– Zadzwonisz?
– Po co?
– Bo to twój ojciec.
– Zrobił mnie. Tyle. Uważasz, że to osiągnięcie, za które powinnam dziękować?
– A pamiętasz, jak uczył cię jeździć na rowerze? Albo jak wrzucał cię do wody nad morzem i ganiał się z tobą po plaży? Pamiętasz, jak pozwolił ci jechać na koncert Toola, chociaż matka protestowała, bo spóźniłaś się do domu po imprezie? Pamiętasz, jak rzucił się na faceta, który potrącił cię na ulicy samochodem? Może nie wiesz, ale wtedy płakał. Pamiętasz, jak jechał 160 na godzinę, żebyś zdążyła na samolot do Stambułu? Albo jak…
– Pamiętam lęk, strach, wieczne napięcie. Pamiętam krzyk. Wódkę. Morze wódy. I chorobliwą zazdrość. To z tej zazdrości i z tej wódy brała się złość, gniew i podbite oko matki. Dziesiątki siniaków, tysiące słów zapisanych na setkach kartek pomarszczonych od wody z oczu. Pamiętam awanturę o to, że herbata jest za gorąca. Pamiętam matkę zwisającą z balkonu na czwartym piętrze i cedzone przez zęby „pożegnaj się z życiem, kurwo”. Pamiętam dwie godziny jeżdżenia w kółko po parkingu za karę, że nie potrafiłam poprawnie zaparkować auta. Pamiętam rzygi i szczyny oraz smród przetrawionego alkoholu. Pamiętam też grę pozorów: wieczny uśmiech przyklejony do twarzy, który zdejmowałam dopiero po przekroczeniu progu domu. Pamiętam ucieczki: do dziadków, sąsiadów albo po prostu, przed siebie. Może to dlatego teraz biegam szybciej niż większość dziewczyn – ja po prostu nie mogłam dać się dogonić staremu… Tak więc jeśli pytasz, czy pamiętam, moja odpowiedź brzmi: TAK. I nie wiń mnie za to, że nie pamiętam dobrych chwil. Po prostu to wszystkie złe uczyniły mnie tym, kim dzisiaj jestem.
*
Idziesz wąską ścieżką, która prowadzi przez ukwieconą łąkę. Jest piękny, słoneczny dzień. Przemieszczasz się energicznie, podziwiając okoliczności przyrody. Ścieżka pnie się w górę. Podążasz nią i odkrywasz, że na końcu jest polana okolona lasem. Na polanie, przy ognisku, siedzą twoi rodzice. Oboje są radośni, uśmiechnięci, beztroscy. Rozmawiają ze sobą, żartują. Nie zachowują się jak ludzie, z którymi obcujesz na co dzień. Są wolni od wszystkich swoich traum, problemów i słabości. Rozmawiasz z nimi w ciepły, pogodny sposób. A potem mówisz o tym, co dla ciebie ważne. Co powinno się zmienić. Najpierw mówisz o tym matce, a potem ojcu. Teraz, jeśli jesteś gotowa…
Otwieram oczy.
*
– Mam dla was afirmacje uwalniające. Po powrocie do domu przeczytajcie to, co jest na nich napisane, na głos. Możecie dwa razy, jeśli poczujecie taką potrzebę – Grażyna rozdaje nam kartki.
Zginam swoją wpół i chowam do torebki. Jest 21:30. Czas wrócić do domu i w końcu się wyspać jak człowiek.
*
Przewracam się z boku na bok. Gorąco jest, nie mogę zasnąć. Wstaję, zapalam lampkę, idę do kuchni, nalewam wody do szklanki, wyciskam cytrynę, piję szybko, łapczywie. Wracam do pokoju, ale nie kładę się. Sięgam do torby po pomiętą kartkę.
Patrzę na nią dłuższą chwilę i chowam z powrotem. Gaszę światło. Idę do łóżka.
Nie mija pięć minut. Wstaję. Zapalam światło. Wyciągam kartkę. Patrzę na nią. Oddycham głęboko. Patrzę w ścianę. Znów patrzę na kartkę. Zaczynam czytać na głos.
Dzisiaj, dla swojego własnego dobra, wybaczam ojcu.
Dzisiaj, dla swojego własnego dobra, wybaczam krzywdy, które mi uczyniono. Brak akceptacji. Lęk. Strach. Brak poczucia bezpieczeństwa. Nienawiść. Przemoc.
Puszczam w niepamięć powyższe krzywdy oraz moją na nie reakcję i życzę mojemu ojcu wszelkiego dobra. Czyniąc to, uwalniam się od przeszłości i związanych z nią cierpień. Ten człowiek i krzywdy, które mu wybaczyłam, nie mają już nade mną władzy.
*
Telefon leży przede mną nieruchomo. Gapię się w niego od dziesięciu minut. W końcu sięgam, szybko nerwowo, odblokowuję ekran, stukam palcem w zieloną słuchawkę, potem stukam w „O”. Pusto.
No tak. Przecież wykasowałam jego numer.