Cześć, mam na imię Paulina i postanowiłam do Ciebie napisać, bo już sama nie wiem, co robić. Rok temu poznałam na imprezie faceta. Ciacho, cudowny uśmiech, świetnie nam się rozmawiało… Pocałował mnie wtedy, ale kontakt się urwał, nie wziął mojego numeru, a ja nie pomyślałam o tym, żeby zostawić jakiś kontakt do siebie. Było, minęło, zapomniałam o nim. Traf chciał, że kilka tygodni temu wpadliśmy na siebie w Klubokawiarni. Zaczęliśmy gadać, postawił mi piwo, potem drugie… Co tu dużo gadać, kompletnie się nagrzaliśmy. Pojechałam do niego… i nie muszę pisać, co było dalej. Spotykamy się, o dziwo, ale on jest jakiś taki enigmatyczny, nie chce powiedzieć, gdzie pracuje, non-stop nie ma czasu, widujemy się w zasadzie tylko w weekendy, tłumaczy to faktem, że ma zapieprz w firmie. Tymczasem w ostatni poniedziałek widziałam go z jakąś dziewczyną w Galmoku, w środku dnia. To nie było żadne spotkanie biznesowe, normalnie podawał jej bitą śmietanę z kawy na łyżeczce do oblizania i dotykał jej włosów… Nie chcę wyjść teraz na jakąś podejrzliwą wariatkę, ale czy nie wydaje Ci się, że powinnam być trochę zaniepokojona? Napisz proszę, co o tym sądzisz, bo ja już sama nie wiem, co myśleć. Pozdrawiam, Paulina.
Tego typu maile dostaję średnio raz w tygodniu. Nie zdziwiłabym się, gdyby pisały licealistki. Ale takie wiadomości przychodzą od kobiet w wieku 20+, 30 lat. Siedzę, czytam, głową kręce, rynce mi opadajo i se myślę, że dobrze, że siedzę, bo jakbym stała, to bym pierdolnęła na podłogę. Z rozpaczy.
Nie wiem, czy to kwestia wychowania, wzorców z domu rodzinnego, szkoły, telewizji, czy mózgu, bo na pewno nie przepaści pokoleniowej – to już ustaliliśmy. I kiedy TO się w ogóle stało? Przez tyle lat kobiety walczyły, żeby nasze pięć minut tutaj nie sprowadzało się do roli robotów kuchennych, krów rozpłodowych i obciągarek. I co? I gówno! Mamy to wszystko podane na tacy, a wciąż zawzięcie same sprowadzamy się do poziomu parteru. W koszulkach z podobizną Virginii Woolf i „Monologami waginy” pod pachą, żeby było, kurwa, śmieszniej.
Jest takie słowo. Szacunek. Zanim przejdziemy dalej, chcę, żebyście wszystkie przeczytały jego definicję.
Już? To teraz, w wielkim skrócie opowiem Wam, dlaczego mężczyźni tego szacunku do Was nie mają.
#1. Bo dajesz dupy na pierwszym spotkaniu, a potem chcesz być jego dziewczyną
Wybacz, Mariolka, ale tak właśnie jest. Albo się bawimy w seks, albo w związki. Albo dajesz się pomacać, albo kończysz na rozmowie i delikatnym muśnięciu ustami w policzek. Albo idziesz się z nim bzyknąć, albo dziękujesz za wspaniały wieczór i mówisz dobranoc. Nie da się złapać dwóch srok za ogon. Nie da się iść z typem do łóżka, a później oczekiwać, że będzie Cię traktował jak królową. No kurwa, przykro mi, ale nie. Owszem, zdarzają się wyjątki, pary takie jak Dharma i Greg, które najpierw wymieniają płyny ustrojowe, a później obrączki i żyją długo i szczęśliwie. Ale to filmowe opowieści. Przypadek jeden na milion.
Chcesz, żeby facet Cię szanował i nie był tylko kolejnym FF do kolekcji? Wciągnij majtki na dupę i połknij klucz do pasa cnoty przynajmniej na kilka (naście) pierwszych randek. Zachowuj się jak dama. Określ granice. Pozwól mu za sobą pobiegać nawet, jeśli na jego widok robi Ci się w gaciach jezioro Michigan. No chyba, że to ma być jednorazowy seks. Haj end baj, bez śniadania do łóżka i buzi na do widzenia.
#2. Bo wybaczasz błędy niewybaczalne
Jeśli mężczyzna mówi do Ciebie „szmato”, to nie jest ok. Jeśli wykorzystuje swoją fizyczną przewagę przeciwko Tobie, to nie jest ok. Jeśli psychicznie Cię dręczy, to nie jest, do cholery, ok. Za pierwszą „kurwę”, pierwsze popchnięcie na szafę, pierwszy emocjonalny szantaż, powinien być one way ticket. Nie włosy rwane z głowy, nieprzespane noce i podpuchnięte od płaczu oczy. Mężczyzna, który stosuje jakąkolwiek formę przemocy wobec kobiety, to nie jest mężczyzna, to siusiak. Kutasik taki. Że niby Twoja wina, bo sprowokowałaś? Możesz być najgorszą francą, facet nie ma prawa Cię uderzyć ani w jakikolwiek sposób dręczyć. Może co najwyżej trzasnąć drzwiami i powiedzieć „KONIEC”. W końcu nikt mu nie każe być z rozchwianą emocjonalnie neurotyczką, czyż nie?
Tak się zachowa mężczyzna. Siusiak się na Tobie wyżyje i zrobi Ci z głowy (tudzież dupy) jesień średniowiecza. I będzie to robił cyklicznie. Dopóki nie wyżmie Cię jak szmaty i nie rzuci do kąta. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
#3. Bo czepiasz się o pierdoły, a ignorujesz to, co naprawdę ma znaczenie
To, że facet zapomina wrzucić sofiksów do kosza na brudną bieliznę albo ląduje zalany w pałę na striptizie w Sogo, i Ci o tym mówi post factum, to naprawdę nie jest problem. Problemem jest fakt, że ten facet po raz trzeci w ciągu roku wylatuje z pracy, zataja przed Tobą, że ma długi i przegląda Twojego maila, kiedy śpisz. To są problemy, o które można zrobić dziką awanturę i zacząć się zastanawiać, czy jest sens dalej być z kimś, kto notorycznie wali Cię w chuja. Nie fakt, że on za dużo pali, za mało śpi, albo zapomina o tych cholernych skarpetach.
Mężczyzna, który wielokrotnie zawodzi Twoje zaufanie, bo wie, że zawsze zostanie mu wybaczone i zapomniane, nigdy nie będzie traktował Cię poważnie.
#4. Bo chcesz być cool
Związek to nie krok w kolanach i wyjebka wypisana na twarzy. Jeśli ktoś Cię rani, mówisz o tym. Jeśli sprawia Ci przykrość, rozmawiasz o tym. Jeśli umawia się za Twoimi plecami z kimś innym, pytasz: o co, kurwa, chodzi i nie łykasz jak młody pelikan historii typu „spotkałem koleżankę z czasów liceum, zaprosiłem ją na kawę, a potem macałem po głowie, bo taki mam, kochanie, fetysz, ale wstydziłem Ci się o tym powiedzieć”.
Choćbyś bardzo go kochała i bardzo chciała mu uwierzyć w każdą bajkę, którą Ci sprzedaje, po prostu tego nie robisz. Prozdrowotnie. Dla higieny oraz równowagi psychicznej.
#5. Bo sama siebie nie szanujesz
Bo nie wiesz jak. Bo się boisz. Bo ktoś Ci kiedyś wmówił, że nie zasługujesz na to, żeby ktoś inny Cię kochał i szanował.
Zasługujesz. Każdy człowiek zasługuje na to, by być kochanym i szanowanym.
Naucz się kochać siebie. A później dopiero idź kochać innych.
Peace.
Fot. Dahiana Candelo, Unsplash.com