Zlot czarownic

To był ciężki tydzień. W pracy wszystkie latały na miotłach. Najpierw zapłakana Mariolka, szatynka lat 37, wyznała znad kubka kawy, że jej Ptaszkowi od kilku miesięcy nie staje. Ptaszek ma na imię Hubert, obraca akcjami na giełdzie, a Mariolka JEST ABSOLUTNIE PRZEKONANA, że obraca czymś jeszcze, gdyż zaburzenia Ptakowego ptaka MUSZĄ wynikać ze zdrady ciężkiej, potwornej i niewybaczalnej, w związku z czym Mariolka występuje o rozwód, słyszałeś? ROZWÓD. O Mariolce musicie wiedzieć jedno: jest głupia.

 

Dwa dni później, rzucając kurwami na lewo i prawo, do biura wkroczyła Kasieńka. Farbowana na rudo blondyna, lat 29. Poprzedniego wieczoru poszła na randkę z przystojnym, elokwentnym koszykarzem, który jednak dość szybko, jak na Kasieńki kręgosłup moralny, chciał zaliczyć wsad. Trudno się dziwić, bo do tego kręgosłupa przymocowane jest ponętne ciało o wymiarach 92-63-90.

W czwartek pękła Amanda. Amanda wygląda tak, jak ma na imię, czyli Moda na Sukces i Za Dużo Solarium. Inteligentna puszczalska. Lat 33, wygląd dobrze zakonserwowanej czterdziestki. Nie układa jej się z partnerem, bo kiedyś opacznie zrozumiała jego słowa, że kobieta powinna być damą na salonach, kucharką w kuchni i dziwką w sypialni. No i tak wyszło, że Amanda jest dziwką na salonach, kucharką w sypialni i damą w kuchni. Ciężki przypadek.

Piątek należał do Martyny, niewinnej, drobnej, zdeklarowanej katoliczki, lat 26. Na dwa tygodnie przed ślubem przyszły mąż oznajmił, że to jednak nie to i ciao ciao Italia, on poznał taką Włoszkę i on za tym jej włoskim tyłkiem do Pizy pojedzie. „Do Pizy, kurwa. P-I-Z-Y. Rozumiecie to?”. Martyna musiała być naprawdę wściekła, skoro użyła przekleństwa innego niż „Na rany Chrystusa”.

Tym sposobem w piątek po pracy poleciałyśmy na miotłach do baru. Nie wiem, czy wiecie, ale w kobiecym świecie „wypad na drinka” oznacza mniej więcej to samo co w męskim – „wyjście na 2-3 piwka”…

Wróciłam do domu, kiedy ranne wstawały zorze, w okolicach piątej nad ranem, z głową już otrzeźwiałą, ale wciąż ciężką od strzępek rozmów walających się w odmętach świadomości. Miałam wrażenie, jakby ktoś mi odciął łeb, wsadził go do pralki, nastawił na wirowanie z prędkością tysiąca obrotów na sekundę, a następnie wyciągnął i przytwierdził do reszty ciała tył na przód. I nie miało to nic wspólnego z liczbą wypitych mojito. Choć nie do końca ogarniałam całokształt minionego wieczoru, wiedziałam już, że wszystko, co usłyszałam, będzie bolało przez całe życie.

Mariolka, na ten przykład, wiedziała najlepiej, że skoro mąż nie domaga, to mąż ją zdradza, a skoro mąż ją zdradza, to trzeba się rozwieść. Pisał o tym kołcz samorozwoju i relacji damsko-męskich. Ten, co wydał tę mądrą książkę… Ten, no. Nieważne. I z tej książki Mariolka wie, co i jak. I co z tego, że Ptaszek od kilku miesięcy inwestuje na giełdzie grube miliony? Że ich 12-letnia córka została właśnie przyłapana na paleniu marihuany za szkolnym winklem? A że na 15. rocznicę ślubu dostała prawdziwe perły i wyjście do opery? Phew. Maskowanie zbrodni. Każdy chłop, jak zdradza, próbuje babę udobruchać. Rozmawiać z nim nie zamierza. Swoją godność ma. A że intercyzy nie spisali…

Kasieńka poparła. Bo facet to świnia. Każdemu o jedno chodzi. Żaden nie doceni inteligencji. Polotu. I Kasieńki doktoratu obronionego w wieku 28 lat. Żaden! Wszyscy na cycki patrzą, do łóżka zaciągają. A że Kasieńka lubi cyckami zaświecić, tyłeczkiem pokręcić i diabła kusić? Taka jej natura, z naturą nie ma co walczyć.

Amanda poparła. Ona kompletnie nie rozumie, dlaczego jej Zbyszek się wścieka, kiedy ona siada na kolanach jego kumplom i kanapeczki do wódeczki robi. Powinien się cieszyć, że koledzy Zbynia Amandę uwielbiają. A on tylko pretensje i żale. Że jemu to schabowego nie ma kto urychtować, ale jak koledzy wpadają, to Amanda cała w fiołkach i skowronkach jajeczniczkę smaży i ogóreczki ze słoja wyciąga. No i on ją tym swoim zrzędzeniem tak skutecznie do seksu zniechęca, że ona to już sobie sama woli dobrze zrobić, mając przed oczyma obraz Ryana Goslinga. Martyna na to wszystko pobladła i do końca wieczoru nie odezwała się słowem. W poniedziałek zmieniła biurko na takie, żeby siedzieć przodem do ściany.

Od tamtego zlotu minęło pięć lat. Ostatnio wpadłam na Mariolkę. Miała podkrążone oczy, odrosty i sweter obrzygany przez trzymanego na rękach niemowlaka. – Gratuluję! Cieszę się, że z Pta.. eee… Hubertem się ułożyło – palnęłam. Mariolka pochwaliła się wnukiem, wlepiając wzrok w chodnik. – Masz kontakt z dziewczynami? – brnęłam niczym kamikadze. – Taaa… Kasieńka kupiła kota, Martyna wyszła za Zbyszka, a Amanda zmieniła imię. Na Dżesika.

Odleciałam na miotle w pośpiechu. Są ludzie, na których żadne czary nie działają.

Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 3, marzec 2015] oraz na logo24.pl

Fot. Suhyeon Choi, Unsplash.com

0 Like

Share This Story

Relacje
  • dowlinika

    my byłysmy cztery – Ja, moja-prawie-siostra (czyli dwie blondyny) i dwie brunetki. Przyjaźń wybuchła w drugiej klasie LO i jeżeli chodzi o mnie przetrwała do pierwszych juwenali. Byłyśmy pełne wszystkiego – na wszystko chciałyśmy znać odpowiedź, chciałysmy iść w swoim kierunku itp. Dzisiaj kontakt mamy sporadyczny. Jedna poszła na studia A bo bała sie że nie da rady na studiach B. I teraz zamiast uczyć w szkole jest panią w sekretariacie. Druga wyjechała na studia zagranicę, obecnie jest żoną „innowiercy” i ma ślicznego synka. Tylko ona wydaje się być szczęśliwa. Trzecia miała podejście do dzieci, miała mieć własne przedszkole – teraz jest wierną kopią Chodakowskiej i wmawia duszyczkom że są piękne. No i ja.
    myślę, że niektóre przyjaźnie powinny zostać tam gdzieś w przeszłości żeby można było do nich wracać. Bo moim zdaniem każda znajomość/przyjaźń jest tylko na chwilę. Raz krótszą a raz dłuższą, ale ma nam tylko coś dać, pokazać … i tyle.
    ja dziękuję za każdą która przytrafiła mi się w życiu.

    • Ale są tacy ludzie do których się jednak wraca (i którzy wracają do Ciebie). Mój najlepszy przyjaciel zginął tragicznie 11 lat temu. Odwiedzam go regularnie. Gdzieś tam jest i pomaga mi w życiu jak może. Gdyby żył… nie ma innej opcji – dalej bylibyśmy przyjaciółmi.

  • Amanda spierdoliła sprawę. Najpierw powinny być ogórki a potem dopiero jajecznica.
    Nie dziwie się że Zbyniu ją wymienił na młodszy model. Poza tym pobożne kobiety lepiej biją kotleta.

  • Stefan

    Powinnaś opatnentować te teksty. To kiedyś może być warte sporo grosza. Ja z perspektywy 47-mio letniego samca uśmiałem się do nieprzyzoitości. Widziałem już wszystkie wymienione typy na swojej drodze (i inne równie odstrzelone też). Szkoda tylko, że proporcje dość niezdrowe. Znaczy 50:50. Wariatki stanowią połowę, a narmalna jedna ;)

  • Świetny tekst. 10/10

  • Kcury

    trudno jest łatwo żyć

  • Nie raz dostałam kopa od ludzi. Na zasadzie tego z jakiej rodziny się wywodzę, doklejano mi łatkę. Również za sposób bycia. Stąd też wiele wiele lat tkwiłam gdzieś z boku, do czasu aż nie poznałam takich prawdziwych przyjaciół. Tak, prawdziwych, takich którzy nie zapominają.
    Nie raz otrzymałam od nich pomoc, czy na zasadzie wsparcia, czy też bardziej hardkorowego działania. Pora dnia czy nocy się nie liczyła, i to samo działało i działa ode mnie w drugą stronę.
    Mogę ich zliczyć dosłownie na palcach jednej ręki, i w sumie nie żal mi. Nie żal mi że otoczona jestem przez małe grono, zamiast większego i bardziej żywotniejszego czy imprezowego. Dlatego że traktuję takie osoby jak perły wyłowione z dna oceanu, respektuję ich, szanuję i dbam. Ponieważ ludzie nie zawsze przychodzą tylko na chwilę. Z niektórymi bywa tak, że warto pielęgnować relację, która trwa latami. Już prawie 10lat mija od kiedy spotkałam swoją najlepszą przyjaciółkę. Mimo tego że obie studiujemy, i na dzień dzisiejszy rozwijamy się w dwóch różnych częściach polski, nasza przyjaźń nie traci na sile, wprost przeciwnie.
    Stąd też polecam ludziom wybierać takie relacje, które są coś warte, takich ludzi którymi chcemy się otaczać. Natomiast resztę trzeba omijać szerokim łukiem, gdyż pozostali umierają – żyjąc, lub po prostu wegetują.

  • Zakochałam się w tym tekście! Napisz całą książkę w tym klimacie a pierwsza uderzę do księgarni i kupię od razu trzy:)

  • Nic dziwnego, że Ci za to pisanie płacą :D

  • Nie ma leku na głupotę, sadly.

  • A mnie rozwaliłaś tym kołczem. Wiem o którego chodzi i takie samo podejście mam ;)
    Oj, Malv…

  • Anette

    jestem pod wrażeniem talentu pisarskiego Malvino !