Założmy, że moglibyście na jeden dzień (i noc) wejść w skórę znanego aktora, piosenkarza, dziennikarza czy celebryty. Umówmy się, że ma być to osoba przeciwnej płci, żyjąca. Kim byście byli? Ja mam kilku swoich faworytów.
Na początek weszłabym w któregoś z DJ’ów. Sub Focus, Marcus Füreder, Paul Kalkbrenner, czy Hatcha. Bez znaczenia. Zawsze chciałam znaleźć się w głowie człowieka, który robi elektryzującą muzykę. Jak wygląda proces twórczy takiego artysty? Na czym pracuje? Skąd wie, jak łączyć dźwięki? I jak to będzie brzmiało w klubowych warunkach? Uwielbiam muzykę elektroniczną, od dziwaków pokroju Crystal Castles, przez ukochane minimale prosto z Berlina i łapiące za serce liquidy, po głęboki dubstep i szybkie DnB. Gdybym tylko miała więcej czasu, cierpliwości i słuchu, sama zaczęłabym robić muzykę. A tak kibicuję mojemu T. i paru znajomym w ich producencko-didżejskich działaniach. Podziwiam ich i szanuję tym mocniej, im bardziej zdaję sobie sprawę, że ja bym tak nie umiała… No nie. Po prostu.
Następny w kolejce byłby człowiek – masakra: Lars von Trier. Po wizycie w czeluściach jego mózgu pewnie przez miesiąc leżałabym gdzieś w pokoju bez klamek, śliniąc się i poszukując swego wewnętrznego dziecka. Ale i tak bym na to poszła, bo Trier był pierwszym reżyserem w moim życiu, przez którego nie mogłam spać po nocach, rozmyślając o granicach ludzkiego upodlenia. Ten facet nauczył mnie, że zło, dobro, normalność i odchylenie od „normy” to pojęcia względne. Dla mnie Lars jest mistrzem. Gdyby akurat jego głowa była zajęta, wlazłabym w Smarzowskiego. Nikt tak, jak on, nie potrafi przyrządzić Wywaru z Syfu i Patologii po Polsku. Lubię to, bo mnie generalnie zawsze przyciągały sytuacje ekstremalne.
Na pewno wybrałabym też któregoś z dziennikarzy śledczych. Nie wiem, może Tomka Patorę za łowców skór? Albo Marcina Kąckiego za aferę seksualną w Samoobronie? Dziennikarką śledczą nigdy nie byłam ani nawet nie chciałam być, ale gdybym miała okazję choć przez moment poczuć adrenalinę towarzyszącą odkrywaniu kolejnych aspektów sprawy, śledzeniu zamieszanych w nią osób i zbieraniu materiałów, które za chwilę przewrócą rzeczywistość do góry nogami, to czemu nie? Poczuć ten strach, niepokój i podniecenie, jakie musi towarzyszyć śledczym, kiedy badają sprawę i – przede wszystkim – oddają tekst do druku… Mniam!
A na deser Johnny. Jednostka wybitna na tle mdłego, zblazowanego Hollywood. Magnes na ludzi. I ponoć kawał sukinsyna. Piekielnie przystojnego, zdolnego, niegrzecznego gnojka, który raczej rani kobiety niż robi im dobrze. Chciałabym wiedzieć, jak to jest być genialnym aktorem, mężczyzną z przeszłością i farciarzem, którego pożąda 99% lasek na świecie, a który i tak ma to w dupie i zawsze idzie swoją drogą.
A Wy, kogo byście wybrali?