieczki łódką na snorkeling, widziałem młodego faceta, który siedział spokojnie na dziobie przez całą podróż z portu.Na miejscu wyciągnął GoPro na kiju, skierował na siebie obiektyw, zmienił wyraz twarzy, wziął rozbieg i wskoczył radośnie do wody. Montaż, muza i będzie piękny film o szczęśliwym człowieku. Ehh…

  • Evelajna

    Najdziwniejsze jest to ze ludzie którzy wyznają powyższe wartości, ciągle odbijając się od ściany. Po kolejnym upadku następuje próba przewartościowania, przemyślenia drogowskazów jakimi się w życiu kierujemy, zmieniamy swoje poglądy, idąc z szara masa, obojętni, zamknięci, próbujący zrozumieć pęd za nowoczesnym życiem i nagle wpadasz na taki tekst i myślisz sobie dlaczego zawróciłam z drogi jaką wcześniej obrałam :). Dla mnie dawka pozytywnej myśli, dzięki :)

  • Daniel K

    Wielu było ludzi którzy obalili tą tezę że ludzie muszą koniecznie z kimś rozmawiać, trzymać za rękę, pocieszać. Prawie wszyscy o jakich słyszałem byli związani z buddyzmem np. Milarepa. I myślę że jego poziom szczęśliwości był wyższy niż u niejednej pary z zachodniego świata.

  • szczotazpiły

    jeszcze Bóg i będziesz w Domu

  • Złośnica

    *_* świetny tekst!!!!! Az brakuje słów. Ja potrzebowałam kilkunastu wizyt u psychologa zeby dotrzeć do tego co jest dla mnie ważne. Dla mnie. Nie dla mamy, taty, przyjaciół, bez udawania ze cos mi pasuje ( a było na odwrót ). Przestalam udawać silna, niezależną i taka niepotrzebujaca nikogo i niczego. Bo jak mam oczekiwać wsparcia jak kazdy widzi we mnie raczej osobę pocieszającą niz potrzebująca pocieszenia w jakis niepowodzeniach. Mam nadzieje ze następny rok bedzie lepszy i dla mnie i dla Was :)

  • M.

    Pierwszy raz tu jestem. Dobre masz wnioski! Widać, że zbliża się „trzydziestka”;), ale nie o wiek tutaj chodzi, a raczej o transformacje i przewartościowanie świata. Mój znajomy mówi, że ten okres jest płynny od 2-3 lat przed lub grupo po 30, niestety niektórzy w ogóle… Zapowiada Ci się lepszy czas i tego w nowym roku Tobie i Wam wszystkim życzę:) / M. P.S. Zadecyduj co chcesz zrobić jak żyć i naprawdę do kurwy nędzy zacznij robić! Wysiadaj pewnie! – ale to dopiero początek..

  • Deadmanwalking

    Ciekawy tekst, klarownie pokazujący w jakim momencie życia jesteś, przypominający mi również, ż ekiedyś też byłem w tym właśnie miejscu. Teraz mam 41 lat i wstręt do świata coraz większy.

  • Level Up! Congratulations!!
    Bardzo się cieszę, że wchodzisz poziom wyżej bo chciałem przestać do Ciebie zaglądać. Czekam z niecierpliwością na kolejne Twoje wpisy. Pozdrawiam :)

  • Daniel

    Mam lat 30 – wnioski podobne jak powyższe towarzyszą mi juz od roku. Jestem korpo-ludkiem (rachunki same się nie opłaca) – nie biorę udziału w wyścigu szczurów. Żyję w związku, czytam sporo książek, jeszcze więcej ćwiczę, uzbieraliśmy na sylwestra w Pradze.Zamknąłem w klatce swój konsumpcjonizm, chore ambicje „że za wszelką cenę sukces” i jest fajnie. A to że nie mogę pozwolić sobie na nową kolekcję czegoś tam…ojeja..bedzię więcej dla tych co potrzebują fantów do egzystencji.
    Pozdrawiam tych co „sie odnaleźli”:)

    ps. Kiedyś uważałem, że pisanie takich komentarzy to bzdura – dziś myślę ze jest sporo osób, którym one się przydadzą.

    Pozdrawiam Pani Malwino..

  • anonim

    może

  • SlodkieCytryny

    Mam 19 lat, zaniedlugo juz 20, kurde ale offtopic. Ale rozumiem o czym piszesz, smieszne jest to (nie smieszne ale brakuje mi odpowiedniego slowa) moze fascynujace ? Jakkolwiek to nazwiesz. Ze nasze poglady zmieniaja sie z wiekiem ale trzeba dosc dlugu czekac zeby sie zmienily i do tego dojsc. Kilka lat myslalem ze chodzi tylko o imprezy i zeby zgubic jutro a dzis juz mi sie to przetrawilo i zrozumialem ze w zyciu chodzi o cos wiecej, duzo wiecej. Cuz, proces zmian sie zaczyna a jak bede mial tyle lat co Ty, to poglady pewnie znowu sie zmienia, oby na dobre ;)

  • f3st3r

    Jakie to prawdziwe. Jestem facetem. Mam 31 lat. Mam czasem dość. Mam dość niemówienia wprost. Mam dośc ucinania tematów w połowie. Mam dość braku odpowiadania na zadawane pytania. Tego wymaga(ją) ode mnie, w drugą stronę Ciężko. To takie dziecinne, gdy deficyty przesłaniają Ci możliwość mówienia tego, co chcesz… bo co? Bo ciągle trzymasz sobie zapasową opcję? Bo nie chcesz kogoś urazić?
    Rzygam. Rzygam zakładaniem masek przez ludzi – musze isc na siłownie/musze kupić buty/musze to/ musze tamto. Sramto. Rzygam swoimi deficytami też.Ciągle się z nimi zderzam i zmieniam. Powoli wkładam ten klucz do zamka, a kolejne zapadki się zgadzają. Tylko ile jeszcze?
    Czasami nie czuję dalej, czy robie coś dla siebie czy dla kogoś.
    Dodatkowo to, że ludzie bagatelizują – bagaztelizują innych, uczucia innych, w ogóle ludzi. I srał pies te pieniądze, ale szacunek? Postaw granice nowe a zobaczysz, kto jest Ciebie wart i czy w ogóle było warto.
    Z własnego doświadczenia odpowiem – nie, nie było warto rozpoczynać nawet tamtych znajomości. Jedno jest ważne w tym przypadku – doświadczenie. Potykam się. I też chyba powoli zaczynam rozumieć, co jest ważne. To czego chce…

    • NowaUla

      ”Postaw granice nowe a zobaczysz, kto jest Ciebie wart i czy w ogóle było warto.” W moim dwudziestoletnim związku okazało się, że nie było warto! Ale teraz pomalutku dowiaduję się czego nie lubię, co mi się podoba i czego potrzebuję. Buduję siebie, dzięki nowym granicą. Jest ciężko, coraz mniej potrzebuję ludzkiej akceptacji.

  • Radator

    Lepiej późno, niż później. Czas zacząć.

  • Ana

    To magia świąt czy czego, że i w wirtualu, i w realu trafiam na takie tematy? Nawet jeszcze wczoraj w nocy (zamiast wyspać się do pracy…) toczyłam dyskusję z koleżanką własnie na temat tego, co jest w życiu ważne. Najważniejsze.

  • Malv, ja podobny temat zauważyłem u siebie, dałem sobie spokój i żyje mi się dużo DUŻO lepiej :) Polecam.

  • Grider

    Zawsze byłem , jestem i będę patologią społeczną :), szczególnie tym kraju i tych czasach plastikowego lansu. Nie posiadam kilkunastu,(kilkuset) znajomych ani kilku(nastu) kont na społecznościówkach. Z rodziną nigdy nie miałem i nie mam problemu.
    „Dość udawanych uśmiechów, dobrych min do złej gry, pazerności, pędu na 
    oślep przy akompaniamencie zagryzanych zębów. Dość tandety, głupoty,
    samozwańczych ekspertów, kreacji i pseudointelektualizmu. Dość
    wszechobecnego odmóżdżenia, pierdolenia o niczym i wzajemnego klepania
    się po pleckach.”
    To by dopiero był piekny świat, :) ale to jest nie możliwe. Dzisiaj chyba każdy chce być gębą na „ściance” albo swoją gębą sprzedawać krem na hemoroidy ;) .

    Romantyzm jako całość mnie mdli. Lubię być sam z sobą, bo wtedy mogę robić tylko to co sam chcę i jak chcę . Toksyny szybko trzeba neutralizować , by się nie rozprzestrzeniły i nie zatruły organizmu. Robię to co chcę i lubię, patrząc całe życie w ekran. Dzięki temu co jakiś czas mogę się patrzyć się w błękit oceanu, albo w brud na ulicach jakiegoś innego kraju.
    Generalnie trzeba robić to co się chce i dlatego że się chcę, a nie dlatego że tak trzeba. Pewnie dlatego nie mam większości problemów tutaj opisanych , ale jak już mówiłem jestem patologią społeczną w tym kraju, bo nie mam większości problemów. Jedyny jaki mam, to jest taki, że ludzie są generalnie głupi i to mnie co raz bardziej przeraża, ale podobno nie powinno się generalizować, ale jak już nie raz wspomniałem, jestem …….. :-D
    P.S Singielstwo jest zajebiste :D
    P.P.S Zdrowia na przyszłość bo to i tak najważniejsze.

  • Wiesz, że masz rację, nie? Wiesz.

    Jakbym tego nie napisała, i tak wyjdzie, że autopromocja, choć bez spamu – nie chcesz, to nie puszczaj. Napisałam ostatnio trzy powiązane ze sobą, dobre teksty – Kłopot, Sieć i Letnio. Z nich wychodzi, że się da. Tak właśnie, jak piszesz, choć przecież każdy po swojemu. Ładny dialog by nam wyszedł.

  • Natalia

    Ten tekst otarł mi łzy. Dosłownie.
    Dziękuję.

  • Zbyszek Fijałkowski

    Malwina, z tą śmiercią wcale tak nie musi być :) . Miałem 30 lat, kiedy dokonałem zwrotu w życiu, taki zwrot o 180°. Trwa to do dziś. Da się żyć pod prąd, ale nie w pojedynkę. Spotkałem Jezusa. Wiem, że to może zabrzmieć fanatycznie, czy moherowo, ale wiem co mówię, a ci, którzy mnie znają widzą owoce życia. Życzę Ci nadziei każdego ranka, kiedy otwierasz oczy i każdego wieczoru, kiedy sumując dzień. Przyjedz, poznaj nas, zapraszamy z żoną :)

    • Adresspamowy.wordpress.com

      Od 38 lat szukam Jezusa i on jakoś chyba o mnie zapomniał. Albo się dobrze bawi, jak widzi moją gimnastykę :)

    • mikewest007

      I po co zaglądałeś za tę kanapę?

  • Sporo w tym dobrym tekście prawdy. Bardzo ważne z tego wszystkiego jest zdrowie. Ale nie tylko, bo w sumie rodzina i samorealizacja jak najbardziej też. Myślę, że właśnie z wiekiem zaczynamy dostrzegać różne, ważne rzeczy. Być może wiąże się to też ze zmianą priorytetów. Na szczęście nie muszę i nie kreuje się prywatnie przez facebooka czy instagrama.

  • Malv – wiedziałam, że dojdziesz do tego momentu. Prawdziwe życie mówi dzień dobry :)
    Paradoksalnie cholernie Ci zazdroszcząc gdy czytałam dawne wpisy miałam w głowie – to nie do końca jest możliwe..
    Jesteś teraz na dobrej ścieżce. Nawet jeśli dotrzeć trzeba było tam przez ciernie – warto.
    Życie według tych punktów, które wymieniłaś jest wspaniałe – nawet gdy jest nie do wytrzymania.
    Aktualnie od dwóch miesięcy egzystuję na minimum. Sztuczna Rumunka z folii (był taki eksperyment) ma lepszą dniówkę niż ja. A z mojej żyjemy we trójkę. Świat się wali. Wszystko się rozjeżdża.
    Ale na tym rozstaju dróg siedzę w wózku z rodziną, którą stworzyłam, choć wszyscy pukali się w łeb gdy jako 19latka z pociążowym rozlazłym brzuchem pozawijanym wokół gorsetu przysięgałam, że zawsze i nigdy przed gostkiem na chmurze, którego przecież nie ma.

    Nikt nie przekona mnie, że można być szczęśliwym człowiekiem bez drugiego człowieka.

    • Ostatnie zdanie jest piekne, prawdziwe i podpisuje sie pod nim wszystkimi konczynami!

    • Adresspamowy.wordpress.com

      I nikt nie przekona mnie że nie można.

  • Każdy z nas jest KIMŚ.
    .
    .
    Dla KOGOŚ.

  • Marzena

    Masz 29 lat i coś Ci się przelało…..Zaczynasz rozumieć co jest najważniejsze. Zazdroszczę CI. Ja to zrozumiałam teraz , mając 40 …. ŻEBY MŁODOŚĆ WIEDZIAŁA A STAROŚĆ MOGŁA …

  • .pixel

    Czytając komentarze, powyższy tekst i wreszcie patrząc na siebie dochodzę do wniosku że sporo osób (większość, a może nawet wszyscy!?) w okolicach 30tki tak mamy. Ja pomimo ogromnych chęci (i frustracji) swojego pociągu jednak nie zatrzymam, konstruktorzy nie przewidzieli hamulców. Pozostaje wyskoczyć, ale to byłoby samobójstwo…

  • Kalutka

    A ja jestem ciekawa czy to zbior wielu wydarzen, czy cos konkretnego przyczynilo sie do wylania czary goryczy i refleksji „Chyba zaczynam rozumiec, co jest wazne.” Bo dochodzenie do sensu zycia to dlugi i ciezki proces jest. Czekam na ciag dalszy!

  • Malcoo

    Dobry tekst. Od nas samych zależy jak daleko w tym wyścigu szczurów będziemy brać udział. Zdrowy rozsądek można zachowywać zawsze. Bo często do szczęścia bardzo mało potrzeba, jednak okoliczności sprawiają, że sami się niepotrzebnie napędzamy. Co jakiś czas słyszę to od rodziny, to od znajomych: kiedy kupisz sobie nowszy samochód, większe mieszkanie, to, tamto ect.? A mnie to ogólnie ryra co sobie ludzie myślą na temat mojego kilkunastoletniego auta ect. Wole się cieszyć z każdej chwili, słuchając dobrej muzyki, a nie zaprzątać głowę kogoś problemami. Z własnego wyboru nie mam konta na FB, Twitterze, Instagramie i innych wynalazkach. Jeśli ktoś chce się ze mną spotkać to pisze czy dzwoni. Staram się zawsze znaleźć czas. Każdy powinien sam się poważnie zastanowić, czy internetowy lans mu jest potrzebny?

  • Ratio

    Cześć. Czytam Cię od paru miesięcy, ale to pierwszy Twój wpis, który do mnie trafia. Z poprzednimi treściami prawie nigdy się nie zgadzałem, lubiłem Cię jednak czytać za inteligencję i stylistykę. Teraz mogę wreszcie powiedzieć „jestem na tak” co do meritum.

    Zgłębiam polską blogosferę od kilku miesięcy i jestem nią przygnębiony, żeby nie powiedzieć przerażony. Popularność gości w rodzaju Kominka, Volanta, „Pana Ikea” i innych podobnych jest dla mnie absolutnie niezrozumiała. Pod pozorem rozwoju osobistego i „odkrywania siebie” sączą przekaz, że musisz być królem życia albo będziesz nikim. Pod pozorem błyskotliwości lansują cynizm i egozim, pod pozorem twardości psychicznej – znieczulicę, pod pozorem przekraczania barier – pospolite chamstwo.

    Jeszcze bardziej zasmucające są komentarze czytelników ww. autorów. Momentami zalatuje tam niemalże sekciarstwem; wystarczy krótki tekst o hedonistycznym, wulgarnym wydźwięku albo pseudo-motywacyjny „opierdol od trenera” i momentalnie pojawia się zalew komentarzy w rodzaju „so fuckin’ true”, „Dzięki, Volant, otworzyłeś mi oczy!”, „Achh, Czarny, jak ty dobrze znasz kobiety”. Kompletnie, ale to kompletnie tego nie kumam. Jak bardzo trzeba być w życiu zagubionym, żeby łapać się na coś takiego?

    A już totalnie najsmutniejsze jest to, że ludzie, którzy od początku prowadzą proste, zrównoważone życie i nie mają wątpliwości co jest dla nich najważniejsze, są w tym światku wyszydzani, jako Ci którzy „mogliby mieć wszystko, ale są cieniasami, brakuje im jaj” etc. Do czasu, gdy bloger-król życia napisze jakiś tekst o „głębszych wartościach” albo znienacka skrytykuje konsumpcjonizm; wtedy mamy peany „ooo, dojrzałeś, super, ja w sumie myślę tak samo” :P

    U Ciebie też widziałem co nieco z powyższych, ale liczyłem, że kiedyś mnie pozytywnie zaskoczysz. No i stało się ;) Pozdrawiam!

    • dzi

      Kominek i Volant to też DDD? Ja odnoszę wrażenie że tylko oni (my?) się tak zastanawiają nad życiem, niektórzy potrzebują poparcia bo nie mieli skąd go wziąć i teraz piszą w net by dostać to poparcie (czyli wciąż brak samoakceptacji) albo zrozumieli że można odmienić swoje życie i teraz chcą to uświadomić innym bo rozumieją jak tamci mają przerypane i jak stosunkowo łatwo mogą z tego wyjść.

      A kto ich czyta? Pozostali DDD. Pozostali którzy rozkminiają te życia bo mają problemy z własną tożsamością bo w poszukiwaniu akceptacji zostali kimś innym niż by chcieli i im źle. Stąd to poparcie.

      Wyszydzenie jest tylko by usprawiedliwić swoją beznadzieję albo przemalować na coś fajnego. Bo się z niej nie potrafi wyjść.

      A co robią pozostali? ŻYJĄ SWOJE ŻYCIA a nie czytają blogi. Założę się że w ogóle nie rozumieją co my tu rozkminiamy. Są jacy są, akceptują to i idą z tym, wszystko. Wyszydzanie też mają w dupie, w ogóle o nim nie wiedzą, zresztą i tak by się nie przejęli bo ich życia wyglądają tak jak tego chcieli więc co za różnica co inni mówią?

      A może po prostu się mylę…

  • open_throttle

    „Trzy główne dni w życiu człowieka to dzień narodzin, dzień zgonu i dzień kluczowej refleksji – tej, która godzi cię z życiem.”

  • mikewest007

    Dzisiejszy świat jest nienormalny. Nienormalni ludzie dyktują nienormalne warunki, stada idiotów ślinią się na widok celebrytów, trendsetterów i innej takiej hołoty – anachronicznych pierdzieli nie potrafiących utrzymać kontroli nad trzecim z kolei rzekomym opus magnum, podrzędnych tłumoków mamiących ciemną masę rzekomym hamerykańskim sznytem, kanapowych rewolucjonistów i bezmyślnych krzykaczy. Dodajmy do tego donośnie gardłujących rzekomych pokrzywdzonych, których jedyną odniesioną krzywdą jest to, że tak naprawdę nikt ich nie skrzywdził, oraz samozwańczych obrońców tych, którzy takich „obrońców” nie potrzebują. Oni wszyscy są święcie przekonani o tym, że mają monopol na prawdę i wiedzę, kiedy tak naprawdę gówno wiedzą, a mądrzą się tylko dlatego, że jeszcze nikt nie stracił cierpliwości i im porządnie nie przypierdolił.
    Bo jakoś tak 90% ludzkości ktoś powinien przypierdolić w mordę. Może się od tego obudzą.

  • Zbigniew Ciszek

    No tak media społecznościowe kreują człowieka jakim chce być , a nie jaki naprawdę jest

  • zebra

    Drugi człowiek ani założenie rodziny nie gwarantuje poczucia „nie samotności” – to raz. A dwa – skąd ty możesz wiedzieć do czego są stworzeni i czego potrzebują ludzie których nawet nie znasz.