It’s complicated

Widzieliście kiedyś, żeby facet ustawił sobie na Facebooku status związku na „to skomplikowane”? A zauważyliście podobny status u swoich koleżanek? No właśnie. Mężczyźni nie lubią komplikować sobie życia. Myślę, że pod tym względem możemy się od nich sporo nauczyć.

 

Tak, generalizuję. Nie, nie mam zamiaru odnieść się wyłącznie do naszych wirtualnych kreacji na fejsie. To tylko punkt wyjścia do dalszej rozmowy, przemyśleń i obserwacji.

Żyję na tym łez padole już 28 lat i nie zliczę, ile razy przez ten czas usłyszałam z ust mężczyzny to jedno magiczne zdanie. Słowa, które potrafią ugasić największy ogień i sprowadzić na ziemię nawet najobrzydliwszą romantyczkę.

 

NIE – CHCĘ – KOMPLIKOWAĆ – SOBIE – ŻYCIA.

 

Podobasz mi się, uwielbiam spędzać z tobą czas, ale wiesz… nie jestem teraz gotowy na związek. Nie chcę komplikować sobie życia.

Jesteś niesamowicie inteligentną i silną osobowością. A widzisz, ja nie lubię skomplikowanych sytuacji…

Tylko seks. Nie chcę komplikować sobie życia.

Po co komplikować sobie życie? Po prostu się rozstańmy.

Nie odkurzyłem za kanapą? It’s soooo complicated!

I tak dalej.

Mężczyźni w znakomitej większości wybierają proste i wygodne rozwiązania. To ostatnie przede wszystkim. Często kierują się w swoich wyborach zdrowym egoizmem, dbając o własny komfort psychiczny. Nie wiem, czy to wynika z ich mniejszej zdolności do empatii, współodczuwania i stawiania się w sytuacji drugiej osoby, czy może raczej z faktu, że to jednak kobiety mają większą skłonności do zachowań à la drama queen.

W przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni nie podejmują heroicznych prób zmiany swojej partnerki. Nie zakładają, że „po ślubie będzie inaczej”. Nie próbują nas „urabiać”. Jeśli w związku długo nie gra, a facet widzi w kobiecie więcej wad niż zalet, po prostu odchodzi. To zdrowe podejście. W końcu po co komplikować sobie życie?

Podobnie jest ze zdradą. Facet pójdzie raczej w jednorazowy strzał: czysty seks i po sprawie. Wróci do domu, zje obiad i z powrotem wejdzie w rolę dobrego męża i kochającego ojca. Kobiety (i potwierdzają to również badania) częściej angażują się w wieloletnie romanse. Ile się przy tym nakombinują i jak bardzo ugną pod wpływem poczucia winy, tylko one same wiedzą.

Mało który mężczyzna decyduje się też na zostanie „tym trzecim”, bo wie, z czym to się je – istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że wchodząc w romans z zajętą kobietą, będzie musiał znosić jej rozterki („czy oby na pewno robię dobrze?”) i napady lojalności wobec zdradzanego męża czy chłopaka. Kobiety nie mają takich (zdrowych) hamulców. Pakują się w romans z żonatymi, dzieciatymi facetami, biorąc na swoją klatę ich poczucie winy, a na dodatek święcie wierząc w to, że ON JĄ DLA MNIE ZOSTAWI. Nie zostawi. Handluj z tym.

Toksyczne związki to też domena kobiet. Trwanie w tego typu relacjach to temat na oddzielny tekst, ale zwróćcie uwagę, że w wielu przypadkach wynika ono z lęku przed samotnością. Kobiety (zwłaszcza te w wieku 30+) wciąż gorzej niż mężczyźni radzą sobie psychicznie z faktem bycia samej. Znam mnóstwo dziewczyn, które od razu po zakończeniu jednego związku pakowały się w kolejny – tak bardzo były przerażone wizją spędzenia chociaż paru miesięcy sam na sam ze sobą. Nie mam za to ani jednego kumpla, który od razu po rozstaniu szukałby nowej dziewczyny. Faceci zwykle wtedy chcą się wybawić i bardzo często wydłużają swój status szczęśliwego singla o kilka ładnych lat. Bawią się, a kiedy poznają wartościową dziewczynę mówią jej, że nie chcą komplikować sobie życia.

Proste? Proste! I wbrew pozorom, sporo logiki w tym podejściu. W końcu, jak to mawia babcia Pająkowa, tego kwiatu to pół światu. Nie ma co zrywać pierwszego lepszego z brzegu chwasta. Lepiej najpierw pohasać sobie na łące, a potem wziąć się za odsiewanie chwastów od mleczy, a mleczy od stokrotek. Czy jakoś tak.

Niewielu znam mężczyzn, którzy sami dobrowolnie pakowaliby się w patowe relacje damsko-męskie Za to kobiet całą masę. Może taka nasza uroda, a może – w co osobiście wierzę – swego rodzaju wybór wynikający z próby sprostania stereotypom? Bo kobieta musi być bardziej wyrozumiała, bardziej empatyczna, bardziej spolegliwa i bardziej bardziejsza. A przecież w życiu chodzi o to, żeby czuć się dobrze. Przede wszystkim z samym sobą. Więc po co komplikować sobie życie? 

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Wiesz to, że kobieta ma wyrzuty sumienia i napady lojalności to akurat dobrze o niej świadczy :D
    Z Twojego tekstu wynika ni mniej nie więcej niż to, że faceci są wygodniccy.
    Z jednej strony to faktycznie zaleta,bo człowiek nie pakuje się w coś co mu życie utrudnia… ale z drugiej – co to za życie jak się człowiek cały czas miga, żeby mu czasem nie było niekomfortowo.

    • Myślę, że miganie się od niekomfortowego życia powoduje, że życie jest komfortowe, spokojne i fajne ;-) (swoją drogą mój komentarz godny Paulo Coleho)
      Plus ode mnie (musiałem): widać zastosowanie women logic, nie ma to jak niekomfortowe życie (:
      Pozdrawiam

      • Tylko wiesz, ja jestem małym idealistą ze wsi i po za tym, że życie powinno być komfortowe moim zdaniem powinno mieć jeszcze jakiś sens, cel i być dla kogoś ważnym. (Poza osobą która je przeżywa)

        • Jasne, być ważnym dla kogoś dla kogo sami jesteśmy ważni ;) W tak przedstawionym aspekcie się zgadzam. Nie chce pomagać komuś, kto nie okazuje, że jestem dla niego ważny :)
          Jedno drugiego nie wyklucza :)

  • Gdyby wszystkie kobiety potrafiły tak trafnie analizować, życie byłoby mniej … skomplikowane :D

  • kel

    Ja dodam od siebie, że to właśnie dążenie do prostoty powoduje, że lubimy komunikację wprost, zamiast tej typu domyśl się. ;)

  • joana

    No i wiedziałam, że więcej we mnie mężczyzny niż kobiety – nie komplikować sobie i życie stanie się prostsze! :)

  • shelmahh

    1. Mężczyźni w znakomitej większości wybierają proste i wygodne rozwiązania – true
    2. W przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni nie podejmują heroicznych prób zmiany swojej partnerki – true. Generalnie nie po to się wiążą z fajną laską, by ją zmieniać :)

    3. Podobnie jest ze zdradą.Facet pójdzie raczej w jednorazowy strzał: czysty seks i po sprawie – no nie do końca tak jest. niby z kim kobiety mają te wieloletnie romanse? Są takie układy i znam je dość dobrze gdzie romans trwa latami. z reguły granicą są 3 lata, po których opada dzika namiętność i zaczynają się pytania co dalej?

    4. Mało który mężczyzna decyduje się też na zostanie „tym trzecim” – Faceci również romansują, bo brakuje im czegoś w związku, czują się niedoceniani, brakuje im czułości, namiętności… powody często są te same co u kobiet. tak samo jak kobiety mają ochotę na jednorazowy skok, tak i mężczyźni potrafią działać w ten sposób. i wchodzą również w sytuacje gdy ona jest mężatką z dziećmi – to nawet dość popularny model. Ale w przygodnym seksie trzeba również uważać na zaangażowanie, którejś ze stron. U kobiet działa zasada 3 orgazmów. Jeśli kobieta spotka się 3x z gościem i ten doprowadzi ją te 3 razy, to szansa na zaangażowanie kobiety jest ogromna. Więc warto brać na to poprawkę. czy tak jest oceńcie sami ;)
    5. Toksyczne związki to też domena kobiet – coś w tym jest, ale pewnie powodów wchodzenia w takie relacje, jest tyle co kobiet ;)

    • Adam, dzięki za komentarz, cenię Twoje zdanie, ale… skąd wytrzasnąłeś teorię trzech orgazmów? Większej bzdury już dawno nie słyszałam :P

      • shelmahh

        jak to mi niedawno napisałaś, więcej dystansu. to żadna naukowa teoria, przebadana jakoś specjalnie :) kiedyś się z tego śmiałem, myślałem, że bzdura ale……………to cholera tak działa!!! Oczywiście można się z tym nie zgadzać i nawet nie zamierzam do tego nikogo przekonywać. To moje obserwacje, doświadczenia, relacje kumpli, koleżanek… jak to się mówi, w każdej legendzie jest ziarenko prawdy :)

        • Adam, jeśli chodzi o kwestie biologii, pracy ludzkiego mózgu i gospodarki hormonalnej to jestem dość mocno w temacie ze względu na swoje wykształcenie :) Owszem, oksytocyna, która wydziela się podczas orgazmu, może wywołać uczucie przywiązania i bliskości, ale pamiętaj, że nie tylko u kobiet, również u mężczyzn (tak, Wy też macie „wyrzut” oksytocyny podczas orgazmu, tyle że u Was jej działanie z czasem łagodzi testosteron). Poza tym uczucie przywiązania może wyzwolić się już podczas pierwszego zbliżenia. Dlatego teoria „trzech orgazmów” mnie rozbawiła :) Bo to trochę tak, jak pisanie, że pocałunek dopiero na drugiej randce, a seks na trzeciej ;)

          • shelmahh

            kurde im starszy jestem tym bardziej wierzę w seks na którejś tam randce :) romantycznie ma być i już. jako 20 latek nie miałem nic przeciwko, żeby przejść od razu do czynów. dziś wierzę w romantyczne akcje, powolne zbliżanie się do siebie, odkrywanie… ;)

      • shelmahh

        i jeszcze jedno. oczywiście sama teoria podparta opowieściami znajomych, to mało by podtrzymać taką tezę. Ale tutaj podpowiedź ukrywa się w naszej chemii. Podczas orgazmu wytwarza się oksytocyna u kobiet, która odpowiada za dość miłą potrzebę przytulania, bliskości. łatwo sobie to przełożyć na wzrost zażyłości i zainteresowania drugą osobą, gdy taki hormonalny zastrzyk dostanie się dość szybko (łatwo, bo koleś budzi super odczucia, jest sprawny technicznie i jeszcze zna zasady ars amandi) i często. Dlatego na Twoim miejscu tak bym tego nie obśmiewał, bo ma to uzasadnienie w postaci pracy naszego mózgu :) Mam nadzieję, że teraz przyjmiesz moje argumenty bez pisania wprost, że to bzdura.

    • aniaja

      3 orgazmy za jednym zamachem? 3 orgazmy na 3 randkach? ale pod rząd? w ogóle? czy np. na co drugiej randce? 3/6? 3/9? Liczyć od pierwszej, czy zgodnie z dawnymi teoriami dać się bzyknąć na trzeciej? No, dobra, szydera poszła, ale nie mogłam wytrzymać! :) Żadna ze znanych mi kobiet nie podpada pod ten wzór. Albo chemia jest i jest bum od razu, albo chemii nie ma i koniec. But you made my day!!! :D

      • shelmahh

        U Ciebie żadna a u mnie każda :)

      • shelmahh

        3 orgazmy za jednym zamachem, to raczej taki standard u kobiet i to w wersji minimum :) tego Wam cholera zazdroszczę!

        • aniaja

          3 orgazmy pod rząd to standard u kobiet?! w wersji minimum?! wpisz w google hasło „orgazm wielokrotny”, a ilość forum, na których kobiety płaczą, że nie mają ANI JEDNEGO Cię zaskoczy (sprawdziłam przed chwilą z ciekawości, czy może jednak Ty masz rację. Jednak nie :)
          No, dobra, ale tym, co je mają rzeczywiście powinieneś zazdrościć ;)

  • to tez trochę jest tak, że nam jest łatwiej mieć faceta u boku- przyniesie ciężkie zakupy, rozkręci lapka i sprawdzi co w nim się zepsuło itp. – czyste wygodnictwo ;)

  • Bardzo podoba mi się ten post. I podejście facetów też w wielu przypadkach mi odpowiada. Bo po cóż komplikować sobie życie? Mam koleżankę, która od ponad roku tkwi w związku z chłopakiem, którego niby kocha, ale wolałaby innego. Niby chce być sama, ale nie zerwie, bo kogoś przecież musi mieć (sama sobie na pewno nie poradzi, co to to nie). I ona wcale nie jest takim popieprzonym przypadkiem jednym na milion, takich jest więcej. Świadomie się uwiązują i nie wiedzą, że można mieć lepiej. A jak by zerwała (o miłości tutaj nie ma mowy, bądźmy szczerzy), pobyła trochę sama, spróbowała z kolejnym to może okazałoby się, że z tym nowym jest fajniej?

  • aniaja

    Been there, done that :) nie wydaje mi się jednak, że mężczyźni są wygodniccy, jak niektórzy niżej wpisani twierdzą. Myślę, że z wielu różnych powodów (ewolucja, biologia, chemia, wszystko możemy do tego worka wsypać) mają prostsze niż kobiety postrzeganie świata. Albo jest dobrze, albo nie, jak nie jest, to albo jednak próbują to trochę zmienić (jeśli im zależy), albo pakują walizeczkę i idą w siną dal, tam, gdzie będzie dobrze. Wiele lat zazdrościłam mężczyznom tego uproszczonego postrzegania świata, po czym jak się zestarzałam, odkryłam, że ja też tak mam! Bo chcę.
    Mam wrażenie, że w przypadku kobiet jeśli ta zmiana „uproszczeniowa” zachodzi, to dzieje się to dużo później niż u panów. My musimy (i chyba rzeczywiście lubimy być drama queens…) wypruwać sobie emocjonalne flaki, przeżywać wichry namiętności, nurzać się w głębinach rozpaczy. Aż nagle, pod czterdziestkę (w moim przypadku), na dnie Rowu Mariańskiego myślimy sobie: o, nie, kur…, dosyć tego, koniec komplikacji, będę od teraz prosto szczęśliwa.
    Z tym? Ok. Nie wyszło? No tak. Jest ktoś? Nie. Jest git? Jest. Jest inny? Jest. Jest dobrze? Mhm… :)
    Życie jest proste. I jakie piękne :)

    • Okidoki

      No i właśnie, też ostatnio się nad tym głowię, dlaczego ta zmiana „uproszczeniowa” (zaadoptuję) zachodzi tak późno? Dlaczego nie potrafimy dostrzec tej prostoty, poczuć tę ulgę wcześniej? Zachowujemy się jak rozemocjonowane idiotki… w biegu, gdzieś tam, na obcasach próbujemy, łatać swoje nie dość idealne życie?
      Jak ma się naście lat, wszyscy mówią – zakochaj się, wyjdź za mąż i urodź dzieci… A potem zderzasz się ze ścianą. Panika. I zamiast trzepnąć drzwiami – chwytasz się cieniutkiej niteczki pewności, że minie.

      • aniaja

        ja bym ją nazwała cieniutką niteczką ułudy :) wiesz, praktycznie wszystkie moje nieszczęśliwe znajome, zamiast pieprznąć tymi drzwiami tak, żeby tynk ze ścian zleciał, siedzą cichutko z podpuchniętymi oczami, Wilkenriedy narodów, których nikt nigdy nie doceni i szanować nie będzie. I szepczą mi cicho (bo ja te drzwi do swojego szczęścia wyważyłam) „ale ty masz dobrze, zazdroszczę Ci, wow, dałaś radę”. A tymczasem faceci rach! ciach! otwierają sobie te drzwi nowych możliwości i mają się świetnie. Warto czasami podpatrzeć cudze wzory (vide: panowie) i zastosować je w razie potrzeby do swojego życia.
        Żeby było jasne: ja uwielbiam być kobietą, z tym całym niezdecydowaniem w sprawie obiadu i pragnieniem zwiedzania IKEI wolnym krokiem przez 3 godziny, ale kocham i szczerze podziwiam pewne męskie zachowania. I uczę się od najlepszych, jeśli to pomaga mi w moim życiu.

        • Okidoki

          Pozwolisz, że odpowiem Ci obrazkiem? ;)

          • aniaja

            obrazek super! :)
            powiem tak: pieprzyć kanon. Zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Dążenia płci? Tak, są biologiczne, są społeczne (wymieniasz oba), ale moim zdaniem one są tylko pierwotnym podłożem do dokonywania samodzielnych wyborów. Żaden kanon nie utrzyma nikogo w ryzach, to nie kodeks a człowiek (i kobieta, i mężczyzna, niezależnie od płci i uwarunkowań biologicznych czy społecznych) podejmuje decyzje, co ze swoim życiem zrobi i jaką odpowiedzialność za to weźmie.

          • Okidoki

            Jestem za! Nawet bardzo. Nie wszyscy muszą się rozmnożyć, niektórzy to nawet nie powinni. ;)
            Z drugiej strony zauważ, że słowo „pierwotny” którego użyłaś, nacechowane jest tutaj bardzo złym wrażeniem. Pierwotne znaczy ‚ble’? Atawizm, instynkty też? Kanon to kanon, większość ludzi stara się po prostu żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami i biorą za to odpowiedzialność. Czy to definicja wyłamania się z kanonu, o którym pisałam? Nie. Robimy to nieświadomie, instynktownie. Nawet mężczyźni z tym swoim „I’s complicated”, pasują jak ulał. :D

        • Okidoki

          Mówisz, jakby mężczyźni mieli tak p r o s t o. A przecież nie jest tak zupełnie. Im też postawiono „zbuduj dom, posadź drzewo spłódź syna”. Oni też mają swoją ścianę, z którą też mogą się zderzyć. I dzieje się to równie często. Nie uważam, aby rozwiązania, które stosują mężczyźni, mogłyby być w równym stopniu zastosowane przez kobiety (z podobnym efektem). Dążenia płci różnią się od siebie. Kobieta potrzebuje wyłączności w zasobach mężczyzny, aby zapewnić swojemu potomstwu byt. Mężczyzna potrzebuje wierności kobiety, aby uczciwie łożyć na potomstwo, które uznaje za swoje. To jest sztywny kanon, który trzyma w ryzach zarówno kobiety, jak i mężczyzn.

  • aniaja

    jeszcze coś mi zaświtało, jak przeczytałam ten post po raz drugi (tym razem uważnie ;)
    piszesz, że mężczyźni często wybierają rozwiązania kierując się zdrowym egoizmem i własnym komfortem psychicznym. Abso-kurde-lutnie się zgadzam, a na dodatek myśl: w wielu przypadkach to my, kobiety, im te wygodne rozwiązania podsuwamy. Bez słowa z ich strony często szykujemy „pyszny obiadek” (choć nosem się podpieramy po robocie), pranko kochaniu zrobimy, bo gacie czyste wyszły, o rachuneczku do zapłacenia przypomnimy (albo i same to zrobimy), bo chcemy dobrze, żeby było miło, niech będzie zadowolony/szczęśliwy/zaspokojony.
    I wszystko fajnie, jeśli to obu stronom pasuje. Mój ON (Osobnik Niezakontraktowany) nauczył mnie cennej rzeczy: mężczyźni też chętnie zrobią coś dla kobiet, tylko muszą wiedzieć, co to ma być. Trzeba im dużymi literami, jasno artykułować, a nie snuć się po kątach i płakać przyjaciółce przy 3 flaszce wina „bo on mi kwiatów nie przynosi”. Chcesz, żeby zawiózł Cię do IKEI, choć dostaje wysypki na sam dźwięk tej nazwy? Powiedz mu to 10 razy, a za jakieś 3 tygodnie to zrobi ;))) (to przykład z mojego podwórka). I obojgu będzie miło, a potem żyli długo i szczęśliwie, aż do końca ;P

    • Uwielbiam Twoje komentarze! :D

    • „mężczyźni też chętnie zrobią coś dla kobiet, tylko muszą wiedzieć, co to ma być.”

      O ! Nareszcie któraś to zrozumiała. Brawo, brawo!! Problem w tym, że kobiety dość często mają problem z precyzyjnym określeniem swoich potrzeb, wymagań, słowem same do końca nie wiedzą czego chcą. Przykład z wczoraj – moja z miną kota ze Shreka:
      – Kochanie zrób obiad ja nie mam siły.
      – No problem, już się zabieram, na co masz ochotę?
      – Nie wiem cokolwiek!
      I już w tym momencie wiem, że czegokolwiek nie przygotuję ona akurat będzie miała ochotę na coś innego. Taka kobieca natura, ale czyż to nie jest piękne?

      • Okidoki

        … bo ona nie chce żebyś ugotował jakąś konkretną rzecz, tylko udowodnił jej jak bardzo ją kochasz. Ugotowałeś cokolwiek? Myślisz, że tym udowodnisz jak bardzo ją kochasz? Podda cię pod kolejną próbę, a ty będziesz musiał udowodnić znowu jak bardzo ją kochasz. Zbyt łatwo poszło? O, nie! Czy na pewno wystarczają co ją kochasz? Znowu coś wyciągnie, znowu coś powie… żebyś udowodnił jej kolejny raz, jak bardzo ją kochasz. Never ending story.

        • Fakt, coś w tym jest….
          Z drugiej strony jest jakaś alternatywa? Tak powiedzieć jej: „mam dość odchodzę?”, ale to by było zbyt proste.

          • Guest

            To nie jest alternatywa. To jedyne rozwiązanie, kiedy jej nie kochasz (i nic więcej was nie łączy). Czasem jedyne, słuszne rozwiązanie i nie zawsze skutkuje rozstaniem. ;)

          • Okidoki

            To nie jest alternatywa. Czasami jedyne słuszne rozwiązanie jeśli się kogoś nie kocha (a nie ma innych zobowiązań wobec tej osoby). Nie zawsze skutkuje rozstaniem. ;)

      • aniaja

        She’s a woman… :) dobry wpis, taki prawdziwy :)

  • Peter Stasiak

    a po co mam sobie komplikować życie? już bez samo-starań jest wyjątkowo pogmatwane. A, i zgadzam się z aniaja – jak coś chcecie to powiedzcie to kurde, a nie jakieś podchody stosujcie. bang

  • il’ka

    o jaa! dlaczego dopiero teraz tu trafiłam?!
    Zostaję!!

  • Monika

    Bardzo fajny post. Sprawa jest chyba
    jeszcze bardziej skomplikowana…bo rodzi się juz w kołysce. Ja i mój brat. On
    wieczny kawaler, któremu mama prała skarpetki i sprzątała pokój do 30 roku
    życia. I ja 10 lat młodsza, która stoi na własnych nogach od 21 roku życia. On
    nigdy nic nie musiał a ja…wiadomo. Z mamą przy garach, sprzątając, robiąc
    zakupy, gotując, ogarniając całe królestwo by ci dwaj…Ojciec i Syn…(i duch
    święty chciałoby się rzec;)) mogli….robić te swoje BARDZO ważne rzeczy.
    Dodam, że obie z Mamą też pracowałyśmy. Mama natomiast była (i jest) tak
    zaprogramowana, że inaczej nie umie. Pamiętam jej pąsy przy stole kiedy raz
    zagoniłam mojego brata i jego syna do uprzątnięcia stołu po obiedzie..nigdy nie
    zapomnę jej słów…”to co my baby będziemy tak siedziały a chłopki
    ogarniają?” Taka matryca. Wszyta pod skórę. I to matki produkują takich
    gości, którzy traktują kobietę właśnie jak darmową służbę wielofunkcyjną. I takich gogusiów, którzy „nie lubią
    sobie komplikować życia”. Oczywiście. Bo my, kobiety, jesteśmy tak
    zaprogramowane aby natychmiast zdejmować każdy ciężar życia z męskich barków.
    On jeszcze nie pomyśli a my już widzimy rozwiązanie jego problemu jakikolwiek
    by on nie był. Nawet jeśli jest to żona z dwojgiem dzieci…Na koniec mój
    postulat. Mamy! Jeśli wychowujecie synów…zróbcie coś dla potomnych i dla zastępów
    przyszłych kobiet. Niech Wasi synowie wyrastają na fantastycznych, uczciwych,
    empatycznych facetów. Nie odpuszczajcie „bo to chłopiec”. Nie zapisujcie w nich
    matryc „rozmemłanych” maminsynków, którzy nas, kobiety mają za oczywistą
    służbę. Przyszłość w Waszych rękach!

    • Malwina

      Pisałam już o tym w necie wiele razy… Takich siusiaków „tworzą” kobiety, a dokładniej matki nie wymagając od synków a zawsze od córek… 100% prawda

  • Karolina Wójtowicz

    Faceci pracują w systemie 0,1 (zero jedynkowym)… i to w nich tak lubię. Myślę, że czasami podziwiam bo sama nie potrafię tak z zimną krwią. Dlatego wolę w urzędach, sklepach, u dentysty itd być obsługiwana przez facetów. Oni zawsze podają konkrety. Bycie logicznym i konsekwentnym ułatwia życie i wybory. Ale czy przechodząc tak cały swój żywot nie będzie on trochę nudny? :)

  • Znasz dziewczyny…? W 99 procent przypadków, na końcu związku pojawia się jakiś facet. Kobiety w większości zmieniają facetów na zakładkę, bez jakiejś specjalnej przerwy między nimi.
    Dla nas to jest zazwyczaj trudne.

  • Radek

    „Nie mam za to ani jednego kumpla, który od razu po rozstaniu szukałby nowej dziewczyny.”

    Jakbyśmy się znali byłbym pierwszy :)

  • Michał

    Według tego postu jestem jakimś nie normalnym mężczyzną xD.
    Po moich doświadczeniach z Kobietami, zupełnie odwrotne wrażenie, bowiem z ich ust słyszałem dokałnie te same słowa które padają tutaj.

    To nie kwestia płci a podejścia, są Faceci którzy nie lubią wchodzić w „związki” i kobiet, podejrzewam że odsetek jest ten sam.

    Jeśli chodzi o rozstania cóż, mam wrażenie że kobiety jakie Ja poznałem po szybkiej kalkulacji nie miały najmniejszych problemów z rozstaniem.

  • Malwina

    To fakt – kobiety są skomplikowane. Faceci – prości.