Flirt kontrolowany

Historia z Ef jest krótka. Przede wszystkim byliśmy kumplami. Owszem, gdzieś tam zabłysły kły, jakiś żar posypał się z oka, ale generalnie rączki przy sobie, myśli na wodzy, czyli tak, jak postępują dorośli ludzie, którzy wiedzą, że jedna mała iskra potrafi wzniecić pożar, który trawi wszystko.

 

Ja wiedziałam, że Ef ma dziecko, Ef wiedział, że jestem sama. I tak sobie świrowaliśmy bażanta, dopóki ja kogoś nie poznałam, a on nie przyprowadził na trening swojej dziewczyny. Żony. Konkubiny. Matki swojego dziecka. Jak zwał, tak zwał. Sytuacja w mgnieniu oka została oczyszczona, na podłodze pozostał tylko popiół. Dla mnie bomba. Wolę jasne sytuacje.

Jednak Ef się odsunął. Zamilkł. Jakoś tak rozmów zaprzestał. No więc ja, strapiona, jak to niewiasta, zagaiłam elokwentnie:

– Wszystko OK?
– Tak. A czemu?
– Zdystansowałeś się ostatnio.
– Nic z tych rzeczy. Masz kogoś, więc przestałem z tobą flirtować.
– Mhm. No tak. To logiczne. Z tym, że ty też kogoś masz.
– Cóż. Flirt jest jak sport. Trzeba uprawiać go regularnie, żeby zachować formę.

Przez długi czas myślałam podobnie. Przecież flirt związkowi może tylko pomóc, nigdy zaszkodzić. Wymieniając gesty i spojrzenia, nawijając kosmyk włosów na palec czy uśmiechając się do obcego, nie robisz absolutnie nic. Po prostu sprawdzasz, czy i jak druga strona zareaguje. Szukasz potwierdzenia własnej atrakcyjności. Tak samo działa to w przypadku mężczyzn. Kupując obcej dziewczynie drinka, prawiąc jej komplementy i okazując żywe zainteresowanie tym, co mówi, nie robisz teoretycznie nic złego. Nie dotykasz. Nie całujesz. Nie śpisz z nią. Więc w czym problem?

Wychodzimy z założenia, że flirt to niewinna gra. Dodaje pikanterii, sprawia, że osoba, z którą jesteśmy w związku, zaczyna odczuwać zazdrość. Jeśli na dodatek w jakikolwiek sposób ją okazuje, z jednej strony łechce nasze ego, z drugiej – udowadnia, że wciąż jej zależy, z trzeciej – pozwala przypomnieć początki, kiedy motyle fruwały w brzuchu bez okazji. Tak to wygląda w świecie idealnym.

W prawdziwym świecie flirt partnera zawsze jest szpilą wbitą w oko, tudzież w serce. Owszem, może wywołać żywą reakcję, od małej sceny zazdrości po huragan, który ostatecznie rzuci was na łóżko, ale to scenariusz, któremu bliżej do kiepskiego romansidła niż do prawdziwego życia.

Ślad po szpili zostaje, rodzi niepokój i pytania: czy jestem dla niego wystarczająco dobra? A może to on ma problem, skoro potrzebuje potwierdzenia swojej wartości w oczach innych?

Bo czymże jest flirt, jeśli nie łechtaniem swego nadszarpniętego ego?

– Nie kuszę losu – powiedział kiedyś Wu znad kubka herbaty. Wu to przyjaciel, znamy się jak łyse konie, choć wpadliśmy na siebie ledwo pół roku temu. Zbieżność charakterów  – po prostu musieliśmy się zaprzyjaźnić.
– To znaczy?
– Bardzo kocham swoją żonę. Stworzyłem z nią coś fajnego, na co długo pracowaliśmy. Ufamy sobie nawzajem w stu procentach. Ale czy mam pewność, że nigdy jej nie zdradzę?
– A nie masz?
– Nie. Gdybyś postawiła tu przede mną dwa dorodne cycki osadzone na długich, zgrabnych nogach, pewnie by mi powieka nie drgnęła. Ale gdyby te cycki i te nogi zaczęły za mną chodzić, uśmiechać się do mnie i robić inne sztuczki, a ja na dodatek byłbym po paru głębszych… Cóż. Nie mam gwarancji, że mój mózg nie spadłby w okolice krocza. Ponimaju?
– Da.
– Dlatego wszelkie próby flirtu zabijam w zalążku. Kiedy jestem na imprezie bez żony, dzwonię do niej co kilka godzin, żeby nie zapomnieć, kto i co czeka na mnie w domu. Wiem, że jestem słaby, i w tym tkwi moja siła.

Człowiek to taka dziwna istota, która zawsze chce więcej. Jeśli związek nie wystarcza mu, by czuć się atrakcyjnym, pożądanym, by wreszcie poczuć jeszcze raz ten dreszcz emocji, zwykle zaczyna szukać potwierdzenia własnej atrakcyjności gdzieś obok. Rzadko kiedy w porę zdaje sobie sprawę, że to droga na skróty. Braki w związku świadczą zazwyczaj o brakach w nas samych. Czyż nie?

Na drugi dzień złapałam Ef, gdy wychodził z boxa.

– Mylisz się  – powiedziałam. – Flirt to nie sport. Nie, jeśli jesteś w relacji z kobietą.
– Słucham?
– Uprawiasz kaskaderkę.
– Nie żartuj.
– Nigdy nie wiesz, czy i kiedy twój flirt przyjmie formę zdrady.
– Flirt w żadnej formie nie jest zdradą.
– Ale może do niej prowadzić.
– Nie, jeśli jest kontrolowany.
– Zdefiniuj „kontrolowany flirt”.
– Wiesz, kiedy przestać.
– Wiesz, kiedy przestać?

Ef zamilkł. Ja zamilkłam. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy.

Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 4, kwiecień 2015] oraz na logo24.pl

 

Fot. Josh Felice, Unsplash.com

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Lilith

    Po takich niedokończonych podchodach byłam przekonana, iż facet mnie po prostu nie chce, teraz się okazuje, że to był flirt kontrolowany :) Dla mnie jedna cholera.

  • Nemesis Nave

    W samo sedno.

  • Leme

    Wzięłam i padłam. Jak zwykle mnie rozwaliłaś, trafiając jednocześnie w sedno sprawy, nad której istnieniem nigdy się szczególnie nie zastanawiałam. Kobieto, rób to, co robisz, bo wychodzi Ci zajebiście ;)

  • Anna

    Flirt z zasady jest wstępem do intymności.Jeżeli nie masz zamiaru do tej intymności dopuścić, to po co w ogóle zaczynasz? Dla zabawy, dreszczyku emocji? Powinieneś dostawać to we własnym związku. A jeśli nie dostajesz? Cóż, to tam szukaj problemu a nie w spojrzeniu obcego faceta.

  • Flirt jest kontrolowany, jak obie strony wiedzą jasno, że to flirt i znają reguły gry. Gorzej, jak jedna strona to traktuje na poważnie.

    • A.

      Ale w sensie, że oficjalnie to sobie obwieszczają, umowę jakąś podpisują, regulamin??? Raczej nigdy nie wiesz, co dokładnie myśli druga strona. I też dobrze mieć pod uwagę, co powiedziałaby na to trzecia strona (osoby, z którymi strony flirtujące są w związkach.) Ogólnie granica jest bardzo cienka, dla każdego przebiega gdzie indziej, temat jest śliski, i tyle. Nie wiem czy gierki i zabawy są warte potencjalnego ranienia innych.

  • O właśnie, to.
    Za dużo się napatrzyłam na efekty „kontrolowanych flirtów”, żeby wierzyć w takie bzdury.

  • Tristan

    Oficjalnie kocham twój wpis. Mój kot approved this too. pozdrawiam z łomży. ZNÓW :D Tristan

  • Mateusz D

    W tym wszystkim jest wiele prawdy, natomiast jest małe ale – jeśli kobieta lub też mężczyzna są w stanie oddać serce na dłoni osobie z którą są (czy to żona czy dziewczyna) to nie ma potrzeby „flirtu dla sportu” – natomiast ludzie którzy to stosują powinni się zastanowić czy partner/ka którego/którą wybrali jest tą właściwą i czy to może nie jest tylko chwilowe zauroczenie. Dla nie jest prosta zasada jak kogoś kochasz/szanujesz/wielbisz oddasz mu wszystko, ale mimo to oczekujesz rewanżu bo w naszym prostym poje.anym życiu nie ma nic za darmo. :)

    • Julia Fiałkowska

      tak jest!! nie ma nic za darmo. oczekuje sie rewanżu zeby ( to slabo zabrzmi) ” było po równo”.

  • Znowu świetny tekst ;)

  • Saint

    „Nie kuszenie losu” jest doskonałą odpowiedzią. Testowanie własnej „silnej woli” sytuacjami, które mają podłoże silnie emocjonalne/hormonalne/używek(np.alkohol), to proszenie się o kłopoty. Niemniej, chyba każdy musi w swoim życiu coś zdrowo spierdolić, żeby to zrozumieć :)

    • m0gart

      True. Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz. Więc czasami trzeba zrobić sobie kuku, żeby na drugi raz nie zaczynać. Chociaż doświadczenie uczy, że niektórych doświadczenie niczego nie uczy.

  • Zgadzam sie ! Widzialm wiele razy sytuacje kiedy kobiety kokietowaly innych mezczyzn bedac w zwiazku. Byla w tym jakas uporczywosc , natrectwo, koniecznosc jakby prosily udoqodnij mi zw jeszcze moge .

  • Prawda.

  • Flirt może być pewną rozrywką, nie musi od razu prowadzić do zdrady, końca związku i innych strasznych rzeczy ale o ile dla mnie niewinne pogrywanie sobie ze spotkanym przypadkowo mężczyzna może być niewinne i zabawne, o tyle wątpię, żeby równie zabawne było to dla mojego chłopaka. A po co kogoś martwić i ranić niepotrzebnie. Tym bardziej kogoś kogo się kocha. Czy ja bym chciała żeby mój chłopak flirtowal sobie nawet bardzo niewinnie z jakąś dziewczyna? Nie. Wiec sama też tego nie robię i amen.

  • Kolejny wspaniały tekst. Jak Ty to robisz, że jesteś taka zdolna? :)