Kiedy obejmowałem urząd prezydenta, jedynie eksperci od fizyki słyszeli o terminie World Wide Web. Teraz nawet mój kot ma swoją stronę – powiedział Bill Clinton w 1996 roku. Od tamtej pory minęło prawie 20 lat, w sieci zdążyło zaroić się od zdjęć słodkich kotków, głupawych memów, durnych gifów, stron nie wartych czytania, vlogów nie wartych oglądania i blogów pisanych przez ludzi, którzy „żałosny” piszą przez „rz”. W tym wielkim worze pełnym śmieci, jakim jest Internet, znajdują się perły, do których nigdy nie dotrzemy – nie starczy nam życia i cierpliwości. Mówię tu o treściach unikatowych, tworzonych przez ludzi, których wyobraźnia wychodzi daleko poza jakiekolwiek granice i którzy właśnie w sieci znajdują ujście dla swojej twórczości.
Ostatnio, zupełnie przypadkiem, klikając sobie w jakieś powiązane linki, trafiłam na kilka takich perełek, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Wybrałam filmiki, które poziomem abstrakcji i absurdu naginają wszelkie możliwe normy. Jedni będą je kochać, inni uznają za kompletny bullshit. Ciekawa jestem, co Wy o nich myślicie?
1. Don’t Hug me I’m Scared
Film zrealizowany przez This is it Collective – ekipę scenarzystów, reżyserów i producentów filmowych. Klimatem swoich realizacji oscylują wokół Björk, Toola i Ulicy Sezamkowej. Warto obejrzeć do końca, bo prawdziwy hardcore zaczyna się dopiero po 2 minucie.
2. Bad Things That Could Happen
Ten sam kolektyw, inny poziom abstrakcji. Film budzi sporo skojarzeń muzycznych. W moim przypadku były to „Another Brick in the Wall” Pink Floyd i „Human Behaviour” Björk.
3. Dumb Ways to Die
Viral zrealizowany w Melbourne w ramach kampanii społecznej promującej bezpieczeństwo w metrze. Zgrabne połączenie czarnego humoru i groteski. Bawi i edukuje, czyli cel został osiągnięty. Chyba. Nie znam statystyk dot. nieszczęśliwych wypadków w australijskim metrze.
4. Waiting for the bus
Większość z Was pewnie kojarzy Cyanide & Happiness. To czterech rysowników, którzy tworzą mocno ironiczne, emocjonalne komiksy i filmiki. Ten poniżej powinien spodobać się biegaczom… A, i jeszcze jedno – nie zrozumiecie puenty, jeśli nie oglądaliście filmu „Speed” z Keanu Reeves’em.
5. Prosimy nie regulować odbiorników
Na koniec klasyk. Mistrzowie absurdu z Monty Pythona. Fani pewnie doskonale znają ten skecz, ale Ci, którzy MP kojarzą jedynie z „Żywota Briana”, powinni być mile zaskoczeni. Ja przez pierwszych pięć razy, kiedy oglądałam filmik, płakałam. Ze śmiechu, rzecz jasna.