Trening Insanity, czyli jak Shaun uratował mnie od psychiatryka

Lubię to robić na ostro. Bezkompromisowo. Tak, żeby bolało. Żeby smak potu mieszał się w ustach ze smakiem krwi. Żeby na koniec, kiedy jest już po wszystkim, zawyć. Z bólu, z radości, z poczucia totalnego mind-fucka. Wysiłek fizyczny doprowadził mnie do łez dwa razy. W 2011 roku, kiedy przebiegłam niewyobrażalny dla mnie wtedy dystans 18 kilometrów. I miesiąc temu, kiedy po raz pierwszy zrobiłam to z Shaunem. 

 

Shaun T. jest specyficzny. Po pierwsze, jest mulatem. Po drugie, jest seksownym mulatem. Po trzecie, jest seksownym i umięśnionym mulatem. A po czwarte, jest seksownym, umięśnionym mulatem, który ma męża. Tak, Shaun T. jest gejem, a to, co robiliśmy w moim salonie, to była czysta pasja, zaangażowanie i miłość. Miłość do sportu. Gdyby nie Shaun, być może już leżałabym w wariatkowie, zawinięta w kaftan. Ale po kolei.

Kiedy trzy miesiące temu dotarło do mnie, że muszę na jakiś czas definitywnie odstawić bieganie, byłam załamana. Z tej perspektywy nawet chodzenie na siłownię przestało być frajdą. No bo jak tu się wyżyć? Gwałcąc rowerek? Podrzucając hantlę 60 razy na minutę? Nie. No nie. Potrzebowałam alternatywy. Sportu, dzięki któremu znów poczuję, że żyję. Smak krwi w ustach i te sprawy. Rozumiecie?

Koleżanka poleciła mi Chodakowską. Kręciłam nosem, bo do treningu w domu zawsze byłam sceptycznie nastawiona. Brak świeżego powietrza, zero ludzi dokoła. Tylko ty i twój komputer, zupełnie jak w mokrym śnie informatyka. A jednak, postanowiłam spróbować. Ewka szybko mnie urzekła swoimi ABS-ami, ciepłym głosem i dostępnością na YouTube. Poćwiczyłam z nią parę razy i… tak, było fajnie. Ale to nie była miłość, jak przeminęło z wiatrem. Zabrakło drżenia rąk i przyspieszonego oddechu. Zabrakło potu na moich skroniach. Zabrakło pierdolnięcia, zrobiło się nudno.

I wtedy ktoś z Was (tak, Nuxy, do Ciebie piszę) polecił mi Insanity.

Już z samej nazwy zapowiadało się ciekawie. Insanity = szaleństwo, a szaleństwo to przecież coś, co pająki lubią najbardziej. Zaczęłam czytać opinie o treningu w internecie.

Miałam ochotę zabić.

Pot lał się strumieniami i wypalał w podłodze białe plamy.

Wrzeszczałem, płakałem i ćwiczyłem dalej.

Szon, ty chu..u, schudłem przez ciebie 20 kilo.

Komentarze jak z okładki „Faktu”, ale przekonywujące. Poczułam, że to może być coś dla mnie.

 

Na czym polega Insanity?

 

Insanity to trening interwałowy, w którym wykorzystuje się metodę zmiennej intensywności ćwiczeń (wycisk/luz/wycisk/luz, itd.). Dzięki temu organizm szybciej zaczyna spalać tkankę tłuszczową do uzupełniania energii w trakcie treningu, a wysoka intensywność sprawia, że podczas jednej 60-minutowej sesji jesteśmy w stanie spalić nawet 1000 kalorii.

Trening trwa dokładnie 63 dni (9 tygodni) i jest podzielony na dwa etapy. Pierwszy etap trwa cztery tygodnie, podczas których ciało przyzwyczaja się do intensywnego wysiłku i wykonywania pewnych ćwiczeń, z którymi większość z nas mogła nie mieć dotąd do czynienia. Ćwiczymy codziennie około 35-45 minut. Piąty tydzień to tzw. recovery week, podczas którego ładujemy baterie i regenerujemy mięśnie. Od 6. tygodnia zaczyna się prawdziwa rzeź. Wciąż ćwiczymy sześć dni w tygodniu, ale intensywność wzrasta, a trening wydłuża się do ok. 60 minut. To właśnie w swoim 6. tygodniu przygody z Insanity, po treningu o pięknej nazwie Max Interval Circuit, popłakałam się jak dziecko. Oparłam czoło o podłogę mokrą od kapiącego ze mnie potu i zawyłam rzewnymi łzami. I chyba tylko ci, którzy doświadczyli treningu z Shaunem, będą w stanie mnie zrozumieć. Nie, żebym kogoś dyskryminowała, boże broń.  

Po prostu ten facet ma w sobie taką siłę, taką moc przekonywania, taką… hmm, władzę, że nie ma bata, poddajesz mu się i robisz co każe. Kiedy wrzeszczy „You can do it!”, ty wyzywasz go w duchu od pieprzonych sadystów, ale rzeczywiście zaczynasz wierzyć, że tak, jukendułit, kurwa! Kiedy drze japę „Dig deeper!”, Ty kopiesz mocniej, skaczesz wyżej i dociskasz pompki, aż sąsiadce z dołu tynk leci na głowę. Niezależnie od tego, czy jesteś facetem, czy kobietą, czy jesteś homo, czy hetero, oddajesz się w ręce tego gościa i płyniesz z nim, choć momentami najchętniej zadusiłbyś chłopa gołymi rękami. Bo wyciśnie cię jak szmatę, ale już chwilę po treningu bijesz mu pokłony, bo czujesz się jak po pobycie w pięciogwiazdkowym SPA. Cóż lepszego mógłby wymarzyć sobie człowiek, który do tej pory biegał jak szalony i potrzebował wysiłku dla szaleńca?


Dla kogo jest Insanity?

 

Na pewno dla ludzi, którzy mieli już do czynienia z intensywnym treningiem cardio i interwałowym oraz tych, którzy ćwiczą regularnie. Nie jest to trening dla osób początkujących i/lub ze sporą nadwagą. Odpadają też ci, którzy mają problem z kolanami – Insanity mocno obciąża stawy i może być kontuzjogenny, choć każdy trening uwzględnia rozgrzewkę i rozciąganie.

Żeby robić Insanity, trzeba być dobrym wydolnościowo. Weryfikuje to już pierwszy Fit Test, który wykonujemy regularnie co dwa tygodnie przez cały czas trwania programu i który ma nam dawać mierzalne efekty naszej pracy. Test składa się z ośmiu różnych ćwiczeń, gdzie każde wykonujemy przez jedną minutę, licząc liczbę powtórzeń. Wiadomo, że im więcej powtórzeń w ciągu 60 sekund wykonamy, tym nasza wydolność jest lepsza.

Powiem Wam szczerze, że po pierwszym Fit Teście ledwo żyłam, a trwa on zaledwie 25 minut, czyli o połowę mniej niż przeciętny trening. Każdy kolejny test był już tylko próbą sił i mierzeniem się ze swoimi słabościami. Poniżej macie małe zestawienie mojego progresu , gdyby kogoś to interesowało. Pokazuję liczbę wykonanych przeze mnie powtórzeń danego ćwiczenia w dwóch Fit Testach: pierwszym i ostatnim, czyli piątym.


Efekty

 

Nie nastawiałam się na zrzucanie wagi, bardziej na rzeźbę i wymodelowanie sylwetki. Chciałam, żeby mięśnie brzucha, nóg i ramion były bardziej zarysowane. Nie ważyłam się „przed” i „po”, nie sprawdzałam też wymiarów, czego dziś żałuję, bo myślę, że miałabym się czym pochwalić.

Efekty są widoczne. Spodnie, które trzy miesiące temu się na mnie nie dopinały, dziś wchodzą gładko i jeszcze mam luz w pasie. Na pewno straciłam trochę w obwodzie łydek i ud (najlepiej widzę to po legginsach), spadł mi też niestety tyłek (wolę jednak, jak jest pełny i wystający, czyli taki, jaki mi natura dała). Brzuch, na którym najbardziej mi zależało, stał się niemal zupełnie płaski i nie ma śladu po boczkach, które nieśmiało zaczęły pojawiać się jakieś trzy-cztery miesiące temu, tuż po tym, jak zupełnie zarzuciłam sport na jakiś czas.

Insanity to nie tylko trening fizyczny, ale też dieta. Przede wszystkim dieta. Uzupełniana suplementami, odżywkami regeneracyjnymi oraz specjalnymi szejkami. Ja tym całym suplementacyjnym back-upem nie dysponowałam, starałam się po prostu jeść racjonalnie i zwracać uwagę na dzienną proporcję węglowodanów, białka i tłuszczów. Nie zawsze wychodziło, zwłaszcza w czasie PMS, kiedy nawet ja, żywieniowy freak, zamieniam się w potwora, który pochłania wszystko, co stanie na jego drodze ;)

W pierwszym miesiącu odpuściłam kilka treningów, ale głównie tych czwartkowych, lżejszych i regenerujących mięśnie. Drugi miesiąc zrobiłam cały, choć z kilkudniową przerwą ze względu na wyjazd służbowy (żeby nie było, przerwę nadrobiłam).

Podeszłam do Insanity raczej na zasadzie próby – ok, zobaczymy, z czym to się je i czy w ogóle będę chciała kontynuować trening. Już po pierwszym tygodniu wiedziałam, że this is it, sista, ale pierwsze zdjęcie zrobiłam dopiero po 30 dniach katorżniczej pracy, czyli po pierwszym cyklu treningu. Poniżej macie porównanie z połowy i z końca Insanity. Jak sami widzicie, drastycznych zmian nie ma, ale weźcie też poprawkę na to, że nie posiadam profesjonalnego aparatu, który uchwyciłby te milimetry tłuszczu zamienionego w mięśnie ;) Poza tym, jak łatwo zauważyć, cykałam słit focie własnoręcznie, a np. na zdjęciu środkowym widać, że moja lewa strona ciała jest źle oświetlona.


Podsumowując

 

Insanity to póki co jedyna alternatywa biegania dla mnie. Wciągająca i uzależniająca na tyle,że zdołałam zapomnieć o moim biegowym kalectwie. Jest ogromny wysiłek i mierzenie się ze swoimi słabościami. Jest plan aktywności rozpisany na pełne dwa miesiące. Są też mierzalne efekty: poprawa formy i wydolności, które na dodatek regularnie sprawdzasz, wykonując Fit Test. A co najważniejsze, za tym wszystkim idzie lepsze samopoczucie i dzika satysfakcja, że kolejny raz „dałam radę”.

 

Co dalej?

 

Zamierzam powtórzyć Insanity za tydzień albo dwa. Póki co, robię sobie reset, tzn. ćwiczę co drugi dzień z Chodakowską. Powiem Wam, że chyba już nigdy nie spojrzę na Ewkę w ten sam sposób. Ona jest… nudna. Shaun to wariat, prawdziwy psychopata, który stoi nad Tobą i wrzeszczy „Dalej, frajerze. YOU-CAN-DO-IT!”. A Ewka to taka dobra ciocia, która głaszcze po głowie i pyta „Może jeszcze przysiadzik?”. Poza tym, Chodakowska prowadzi swoje zajęcia sama. Z Shaunem jest cały zespół, który razem z nim skacze, kopie, robi pompki i umiera. Patrzysz na tych ludzi, którzy podobnie jak Ty spływają potem, ledwo stojąc na nogach, i myślisz sobie „Co, oni mogą, to ja nie dam rady?”. I ciśniesz, choć najchętniej machnąłbyś ręką i poszedł zeżreć ciastko. Jak widać instynkt rywalizacji działa nawet na szklanym ekranie :)

Póki co, odpoczywam. W przyszłym tygodniu, jak dobrze pójdzie, zacznę w końcu rehabilitację. Być może za dwa miesiące, kiedy skończę Insanity po raz drugi, po prostu płynnie wrócę na trasę? Myślę, że to będzie najlepsze miejsce żeby sprawdzić, jak dużo dały mi treningi z najpiękniej wyrzeźbionym gejem świata :) 

0 Like

Share This Story

Trening
  • Malvina – nienawidzę Cię za zdjęcia brzuszka :)
    Żartuje.
    O Insanity słyszę w kółko, Ty to ciśniesz, Daniel z Czasem widziane to ciśnie… byłam ciekawa co to, więc dzięki za ten wpis. Ja niestety jako sercowiec po operacji i z arytmią się nie nadaję, pozostaje patrzenie na Shauna i Twój brzuch :D
    I zumba. I Mel B. Bo Chodakowska mnie mierzwi :)

    • Zumby też bym z chęcią spróbowała :)

      • U nas w biurowcu otworzyli siłownie z fitnessem i dostałyśmy zniżki na karnety z napisem „50 procent taniej dla pięknych sąsiadek” :) Więc chodzę raz w tygodniu, a między czasie tańczę przed telewizorem bo kupiłam sobie trening na xboxa.
        Fajna rzecz, ale dla Ciebie wyczynowca to w ramach „se odpocznę” :)

      • Zumba ma jedną prostą wadę: za długie układy. Zanim przypomnisz sobie jak toto się zaczynało, to reszta jest już w połowie, a chwilę później albo ty się z kimś zderzasz albo ktoś z tobą… no i głupio jest nie móc zrobić co niektórych ruchów, np. potrząsania wiadomo czym :)

        • eeeetam, te układy się powtarzają. W jednej piosence jest tylko kilka kroków które lecą w kółko. na początku też miałam problem żeby to ogarnąć, ale załapałam gdzieś tak w połowie pierwszych zajęć ;) chyba że trafiłaś na wyjątkowo ambitnego instruktora który układa taaaaaką choreografię ;)

    • mierzwi? :D

      • Jak coś wyskakuje nawet z lodówki, to się ma tego dość.
        W przypadku Chodakowskiej nastąpił przerost formy nad treścią.
        A i rzyganie tęczą też mi nie służy,

        • co do pani Cha to zgadzam się po całości, chociaż sama się z nią trochę gibałam przed telepudłem w wakacje 2012r [zanim zaczęła się zbiorowa histeria i telewizja śniadaniowa].. ale szybko mi się znudziło. i wiem, że jestem zboczona i popaprana, ale miałam na myśli to, że lepiej pasowałoby tu słówko „mierzi”, tak mi się wydaje ;] pzdr!

  • Myślałem, że fitneski występują w bikini…? :)

    • Taka ze mnie fitnesska, jak z Ciebie olimpijczyk :P

  • yay, jestem prawie że sławna :D fajnie że insanity Ci podpasowało. Ja też za nim szaleję, czasem sobie pyknę jakiś max interval plyo jak akurat mam dzień bez siłki. Na zumbę też chodzę, raz w tygodniu, fajna sprawa- ale nie jest to tak męczące, raczej chodzę dla zabawy, żeby nauczyć się seksownie gibać, bo póki co jestem seksowna jak autobus.
    fajne zdjęcia ;)
    mam takiego screena z treningu insanity, nie pamiętam którego- blisko już do końca treningu, na pasku na dole napis „DON’T STOP MOVING!”, a kamera pokazuje tych wszystkich ludzi którzy ćwiczą z Shaunem jak leżą plackami na ziemi, zlani potem i próbujący złapać oddech. Podoba mi się to ;)

    • Też mam podobny screen, wrzucałam go kiedyś nawet po treningu na facebooka :)

  • Ten tekst wyjątkowo mnie pobudził… a szczególnie paragraf: „Po prostu ten facet ma w sobie taką siłę, taką moc przekonywania, taką… hmm, władzę, że nie ma bata, poddajesz mu się i robisz co każe.” Niestety, potem błyskawicznie wróciła mi świadomość, że jednak mówimy o treningu. A trening to ja wolę kojąco i subtelnie z Chodakowską:)

    • Anastazja, jesteś niemożliwa ;)

      • Przeciwnie, bo właśnie ze mną wszystko jest możliwe:)

  • Magda Bem

    no popatrz popatrz takie rzeczy, muszę koniecznie spróbować.

  • Przekonałaś mnie. Chociaż nie sądzę, żeby było to cięższe od sekcyjnych interwałów, w końcu to Internet :D PS: Do biegu, ‚mam!

    • Czekam na relację! :)

      • Dzień drugi za mną. Fajne to, umiarkowanie trudne, ale daje dużo radochy. Na sekcji mamy trochę inne interwały, mniej kardio, bardziej wytrzymałościowe i siłowe, więc będzie dobrym uzupełnieniem. Nawet fotkę zrobiłem, co by porównać po skończonym programie :)

        • A co to za sekcja? Tak z ciekawości pytam ;)

          • Wspinam się trochu :)

          • Podziwiam. Ja kiedyś próbowałam, ale za słabe mięśnie wtedy miałam. Ciekawe, jakby było teraz ;)

          • Jeżeli masz na myśli wpływ Insanity – oprócz lepszego samopoczucia, zapewne bez zmian. Do wspinaczki sportowej najważniejsze są mięśnie (a dokładniej stosunek ich siły i wytrzymałości do wagi) barków, przedramion oraz ścięgna palców i przedramion. Trochę mniej bicepsy i tricepsy. A te, poza pompkami, podciągnięciami i zwisami, trenuje się poprzez… wspinaczkę. Insanity nastawione jest na cardio, które z kolei świetnie się sprawdza podczas wspinaczki górskiej. Ale to już inna bajka

          • Może kiedyś jeszcze spróbuję wspinaczki. Póki co chcę skupić się na powrocie do biegania.

  • joana

    No dobra, mnie też namówiłaś, od poniedziałku ruszam ;) Ale powiedz, co potem? Jak już się ukończy Insanity, to chyba dalej należy coś robić, bo tłusta okładzina znowu się może pojawić… Malvina, poradź!

    • Super! Trzymam kciuki :)

      Myślę, że każda aktywność będzie wtedy dobra: pływanie, bieganie, fitness albo inny domowy trening z naciskiem na interwały. Ja mam teraz tydzień przerwy od Insanity i w tym czasie robię bardziej lajtowe ćwiczenia z Chodakowską. A po niedzieli wracam do Shaun’a :)

      • Jeśli mogę polecić to T25 też z Shaun’em :) Prawie tak samo mocne jak insanity ale trwa tylko 25 min.

  • 3p

    Malvina, to może głupie pytanie, ale skąd się bierze cały trening Insanity ? Jest gdzieś dostępny on line, a może można go gdzieś kupić na dvd? Daj znać, bo tak się jaram wszystkim co napisałaś, że ja też chcę, ja też, ja też, ja też …

    • Można kupić Insanity za 40 dolców na stronie BeachBody albo na Amazonie.

      • 3p

        Dziękuję za info :) dokonam zakupu :) jesteś baaaardzo sugestywna ;)

      • becia

        witam, też się wkręciłam w Shauna, I podobnie, jak u Ciebie byłaby to dla mnie alternatywa dla biegania, ale mam pytanko, piszesz, że można kupić na ich dtr za 40dolców, tylko mnie się wyświetla, że to tylko wysyłka na terenie USA I Kanady?

  • Ewa

    A co to za stanik/top sportowy? wygląda, na funkcyjny, no wiesz „specjalny”. Wiem, że nijak zajmujesz się recenzjami sprzętu sportowego, ale ten temat jest bardzo ważny dla ćwiczących dziewczyn, a wiem, że wiele z nich go bagatelizuje. Sama zbieram się do takiego zakupu i chętnie usłyszałabym twoją opinię. Dzięki!

    • To stanik Kalenji do biegania. Ma specjalne zapięcie na plecach, dzięki któremu ramiączka się nie zsuwają :)

  • Monika

    Jestem po pierwszym tygodniu i zgadzam się ze wszystkim co napisałaś;) też zaczynałam z Chodakowską, dość regularnie, ale szybko się znudziłam.. wtedy trafiłam na Shauna i jestem zachwycona:) mam nadzieję, że wytrwam do końca i efekty będą satysfakcjonujące:) jeśli go lubisz poznaj też inne jego treningi ;) pozdrawiam

  • Paula

    Witam!
    Gdzie znajdę trening Insanity ?

  • malvina-pe.pl jakbyś miała kiedyś ochotę, to z czystym sumieniem, mogę Ci jeszcze Focus T25 polecić. Sama na początku podchodziłam do tego z dużym dystansem ale jak już zaczęłam trening, tak teraz własną hybrydę robię – tak mi się spodobał :)

  • POla

    Dalej INSANITY ASYLUM :D NIE MA OBIJANIA Z CIOCIĄ EWĄ

  • Domi

    ZAJEBISTA recenzja tego treningu :D zgadzam się z każdym słowem :) zrobiłam dopiero 3 dni z Shaunem ale już wiem, że to spoko koleś ;)

  • ozil

    Gdzie mogę dostać filmiki z jego ćwiczeniami .?

  • Ags

    Przeczytalam i generalnie z wszystkim sie zgadzam. Z wyjatkiem „dla kogo jest Insanity”. Naleze do grupy „poczatkujacych” jak to zostalo tutaj okreslone, nigdy nie lubilam cwiczyc, biegac itd i zawsze unikalam tego jak ognia, nie wspomne o wydolnosci, bo powiedzmy sobie szczerze jaka wydolnosc moze miec palacz? Zostaly mi 2 tygodnie do ukonczenia programu, fakt moje wyniki na fit testach w porownaniu z tymi z artykulu sa kiepskie, ale moja sprawnosc sie bardzo poprawila, moje cialo duzo sie zmienilo, a ja mam o niebo lepsze samopoczucie. Prosze, nie zniechecajcie „poczatkujacych” , bo jak ktos chce to zrobi. A szkoda, zeby nawet nie sprobowal tylko dlatego ze jest „poczatkujacym”.

  • monia

    teej kobito, cudnie mi się Ciebie czytalo, dogadalybysmy się! i przy wódce, i przy.. zdrowym soczku dietetycznym ;)

  • Oksinaalo

    Ja dziś zaczęłam 4 tydzień i też zdecydowanie widzę efekty. Wykształciły się mięśnie które wcześniej były tylko przyczepioną do kości galaretką. Akurat lecę na trening. Świetny blog, pozdrawiam ;)

  • GumiBerr

    A próbował ktoś z was może Hip Hop ABS? Mam zamiar zacząć, ale jestem ciekawa opinii. Za 2 tygodnie kończę Insanity i tak się zastanawiam co dalej.

  • Kinga

    O, super tekst!! A ja kończę alpha T25, jest ekstra! Insanity mnie trochę przeraża, ale po całym Focusie za to się zabiorę. Tylko ta dieta….. Ewa przy Shaunie wymięka, co tu dużo gadać :)

  • Maciejkowa

    fajnie, że trafiłam na Twojego bloga, szkoda tylko że tak późno :P
    jutro zaczynam program Insanity, a Twój wpis tylko jeszcze bardziej mnie na to nakręcił, jupi!
    pot i krew – tego właśnie potrzebuję!

    pozdrawiam – maciejkowa.blogspot.ie

  • Obi

    Hhaahahah genialny wpis! Ja jestem w pierwszym tygodniu.. idzie super :)

  • 5032Adam

    Gdzie mogę nabyć ten program treningowy? Spojrzałem na jego stronie, że trzeba zapłacić 3×40$ Czy za niższą cenę nie mogę tego nabyć?

  • Kasia

    Chyba czas wziąć się za siebie, dzięki!

  • Marta

    gdzie znajdę jego program ćwiczeń?

  • Gdzie znajdę ten program który robiłaś? Najlepiej video z ćwiczeniami i rozpiske :)

  • Dzięki, Pająku, za Shauna! :)

  • FatGuy

    Insanity Max 30. To jest dopiero jazda bez trzymanki. SHAUN T <3."

  • Rafs

    jak kogos nie stac. wpiszcie np shaun t insanity torrenty. sciaga sie caly pakiet :) ja skonczylem T25. Insanity, Insanity Asylum Vol 1 i Vol 2 teraz biorę sie za P90-Tony Horton podobno shaun T przy P90 to rozgrzewka :) Spróbujemy zobaczymy. Cwicze wieczorami nie licze kalorii , jem normalnie nie jem tylko po 19 :) ( i nie jem pazernie) (malo slodyczy i mało dan tlustych)

  • inferno

    To jest tak napisane, że nie mogłam oderwać wzroku od ekranu. Przez najbliższy miesiąc będę ćwiczyć z Chodakowską by się przygotować, a później zaczynam INSANITY. Dziękuję!

  • Becioo

    Muszę przyznać że pod tym co napisałaś podpisałabym się obiema rękoma. U mnie sytuacja jest inna. Kocham biegać ale niestety w porze zimowej z wielu względów nie mogę biegać a bez ruchu,wysiłku fizycznego nie żyje! Kiedyś też ćwiczyłam z Chodakowską i postanowiłam do niej powrócić na czas zimy. Zrobiłam trening i co…nie spociłam się,wręcz nudziło mnie to,czułam duży niedosyt…masakra! Wtedy mąż zaproponował mi trening z Shaun T. (sam trenował z nim kiedy nie mógł biegać z powodu kontuzji biodra). To był strzał w 10! Kończę drugi miesiąc przygody z nim i chce więcej! Dzień bez treningu Insanity to dzień stracony. Nie mówiąc o tym, że moje ciało przeżywa drugą młodość!
    Pozdrawiam :)

  • Jamboree

    Hej! Wiem, że temat już stary, ale mimo tego iż naprawdę lubię czytać Twojego bloga dopiero teraz natrafiłam. Kumpel polecił mi Insanity i jakoś tak zaczęłam szperać w necie „co ludzie powiedzą” i natrafiłam na Twój post. Nie powiem…zmotywowałaś mnie bardzo, mimo tego, iż jestem początkująca. No ale zobaczymy.

    Btw. chciałam Cię zapytać, czy masz może coś wspólnego z tym blogiem?

    http://biustys.blogspot.com/2014/02/zabojca-tuszczu-trening-insanity.html

    Bo w moich poszukiwaniach i czytaniach zauważyłam, że kawałek tekstu jest wybitnie podobny do Twojego…jeśli nie taki sam…więc się zainteresowałam.
    Pozrawiam!

    • Hej,

      Dzięki z reakcję. Niestety, autorka bloga o wdzięcznej nazwie biustys dokonała plagiatu, a nie ma nawet możliwości skontaktowania się z nią, bo na swoim blogu nie zamieściła ani odniesienia na fanpage, ani zakładki kontakt… Żenujące.

      • Jamboree

        Niestety tak sobie pomyślałam….ludzie naprawdę nie mają wstydu :/

  • Weronika Piechocka

    Oh ktoś kocha Insanity tak jak ja <3 Wiem, to tekst stary, ale dopiero trafiłam na niego ;)

  • Kiniaa

    Skoro tyłek Ci spadł to co z cyckami ??? Tego sie najbardziej boje

  • En

    Cześć, bardzo podoba mi się Twój styl pisania ;) też trenuję z tym seksiakiem. Biorąc pod uwagę podobne gusta, jako alternatywę Chodakowskiej polecam Ci do trenowania Vilduś – np. Mokra koszula. Powodzenia ;)