Wczoraj internet obiegł news o ojcu, który zabrał 4-letniego syna na biwak. Słyszeliście? Pewnie tak. Wysnuliście jakieś wnioski? Nie wątpię. Nie wątpię też, że mocno przy tym zagrały emocje. To ja Was teraz z tych emocji trochę wypiorę.
Poniżej informacje, które można było wyczytać z kilku newsów opublikowanych w sieci na temat całej sprawy.
- Ojciec zabrał syna na biwak. Przez kilka dni za namiot służył im szałas zbudowany z gałęzi i z liści, a za domowe obiady – własnoręcznie złowione ryby plus produkty kupowane w pobliskim supermarkecie. To wersja ojca.
- W szałasie nie znaleziono żadnych ubrań na zmianę, apteczki czy śpiworów. W momencie przybycia policji dziecko było całe i zdrowe. To wersja policji.
- Ojca przesłuchano. Zebrane materiały zostaną przekazane do prokuratory rejonowej. Istnieje prawdopodobieństwo, że ojciec odpowie za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo zdrowia. To suche fakty podane przez media. Koniec.
Jesteście w stanie na podstawie powyższych informacji orzec o niewinności ojca i bezprawnej ingerencji policji w całą sprawę? Nie. To czemu internet aż huczy od oburzonych głosów rodziców (w tym kilku mniej lub bardziej znanych blogerów), pomstujących, że 30 lat temu to dzieci z kluczem na szyi latały i nikt problemu nie robił, a teraz ojciec syna na głupi biwak zabrać nie może, bo policja, inwigiliacja i w ogóle państwo policyjne?
No to ja Wam powiem. Bo nie żyjemy 30 lat temu. Żyjemy w takim a nie innym świecie, tu i teraz, a ten nasz świat interpretujemy przez pryzmat pewnej propagandy.
Świat widzimy tak, jak pokazują go media
A więc widzimy wojny, afery rządowe, przekręty finansowe, morderstwa, gwałty, kryzysy i pedofilię. Krew sprzedaje, cierpienie też, zwłaszcza, jeśli jest to cierpienie niewinnego dziecka. Nie wiem, czy wiecie, ale w większości redakcji newsa nie ma, jeśli nie ma trupa. Ranni? A chuj nas obchodzą ranni, denatów nam dajcie, to będziemy pisać. Ksiądz podejrzany o pedofilię? I co my z nim mamy niby zrobić? Znajdźcie dziecko, które molestował, wtedy będziemy rozmawiać. I tak dalej…
Wracając do naszej sprawy – przyjrzyjmy się, jak poszczególne portale zatytułowały newsa o ojcu:
Interia: Obóz przetrwania dla 4,5-letniego syna
Gazeta: ’Pomysłowy ojciec’ z Bemowa: obóz przetrwania dla 4,5-latka
Rzepa: Czterolatek znaleziony w szałasie na warszawskim Bemowie
MM Warszawa: 4-letni chłopiec znaleziony w szałasie na Bemowie
TVN 24: Mieszkał w szałasie z 4-letnim synkiem. „Dziecko miało ślady po ukąszeniach”
Obiektywnie? Bezstronnie? Informacyjnie? Niekoniecznie. Już sam tytuł wskazuje, że ,pomysłowy’ (czyt.: bez wyobraźni) ojciec zorganizował dla swojego małego syna obóz przetrwania (czyt.: coś tu nie gra, pewnie się nad dzieckiem znęcał) i gdyby nie policja, bóg raczy wiedzieć, jakby się cała sprawa potoczyła, bo dziecko znaleziono w szałasie (czyt.: martwe albo skatowane), a na dodatek z ukąszeniami.
Czujecie to?
Idźmy dalej.
Interia: „Dziecko było przestraszone, a na jego ciele widoczne były ślady po ukąszeniach owadów”.
Rzepa: „Podczas interwencji dziecko było przestraszone i posiadało na ciele liczne ślady, prawdopodobnie po ukąszeniach owadów”.
Gazeta: „Na szczęście chłopczyk nie wymagał opieki lekarskiej”.
Komentarz zbędny.
Buntujemy się bezrefleksyjnie
Owszem, media zdemonizowały sprawę, a wstawka o owadach zasługuje na jakiś dziennikarski odpowiednik Złotej Maliny, ale…
Nie mówcie mi, że czytając te newsy, nie zapaliła Wam się w głowie czerwona lampka. Facet wziął czteroletniego dzieciaka na kilkudniowy biwak i nie zabrał ze sobą koca, apteczki, ciuchów na zmianę albo chociaż suchego prowiantu? Nie śmierdzi Wam to trochę brakiem odpowiedzialności? Albo czymś innym?
Nie chcę ferować wyroków, nie chcę się dać zwariować. Ale skąd ta pewność, że ojciec chciał po prostu, żeby jego dzieciak przeżył fajną przygodę? No skąd?
Policja zrobiła to, co w tej sytuacji zrobić powinna. Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie, że dzieciak pałęta się po lesie, prawdopodobnie bez opieki, więc zbadali sprawę. Mówienie tu o „powrocie państwa policyjnego” jest od czapy i nie na miejscu. Zrobili to, co należało do ich obowiązków. A że spisane zeznania ojca przekażądo prokuratury? Well, czy ktoś w ogóle wpadł na pomysł, że mieli ku temu przesłanki? Bo np. wypowiedź mężczyzny była niespójna i podejrzana?
Z jednym się zgodzę:
Policji zwykle nie ma tam, gdzie być powinna
Podobnie, jak otoczenie milczy zwykle wtedy, gdy przemoc jest na tyle jawna, że niemal ich dotyka.
Dziecko sąsiada bite za ścianą? A co ja się będę wtrącał. Nie moja sprawa, niech sobie to w rodzinie załatwiają.
Obce dziecko pałętające się po lesie z facetem, który równie dobrze może być jego ojcem? No chyba trzeba by gdzieś to zgłosić…
Czujecie różnicę?
Mamy w tym naszym kraju chorą mentalność i chory system. Fakt, że policja nie może ingerować w „sprawy rodzinne”, kiedy dostaje zgłoszenie o awanturującym się mężu-alkoholiku zakrawa o absurd. Czy zakrawa o absurd to, co stało się wczoraj na warszawskim Bemowie?
Odpowiedzcie sobie sami.