My, kobiety, rozumiemy naprawdę wiele. W końcu statystyki nie kłamią – jesteśmy lepiej wyedukowane i bardziej empatyczne od mężczyzn, co bez wątpienia sprzyja ogarnianiu otaczającej nas rzeczywistości. Dzięki postępującemu równouprawnieniu (którego skuteczny regres gwarantuje rządząca w naszym kraju psiartia) znamy się już nie tylko na sprzątaniu, gotowaniu i wyglądaniu dobrze, ale też na na inwestowaniu, boksie, czy wymianie koła w aucie. Jest jednak jeden obszar, którego nie zrozumiemy chyba nigdy – męski sposób pojmowania świata.
Powiedziałem, że to zrobię, nie musisz mi przypominać co pół roku!
Co Wy macie z tym odkładaniem Bardzo Ważnych Spraw na później? Dlaczego, kiedy Wasza partnerka prosi Was, żebyście naprawili szufladę, zawiesili półkę albo wstawili pranie, odpowiadacie „Zaraz!”, po czym wracacie do swoich spraw i kompletnie zapominacie o xyz? A potem denerwujecie się, że baba chodzi za Wami i Wam ględzi. No jak ma nie ględzić, skoro od pół roku słyszy Z A R A Z i już się trzy razy o tę wystającą szufladę zdążyła zabić? Nie łatwiej byłoby po prostu poświęcić pół godziny na zrobienie tego, o co Was prosi? Ewentualnie, jeśli wybitnie nie macie ochoty pełnić roli złotej rączki w domu, powiedzieć „A weź się Halyna sama naucz półki montować, bo ja wolę na szmacie jeździć i obiady gotować”? Kobiety wbrew powszechnie panującym stereotypom bardzo cenią sobie jasne i klarowne sytuacje. A przynajmniej się staramy.
Nie przeszkadzaj mi, nie myślę
Każda z nas doświadczyła tego co najmniej raz – zobaczyła swojego mężczyznę siedzącego z rozdziawioną buzią i patrzącego bezmyślnie w telewizor, okno albo w ścianę. Za każdym razem mężczyzna wygląda tak samo – jakby spał z otwartymi oczami. Niby wszystko widzi i słyszy, ale tak naprawdę nic do niego nie dociera. Podobno ten stan ma nawet swoją nazwę. Nie, nie chodzi mi o nirwanę, raczej o The Nothing Box – Pudełko Nicości. Widzicie, Mark Gungor, fenomenalny mówca i doradca w zakresie spraw damsko-męskich (polecam jego wystąpienia, znajdziecie je bez problemu na YouTubie) stwierdził kiedyś, że męski mózg składa się z pudełek. Każde z nich poświęcone jest tylko jednemu tematowi, a więc na przykład jest pudełko na związek, pudełko na seks, pudełko na sport, na jedzenie, na spotkania z kumplami, et cetera. Co ważne, pudełka się ze sobą nie stykają. Co jeszcze ważniejsze, macie jedno szczególne pudełko, wspomniane już The Nothing Box, w którym znajduje się N I C. Dzięki temu możecie godzinami łowić ryby, patrzeć w telewizor albo słuchać swojej partnerki, wcale jej nie słuchając. My, kobiety, nie mamy pudełek. Nie mamy nawet Pudełka Nicości. Mamy za to całą sieć splątanych ze sobą połączeń, dzięki czemu nasz mózg przetwarza wszystkie informacje na raz. Między innymi dlatego potrafimy połączyć fakt niewyniesionych śmieci z brakiem ochoty na seks i doskonale pamiętamy, jak dokładnie siedem i pół roku temu zapomnieliście o naszych urodzinach. Tak więc jeśli któryś w Was chciałby się pozbyć swojego Pudełka Nicości, ja je chętnie odkupię. Wierzcie lub nie, ale kobietom ciężko się żyje z mózgiem funkcjonującym na pełnych obrotach, 24h na dobę.
Skoczę tylko szybko na dwójeczkę i wychodzimy
Ja rozumiem, że czynności fizjologiczne zajmują w Męskiej Hierarchii Bardzo Ważnych Spraw wysokie miejsce, ale powiedzcie mi Panowie, co Wy macie z tym czytaniem gazet, graniem w gry, rozwiązywaniem krzyżówek i sprawdzaniem postów na fejsie w trakcie, pardon my french, siedzenia na klopie? Że co, to Wam pomaga się zrelaksować? Odprężyć? Tylko tam jesteście w stanie czytać albo grać w czołgi? Czy któryś z Was mógłby nam w końcu wyjaśnić magię konsumpcji popkultury w toalecie? Bo może coś tracimy i nawet nie jesteśmy tego świadome?
Kuba poszedł na striptiz w sobotę? Niemożliwe, oglądaliśmy razem mecz!
Męska solidarność to jedno z tych zjawisk, którego akurat my, kobiety, mogłybyśmy się od Was nauczyć (choć idzie nam coraz lepiej, brawo Dziewuchy za Czarny Piątek, w kobietach siła i moc!). Nawet jeśli Wy, Panowie, nie przepadacie za jakimś ziomkiem, i tak go będziecie kryć – przed jego żoną, dziewczyną, matką, teściową. Nawet, jeśli ten ziomek zrobił coś zupełnie sprzecznego z Waszym systemem wartości (np. zdradził żonę) i tak go nie wydacie, bo nie pozwala Wam na to solidarność plemników. I tak sobie myślę, że chociaż ja takiego ślepego „trzymania sztamy” nie rozumiem, to jednak Wam tego trochę zazdroszczę. Bo myślę, że to właśnie dzięki męskiej solidarności kobietom wciąż tak trudno jest przebić się przez szklane sufity i betonowe ściany. Jeśli wiecie, o którym pudełku mowa…
Felieton po raz pierwszy ukazał się w marcowym numerze magazynu „Logo” (nr 03/2018) i na logo.pl
Fot. Sayantan Kundu, Pexels.com