Dziś po sieci krąży zdjęcie policjanta [tudzież człowieka w przebraniu mundurowego] celującego z pistoletu do kotka, którego trzyma za kark. Kilka dni temu burzę wywołuje fotka na Instagramie, w której kobieca dłoń dzierży książkę zatytuowaną „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”. Na pierwszym planie widzimy szklankę pełną owoców, obok kawa. Zdjęcie opatrzone jest hasztagami, m.in.: #mango, #truskawki, #goodtime, #holocaust. Parę tygodni wcześniej Facebook zmienia politykę i zabrania wrzucania zdjęć tyłków, cycków i innych nagich części ciała. Jednocześnie nie ma problemu z publikowaniem fotografii podpalonej tęczy, uciętych kończyn i zamachów bombowych.
Wiecie co? 60 lat temu wobec takiego stanu rzeczy buntowali się bitnicy. Nieco ponad dekadę po nich pałeczkę przejęli hippisi. 15 lat później wielkiego faka w kierunku systemu pokazali anarchiści utożsamiani z ruchem punkowym. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Wciąż mamy system. Ten sam. System, w którym rządzi hipokryzja i zamiatanie brudów pod dywan. System tym gorszy, że wspierany już nie tylko przez prasę, radio i TV, ale przede wszystkim przez Nowe Media. Silne, bo o niemal nieograniczonym zasięgu.
Nuda – zabójca rewolucji?
Mamy o wiele więcej powodów, żeby się buntować. Bo tym razem reprezentantem głupoty i ignorancji jest nie tylko rząd [vide obecne kampanie wyborcze – polecam artykuł w ostatniej „Polityce”, nr 15 (3004), str. 18], ale też całe ścierwo niskich lotów, które przelewa się przez sieć. Mamy większe pole manewru, bo w końcu żyjemy w wolnym [?] kraju, wolnej [?] Europie, mamy wolność [?] słowa i moglibyśmy wzniecić prawdziwą burzę, gdybyśmy tylko chcieli.
Ale nie chcemy. Bo rodzice – dorobkiewicze nauczyli nas, że nam się należy [skoro oni nie mieli]. Bo szkoła nauczyła nas, że jestemy przyszłością narodu [nowe pokolenie z perspektywami]. Bo doświadczenie pokazało, że wygodniej trzymać z mamą i tatą [dadzą wikt i opierunek, więc po chuj sobie język strzępić?] niż zmieniać ich wizję świata. Z kolei wielkie korporacje, w których tak bardzo chcemy pracować [bo przecież w Google mają takie fajne kolorowe kanapy, a w Apple to nawet, kurwa, zjeżdżają na zjeżdżalni] nauczyły nas, że inwigilacja jest spoko. Dress code jest spoko. Napierdalanie po 18 h/doba jest spoko. Nieposzanowanie praw człowieka, ignorancja i hipokryzja też są spoko.
Tego nas nauczyli. Wróć. Tego Was nauczyli. W to chcielibyście wierzyć.
Sęk w tym, że nikt nie zabronił Wam prawa do eksplorowania, kontestacji, negacji i nonkonformizmu. Nikt nie zabronił Wam myśleć. Wychylić się. Powiedzieć „nie”. Pokazać wielkiego faka mamie, tacie, Tuskowi, Jobsowi i Pająkowi.
Wy miękkie pały.
Zblazowane pokolenie
Już się obraziliście? Jeśli tak, śmiało, nikogo nie trzymam. Po to jest ten post, by odsiać ziarno od plew.
Przeraża mnie pokolenie dzisiejszych 20-latków. Przerażają mnie rozmowy zasłyszane w kawiarniach i knajpach. Przerażają mnie dziewczyny w zegarkach Korsa z długimi nogami, żelowymi paznokciami i ustami w kolorze maliny. Wszystkie takie same. Wszystkie tak samo wydęte. Nadęte. I puste. Przerażają mnie chłopcy w rurkach z nóżkami skrzyżowanymi do środka. Przerażają mnie też ludzie w moim wieku, którzy mają własne dzieci, a którym wydaje się, że gry pełne przemocy nikomu nie szkodzą. Ludzie, dla których facet celujący z giwery do małego kotka, jest zabawny, a którzy zlinczowaliby tego samego mężczyznę, gdyby w miejscu kotka stało dziecko.
Przerażają mnie ludzie tak bardzo wierzący w swoją zajebistość i tak bardzo niesieni na fali fejmu, że zatracają rozeznanie.
Granica
Człowiek celujący ze spluwy do kogokolwiek nie jest, kurwa, zabawny.
Kobieta rozkładająca nogi za pieniądze nie jest wyzwolona.
Robienie sobie selfie w obozie zagłady nie jest akceptowalne.
Opowiadanie suchych dowcipów o Żydach, Muzułmanach i gejach jest ksenofobiczne.
Pójście na kompromis we wszystkich tych kwestiach jest przejawem hipokryzji, ignorancji i obrazą humanizmu.
Pewnych granic się nie przekracza. Po prostu.
Fot. 俊逸 余, Unsplash.com