Premiera „Lukru” już 13 lutego, a dokładnie za tydzień, w tak zwane walĘtynki, spotkanie autorskie w warszawskiej księgarni „Moda na Czytanie” – zapraszam! Tymczasem w sieci pojawiają się już pierwsze recenzje „Lukru”. Mocne, szczere i… przychylne. Czytam je z wypiekami na twarzy (pewnie też dlatego, że dopadła mnie jakaś polska wersja eboli) i czekam na więcej. Wiem na przykład nieoficjalnie, że taka jedna rysowniczka, którą na pewno znacie, wciągnęła „Lukier” w dwa dni (nie mogę się już doczekać opisu wrażeń tej Fre… Pani! :))
No nic. To ja Was zostawiam z mądrymi głowami poniżej. Mam nadzieję, że te opinie nieprzekonanych zachęcą do zakupu, a tych, którzy już zamówili książkę, utwierdzą w poczuciu, że postąpili słusznie ;)
Kinga Dunin, Krytyka Polityczna
Całkiem niezły debiut!
Dwie kobiety: Julka i Anna.
Julka (25 l.) pochodzi z małego miasta i trudnej rodziny, którą w pewnym momencie będzie próbowała ratować, wynikną z tego przede wszystkim rozczarowania. Kilka lat wcześniej przyjechała na studia do Warszawy, ale nie udało się jej połączyć ich z pracą – jest kelnerką i barmanką. Poza tym dorabia jako dilerka, chciałaby uzbierać pieniądze na wyjazd z Polski, żeby gdzieś zacząć normalne życie. Początek powieści wygląda trochę jak kobieca wersja Ślepnąc od świateł Żulczyka. (…)
Anna (36 l.) pracuje w reklamie (…) Kiedy ktoś proponuje jej 6 tys. miesięcznie, uważa to za niepoważne. Mieszka w apartamencie z widokiem na Wisłę. Jak dotąd tylko pozazdrościć. Anna przeżywa jednak kryzys – opuścił ją mąż, ale to małżeństwo od dawna miało problemy, choć na pozór było idealne. Cierpi, ale jej cierpienie nie sprowadza się do tego, że odszedł od niej ukochany mąż, raczej upadł pewien projekt życiowy. Okazało się, że rutyna i przyzwyczajenie to za mało na związek, trzeba wprowadzić w życiu jakieś zmiany. (…)
Jest jeszcze trzecia kobieta: Lola. O tyle nietypowa, że ma penisa. Jeszcze nie przeprowadziła do końca korekty płci, a może w ogóle nie chce tego robić? Jest przyjaciółką i okazjonalną kochanką Julki. Dzięki niej poznamy Warszawę queerową. Coś więcej niż gejowski klub, gdzie występują drag queens, bo to już się trochę opatrzyło.
Dobrze mi się to czytało, ale też cenię tę powieść za to, co udało się w niej przekazać – prawie podprogowo. Istnieje jednak jakiś rodzaj kobiecej solidarności, która nie polega na rozmowach po świt i gotowości do wielkich poświęceń, ale czasem objawia się w małych gestach. Jest też pewna ponadklasowa wspólnota kobiet. I to widać w tej powieści – bez dydaktycznych pouczeń, gadek o siostrzeństwie czy banalnego popfeminizmu.
Powieść dedykowana jest dziewczynom – i mam nadzieję, że dziewczyny to docenią, a mężczyźni znajdą też coś dla siebie.
Cała recenzja – TUTAJ
Rosemary Czyta
(…)
Pełna recenzja – TUTAJ
Kawa z Literami, LubimyCzytać.pl
Bardo dobra proza polska. O kobietach. Faktycznie bez lukru, choć środowisko mocno specyficzne. Ciekawe spostrzeżenia, szybka akcja i dużo przemyśleń.
Podobało mi się przedstawienie każdego rozdziału (czyli każdego aspektu życia) z dwóch, niby skrajnie różnych perspektyw. Niby, bo wiele z nich w efekcie się pokrywało.
Jak na debiut – poszło bardzo dobrze według mnie.
A, i jeszcze jedno. To raczej literatura dla kobiet, faceci chyba się nie odnajdą w opisywanych kobiecych przeżyciach.
Więcej opinii z LubimyCzytać.pl – TUTAJ