Ludzie, którzy wiedzą lepiej

Dziś na dzień dobry przedstawiam Państwu trzy kategorie ludzi, którzy wiedzą lepiej. Są to:

1. Babcia („No przecież widzę, że jesteś głodna”).
2. Lekarz, ślusarz, prawnik, spawacz, diler narkotyków, przedsiębiorca pogrzebowy, etc., czyli specjaliści posiadający odpowiednią wiedzę/kwalifikacje do świadczenia określonych usług.
3. Truteń, który Cię nie zna, w żaden sposób nie jest Ci bliski, przysłowiowego chuja o Tobie wie, ale musi się wypowiedzieć w temacie Twojego: zdrowia, wyglądu, życia seksualnego, życia uczuciowego oraz szeroko pojętego bycia.

Babci się czepiać nie będziemy, bo babci się nie odmawia, babcię trzeba kochać i szanować, koniec kropka. Nad specjalistami też bym się za bardzo nie rozwodziła, wiadomo – są lepsi, gorsi, ale potrzebni, bo było nie było, ale jednak ciężko sobie samemu odebrać poród, zasądzić alimenty czy wykopać pośmiertnie grób.

 

Jak rozpoznać trutnia?

 

Grupa, o której chcę dziś z Wami porozmawiać, to wszystkie Ciotki Zośki i Wujki Janusze tego świata. To wszystkie Miłe i Uprzejme Koleżanki, które zawsze spieszą z pomocą, kiedy trzeba powiedzieć Ci, co robisz ze swoim życiem nie tak. To Wszyscy Domniemani Specjaliści, którym wydaje się, że jak przeczytali dwie motywacyjne książki i poszli na szkolenie do Mateusza G. dali się wyruchać za 6 tysięcy złotych netto bez wazeliny, to mogą Ci mówić, jak żyć. To generalnie wszyscy ludzie, którzy wiedzą, co jest ładniejsze, zdrowsze, lepsze i odpowiedniejsze dla Ciebie. A, jeszcze jedno – najczęściej są to osoby, które przez nikogo nieproszone wpieprzają się w środek rozmowy.

Przykłady? Proszę bardzo. Wszystkie pochodzą z kilku ostatnich dni. Wszystkie dotyczą mojej skromnej osoby. Wszystkie podniosły mi ciśnienie na tyle, żeby dokonać klasyfikacji trutni i napisać ten oto tekst.

TRUTEŃ – STYLISTA

 

– Lepiej by ci było w rudych włosach.
– Kiedyś nosiłam rude, jeszcze w liceum, ale teraz nie czułabym się w tym kolorze dobrze. Poza tym odrosty na rudym wyglądają słabo.
– Ale co ty mówisz, świetnie by ci było. Na pewno lepiej niż w blond.
– Nie sądzę.
– Bo się nie znasz.

Aha. To w takim razie poproszę o zaświadczenie ukończenia szkoły fryzjerskiej oraz Wyższej Szkoły Stylizacji i Wizażu.

Wiecie, ten dialog mógł zostać poprowadzony zupełnie inaczej. Na przykład:
– Nie myślałaś o tym, żeby się przefarbować na miedź?
– Kiedyś nosiłam rude, jeszcze w liceum, ale teraz nie czułabym się w tym kolorze dobrze. Poza tym odrosty na rudym wyglądają słabo.
– No rozumiem. Ale moim zdaniem w miedzi by ci było do twarzy. Jakbyś kiedyś zmieniła zdanie, daj znać. Pomogę dobrać farbę.

Czujecie różnicę? Dziewczyna z dialogu nr 1 jest wkurwiającą dzidą przekonaną o tym, że „wie lepiej”. Dla odmiany dziewczyna nr 2 słucha swojego rozmówcy i wchodzi z nim w rzeczywisty, a nie pozorny dialog. Da się?

 

TRUTEŃ – TERAPEUTA

 

– Ostatnio coś słabo się czuję.
– Przemęczona jesteś.
– Nie, nie w tym sensie słabo. Psychicznie jakaś taka jestem rozdrażniona. Wszystko mnie wkurwia.
– Bo odstawiłaś alkohol.
– Odstawiłam alkohol na miesiąc, we wrześniu, teraz już nie trzymam „reżimu”, choć fakt, prawie w ogóle nie piję.
– No, to dlatego.
– Nie. Odkąd wyeliminowałam alko czuję się lepiej pod każdym względem. Lepiej sypiam, lepiej jem, lepiej mi się trenuje i jestem spokojniejsza. Ten wkurw pojawił się kilka dni temu i nie mam pojęcia, co jest jego przyczyną. Może to praca? A może fakt, że w tym miesiącu wydałam już 2/3 pensji, a wciąż nie kupiłam Garmina…?
– Mówię ci. To brak alko.
– …
– No widzisz? Gdyby chodziło o coś innego, to byś się tak nie denerwowała.

Nie jestem zwolenniczką przemocy, ale w tym akurat przypadku strzelenie koleżance z liścia bardzo poprawiłoby mi humor.

 

TRUTEŃ – TRENER/DIETETYK

 

– Cześć! 
– Cześć! Fajnie, że wróciłaś do boxa, ale co się stało z twoimi nogami?
– Eeee? Bo ja wiem? Ogoliłam je dzisiaj przed treningiem?
– Haha. Wiesz, no kiedyś to miałaś kawał nogi jak na crossfiterkę przystało. A teraz?
– A teraz biegam. Więc mam nogi biegaczki.
– No tak, tak. Cóż…

Cóż, rok temu dojebałam na crossficie tak, że mi się czworogłowy uda w nogawkę nie mieścił. Całe szczęście w porę zmądrzałam i zmieniłam proporcje treningowe, bo jednak wolę siebie smukłą niż umięśnioną. Ale to przecież tylko moja opinia, prawda? Nie będę innym kobietom mówić, jak mają wyglądać. Wam też to polecam.

 

TRUTEŃ ŻYCIOWY

 

– A nie myślałaś o tym, żeby zmienić pracę?
– Póki co nie. 
– No wiesz, coś takiego bardziej poważnego byś sobie znalazła. Trzydzieści lat na karku, to by wypadało może się o jakieś finanse zahaczyć? Bankowość? Konkret, a nie internety i cukierbergy. Facebook padnie i kilka milionów ludzi zostanie bez pracy.
– Zawsze mogę zostać prostą tutką.
– Kim?!
– Prostą tutką. No wiesz. Z lodem tysiąc, bez loda pińćset. 
– Ty sobie podśmiechujki robisz, a tu lada moment dziecko…
– Dziecko?
– Tak! Dziecko!
– Jesteś w ciąży? Gratuluję!
– Twoje dziecko!
– Moje? Nic mi o nim nie wiadomo. Opowiedz coś więcej, chętnie je poznam. Myślisz, że da się zaprosić na bezglutenowe mleko?
– Pewnie, śmiej się. Zobaczymy, czy ci tak do śmiechu będzie, jak zostaniesz sama, bez pracy z dwójką dzieci na zasiłku… Młoda jesteś i głupia. Nie wiesz jeszcze, co to znaczy być prawdziwą kobietą…

Badum tsss.  

 

Jak radzić sobie z trutniem?

 

Można przemilczeć. Odpowiedzieć ciętą ripostą. Użyć nuty sarkazmu i szczypty ironii. Zbagatelizować. Wyśmiać.

Można też ewentualnie powiedzieć „GO FUCK YOURSELF” i po prostu dalej robić swoje. Bo to w końcu Twoje życie, nie?

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • I dlatego właśnie żałuję, że w świecie rzeczywistym nie ma takiej opcji jak ban.

    • zegarmistrzyni

      Ostatni odcinek Black Mirror wykorzystał ten pomysł.

  • sabr

    O żesz Ty w mordę i nożem.. truteń życiowy skłania do przemyśleń, że powinni zalegalizować mord rytualny, ale na ludziach…

  • W dodatku najlepiej, kiedy „nieomylne rady” dotyczące Twoich finansów dają Ci ludzie, którzy sami toną w długach, dotyczące życia rodzinnego ci, którzy sami mają porozbijane rodziny itd.

    I nie mam tutaj na myśli dobrych rad wynikających z doświadczenia, w stylu „może to niekoniecznie dobry pomysł, ja tak zrobiłem, i wkopałem się w gówno”, tylko „ja na pewno mam rację, słuchaj mnie, nikt tak ci nie doradzi”.

    Psy szczekają, karawana jedzie dalej ;)

    • „Kupujesz laptopa? Kup sobie HP, są najlepsze”. „Bierzesz kredyt/ Weź w WBK, ja jestem zadowolony”. No price is too high for that kind of mature wisdom….

  • Ależ się zagotowałam czytając ten tekst. Wczoraj właściwie na podobny temat z koleżanką rozmawiałam. Ona jest rok po ślubie, ja za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Mówi – teraz ciągle wszyscy pytają kiedy pierwsze dziecko? Sugerują, że już czas, że po 30tce, będzie trudniej i tak dalej. Wszyscy wiedzą najlepiej, mówią jak żyć, a ja dopiero co otworzyłam własny salon fryzjerski i nie w głowie mi takie rzeczy.

    Już się nie mogę doczekać, gdy podobne pytania będą zadawane mi. Mam milion odpowiedzi na te wścibskie Januszowo-Zośkowe pytania.

  • „Robić swoje ” to najlepsza rzecz jaką każdy może robić w swoim życiu. Wtedy też przeważnie nie ma czasu na to, żeby się wpieprzać w życie innych :)

    A tak BTW, to czy kiedykolwiek jakakolwiek osoba z twoich scenek rodzajowych używanych w tekstach poznała, że to właśnie o niej piszesz? Ciekawi mnie to :)

    • Jeśli ktoś z moich przyjaciół/znajomych ma zostać bohaterem tekstu, w którym sprzedaję jego historię na tyle, że ktoś z naszych wspólnych ziomków może go rozpoznać, zawsze pytam o zgodę. Więc niespodzianek ani zaskoczenia nie ma.

      Jeśli inspiruję się wydarzeniami, w których występują osoby spoza mojego kręgu znajomych, a ja mam 100% pewności, że na podstawie tego, co napisałam, nikt ich nie rozpozna poza (ewentualnie) nimi samymi, to publikuję i szczerze powiedziawszy mam gdzieś, jak się do tego odniosą. Piszę o nich tak, jak ich odbieram. Jeśli czują się urażeni, mogą ze mną nie gadać. Win-win. To dobry sposób na odsianie ziaren od plew.

  • Tiruriru

    A co w momencie, gdy takim trutniem jest wlasna matka? ;) bo wlosy nie te, bo umalowana/nieumalowana jestes, bo za gruba/za chuda jestes, o, przytylas itp. ;)

    • Di Piotrowicz

      A jak urodzisz dziecko, to dopiero mamusia zaczyna:
      -Ty sie tak nie denerwuj, bo i dziecko zestresowane
      – dziecko jest za spokojne
      – dziecko za bardzo szaleje
      – ty idź z dzieckiem do lekarza, ta noga jest krzywa/gruba/cokolwiek – bylam wczoraj, powiedzial ze w normie (za 5 minut) – idź z dzieckiem do lekarza, ta noga jest…
      -ty za często karmisz to dziecko (dając kolejną bułkę co 5 minut)
      – powinnaś dziecku dawać budyń, ja tobie w tym wieku dawałam – ale dziecko jest uczulone na jajka – w tym wieku już powinnaś podawać budyń
      Niby Matka, trzeba kochać i w ogóle podpada pod punkt z Babcią, po 14 miesiącach to cid, że jeszcze żyje…

      • Tiruriru

        No niby, ale babcie widzisz raz na x, a matke czesciej. I niestety przez to trutniowe teksty rowniez, a uderzaja bardziej. W koncu to wlasna matka.

        Ech, nie chce sie dolowac, wiec jeszcze nie wyobrazam sobie sytuacji ‚co by bylo gdyby sie pojawilo’ :D

      • A jak, nie daj buk, masz problem ze sprowadzeniem potomstwa na swiat, to znajomi radza ci, zebys wylaczyla glowe i wyluzowala, to wtedy zajdziesz w ciaze. Nie musze dodawac, ze z tymi niektorymi nasze stosunki sie mocno ochlodzily:-)

  • Róża Wigeland

    A propos trutnia-terapeuty: to koleżanka ma problem z alkoholem, nie Ty z jego brakiem. Budula! Nie ma z kim się napić?

  • Ania J.

    Użyć nuty sarkazmu i szczypty ironii. Stanowczo. Moim drugim ulubionym sposobem na trutnia, jest sprzedanie/wkręcenie jej/jemu jakiejś zajebistej ściemy z miną pokerzysty, w którą potem jak uwierzy i zacznie rozprzestrzeniać po świecie, wychodzi na idiotę. I mam spokój z takim egzemplarzem. :)

  • Daniel K

    Siemanko Malvina :) Bardzo fajnie się czyta Twojego bloga, widać że znasz się na tym :D

  • Tomasz Sławek

    Nawet mi się podniosło ciśnienie jak to czytałem. A jakby kogoś takiemu zaserwować KO to potem Ty jesteś ten zły. Życie.

  • donia

    Niestety trutnie w większości przypadków nie łapią ironii i sarkazmu. GO FUCK YOURSELF brzmi lepiej.

  • kasia

    GFY+LOL
    Jakis plenerowy event, znajomi znajomych: zle odzywiona nauczycielka gimnazjalna, palaca dwie paczki fajek dziennie, zamarla na wiesc, ze nie jem miesa. Czy ja wiem, ze „prowadzili takie badania w Ameryce Poludniowej, gdzie okazalo sie, ze dzieci nie jedzace miesa traca komorki mozgowe? Obumieraja im! Mieso jest niezbedne, zeby nie zamienic sie w debilka..” Zapytalam te pania, czy sugeruje, ze niedomagam intelektualnie, czy brakuje jej podstawowej wiedzy nt sytuacji ekonomicznej wiekszosci krajow Ameryki Pd, gdzie te dzieci raczej nie z wlasnego wyboru nie maja dostepu do miesa, ani zapewne wielu innych wartosciowych produktow.?..
    GFY (go fuck yoursefl) – jest generalnie najlepsza metoda. Czasem w wersji pyskatej, czasem na milczka, w zaleznosci, czy warto sie uzerac, czy to ma sens… W wiekszosci nie ma.

  • kazia

    Skad sie biora ci zajebisci RADO-DAWACZE? Ci wciskacze prawd najwyzszych i objawionych, ktorzy wiedza lepiej jak ktos inny ma stac, spac i srac?!? z zajebistego bólu niespelnienia – nic innego nie przychodzi mi do glowy…. Dzizus!! marynie i januszy mozna amutowac, ale co zrobic z rodzina ( i nie chodzi o babcina troskliwosc..)

    z bezdzietna ciotka, ktora cale zycie mieszka z rodzicami nie dyskutuję o zwiazkach i rodzinie. Czyta polskie chick-lit i Zwierciadlo i wie wszystko. Od rozwiedzionej kobiety, ktora nie moze stworzyc zadnego w miare zdrowego zwiazku nie przyjmuje zadnych rad ani uwag nt facetow. Od wiecznie bezrobotnej znajomej odwracam „sluch”, gdy zaczyna analizowac rynek pracy, narzekac na sytuacje i dawac mi rady w prowadzeniu firmy…

  • Barba Ara

    i się okazało, że każdy wie lepiej. A Ty człowieku stój i się ucz jak masz wyglądać, ćwiczyć, pracować, ile dzieci jakiej płci rodzić – za to dziękuje Ci omałocoteściowo, jak wydawać kasę…. Mnie jeszcze czasem osłabiają osoby „bardziej”. Np. odwiozła mnie „R” – co Ci było??? a takie tam jedno nocne historie… A tak tak a ja to miałam grypę żołądkową 4 doby to wiesz dopiero straszne przeżycie….

  • Monika M.

    Witam. Masakra, czytając to ciśnienie skoczyło mi na maxa. Przeżywając Twoje przykłady moja pamięć przywołała podobne sytuacje z mojego życia.
    Takich ludzi spotykamy na każdym kroku, sposobów wypróbowałam już kilka, jak dotąd zauważyłam, że do takich ludzi nic nie dociera. Czasami mam ochotę im przypić piątkę, w twarz. Siekierą najlepiej. Pozdrawiam

  • Mam takiego jednego delikwenta :/ Unikam go jak się da :)