Kobiety niepożądane

Siedzi przede mną, w szpilkach, pali papierosa, ma lekko rozmazane lewe oko i wygląda smutno. Gdyby nie była moją przyjaciółką, powiedziałabym, że właśnie pozuje dla „Vouge’a”. Tylko że to nie „Vouge”, a po drugiej stronie obiektywu nie stoi Pierre czy inny Vincenzo pohukujący „Tak, sexy, wydmij bardziej usta, bądź lekko bardziej smutna!”. Przestrzeń między nami dzieli jedynie napoczęta butelka Sauvignon Blanc, a zamiast lustra obiektywu mamy swoje własne oczy, zwierciadła duszy, choć tutaj, dziś, w tych spojrzeniach odbija się tylko jedno…

Niedoruchanie.

 

RAZ NA MIESIĄC, GÓRA DWA

 

Jest ich pięć. Sześć, jeśli liczyć mnie i moje doświadczenia z jednego z poprzednich związków. Ale skupmy się na tym, co tu i teraz, skupmy się na tych pięciu. Mają od 26 do 32 lat. Są ładne i zadbane. Oczytane, elokwentne, pracują i mają ambicje sięgające nieco dalej niż zabawa w Małgorzatę Rozenek. To nie randomowe Mariolki, które poranki spędzają przy „Dzień Dobry TVN”, a wieczory na Wspólnej. Nie mają żadnych ukrytych defektów psychicznych, drugiego nosa, trzeciego oka, czwartego cycka ani nawet szóstego palca u stopy. Wiadomo, nie są perfekcyjne, nikt nie jest, ale generalnie gdyby zestawić je z większością kobiet w tym kraju, odstawałyby pod względem urody, poczucia humoru, polotu i inteligencji.

Wszystkie są w związkach. Wszystkie są w związkach pozornie udanych. Ich mężczyźni, zwykle w wieku od 30 w górę, podobnie jak one, wyglądają, wysławiają się, zarabiają pieniądze i coś tam jeszcze ze sobą w życiu robią. Poza jednym.

Nie pieprzą swoich kobiet.

 

ZWIĄZKI NIE(IDEALNE)

 

To nie są związki ustawione, zaaranżowane, związki z przypadku ani nawet związki toksyczne. To nie są związki, w których ludzie się zdradzają. To nie są również związki ludzi wierzących [bo jeszcze kwestia religijności mogłaby tu cos tłumaczyć]. Nie są to też raczej związki z kryptogejami, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. Gdybyś tak popatrzył z boku, powiedziałbyś: normalne, zdrowe relacje oparte na miłości, zaufaniu, zaangażowaniu.

A jednak, z jakichś powodów mężczyźni w tych związkach nie pożądają swoich kobiet. Nie sypiają z nimi. Na każdą próbę rozmowy o łóżku reagują w dwojaki sposób: obrażają się albo udają, że tematu nie było. Na słowo „terapia” wzruszają ramionami, ewentualnie pytają, czy kogoś pojebało.

Cztery na pięć wspomnianych wyżej kobiet mówi: „Kocham go, ale nie wiem, ile to jeszcze wytrzymam”. Piąta prawdopodobnie w tym momencie wręcza swojemu mężowi papiery rozwodowe.

 

SYNDROM WARSZAWSKI

 

Rozmawiałam ostatnio z prawnikiem z jednej z wiodących warszawskich kancelarii specjalizujących się w prawie rodzinnym. Jak myślicie, kto częściej wnosi o rozwód? Kobiety czy mężczyźni? A wiecie, jaka jest najczęstsza przyczyna rozwodów w stolicy? Nie, nie zdrada. Bankructwo, ukrywana choroba psychiczna i różnica charakterów też nie. Chodzi o poziom aktywności i poczucie sterowalności.

Kobiety w Warszawie bardzo często łączą pracę zawodową z opieką nad domem, ale NA TYM NIE POPRZESTAJĄ. Doszkalają się, uczą, starają inwestować w rozwój, do tego też raczej dbają o siebie – chodzą na zumby i inne fitnessy większość regularnie odwiedza fryzjera, bywa u kosmetyczki… Ciężko się dziwić, że od partnera oczekują czegoś więcej niż pójście do pracy na osiem godzin. Tymczasem po powrocie do domu bardzo często zastają szanownego małżonka z browarem w jednej dłoni i pilotem w drugiej.

„Problem polega przede wszystkim na tym, że faceci przestali za wami nadążać” – powiedział prawnik i w sumie ciężko się z nim nie zgodzić, ale… jest jeszcze coś.

No bo tak patrzę na facetów wspomnianej wyżej piątki i nie widzę, żeby tam był problem przyrostu dupy do fotela. Panowie są raczej aktywni, poza pracą mają jakieś swoje zajawki (jeden trenuje boks, drugi startuje w triathlonach, trzeci prowadzi dodatkowo szkolenia, czwarty fotografuje, a piąty cośtam), angażują się w domowe tematy, pomagają swoim kobietom, a moim koleżankom w codziennych sprawach typu zakupy, naprawy, gotowanie, opieka nad dziećmi, etc. – rzekłbyś: partnerzy idealni.

Ale kochankowie do dupy.

 

SYNDROM WARSZAWSKI, VOL. 2

 

I tak się zaczęłam zastanawiać…

A może ich to „partnerowanie”, to życie jak równy z równą przerasta? Może męczy ich nieustanne bycie na wysokich obrotach i może najchętniej właśnie siedliby z tym browarem i ręką na jajach i pogapili się bezmyślnie w telewizor? Może oni wcale nie chcą być uber aktywni i pro, ale robią to, żeby „nadążyć” i wykazać na tych polach, które dziś przede wszystkim są utożsamiane z męskością? Bo nie wiem, czy zauważyliście, ale dziś w dużych miastach kolesi typu „maczo” nie traktuje się poważnie. Tacy już nikomu nie imponują. Męscy faceci to ci, którzy osiągają sukcesy zawodowe i sportowe, są dobrymi partnerami, mężami, ojcami…

Seks przestał być domeną mężczyzn. Z kolei spełnianie kobiecych oczekiwań w łóżku nigdy nią nie był. Tym sposobem Wielkomiejski Randomowy Roman całą swoją energię wkłada w pielęgnowanie własnego wizerunku idealnego faceta, a gdy przychodzi noc, to jemu się zwyczajnie nie chce. I albo idzie spać, albo mu nie staje, albo kończy w dwie minuty.

No chyba, że mamy do czynienia z jakimś masowym spadkiem libido u facetów po trzydziestce. Ale w to nie uwierzę tak długo, jak mnie samej nie wyrośnie penis.

 

ROZWIĄZANIE

 

Tak więc patrzę na tę moją smutną modelkę „Vogue’a”, która zrobiła już wszystko: od rozmowy, przez prośby, ciche dni, naked sushi, kurewską bieliznę i loda w aucie w drodze na kolację do jego rodziców i jedyne, co mi przychodzi do głowy, to RZUĆ GO.

Ale ona tego nie zrobi.
Bo gdzie znajdzie drugiego takiego dobrego?

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Czytając ten wpis też takie rozwiązanie przyszło mi do głowy. Faceci z problemem przyrostu dupy do fotela też mają z tym problem. To =w sumie częsty problem i nikt nie wie z czego wynika. Chociaż może ktoś jednak wie? Ciężko powiedzieć.

    • S.

      Problem jest prosty jak budowa cepa. Znudzenie. Facet ma dwa stany w których funkcjonuje. Akcja i święty spokój. Jak nie musi się o nic starać o nic walczyć to zwyczajnie nie ma motywacji do działania. Powiedzmy coś pomiędzy marazmem a nirvaną.

      Przecież jak kobieta mówi, że odchodzi to często wtedy zaczynają się starać no nie ? To jest tak, że kobieta potrzebuje nieustannej adoracji a mężczyzna powodów by ciągle ją adorować. A po co ma się starać jak to ona ciągle chce ? Jak mu się zachcę to ma. Tak jak z kotem, kot goni za robalem jak już go zgniecie łapą to robal się nie rusza i koniec zabawy. Króliczek nie ucieka to po co go gonić ?

      • Częściowo z całą pewnością masz rację, ale jeśli związek i partnerstwo to teoretycznie obie strony mają prawo i obowiązek do podejmowania inicjatywy. A jeśli zarówno facet i kobieta wyglądem nie odpychają, a mimo to nic nie „drgnie” to coś już jest ewidentnie nie tak. I owszem bywa często tak, że jak kobieta odchodzi to facet nagle się budzi. Może kobieta nie tyle samej adoracji co wystarczającej ilości uwagi. Przeżyłam, rzuciłam choć nie był to jedyny powód. Daleko mi do uciekające króliczka, ale myśliwym też nie jestem. Wolę być człowiekiem mimo wszystko.

        • S.

          Obowiązek do podejmowania inicjatywy ?

          • Szeroko rozumianej inicjatywy. Nie mówiąc wyłącznie o „problemach łóżkowych”. Obowiązek do podejmowania działań w celu rozwiązania problemu lub jeśli nic nie można z tym zrobić to zmiana na tzw., „lepszy model”. Bo skoro dwoje ludzi decyduje się być ze sobą, mają wspólne plany itd to również z nudą powinni walczyć wspólnie, ale nie żyjemy w idealnym świecie ;)

      • a

        To prawda, faceci funkcjonują właśnie w tych dwóch stanach. Jeżeli chcę, by mój mąż zrobił coś, zadział, powalczył to muszę go sprowokować, znam przynajmniej z 15 różnych skutecznych metod prowokowania. Jest to oczywiście za każdym razem proces, taktyka, cel, plan, który się wypełnia. Wcześniej byłam zawsze zadowolona z sukcesu i mąż także, bo wychodziło nam to obydwojgu na dobre. Ale wiesz co, nie chce mi się po raz kolejny odstawiać tej szopki. Jestem zmęczona, znudzona i już nawet chuj mnie nie trafia, w myślach porzucam go średnio 3 razy na godzinę. Muszę go ciągnąć do góry kiedy sama stąpam nad przepaścią.

        • S.

          A może on jest tak samo znudzony tobą?

          • a

            Z naszych rozmów wynika, że nie, z seksem problem jest taki, że jest codziennie ale jest byle jaki, bo on chce spuścić z krzyża a ja chcę orgazmu ale w 30 sekund go nie osiągnę. Kocha mnie, chce być ze mną, jak się wkurwię i go stawiam do pionu to się reflektuje i stara, potem się znów rozleniwia i najchętniej siedziałaby w domu, spał, grał. Mamy dzieci, nie zajmuje się nimi, choćbym stawała na głowie i organizowała im atrakcje, no muszę go wciąż ciągnąć w górę, w dół go ciągną nałogi, których nie chce się pozbyć, więc dochodzą setki kłamstw i kłamstewek. w pizdu go rzucę wreszcie i rozwinę skrzydła.

          • S.

            No to odejdź od niego i się nie męcz. A dzieci? Po co dzieciom atrapa ojca?

      • Popieram koleżankę. Nie jesteśmy robalami, króliczkami ani innymi „kotełkami”. My mamy być człowiekiem przez duże „C”.
        Człowiek przez duże „C” nie nudzi się kimś, kogo podobna kocha, tylko działa pierwszy, rozmawia, czasem nawet się pokłóci, ale przynajmniej jest całkowicie szczery sam ze sobą i z innymi ludźmi, a szczególnie z tymi, którzy są mu najbliżsi.
        Ach, ale no tak… zapomniałam, że dziś miłość to przeżytek i wytwór wyobraźni wierszokletów, którzy byli na hormonowym haju. Mea culpa. ;) Dziś są związki i bardzo fajnie być uwiązanym/związanym jak pies w niewoli. Im krótszy łańcuch, tym lepiej. ;)

        • S.

          No właśnie człowiek. A ja odnoszę wrażenie, że mężczyzna został ograbiony ze swojego człowieczeństwa i stał się produktem, który ma zaspokajać wymagania kobiet ukształtowane poprzez amerykańskie filmy i seriale typu „Seks w wielkim mieście”.
          Jak nie spełnia oczekiwań to biedaczki nie wiedzą gdzie ten towar zareklamować. U niedoszłych teściów? Bezpośrednio u Pana Boga czy pośrednio u księdza w konfesjonale? Reklamację składają zwykle jak na filmach. U swoich koleżanek.

          • I tak się kręci to kółeczko wzajemnej adoracji… ;)

            Tak, niektórych nic tak mocno nie łączy, jak wspólne narzekania na swoich menów i ogólne żale, pretensje do całego świata. Można i tak.
            Mądry facet nie pozwoli sobie na bycie produktem, bankomatem itd. Mądry facet prędzej zostanie sam i będzie nawiązywał niezobowiązujące relacje, chociaż to już raczej ostateczność.

  • redefinicja

    I większość nie rzuci. Bo większość z nas boi się utraty bezpieczeństwa. Może nie porucha, ale czasem wysłucha. Może nie da orgazmu, ale da stabilizacje. Będąc sama mogę powiedzieć: jakie pizdy z tych lasek. Aż kiedyś każda z nas będzie taką pizdą. Czy nie?

    • Wybacz, ale związek bez seksu to nie związek.
      Chyba, że wiążą się ze sobą dwie aseksualne osoby.

      • S.

        A może im się zwyczajnie ich kobiety znudziły? Może już do nich tak przywykli, że nawet nie staje im na ich widok. Zwyczajnie stały się gospodyniami a nie obiektami pożądania.

        • Siri

          No cóż, wtedy zostaje tylko terapia, rozkminianie problemu i praca nad związkiem.

          • S.

            Albo zmiana partnera/partnerki. Dla niektórych seks z tą samą osobą przez dłuższy czas to zwyczajnie nuda.

          • KaZet

            Wiara w uzdrawiajaca wszystko terapie widze nie ma granic. Istnieje mozliwosc ze i po terapii juz pozadania nie bedzie i kropka.Nic nie trwa wiecznie.

  • Pionierka

    Byłam, przeżyłam, rzuciłam. Po dwóch latach terapii, przepłakanych nocach, głodzeniu się, bo może jestem za gruba, dojadaniu, bo może za mało krągła, kupowaniu bielizny, chodzeniu bez bielizny. Wszystko. No ale to był generalnie inny problem. Aseksualizm.
    Ale tak sobie myślę… Gdybym była z kimś, kto wygląda jak pozujący model, pracuje i kosi dużą kasę, zajmuje się perfekcyjnie domem, a do tego doszkala, osiąga sukcesy sportowe i jeszcze regularnie ogarnia fryzjera to całą moją energię pochłaniałoby dorównanie mu w tej zajebistości. I tym dorównywaniem byłabym tak zmęczona, że nie wiem, czy miałabym jeszcze chęci i siły na częsty seks.
    A jestem z normalnym facetem, który jest człowiekiem, a nie robotem – osiąga sukcesy, ale potrafi zaliczyć spektakularną porażkę, nieraz zalegnie w gaciach i z piwem i ja mogę obok niego też w gaciach i z piwem zalec, a takie zaleganie często się fajnym seksem kończy. Tak patrzę w lustro, patrzę na moje przyjaciółki. Żadna z nas nie odstaje na plus od większości pod względem urody, inteligentne jesteśmy, ale Harvardu żadna nie skończyła, i nadwaga się pojawia i siwe kosmyki, rozstępy, cellulity, a sukcesów sportowych za to za cholerę nie ma. maratonów nie biegamy, w życiu zawodowym też różnie I żadna na brak życia seksualnego nie narzeka. Więc coś tu jest ostro popieprzone.

    • Oj, to też nie jest tak, że one są spod igły i teraz czekają, aż ich chłop się nagle zamieni w Davida Beckhama. Wszystko w granicach normy a nie jakichś wyśrubowanych standardów. I też potrafią (nierzadko!) z tym swoim chłopem zalec z piwem i obejrzeć mecz czy durną komedię. A mimo wszystko seksu jak nie było, tak nie ma.

  • michal

    Malvinko, ostatnio miałem okazję poznać kilka bardzo interesujących kobiet w rożnym wieku ale nie w stolicy :)
    Każda z nich jest piękna, inteligentna, przedsiębiorcza, zaradna itp. kalka tych pięciu powyżej, znam również wielu kolesi w ich wieku i zasadnicza różnica jaką zauważyłem to to, że kobietą się chce zapierdalać a facetom raczej mniej.
    Dlaczego?
    Powodów jest kilka ale już chyba kiedyś o tym pisałaś.

    Jedno co zauważyłem, to nie ważne jaką pozycję w społeczeństwie ma kobieta, ile zarabia i co robi ale kobieta niezaspokojona w łóżku jest jak tykająca bomba z opóźnionym zapłonem i gdy już wybuchnie, nie ma co zbierać.

    Dlatego Panowi maszty do góry i do roboty :)

    • GŻanka

      pozwól drogi michale, że do Twojego wpisu dodam: AMEN.

  • Marcin

    Byłem z kobietą w wieku tych koleżanek, która nie chciała się pieprzyć. Rozstaliśmy się po tym, jak złapałem ją na spotkaniach z nowo poznanym kolegą. Ze mną chciała raz w miesiącu. Jak już udało się ją namówić, to tylko grzecznie, w łóżku, ewentualnie w wannie. Czasem po wspólnej kąpieli nie chciała kontynuować i obracała się do mnie bokiem, a mi stał. Wytrzymałem tak cztery lata i gdyby nie ten fagas, to byłbym z nią nadal, bo stabilizacja i te sprawy, jak w komentarzach poniżej.

    • a

      Po prostu nie chciała sypiać z Tobą.

  • superunknown

    Kurwa, to znowu o mnie :) i o jednym z poprzednich związków. Tyle, że on wtedy po prostu powiedział, że tak ma – że seks nie jest dla niego ważny i żebym nie liczyła, że będzie coś inicjował, no to nie w jego stylu. Przynajmniej widziały gały co brały, jak to mówią, ale z drugiej strony mimo tego, że mi to wyjaśnił, ja chciałabym znać przyczynę takiego stanu rzeczy.
    Dlaczego im się nie chce? Dlaczego cały związek jest fajny, a ten jeden jego aspekt może jednocześnie tak bardzo utykać?
    Ktoś tu słusznie zauważył, że kobietę trzeba od czasu do czasu dobrze przelecieć, bo inaczej we łbie się jej pierdoli, i ja się absolutnie zgadzam. Tylko to Ty masz ją, chłopie, przelecieć, nie ona Ciebie. Jak to powiedziała Gemma Teller w Sons of Anarchy: only men need to be loved…women need to be wanted. Jak tego nie ma, to i satysfakcji ze związku nie ma.

  • Evi

    coś zgrzyta i to wielkimi zębami. ale często każdy milczy bo … tak lepiej, nie wtykać kija w mrowisko. Bo gdzieś pod skora się czuje ze to droga w jedna stronę? Czasem się myśli: a możne poczekam jeszcze, przecież są np dzieci, możne coś drgnie i się zmieni na lepsze. czasem coś się zmieni na trochę i znów ogień nadziei się roznieci trochę i znów to czekanie, usprawiedliwianie…i tak dzień za dniem…I znów dupa! A czasem tak ludzie się oddalili od siebie i zagubili w tych swoich „aktywnościach”, wpadli w schemat codzienności albo są takie rany, urazy, ze trudno znaleźć ta iskrę namiętności czy ogień miedzy nogami, bo partner już nie jest tak atrakcyjny i on sprawił i życie, ze się już nie chce. Albo się zna dobrze te „dzikie seksualne umiejętności” i szkoda zachodu nawet na te 5 minut. I tęskni się szalenie za tymi mokrymi nocami… i się podejmuje te szaleńcze próby wskrzeszenia namiętności, które nieraz zszargały nasze seksualne morale… ale zaraz kubeł zimnej wody na głowę bo znów to samo i real nas pierdoli zamiast kochanka. Potem staje jak wielka klucha w gardle, którą ciężko przełknąć. I tak jesteśmy zerżnięci do granic wytrzymałości tyle, ze przez życie. Ale i tak chyba każda osoba, która jest w takim związku, musi sama zmierzyć się któregoś dnia i zmienić coś lub kogoś labo dalej się tak pieprzyc.

  • piotrosc .

    No i drugie zdanie od końca najbardziej smutne i najbardziej prawdziwe: Ona tego nie zrobi. Przez strach. Strach, że to tylko bezsensowne gonienie za ideałem, którego nie ma i tym samym ostre obniżenie oczekiwań. I tym samym ciągły niedosyt i tłumaczenie sobie: jest dobrze. Bardzo smutne.

    • Iskra

      Strach i przyzwyczajenie, że ktoś jest obok. Niewielu ludzi potrafi czerpać radość z wolności i bycia samemu, a tym bardziej po dłuższym byciu w związku. Dlatego na wiele rzeczy przymyka się oko z cichą nadzieją, że może to się zmieni i że może tylko się wydaje. Ale doświadczenie i intuicja niestety podpowiada, że to się dzieje na prawdę, a nie tylko w naszej głowie i jedyne dobre wyjście to wyjście ewakuacyjne :).

      • ka

        dokładnie! kiedyś ktoś trafnie skomentował, pisząc „to twoje ego sie buntuje ze ktoś odszedł. patrząc racjonalnie – poznanie nowej osoby, daje duzo wiecej możliwości. i tylko wtedy sie rozwijamy.”

        • Iskra

          Bardzo ciekawy cytat pozwalający obiektywnie podejść do problemu odrzucenia. Często wydaje się, że jak ktoś nas nie chce, nie kocha, wrzuca do „friendzone”, to już gorzej być nie może i coś z nami jest na 200% nie tak. Wtedy też próbujemy się zmienić, naprawić coś szybko, ale na pokaz, żeby może ta osoba to zauważyła i może zechciała spojrzeć na nas przychylniej. Po czasie jednak, kiedy tak się nie dzieje stwierdza się- po co mi to było, przecież tak na prawdę mogę żyć bez tej osoby, a robienie czegoś na pokaz jest bez sensu, a tym bardziej zmienianie się dla kogoś kto nas nie chce. Warto pracować nas sobą, oczywiście, ale też brać pod uwagę, że nie tylko my jesteśmy nieidealni, ale nigdy nie można zakładać, że nie zasługujemy na szczere uczucie od drugiej osoby. Nasze ego się buntuje, bo uważamy właśnie, że na nie zasługujemy, ale chcemy go czasami za wszelką cenę od niewłaściwej osoby.

  • Koralina Jones

    W punkt, ogromnie w punkt… Dziękuję za ten tekst ogromnie!

    • Spot

      …punkt G i problem z głowy. Pod warunkiem, że często i solidnie.

  • S.

    Tak po namyśle…

    „Pozbawione defektów psychicznych…”
    A skąd wiesz ? Przed Tobą mogą sprawiać wrażenie ok, a w związku może okazać się, że jednak nie.

    „Oczytane, elokwentne, pracują i mają ambicje…”
    To jeszcze nie powód, żeby stać się obiektem pożądania.

    Z drugiej strony, skoro Ci faceci jak napisałaś są w świetni w tylu aspektach życia poza łóżkiem to w czym problem ? Jeden element układanki nie pasuje i cały świat się wali ?

    • Tak.

      • S.

        A jakby byli świetni w łóżku to pewnie by się okazało, że rozrzucają skarpetki albo za mało się angażują w związek. No i pewnie na jakimś blogu też by ktoś o tym napisał.

        Jeżeli koleżanki informują swojego faceta, że brakuje im seksu metodą „kochanie czy mógłbyś się ze mną kochać częściej?” to się nie dziwię, że bezskutecznie. Wypadałoby powiedzieć „Gościu albo zaczniesz mnie pieprzyć albo znajdę sobie kogoś kto zrobi to za Ciebie.” Należy to powiedzieć tak, żeby do typa dotarło. Jak nie dotrze znaleźć innego.

        • Trump

          Taa, tylko jak znajdą innego skoro tylko ględzą że takich nie ma lub są żonaci? I w efekcie znajdują jakiegoś który nie dorasta do ich poprzeczki i dalej ględzą… Cholera chyba przestanę te blogaski przeglądać mimo innych niezłych treści… Blog to mój konfesjonał.

        • Jeśli trafił Ci się akurat „wrażliwiec” to tekst „Gościu albo zaczniesz mnie pieprzyć albo znajdę sobie kogoś kto zrobi to za Ciebie” może być ostatnim zdaniem wypowiedzianym przed rozstaniem/wręczeniem papierów rozwodowych. Swoją drogą znam kilka kobiet, które potrafią zarzucić takim tekstem :P

          • S.

            Jeśli dyplomatyczne podejście nie przyniosło rezultatów to trzeba powiedzieć z grubej rury. Poza tym po co się dłużej razem męczyć?

          • Ja się akurat na dyplomatkę wybitnie nie nadaje :P I „chujowo, ale stabilnie” dla mnie nie jest okej.

          • S.

            To lepiej „chujowo i niestabilnie” ? :D

      • Rafael

        No to chyba wszystko w temacie… Smutne, naprawde gorzko smutne :( a momentami nawet przerażające… Pozostaje mieć nadzieję że może… pewnego dnia…

    • st

      Wchodząc w poważniejszą relacje trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ważny w związku jest seks? 25%, 50%, a może 80% udanego związku? Jeśli ktoś odpowie sobie, że seks jest tylko „dodatkiem” (załóżmy 25%) i liczy, że z czasem pożądanie ewoluuje, zacznie rosnąć to moim zdaniem jest…

  • m0gart

    Wiesz, Malv, jeśli Twoje koleżanki nie wiedzą, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy, to ani Ty, ani nikt z tutaj obecnych raczej tego nie wydedukuje. Czynników może być wiele: stres, znudzenie, wspomniane w innych komentarzach zmęczenie ciągłym nadążaniem itd.

    Natomiast problemu dopatrywałbym się gdzie indziej: jeśli po mniejszej czy większej liczbie lat para nie jest w stanie usiąść i szczerze porozmawiać o tym, co szwankuje i jaka jest tego przyczyna, to coś jest tu mocno nie tak. Wygląda na to, że przez cały czas razem nie wypracowali sposobu na zdrowy kontakt ze sobą. Być może owi panowie już dawno temu sygnalizowali, że coś jest nie tak, że coś się psuje, idzie nie w tę stronę co trzeba, lecz ich kobiety albo tego nie widziały, albo ignorowały, wychodząc z założenia, że to tylko jakieś męskie fanaberie, którymi nie warto zawracać sobie głowy.

    Mężczyźni po latach nieobecności wracają do domów, chcą się spełniać już nie jako zabiegani menedżerowie, lecz jako ojcowie i mężowie, bo te role dają jednak dużo większą satysfakcję życiową. Kobiety natomiast właśnie z domów wychodzą – realizować się zawodowo, poświęcać pasjom, uprawiać sport.

    Być może właśnie się rozmijamy.

  • sting126

    Te wszystkie jogi, srogi, bieganie, fitnessy, zajęcia dodatkowe, szkolenia, studia podyplomowe, a już nie daj Boże dzieci – sprawiają, że ludzie najnormalniej w świecie nie mają kiedy pobyć razem… Bo jak przychodzi wieczór czy tzw. „wolny weekend” to po prostu padają na pysk…

  • Myślę, że jesteśmy świadkami pogłębiającego się przełomu kulturowo-społecznego. Kobiety, niegdyś królowe przypalonych patelni i brudnych pieluch zamieniają się w samorealizujące się byty, które swoim nadmiarem aktywności i energii przytłaczają partnerów, od których kiedyś wymagało się jedynie pójścia do pracy i względnego bycia w domu, od czasu do czasu. Nic dziwnego, że panowie się ciut pogubili ;)

    • S.

      Wszyscy się pogubili. Nie tylko Panowie. To raczej kobiety wchodzą w obszar, który dotychczas był męski no i co teraz znaczy „być mężczyzną” jeżeli kobiety zachowują się tak samo ? No a o te wymagania właśnie się rozchodzi. Czego właściwie kobiety teraz oczekują ? Bo dość często można przeczytać, że facet czegoś tam nie robi, czegoś mu brakuje no i nie spełnia wszystkich wymagań.

      • Dzieci też rodzice stylizują na osoby dorosłe, choć to raczej jeszcze wyjątki. Niektóre 11/12/13latki już chcą być dorosłe, bo przecież to takie fajne! Dobrze, że koty nadal mruczą, a psy szczekają, a nie na odwrót. Widać zwierzęta są mądrzejsze od rasy ludzkiej.

        • Endriu

          Czyli samoświadomość, wolna wola, inteligencja jest ewidentnym błędem ewolucji bo zwierzęta którymi w większości przypadków rządzi instynkt są mądrzejsze. Dla przykładu lwy. Rodzą się, bawią, uczą polować, w tym stanie dorastają, zdobywają partnerki do ruchania o które często walczą z innymi samcami, samice są ruchane przez samca który wygrał z innym i nie musi zdobywać ich serca w inny sposób, samice wychowują młode, i tak jedzą, polują, odpoczywają, ruchają, polują, jedzą odpoczywają… A człowiek, a tak ma ambicje, wymagania, potrzeby.
          Zauważył ktoś jaki wpływ maja pieniądze na dzisiejszy obraz związków dwojga ludzi? A właściwie to potrzeba posiadania pieniędzy. A właściwie to chciwość która popycha pewnych ludzi do bezrefleksyjnego robienia kasy na innych używając środków które z człowieka robią konsumenta co w efekcie zmieniło postrzeganie wielu aspektów życia i wywindowało poprzeczki wyżej niż tak naprawdę potrzeba? Czemu nikt nie popatrzy od tej strony? Dla płytkiego przykładu: para siedząca w knajpie z nosami w smartfonach…

  • RobsonCrusoe

    Ja jestem ze swoją partnerką w 5 letnim związku, niby się kochamy, dobrze dogadujemy w prawie każdej sferze, jest sexowna, strasznie mnie pociąga, ale mi się zwyczajnie już nie chce, a temperament zawsze miałem duży. Gdy starasz się często inicjować sex i praktycznie za każdym razem dostajesz komunikat NIE bo… jestem przed okresem, bo boli głowa, bo jestem po okresie, bo zmęczona, bo nie mam ochoty, bo foch, bo coś tam coś tam… to po dwóch latach takiego słuchania i sexu “z przymusu” raz na dwa miesiące, zwyczajnie się odechciewa dalszej inicjacji. A najlepsze jest to, że jedyna inicjacja z jej strony jest tylko wtedy kiedy wie, że jestem tak zmęczony, że zasypiam na stojąco i jedyne o czym marzę to zasnąć w spokoju ( no cóż zawsze jest pretekst by odpić piłeczkę, “bo przecież wtedy nie chciałeś, więc nie mów że unikam sexu”). smutne…

    • Cybermleko

      IMHO prawdziwy powód jest taki, że Twoja dziewczyna kocha Cię, ale jak brata…

  • A moze tak jak od kobiet nie powinno sie wymagać, żeby były perfekcyjne w łączeniu życia profesjonalnego i rodzinnego i jeszcze bycia seksbomba, to moze facetom tez można by trochę odpuścić.
    I dodatkowo moze powinnismy trochę odstąpić od monogamicznych standardów narzucanych przez społeczeństwo i zainteresować sie poliamoria.
    Just a thought.

    • S.

      Bardzo trafna propozycja.

    • ka

      i dobrze myślisz! tak, że aż mam ochotę powiedzieć „siostro!” :-). a propos poliamorii to popełniłam ostatnio na moim blogu tekst, do którego chciałabym cię ściągnąć – każda perspektywa jest szalenie istotna w kwestii, którą żyje wciąż strasznie niewielki procent ludzi.

  • pirek pirkowski

    Czytam, czytam i nie rozumiem czemu ludzie się zmuszają do czegoś co im tylko „wierci” dziury w głowie ? Chce mieć ciasto i zjeść to ciastko :). Nie istnieje taka możliwość.

    Aseksualność pojawia się z rutyny zadań domowych, obowiązków, braku zrozumienia dla zainteresowań drugiej połówki hobby, braku wspólnych zainteresowań itp.

    No chyba że gość łyka tabletki lub jego popęd seksualny jest ogromny jak pasmo górskie w Andach i nie ważne co mu wpadnie pod „rękę”. Brak więzi emocjonalnej i tak naprawdę odrębne drogi życia zabija seks z szybkością światła.

    A czemu o tym nie mówimy to również proste – ciężko się do tego przyznać i lepiej to przemilczeć niż o tym mówić. Udawać iż tematu nie ma i obchodzić się jak z śmierdzącym jajem – oby tylko nie pękło.

    A może kobiety są tak samowystarczalne iż faceci utracili miejsce samca ? Sami mają kompleksy różnego rodzaju i są kolokwialnie „wykastrowani” ? Nie walczą bo nie widzą celu !! Kiedyś mieli stałą pozycje w stadzie (czytaj rodzina) i testosteron wylewał się strumieniami. A dziś są „ci…” w rurkowatych spodniach, ładnie uczesani czytaj stabilni :).

    Zawszę powtarzano tak ” Prawdziwy mężczyzna nigdy nie płaczę”. Tak więc nie chowajmy głowy w piach może czas walnąć pięścią w stół i wziąć się za to co się dzieje panowie, bo chyba najwyższy czas na zmiany.

    Powyższy tekst tyczy się kobiet również nie czekajcie tylko ostro do roboty.

    PS. Kiedyś zaistniała taka kapela „Dezerter”. Jej tekst utkwił mi głowie:

    Wasze zmiany nic nie zmieniają
    Wasze zapewnienia nic nie zapewniają
    Ja nie wierzę w poprawę sytuacji
    Chcę prawdziwych zmian, a nie manipulacji

    Miłej lektury papapapap

  • Niewygasła

    Niemożliwe stało się możliwe.
    Przez dłuższy już czas wydawało mi się, że to ze mną jest problem i to ja jestem jakaś hm… nienormalna, że może jestem zbyt natarczywa albo wymagam niemożliwego, ba!, nawet nie to, że wymagam- tylko po prostu potrzebuję. Że może coś po prostu spieprzyłam np. podając mu herbatę zamiast kawy z rumem. A może że ma kogoś innego. A może… morze myśli i usprawiedliwień dla tej sytuacji i dla tego związku. Niestety kosztem mnie.
    Z tego miejsca- MALVINA- przeeeślicznie dziękuję za ten tekst… Nad rozwiązaniem muszę popracować sama, ale jednak świadomość tego, że nie jestem wyjątkiem i nie tylko w moim związku jest taki problem, daje duuuużo i znacznie więcej.
    P.S. Zaglądam tu już od dłuższego czasu, zawsze trafiasz w 10. Ale tym razem przegięłaś :)

  • Nie zgadzam się

    Jestem jednym z tych mężczyzn opisanych w artykule. W moim przypadku powody są następujące.
    1. Na początku szczerze powiedziałem czego w łóżku potrzebuję i co jest dla mnie ważne, moja partnerka się ucieszyła i powiedziała że też to lubi. Okazało się że lekko się rozminęła z prawdą, bo jak przyszło co do czego to w 3 miesiące okazało się, że tego nie chce, tego nie lubi, tego nie będzie robiła a tamto nie tak. Skończyło się na tym, ze robiliśmy wszystko tylko tak jak ona chce, niemalże od szablonu. I kiedy już zrezygnowałem z wszystkiego co lubi, z namiętności i spontaniczności usłyszałem, że ona tak nie chce(uprawiać sexu w taki sposób jaki wymuszała przez 3 miesiące).
    2. Przez te 3 miesiące 2 na 3 razy po zakończeniu słyszałem, że to zrobiłem źle tamto nie tak jak ona chce itp.. To nie były sugestie i zachęty tylko regularne narzekanie, jechanie po wszystkim i zniechęcanie. Kiedy powiedziałem, żeby tego nie robiła bezpośrednio PO bo w taki sposób tylko wszystko psuje, usłyszałem, ze przecież ma prawo wyrazić swoje zdanie
    W ramach doprecyzowania, moja partnerka leży jak kłoda i trzeba się nią zajmować a jak (nawet w żartach) powiem że teraz ona na górze to słyszę, że specjalnie torpeduję nasze pożycie.
    3. Doprecyzowanie 2 jestem jedynym facetem który doprowadził ją do orgazmu, ale to ja mam się zmienić i być w łóżku jak moi poprzednicy, którym to nigdy nie wyszło.
    4. Wszystkie rozmowy kończą się dopiero wtedy kiedy „osiągniemy porozumienie” czytaj – mamy takie samo zdanie a dokładniej, ja powiem,ze sądzę dokładnie to co sama mi narzuciła.
    5. Robimy pewne ustalenia (ja walczę o swoje) 3 razy są rozmowy na ten sam temat i kiedy wszystko wskazuje, że mogę coś zrobić tak jak ustaliliśmy nagle nie wiadomo skąd temat wraca przy osobach trzecich i przy postronnych osobach muszę się bronić od nowa.
    6. Kiedy ja mówię NIE, nam to uzasadnić i się tłumaczyć godzinę dlaczego nie a jak ona powie nie to oznacza że nie i mam jej nie cisnąć, bo przecież powiedziała, że nie.
    7. Zamiast zrobić coś fajnego ciągle zaczyna ciężkie godzinne albo dłuższe rozmowy jak to przeze mnie nie ma sexu i zawsze udowadnia, że to przecież moja wina. Fizyczność zaczęła się dla mnie kojarzyć nie jest bliskością tylko wymuszonym poczuciem winy.
    8. Poza łóżkiem ciągłe czepianie się pierdół i udowadnianie że jej jest na wierzchu.

    Co najlepsze, wszystkie jej poprzednie związki skończyły się, bo facet albo „wybuchł” albo nie wiadomo jakim cudem okazał się chamem. Ale to ja mam problem i to ja mam chodzić na terapię.

    KOBIETY – faceci lubią sex, faceci nie zachowują się tak jak to zostało opisane w artykule. Nie szukajcie przyczyn na zewnątrz, tylko zastanówcie się jak zniechęciłyście do siebie faceta. Tylko zróbcie to szczerze a nie z koleżanką, która pogłaszcze was po główce i powie jakie to jesteście biedne i to na pewno nie wasza wina tylko coś z nim jest nie tak i że to faceci są źli.
    Bo bóg mi świadkiem, że nieźle dajecie się nam we znaki.

    • S.

      Prawda. No ale rzuciłeś w końcu te kłodę czy dalej niesiesz ze sobą ten krzyż? Bo mi by było szkoda życia tak się z zarazą użerać.

    • Agata D

      A ty pewnie nadal z nią jesteś, bo faceci mimo wszystko lubią rozkapryszone do potęgi baby, ciągle się kłócące, walczące żeby postawić na swoim, czepiające się pierdół. Wtedy jest dla nich ciekawie , wtedy się nie nudzą, mogą sobie pokrzyczeć na kogoś, poczuć trochę adrenaliny. Nawet jeśli na końcu zawsze ustępują, to przynajmniej coś się działo, były emocje.
      I wcale na nikogo nie najeżdżam, zgadzam się z twoim postem, tylko podkreślam jego przewrotność ;)

    • anka

      kurcze koles co cie jeszcze trzyma przytejkobiecie :/

    • Krzysiek

      Ja się nie tylko nie dziwię ze seksu już od dawna nie ma ale i się dziwię ze jeszcze z nią jesteś. Gościu nie na tym polega męska wytrwałość żeby męczyć się dla takiego niedorozwoja, napręż gonady i podejmij męską decyzję – może ją to czegoś nauczy? A jak nie to jak widzisz nie ma czego żałować. Jak ma się mieć taki punkt odniesienia w życiu to lepiej nie mieć żadnego

  • Sprawa jest prosta – jeśli facet nie ma problemów z potencją i libido – tzn. że nie są dla nich atrakcyjne. Tylko tyle i aż tyle. Albo sam seks jest klasy „przeleć kłodę”.
    Jestem ciekawy, czy na początku znajomości ich faceci się na nie rzucali jak Reksio na szynkę czy poziom seksu zawsze był na poziomie niemieckiego emeryta? Jeśli wybrały związek klasy „hujowo, ale stabilnie” to nie ma sie co dziwić, że seksu nie ma, bo seks to emocje, nieprzewidywanie i ogień. Inaczej jest jak u Woody Allena z seksem raz dziennie przez 5 minut, bo wypada….

  • Aaa

    Ty bys rzucila.

  • Hnery

    Czy te koleżanki mają jakieś wady?
    To już któryś post z kolei o super-hiper koleżankach-supermenkach, którym faceci do pięt nie dorastają.
    Może te kobitki „zdobywające świat” są równocześnie nastawionymi na rywalizację zimnymi sukami, całkowicie oschłymi w sferze uczuć?
    Czy dbają o siebie? A może makijaż stosują tylko do pracy i na czas zumby – dla kolegów? Po przyjściu do domu zmywają go natychmiast – w końcu działa on źle na cerę?
    Czy są kobiece?
    I czy ty – kobieta – jesteś w stanie do ocenić ?

    Oczywiście może być tak, że te pary nie są dobrane pod względem seksualnym.
    Ewentualne mają podobny temperament, ale z pewnych powodów te panie tych panów nie kręcą. Trudno – są inne.

  • Rafael

    Jeśli największy możliwy cielesny wyraz Miłości i bliskości dwojga ludzi, sprowadza się do poziomu McDonalda, łapczywego pożerania drugiej osoby z własnego egoizmu dla niepohamowanej podniety, byle się nażreć, bo tak chce, bo mi się to należy tu i teraz ! No to cóż poradzić na to ? Niestety ale słyszę to nieustannie od ludzi że tak im źle, ciężko i smutno, ale z uporem maniaka robią to co opisałem wyżej. Oczywiście raz na 100 razy „trafi się” inaczej…ale co z tego skoro proporcje powinny być zupełnie odwrotne.

    • Słyszałam już wiele razy od niektórych np. coś takiego: „seks w małżeństwie to tak, jakbyś jadł ciągle tego samego, odgrzewanego kotleta”. Tak, oni chcą tylko żreć. Trzeba się nachapać i to jest priorytet. Człowiek jest DLA NICH jak guma, którą można rzuć do jakiegoś momentu, by później ją wypluć, gdy straci pierwszy, słodki smak.
      Świat jest pełen takich mentalnych kalek, którzy nie kochają nawet samych siebie, bo po prostu tego nie potrafią.
      Na drzewach zamiast liści powinni wisieć egoiści.

  • Ależ nie ma za co ;)

    Problem natury komunikacyjnej to chyba najgorszy problem jaki ma najczęściej miejsce w związkach niestety. Jak na kobietę chyba nie jestem normalna bo wolę mówić wprost i nie bawić się w gierki/sugestie/aluzje. Co prawda to prawda nie każdy facet jest w stanie przyjąć na klatę dosadne słowa zwłaszcza jeśli dosadność bywa bardzo brutalna.

    • S.

      „Jak na kobietę chyba nie jestem normalna bo wolę mówić wprost i nie bawić się w gierki/sugestie/aluzje. ”

      Wiesz ile kobiet mi to mówiło ? ;-))

      • Stawiam, że bardzo wiele :P Sama wielu kobiet nie rozumiem ;) Na szczęście otaczam się takimi, o których nie mogę powiedzieć, że to typowe baby co mnie bardzo cieszy (zaczynając od wielbicielek piłki nożnej po uprawiające sport wyczynowo). A komunikacja w takiej grupie jest bardzo prosta jak coś nie pasi to się o tym mówi głośno i dosadnie albo daje „mentalnego plaskacza”, a potem idzie na piwo/wino/wstaw cokolwiek. Także ten :)

        • S.

          Analizując Twoje odpowiedzi dochodzę do wniosku, że fajna z Ciebie babka ;)
          Oby Was więcej ;)

          PS. Nie rozumiem wielbicieli piłki nożnej. Przecież to nawet nie jest sport.

  • Krzysiek

    Nie wiem czy się w komentarzach tego typu wątek przewinął tutaj ale będąc jednym z „niedoruchowujących” w swoim małżeństwie w końcu zostałem uświadomiony przez terapeutę o co w tym chodzi. Ogólny zarys i skąd się to wzięło wyglądał mniej więcej tak, ciekawe czy ktoś miał podobny efekt końcowy: :

    Życie seksualne zaczynane z ciekawości pierwsze zakochania w okolicach 20tki, potem 3 związki niewypały (ale i na tyle dojrzała psychika żeby na tym etapie już zacząć szukać czegoś na poważnie przed 30-tką, bez skutku) z psychiką nastawioną generalnie na seks dość brutalny. W międzyczasie kilka znajomości tymczasowych, głównie fizycznych..Następny poważny związek z kimś kto wydawał się „z zasadami” a w praktyce okazał się osobą patologicznie zazdrosną. Po tym reset przekonań i powrót do znajomości ilościowych i krótkotrwałych bez zobowiązań – myślenie przede wszystkim o sobie i pieprzenie czasem takich kobiet z którymi wstyd się było przy rodzinie albo przy znajomych pokazać. Przez te wszystkie lata czas dziesiątki wypieprzonych partnerów których nawet się nie liczyło.

    I w końcu w trakcie takiej jednej zaczętej luźno z założenia znajomości poznajesz kogoś z kim jak się z czasem okazuje rozumiesz się tak rewelacyjnie jak z nikim wcześniej – nawet z żadnym ze swoich przyjaciół.

    Otwierają się jakieś klapki w emocjach, które wcześniej nie były nigdy aktywne, zaczynasz postrzegać tego człowieka z czasem jak jakąś formę błogosławieństwa na swojej pokręconej damsko męskiej ścieżce. Zakochujesz się po 4, 5 miesiącach zaręczasz i hajtasz po niecałym roku od poznania.

    W międzyczasie zaczynają się blokady właśnie na seks, które odkładasz na później bo cieszysz się całkiem inna stroną znajomości a seks zwiesz że poza rozładowaniem niewiele dawał – bo znasz te impulsy z ludźmi do których czułeś najwyżej chemię.

    I ta jego forma której się nauczyłeś i częściowo była wyładowaniem frustracji, których teraz już nie masz – dominacyjna, dość ostra i czasami wulgarna.

    I zasadnicze pytanie – jak w taki sposób pieprzyć kogoś, kto samym faktem że istnieje i jest obok dał ci więcej niż wszystkie poprzednie znajomości razem wzięte? Kogoś kogo uważasz za trafiony milion na życiowej loterii? Nie da się. Delikatny miłosny seks wydaje się po tych wszystkich cyrkach w przeszłości z kolei rzeczą z której się wyrosło w wieku dwudziestu paru lat.

    Doczekało się to w seksuologii już swojej nazwy – jest to tzw. zespół madonny i ladacznicy. Kobieca wersja tego zaburzenia zespół rycerza i rozpustnika.

    Chętnie wymienię się doświadczeniami z ludźmi mającymi podobny problem jak sobie z tym i czy wogóle poradzili, bo u mnie to białe małżeństwo mimo że szczęśliwe to trwa już 3 lata, czasami człowiek czuje się jakby swoją męskość poświecił na tym ołtarzu i zamknął w pieprzonej klatce, wkurwia się czasem masakrycznie na tą sytuację i chętnie skoczyłby w bok z kimś, wyżył się jak dawniej. Żona ma jakiegoś fioła na punkcie wyglądu i atrakcyjności, łapie z tego powodu kompleksy, ale to nie tu leży problem.

    • Sam sobie to zrobiłeś przez puszczanie się na prawo i lewo. To było koszmarne szmacenie swojego ciała – z byle kim, byle gdzie i byle jak. Nie jestem niemiła, tylko szczera. Sam to przyznałeś, że tak to wyglądało. Dlaczego nie szukasz dobrego terapeuty? W sumie to tutaj przydałby się jeden z najlepszych specjalistów w tym kraju i też nie wiadomo, czy by pomógł… prędzej jakaś boska interwencja…

      • Krzysiek

        Ojjj widzę że bóg jest jedną rzeczą w tym wszystkim na którą można liczyć a jego interwencja chyba jedynym punktem odniesienia na którym miałaś w życiu oparcie dlatego mądra próbujesz być tylko w teorii jadąc po innych (poza tym co ma szmacenie ciała, nie wiesz że mózg to główny organ seksualny?) a teraz uważasz się za lepszą i „czystszą” a moim zdaniem cholernie mi zazdrościsz tego że nie mam 90% kajdan na psychice które sama masz.

        Pewnie tkwisz w jakimś dziadowskim związku albo i nieudanym małżeństwie, z którego chętnie byś uciekła tylko nikt nie chce się pojawić i zacząć mnie traktować jak księżniczkę żeby mi w tym pomóc (bo sama nie dam rady) a jak to facet/mąż odejdzie to sobie to usprawiedliwię to tym że znalazł sobie młodszą/ładniejszą (co było przy okazji) bo po prostu poznał młodszą/ładniejszą a mimo to bardziej życiową i mądrzejszą i o to przede wszystkim mu chodziło.

        A potem zamiast się zebrać do kupy i poskładać życie na nowo pozostają tylko wypady na wódeczkę z koleżankami i wnioski w stylu (98% mężczyzn nie potrafi się przyznać do błędu (bzyknęłam się z całymi dwoma w moim życiu, więc znam ich i wiem co mówię, nie będę traciła na nich czasu)

        No ale ktoś o tak zawężonych horyzontach znajdzie na to takie właśnie usprawiedliwienie.

        Poza tym widzę że kompletnie nie zrozumiałaś przekazu bo wspomniałem że byłem u terapeuty i że zapraszam do dyskusji ludzi o podobnych obserwacjach i jak sobie z tym poradzili, a nic nie wspominałem o dewotach z krzyżem na plecach, czosnkiem na szyi i kołkiem na wampiry chcących poniżyć, zajechać albo zniszczyć każdego kto nie jest taki jak oni.

        Nie jestem niemiły tylko szczery

        • Rozbawiłeś mnie do łez tym komentarzem. Dzięki. :)
          Nie chce mi się pisać i tłumaczyć, że wcale cię nie obraziłam i nie miałam złych intencji (widocznie byłam zbyt dosadna i tu cię zabolało)…
          Ty i tak już wszystko sobie sam dopowiedziałeś, więc ok.

          • Krzysiek

            Szczerze to poza stereotypowymi banałami kogoś kompletnie niezaznajomionego z tematem na dobrą sprawę nic nie wniosłaś do rozmowy.
            Wiesz co jest zeszmaceniem się? Kurwienie się (w sensie dosłownym) jest prawdziwym zeszmaceniem, bo nie dość że niszczy seksualność człowieka oduczając go przyjemność z seksu, to i go życiowo rozleniwia wpędzając w koleiny z których ciężko potem wyjść.

            Skoro ciebie tak rozbawiłem i tak nie zrozumiałem tego co miałaś na myśli po co skasowałaś swój wcześniejszy wpis?

    • m0gart

      A czy Twoja żona czasem tego fioła na punkcie wyglądu i atrakcyjności nie ma dlatego, że uważa, iż nie chcesz z nią uprawiać seksu, bo Ci się nie podoba?

      Jeśli zacząłeś terapię, to nikt tutaj raczej Ci nie doradzi lepiej niż specjalista.

      • Krzysiek

        Tak dokładnie tak to odbiera, co jest i nieprawdą i z drugiej strony niezłą abstrakcją bo zwraca uwagę innych facetów i czasem jest przez nich zaczepiana (głównie w pracy jak nie jesteśmy razem)

  • aknA

    Jeszcze z dekadę temu to kobiety były zdobywane i to im trzeba było zaimponować (na pierdyliard sposobów – każdej wg potrzeb) by zwróciły uwagę na mężczyznę, a następnie zgodziły się spędzać razem nie tylko czas na randkach, ale i prozaiczne życie. Teraz facetom ciężko ogarnąć, że coś już się zmieniło w tych kwestiach. A może tym panom z tekstu zwyczajnie się nie chce, no bo po co skoro mają babki tak ogarnięte w każdej dziedzinie… A być może sądzą, że ten aspekt życia już jest przesunięty na drugi czy trzeci plan? A może to zwyczajnie wygodnictwo? Winy należy szukać, jak to w przypadkach par, po środku. Nie wiem czy zdecydowałabym się życie w takiej relacji. Być może one przegapiły parę razy takie momenty, które oni uznaliby za kluczowe? Coś tu się nie dzieje między nimi dwojgiem.

    • KaZet

      I dobrze ze juz tak nie jest bo to patologia.Bo kim niby jestescie zeby laskawie zwracac albo nie uwage na faceta.Jury jakies? Nie chcecie faceta to nie, szuka innej, ktora go zechce i nie bedzie rozkapryszona bierna gwiazda czekajaca na to co otrzyma ale bedzie sama umiala wybrac fajnego faceta. Rozwody z inicjatywy kobiet to tylko wyraz Waszej biernosci przy szukaniu faceta, braku umiejetnosci jegoj znalezienia i przereklamowanej kobiecej intuicji.

      • aknA

        No to w końcu zdecyduj się czy to dalej facet szuka czy jednak to już patologia z przeżytkiem? :) Bo w pierwszym zdaniu postawiłeś tezę, a w następnych jej zaprzeczasz. Pomijam już fakt podejścia do tematu wg stereotypów i niezrozumienia mojej wypowiedzi.
        I wiesz co, nie wiem co ci kiedyś jakaś kobieta zrobiła, ale mam nadzieję, że jeszcze zmienisz pogląd na te sprawy. Kluczem do małżeństwa czy każdego innego związku jest partnerstwo, bez względu na to kto kogo poderwał/wybrał/odbił/…* No, ale najpierw trzeba być dojrzałym.

        *niepotrzebne skreślić lub dopisać swoje

  • Krzysiek

    Dobrze piszesz ale to jak się w tym łóżku i związku zachowuje to jeszcze kwestia wychowania, dał sobie facet wejść na głowę i częściowo sam jest przyczyną swojego obecnego położenia.

    • Iskra

      Wychowania przez partnera czy przez rodziców? Wydaje mi się, że to co dzieje się w łóżku to raczej wypadkowa naszego doświadczenia, charakteru, hormonów i ogólnie jakiegoś światopoglądu. A to, że dał sobie wejść na głowę? Widocznie bardzo mu zależy/ zależało, a to się tak niestety często kończy wtedy.

      • Krzysiek

        I przez jednych i przez drugich tzn. pewne zachowania w stosunku do partnera czerpie się obserwując relacje i małżeństwo swoich rodziców. Potem doświadczenie trochę to może zweryfikować ale w większości człowiek dąży do tego żeby odwzorować jakoś jedno ze swoich rodziców z którym się podświadomie utożsamia. Zastanawia mnie jak porypany jest dom z którego ta babka się wywodzi, czy jej matka też takie pojazdy mężuniowi funduje..

        • Endriu

          Czy to wyszło z domu to tego nie wiemy. Przyczyny mogą być różne a zazwyczaj to jest wypadkowa wielu różnych przeżyć. Czasem nawet przyczynia się do tego zachowanie matki w trakcie ciąży. Kiedyś też spotkałem podobnie problemową płeć żeńską. Aż mi włosy na nogach stawały z wrażenia jak usłyszałem, że potrafiła rozwalić cudze wesele bo jej partner zatańczył z inną i to jej się nie spodobało. Połowa gości uspakajała dziewczę, heh. Rozstała się ze swoim partnerem bo gdy ona wyjechała na dłużej to napisał jej smsa zwracając się do niej po imieniu… po imieniu kurwa a nie „kotku” „rybko” czy tam inaczej ale nie tak jak ona sobie tego życzyła.

          Jeśli kobieta uważa, że jej satysfakcja z sexu zależy od jej kochanka to efekty są jak u kolegi od kłody. Omijać, omijać a gdy są pierwsze symptomy „winter is cumming” to próbować szukać przyczyny i rozmawiać przez max miesiąc. Dłużej szkoda życia na niedojrzałe, upośledzone emocjonalne i nie potrafiące żyć i pracować nad związkiem kłody znaczy kobiety. Ponoć kobiety. Jak widać tylko część ludzi na świecie nadaje się do życia we dwoje i tworzenia świetnych związków. Reszta to … szkoda klawiatury.

          • Krzysiek

            Oj tutaj to rzeczywiście można by pisać całe artykuły :)

  • Na szczęście nie dla wszystkich świat się kręci wokół dupy i pieniędzy, chociaż zarabiać trzeba na swoje utrzymanie (często też swoich dzieci/rodziny). Oczywiste.

  • Na wszystko znajdzie się wymówka, byle tylko nie spojrzeć na syf w swojej głowie/wnętrzu. Po czasie strasznie ciężko otworzyć szafę pełną trupów, bo one z niej zaraz wylecą i trzeba będzie posprzątać ten burdel. Komu by się chciało, co nie? Lepiej niech spokojnie gniją tam dalej. Odór zawsze można jakoś zamaskować, żeby dało się wytrzymać.
    Ułoży się, na pewno samo się jakoś ułoży. Taaak… ;]

  • Piotr

    No tak. Temat bardzo ciekawy i niewątpliwie burzący krew po obu stronach. To widać.
    Zastanawia mnie jak wiele osób bardzo radykalnie ocenia takie sytuacje, wliczając w to krytykę kolegi „Nie zgadzam się”.

    Wydaje się, że wszyscy wiemy, że związek dwójki ludzi to sztuka kompromisu, gdzie partnerzy mają świadomość o wzajemnej niedoskonałości, a jednak podejmują decyzję o byciu razem. Wszyscy chyba również zdajemy sobie sprawę z tego, że na udany związek składa się wiele spraw, które zostały w artykule i komentarzach wymienione i wśród nich znajduje się również udany seks.

    Większość z nas zapomina jednak, że każdy z nas jest trochę inny i dla każdego granica tego co akceptowalne przebiega w trochę innym miejscu. Są osoby, dla których brak dobrego seksu, lub seksu w ogóle nie będzie stanowił problemu, a są ludzie, dla których seksualność w związku, mimo, że nie najważniejsza, jest dopełnieniem, bez którego nie daje się żyć. Dlatego daleki jestem od takiej ostrej krytyki wspomnianego już kolegi „Nie zgadzam się”, bo nikt z nas nie jest na Jego miejscu i nikt tak jak On nie czuje tematu. Więc odpuściłbym sobie komentarze w stylu „rzuć ją”.
    Czasem bywa tak, że naprawdę kochamy drugą stronę i przez to decydujemy się na związek z niewystarczającą/żadną ilością seksu, bo partnerka/partner daje nam dużo dobrego w innych obszarach związku. Niestety, lekceważony z początku brak bliskości cielesnej, może powodować po miesiącach/latach poważne rysy na nieskazitelnej zdawałoby się relacji dwójki ludzi. W konsekwencji prowadzi to do rozpadu związku, szczególnie wówczas, gdy druga strona (ta mniej potrzebująca) nie do końca zdaje sobie sprawę z wagi tematu lub kwestii celowo unika. Łatwo jest wówczas poczuć się odrzuconym, niezaspokojonym i gorszym, a wewnętrzne poczucie godności nie pozwala „żebrać” o seks. Tego czego nie mamy w domu zaczynamy szukać poza nim i … kłopot gotowy.
    Przykłady podane przez Malvinę referują punkt widzenia kobiet, ale część komentarzy pokazuje, że mamy do czynienia z problemem po obu stronach barykady. Sądzę, że niezależnie od płci, rada jest jedna.
    W związku powinno się rozmawiać o wzajemnym pożyciu seksualnym. Niezależnie od tego jak jest to temat delikatny i trudny powinno się dążyć do tego, by obie strony pozostawały z tej sfery zadowolone i dobrze skomunikowane. Czasem trzeba zacząć od uświadamiania drugiej osobie wagi tematu, kiedy indziej wystarczy tylko uzgodnić „działania naprawcze”. Zawsze jednak trzeba rozmawiać. Unikanie tematu jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Tak jak wmawianie sobie, że seks nie jest ważny, a nasze zadowolenie z jego uprawiania da się zastąpić pieniędzmi, prestiżem czy dobrymi obiadami. Nawet jeśli niezły związek rozpadnie się przez seks, mamy przynajmniej satysfakcję, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy by go uratować. Wiem to z doświadczenia…

    Pozdrawiam serdecznie.

  • KaZet

    To, ze faceci nie nadazaja za kobietami to mozna miedzy bajki wlozyc. A jesli nie ma seksu to dlatego ze albo zwiazek sie wypalil, nie podoba im sie kobieta fizycznie, irytuje ich, zachwuje sie nie tak jak trzeba ale czesto jak rozkapryszona panna, te swoje zumby srumby ma dla picu tylko a tak zero prawdziwego hobby i powierzchowny swiatopoglad. Moze byc wiele przyczyn.Jesli zwiazek jest dla faceta udany a kobieta ich kreci to nie ma z tym problemu. Dajcie im nowe atrakcyjne dziewczyny, problem ich pozadania zniknie. Jedyne pytanie po co oni sa z tymi dziewczynami i na odwrot.

  • Malco

    Moim zdaniem wina lezy w ksztaltowaniu wlasnej seksualnosci. Bywa w zwiazkach ze samo zblizenie podnoszone jest do rangi zdobycia medalu na olimpiadzie czy operacji na otwartym sercu. Pozadanie przy tym czesto cierpi i samo poznawanie drugiej osoby w tej materii jest rozwlekle w czasie i bardzo utrudnione. Z kolei dlugie czekanie, brak regularnosci i zaufania czesto obniza sprawnosc, na ktorej mezczyznom bardzo zalezy. Moze przez przeszle doswiadczenia opisywani faceci chca kochac sie coraz rzadziej?

  • KaZet

    Idealy nie sa nudne bo sa idealami! To jedna z tych rzeczy gdy stereotyp nie pokrywa sie z prawda.

  • Anka

    od jakiegoś czasu sypiam z żonatym facetem. tak się ułożyło. proszę, tych którzy chcieliby za to zlinczować o powściągliwość.
    „Miś” próbował mi wciskać kit, w stylu „żona go nie rozumie, wcale ze sobą nie śpią”. przystopowałam go, bo znam tą gadkę.
    czytając Twój tekst, obserwując znajome pary i gadając z „Miś-em” dochodzę do wniosku banalnego. podstawowym problemem jest brak komunikacji.
    Miś i Żona od kilku lat (tak, KILKU LAT)nie sypiają razem. i nie dlatego, że on nie chce, albo że ona nie daje. nie rozmawiają ze sobą. po prostu. nie ma komunikacji między nimi. nie mówią o swoich potrzebach, o pragnieniach, o troskach, o fantazjach. dzielą wspólną przestrzeń. dzielą obowiązki. wychowują dzieci. ale nie żyją razem.

  • trees

    Po prostu należy wystrzegać się psychopata i egoistow ;)

  • S.

    Jak się męczysz to jak dla mnie sytuacja już jest uczuciowo i emocjonalnie niestabilna i chujowa ;)
    No może być stabilnie społecznie i ekonomicznie co nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu są to tortury bo w środku w Czesiu aż wszystko kipi ;)

  • prawdemowie

    wasza niestabilna samoocena drogie panie nie jest w stanie przełknąć prostej prawdy, że kobieta do łóżka ma być przede wszystkim nowa ;) ile razy można to samo ciało obracać…:)

  • Krzysiek

    chyba po prostu nie można mieć wszystkiego – albo niektórzy są zbyt pełni sprzeczności żeby to mieć

  • hoppipolla

    To ja – kobieta niepożądana.
    Nie myślcie, że cieszę się, że jest nas więcej. Po prostu cieszę się, że nie jestem sama.

    Obwiniałam siebie. Płakałam. Pytania o terapię wisiały w powietrzu. Mijał czas. Pozornie nie zmieniało się nic. Sama nie wiem jak, ale oduczyłam się czuć do niego pożądanie. Poza tym w porządku.

    Jestem niepożądana. Jestem z panem niepożądanym. Zastanawiam się czy to się zmieni. Jeszcze czekam.
    W bezsenne noce robiąc rachunek sumienia nagle łapię się na tym, że jestem z nim ze strachu. Bo przecież skoro on mnie nie pożąda to inni też nie będą. Bo te lata niedoruchania odcisnęły na mnie ślad i już nie wierzę, że mogę być atrakcyjna dla innych mężczyzn.

  • Krzysiek

    Ty chyba nie poznałaś nigdy nikogo skrajnie zaburzonego, ale spoko, jeszcze jakiś psychopata ci kiedyś poszerzy horyzonty myślowe ;)

  • Traumę mam, seks nadal kocham

    Byłam. Przeżyłam. Straszne. Polecam uciekać.
    Mój eks – jak sam przyznaje zawsze i wszędzie miał na mnie ochotę, co skutkowało seksem czasem bardzo spontanicznym w bardzo zaskakujących miejscach.
    Natomiast gdy z nim zamieszkałam, nagle śpiewka, że mnie zależy tylko na seksie, mam za dużo ochoty, on tyle nie potrzebuje, itp. Usłyszałam, że mam brzydkie cycki bo różnej wielkości (gdzie od innych osób słyszałam, że piękne i niesamowicie jędrne), że seksu mi odmawiał bo go wkurwiał sposób w jaki wieszałam pranie a była to taka drobnostka, że nie chciał o to się czepiać i tak dalej.
    Seks zawsze lubiłam, często inicjowałam. Przeżyłam proszenie się o seks, wciskanie w seksowne ciuszki, ocieranie się o niego, kręcenie dupą. Codziennie idealna, gładka itp. żeby zawsze być gotowa jakby co, wieczne seksnadzieje, ciągle niespełnione. Płakanie i gryzienie ścian gdy spałam obok prawie nagiego faceta, którego kochałam i pragnęłam, a wiedziałam że usłyszę „nie”, „nie teraz”, „nie dziś”.
    Prawda była taka, że był pracoholikiem i łatwiej mu było życie seksualne załatwić robiąc sobie dobrze w wannie przy porno, bez względu na to że potem ja byłam nieszczęśliwa i niezaspokojona i pełna kompleksów.
    Szczęśliwa, że już tego nie przeżywam, Tego nasłuchiwania czy robi sobie dobrze i nienawidzenia tego bo czułam się jakby ktoś mi coś odbierał.

    • beti

      Przykro mi ja mam to samo. .uwazam ze filmy porno nie pomagaja wrecz rozbijaja zwiazek kobieta mysli ze to z nia cos nie tak ze jest za gruba za brzydka bo przeciez on woli poogladac inne i sobie w wannie dogodzic. Przez taki zwiazek kobieta traci pewnosc siebie co skutkuje w kazdej dziedzinie zycia staje sie zazdrosna…Nie rozumiem co jest nie tak z niektorymi przeciez jak sie kogos naprawde kocha to nawet sie nie mysli zeby przeleciec kogos innego …normalnym jest ze czasem nie chce nam sie sexu jestesmy tylko ludzmi nie robotami zaprogramowanymi .zycie mozna porownac do wagi czasem jest wiekszy ciezar czasem mniejszy wszystko trzeba starac sie tak wywazyc zeby bylo po rowno tyle samo dawac co otrzymywac nigdy wiecej ale nigdy tez mniej wtedy wiemy z jaka wartoscia mamy do czynienia. …

  • moniq

    Boże ten rak ma coraz bardziej zaawansowane stadium…
    A tak całkiem na poważnie- wy serio nie widzicie co tutaj naprawdę jest problemem? I to w sumie nawet społecznym, globalnym? To chore parcie na sukces. Chęć zarabiania mnóstwa szmalu, realizacji na wszelkich możliwych polach, chęć wyglądania jak modelka mimo upływu czasu, karnety na siłownie,zumby, aerobiki i inne głupoty, 5 fakultetów, interesowanie się wszystkim począwszy od matematyki na gospodarce zachodnich Chin kończąc, posiadanie idealnego domu, idealnego, przystojnego i również odnoszącego sukcesy partnera. I ty piszesz, ze takie laski nie maja defektów psychicznych. Mają, zarówno one jak i ich równie idealni partnerzy. Śmiem posunąć się nawet do twierdzenia, że to już podchodzi pod narcyzm. Po co wam to wszystko? To takie ważne? Mieć super furę, pracę w korporacji, przystojniaka u boku i idealny wygląd? Dlaczego nikt nie robi wpisów o Grażynach z biedronki? To chyba oczywiste. Grażyna z biedronki nie mieszka w luksusowym apartamencie, tylko w obdrapanym, starym mieszkaniu, na które skała się z pensji swojej i partnera. Grażynę z biedronki prędzej zobaczysz z puszką piwa w łapie niż lampką drogiego, czerwonego wina. Grażyna z biedronki ma boczki tu i tam, przeciętny wygląd i niemodne ciuchy,. Nie to co nasza miss korpo lady, idealna figura, ładny tyłeczek, cycuszki i suknie z najdroższych butików. Grażyna z biedronki nie ma faceta prawnika/prezesa/ lekarza o aparycji rodem z okładki Forbesa, który jeżdzi mercedesem i zarabia gruby hajs. Nikogo taka Grażyna nie obchodzi, a stanowią one zdecydowaną większość kobiet z związkach i o dziwo ich partnerzy nie narzekają na brak potencji czy spadek libido. W związkach opisanych w tym poście problemem jest skupienie się partnerów na sobie. Kobieta chce być idealna w każdej sferze życia, nie wiadomo po co, komu to ma zaimponować? Faceci to samo. Romantyzm diabli biorą ale w sumie co mnie obchodzą problemy ludzi z wyższych sfer.

  • zdegustowany kobietami

    Tempo życia, frustracja, niezadowolenie z życia codziennego, nie znające swoich potrzeb i wstydliwość to sprawia, że mężczyźni są traktowani w łóżku jak tapczan u psychoterapeuty. Boją się śmieszności suczej, krowieńcej natury i oddania się jako całość, jedność. Boją się odrzucenia i tu jest problem u mężczyzn, może sami nie wiedzą co chcą i co wzięli sobie na głowę, nie mówiąc o oczekiwaniach, a może , że tak należy mieć kobietę, dzieci, dom i pracę. Spełniło się i co więcej oczekiwać od siebie. A może gwałty, przebieranie się na księżniczkę, służącą, kurewkę, sprzątaczkę…. mężczyzna w jakiej roli ma występować- gwałciciel, zbok, moralnie nie prowadzący się….. Obyczajówka, moralność, opinia, tradycja, w ty wszystkim frustracja, opinia publiczna …. grzeszność i odnalezienie się w tym wszystkim, cicho sza bo usłyszą i będzie afera na całe osiedle…kryzysy budżetowe pomówienie i zyski…… Dzieci- babcie , nianie, domy dziecka , rodziny zastępcze – pojebane to wszystko….. Tak jak by tylko mężczyzna brał udział w tym wszystkim a samiczka jest pełna rozczarowań……