Moje trzy odkrycia tygodnia

Tak tak, wiem, że tydzień kończy się w niedzielę, ale mój blogowy week dobiega kresu dzisiaj, albowiem jutro z samego rana jadę do Pragi i przecież nie będę w kraju piwem, syrem i ogólnodostępną marihuaną płynącym pisać tekstów na bloga, nie? :P

Tak czy siak, w ciągu ostatnich pięciu dni odkryłam trzy zajebiste zajebistości, smaczki niepowtarzalne, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Nie wiem, co Wy na to, ale zaryzykuję. Ready?

 

#1. Young Fathers

 

Kapela, o której istnieniu dowiedziałam się w ostatnią niedzielę, kiedy poszłam do kina na „Trainspotting 2”. Na ścieżce dźwiękowej do filmu znalazły się trzy kawałki szkockiego kolektywu i wszystkie trzy (a zwłaszcza „Rain or Shine”) urwały mi dupę na tyle, żeby przesłuchać ich całą dyskografię, czyli dwa single + dwie płyty o wdzięcznych tytułach „Dead” oraz „White Men are Black Men Too”. Kawałek „Shame” z ostatniego krążka leci u mnie w słuchawkach nieprzerwanie od czterech dni. Nie mogę przestać go słuchać. Klip do niego też oglądam z jakąś niezdrową, nastoletnią fascynacją. No przepadłam, no.

 

 

Nazwa Young Fathers wcale nie wzięła się stąd, że wszyscy trzej członkowie zespołu, a więc Kayus Bankole, Alloysious Massaquoi i „G” Hastings są młodymi ojcami ;) Po prostu chłopaki dostali imiona po swoich starych i postanowili coś z tym faktem zrobić. Muzykę, którą grają, można określić jako pogranicze hip-hopu i popu, choć pewnie istnieje na to jakaś oddzielna fancy nazwa, której nie znam ;) Odnajduję w ich kawałkach inspirację The Streets, coś ze Stone Temple Pilots i nawet szczyptę Beastie Boys. Ale co ja Wam mówić, sprawdźcie sobie sami.

 

#2. Cocoliniarz

 

Pamiętacie misia Cocolino? Mój kumpel z pracy, który ma pierdolca na punkcie płynów do płukania [nie pytajcie] dostał kiedyś tego misia w jakiejś promocji produktowej i postanowił założyć mu, temu misiu, profil na Instagramie. Jako, że kumpel, podobnie jak ja, pracuje w dziale kreacji w agencji reklamowej [czytaj: miewa nierówno pod kopułą], profil Cocoliniarza jest odjechany jak radziecki czołg. No po prostu trzeba go obserwować, bo inaczej dopadnie Was FOMO, a ostatecznie po co Wam to?

 

cocoliniarz

 

#3. Modern Family

 

Modern Family to serial komediowy o [surprise, surprise] współczesnej, wielopokoleniowej, wieloczłonkowej rodzinie. Mamy tu Eda O’Neilla (znanego głównie z roli Ala Bandy’ego) jako głowę rodziny, mamy jego o trzydzieści lat młodszą drugą-żonę-latynoskę mówiącą z niepodrabialnym, kolumbijskim akcentem (w tej roli seksowna jak piekło Soffia Vergara), mamy jego dwójkę dorosłych dzieci: córkę-perfekcjonistkę i syna-geja-prawnika + ich partnerów i dzieci… No generalnie dużo się tam dzieje, ale fabuła nie jest aż tak skomplikowana, jakby się mogło wydawać ;)

Akcja jest wartka, bohaterowie – wyraziści, ich role są świetnie rozpisane i – co najważniejsze – doskonale zagrane. Póki co zaczęłam drugi sezon, a popłakałam się ze śmiechu już jakieś trzy razy.

Na zachętę macie taki mały, o, trailerek.

 

 

Podobało się? Chcielibyście więcej „Popkulturowych Odkryć Tygodnia”? Mogę raz na jakiś czas publikować takie małe zestawienia. Co Wy na to?

 

Fot. YouTube.com: http://bit.ly/1CJPxs1 

0 Like

Share This Story

Style
  • Łukasz Bocheński

    Mam znajomą, która robi to samo ze swoim pluszakiem co Twój z cocoliniarzem. Odwiedź profil Karol The Rabbit! (-;

  • Emi

    Modern Family oglądamy z małżonem od lat – ostatnio postanowiliśmy wrócić do starych odcinków i zrobiliśmy sobie trwający od kilku tygodni (wiecie- dzieci i te inne takie) maraton wszystkich sezonów. Aktualnie jesteśmy na 8 :D Uwielbiamy.

  • Obejrzałam trailer i chcę więcej! Dzięki!

  • Ok, muzyka mi nie podchodzi, ale wyraz pyszczka tego misia rozwala :D

  • magda

    Byłam wczoraj na T2 i juz po pierwszych minutach wiedzialam ze musze sprawdzic co to za muzyka! Teraz mam łatwiej dzięki ;)

  • Modern Family towarzyszy mi już od kilku lat – super serial ;)

  • Nie do końca dobry człowiek

    TAK TAK TAK TAK! Kocham takie zestawienia <3

    Moje odkrycia ostatniego czasu nie są jakoś bardzo świeże, ale ja w sumie nie miałam w życiu okazji obejrzeć zbyt wielu filmów:

    – Viviane chce się rozwieść – Niesamowity wyciskacz emocji. Żadnej krwi, żadnego latania flaków pod sufitem, jedno pomieszczenie, ci sami ludzie, ale porusza i angażuje bardzo. I ogólnie uważam, że jest… no ładny :D. Tak wizualnie.

    – Mandarynka – Nakręcona ajfonem komedia o trans-prostytutce, która wlecze za włosy inną babę przez całe miasto w wigilijny wieczór :). Wbrew pozorom, daleko temu do jakiejś głupiej komedii, kpiącą z bohaterek. Wiem, że nie brzmi, ale ogląda się świetnie :D.

    – Marina Abramović – artystka obecna – CUDOWNE. Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się sztuką to MUSI obejrzeć, bardzo poszerza horyzonty. Bohaterka jest równie chora na głowę co fascynująca <3.

    – The Maker – chyba jestem ostatnią osobą, która to obejrzała. Bardzo niesamowite 5 minut życia. Ogólnie nadrobiłam parę ładnych animacji, np. Skhizein jest dosyć ciekawe.

    – 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni. Wstrząsający, ale nieoceniający film o aborcji. Zachwyciła mnie bardzo surowa perspektywa – zwłaszcza wybrzmiewa w scenie, w której główna bohaterka po pewnych wydarzeniach patrzy w lustro z niemal obojętnym wyrazem twarzy, a w tle słychać płacz.

    – Nie wiem czy polecać the Duke of Burgundy, ktoś tam w internecie się wkurzał, że zżyna z czegoś innego, mnie bardziej nie pasował trochę chaos, ale przyznam, że relacja między bohaterkami jest dosyć ciekawa. No i ładne zdjęcia, takie ciepłe i zmysłowe :).

    Hmmm. Co tam jeszcze :P. Z artystów to w sumie przerabiam tych samych, których kocham – Chiharu Shiota, Damian Ortega, Mona Hatoum, Rocio Montoya i… dużo :P. Ale np. po obejrzeniu filmu wróciłam do prac Magdy Moskwy i na początku mnie odpychały, ale teraz czuję, jak moje granice się rozszerzyły i mogę chłonąć więcej sztuki :D. Bardzo zachwyciły mnie też trzy obrazy bardziej klasyczne

    – Benjamin Constant – Empress Theodora – Bardzo podoba mi się, że mimo tego przytłaczającego bogactwa na twarzy bohaterki widać sporo delikatności i trochę taką ludzką niepewność. Nie wiem, w sumie może nadinterpretuję, ale podoba mi się :D
    – A tu odwrotna sytuacja – obraz Herberta Jamesa Drapera – The gates of dawn – bardzo delikatna z pozoru kobieta, ale ma w sobie coś takiego… no :D.
    – No i ten – Marie Magdalene in the Cave – Julies-Joseph Lefebvre jest jakiś taki… dziki i wyzwolony :D

    Ogólnie z instagrama polecam paintingsdaily. I jeszcze 100000 profili ze sztuką, ale tego za dużo.

    Tak mało popkulturowo wyszło. Ale no. Jakby co, to jestem za takimi wpisami.

  • Maritylla

    Bardzo lubię takie zestawienia ponieważ zawsze może coś ciekawego wpaść w oko/ ucho. A tym samym ubarwić trochę szarą rzeczywistość. Albo zasłuchać się bez pamięci… :)

  • Bardzo lubię Young Fathers! I chętnie sama przeszłabym się na Trainspotting 2!

  • Małgorzata Walichiewicz

    Dzięki za cynk odnośnie Young Fathers! więcej takich inspiracji poproszę :)