Jeszcze kilka lat temu broda była utożsamiana z niedbałością. Na wielkich galach, uroczystościach czy biznesowych spotkaniach od mężczyzn oczekiwano nienagannie gładkiej twarzy. Dziś brodacze szturmują rewiry do tej pory dla nich zakazane: wkraczają na wybiegi mody, do polityki i na salony. Z czego to wynika?
Zarost utożsamiany jest z niezależnością, swobodą i brakiem pokory. Kulturowo to symbol siły i męskości. Dziś, kiedy każdy chce mocno zaznaczyć swoją indywidualność, broda jest jednym ze sposobów, by wyróżnić się z tłumu.
Zapuszczają już nie tylko hipsterzy. Do zarostu przekonują się politycy (patrz: Grupiński, Macierewicz), aktorzy (Clooney, Pitt, Affleck, a nawet Gosling, którym jarają się wszystkie laski, a ja nie wiem, czemu), sportowcy (Kubica, Beckham), hipsterzy, ba – nawet metroseksualni modele, którzy do tej pory mieli być gładcy i wymuskani.
Czy to oznacza, że teraz każdy facet powinien w podskokach biec po trymetr do sklepu, a potem zaszyć się na weekend w domu i czekać, aż urośnie?
Niekoniecznie. Nie każdemu z brodą do twarzy. Np. bardzo jasny blondyn, który decyduje się zapuścić brodę, wygląda zwykle, jakby mu ktoś powtykał w twarz słomki. Czyli źle. Brody nie działają też za dobrze u rudych. Nie wiem, z czego to wynika… Być może z faktu, że kolor czerwony w nadmiarze po prostu wkurwia, więc kiedy twoja twarz przypomina jedną wielką czerwoną plamę, raczej nie masz co liczyć na przychylność społeczeństwa.
Nie każda broda sprawia, że kobieta ma ochotę zadrzeć kiecę i wskoczyć na faceta. Założę się, że większość z nas nie poleciałaby na mężczyznę z zarostem „na Bralczyka” albo brodą utkaną z dredów i muliny.
Jakie brody działają na kobiety? Postanowiłam zrobić mały risercz. Wyszło mi, że większość z nas dostaje jawnego ślinotoku na widok przystojnego faceta z „weekendowym” zarostem, czyli takim 2-3 dniowym. Udało mi się też dotrzeć do badań na ten temat. Wynika z nich, że za najbardziej sexy uznaje się mężczyzn z 10-dniowym zarostem, za najmniej tych ogolonych na gładko albo z pięciodniową „bródką”. Co ciekawe, taki werdykt wydało 251 kobiet i – uwaga – 177 heteroseksualnych mężczyzn po obejrzeniu różnych stadiów zarostu.
Męska buźka wygolona niczym pupcia niemowlaka, jakkolwiek przyjemna w dotyku, pachnąca wodą kolońską i budzące miłe skojarzenia, raczej nie sprawi, że kobieta zadrży w posadach i zamieni się w dziką kochankę. Prędzej z uśmiechem na twarzy ruszy do kuchni, by urychtować ci jajecznicy albo wyprać coś na tarze. Jeśli chcesz uwieść kobietę, musisz czasami zagrać bad boya. Dzikiego drwala, szalonego pisarza, złego programistę.
Jednym słowem, zarośnij, chłopie.