Czytałbym jak Reksio szynkę

Źródło: flickfats.com

Z góry przepraszam za tytuł. Jest kompletnie z dupy, a ja jestem tego w pełni świadoma. Postanowiłam Was perfidnie zwabić, wykorzystać i porzucić z mętlikiem w głowie. Bo temat jest ważny – chodzi o książki.

Powiedzcie, ale tak bez bicia: kiedy ostatnio coś przeczytaliście? I nie chodzi tu o komiks albo instrukcję obsługi pralki. Nie chodzi też o blogi i portale internetowe, ani nawet o lektury branżowe, które czytacie, żeby klepać hajs, wyrywać laski na software  developera, czy (ewentualnie) rozwijać się w swojej dziedzinie. Mowa o czystej beletrystyce. Kiedy ostatnio czytaliście zwykłą książkę fabularną? Biografię? Tomik wierszy albo komedię w pięciu aktach?

To samo pytanie, które stawiam dzisiaj Wam, zadałam sobie jakieś dwa miesiące temu. Wiecie, że nie mogłam przypomnieć sobie tytułu ostatnio przeczytanej książki? Dotarło do mnie, że czytam wyłącznie blogi i artykuły w sieci, ewentualnie papierową „Politykę” w drodze do i z pracy.

Dlaczego?

Przecież czytam od zawsze, wyłączając ten krótki okres, kiedy nosiłam tetrę i siałam w domu terror, waląc wszytskich po głowie gumowymi grabkami.

Przecież uwielbiam te chwile sam na sam z szelestem przewracanych stron, gorącą herbatą i kompletnym zatraceniem się w lekturze.

Przecież to właśnie ja pochłonęłam całą „Jeżycjadę” w tydzień, „Lolitę” łyknąłam w kilka godzin i potrafiłam zarwać szkołę, bo nie chciałam przerywać sobie pasjonującej lektury.  

No to dlaczego do cholery przestałam czytać?

Kiedy połączyłam studiowanie dwóch kierunków z pracą, przestałam mieć czas na czytanie czegokolwiek poza trzytomową „Psychologią” Strelaua (2000 stron) i książką o abstrakcyjnym tytule „Zrozumieć media”. Wydawać by się mogło, że po studiach będzie lepiej. Nic bardziej mylnego. Czas pracy z 3-4 godzin dziennie wydłużył się do 8-10, a znienawidzonego Strelaua zastąpiła literatura branżowa. Do tego doszły kolejne pasje: bieganie, nauka języka, podróże, a z czasem blog.  Zabrakło wolnej chwili na małe tete-à-tete z książką. I nie mówię tu o szybkim numerku w tramwaju: 5 minut i koniec. Mówię o długim, zmysłowym i pełnym zaangażowania romansie z lekturą. Zatęskniłam za nim tak mocno, że…

…postanowiłam czytać za wszelką cenę. Znaleźć codziennie przynajmniej godzinę na oddanie się jednej, wybranej wyłącznie przeze mnie (a nie np. przez szefa albo branżę) lekturze. Dostojewski? Proszę bardzo. Houellebecq? Z przyjemnością. Orwell? Mogłabym mu spijać z ust.

Nie mówię, że jest łatwo. W końcu doba wciąż ma tylko 24 godziny. Czasem trzeba pójść na kompromis i strzelić szybki tramwajowy numerek. Ewentualnie wysiąść o pięć przystanków za daleko, żeby dokończyć rozdział. Albo wziąć ze sobą książkę na siłownię i czytać, pedałując. Chodzi po prostu o to, żeby optymalnie rozplanować sobie czas, jaki możemy poświęcić na lekturę.

Regularne śledzenie tygodników opinii, Wykopu albo gazety peel nie zastąpi nam doznań płynących z czytania książek. Nie zastąpi wchodzenia w kompletnie inny świat, utożsamiania się z bohaterami i naiwnego przeżywania literackiej fikcji. Nie da wiedzy, którą wyniesiemy z książek podróżniczych, ani życiowej mądrości, o jaką możemy wzbogacić się dzięki czytaniu biografii wybitnych ludzi. Z pewnością nie wzbogaci języka i nie dostarczy tylu wrażeń.

W 2011 roku ruszyła w Polsce kampania społeczna „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka” zainspirowana cytatem z Johna Watersa: If you go home with somebody and they don’t have books, don’t fuck them. Na pewno o niej słyszeliście. Początkowo nie podobał mi się pomysł sprzedawania kultury seksem. Ale dziś, z perspektywy czasu, po przemyśleniu tematu, dotarło do mnie, że fundamentalne pytanie: dlaczego przestałam czytać książki?, postawiłam sobie właśnie po obejrzeniu zajawki dotyczącej kampanii. Tu już nie chodzi o to, że „czytanie jest sexy”, a bzykanie z nieczytającymi powinno zostać zakazane.

Chodzi o to, żeby w erze Twittera, short message services i skrótów myślowych typu YOLO, po prostu nie zgłupieć. Żeby pamiętać, że poza Facebookiem, Instagramem, blogami i Panią Martą z Wrocławia, toczy się prawdziwe życie, ludzie mówią pełnymi zdaniami, a słowa potrafią doprowadzać na skraj euforii albo rozpaczy. Poważnie. Piszą o tym w książkach ;)

0 Like

Share This Story

Style
  • tom

    Reksio czytal szynke?

  • Czytaj, czytaj, nadrabiaj za mnie :D [kibel dobra sprawa!]

  • Maria P

    1Q84 haruki murakami (wszystkie trzy tomy). Obecnie hit lata 2013 ;)

    • Nie przepadam za Murakamim, ale – żeby było ciekawiej – właśnie skończyłam „1984” Orwella :) A teraz zabieram się za trylogię Larssona.

      • Daj znać jak Trylogia Ci się spodobała. Mnie 1 tom wciągnął od pierwszej strony do ostatniej. Noc miałem z głowy ;) … bo głowa była gdzie indziej :D

        • No to dziś wieczorem parzę dzbanek kawy i hajda! ;)

          • i jak wrażenia?

          • Plan z dzbankiem kawy nie wyszedł, bo zasnęłam ;) Teraz jestem poza Wawą, bez Larrsona żeby móc spędzić czas z bliskimi, a nie z nosem w książce. Zobaczymy, co będzie po powrocie… ;)

      • Karolina

        Murakami czeka na mnie na półce, jak na razie kończę „Rzekę tajemnic” Lehane. Przez Strelaua ok. 2 miesiące nie zajrzałam do żadnej książki! Teraz nadrabiam póki mam trochę wolnego czasu. ;)

  • Przyznam, że 90 proc. mojego czytania książek odbywa się w środkach komunikacji miejskiej. Też bym chciała rozłożyć się na kanapie z książką i dobrą herbatą i spędzić tak ze dwie godziny, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. A jeśli chodzi o szybkie numerki w autobusie, to polecam zainwestowanie w czytnik, jest o niebo wygodniejszy od papierowej książki. A jak już te 2 godzinki na kanapie się trafią, to takie czytanie wcale nie traci uroku.

    P.S. Jeśli rozpoczęłaś trylogię Larssona, to postaraj się dopiąć wszystkie ważne sprawy, przeprowadź poważne rozmowy z bliskimi uprzedzając, że znikasz na jakiś czas bo wciąga tak, że nie sposób się oderwać.

    • Czytnik fajna rzecz o tyle, że jeśli książka ma 600 stron, to nie musisz targać ze sobą takiej cegły. Z drugiej strony ten zapach i możliwość przewracania kartek… No nie wiem, jest w tym jakaś magia…

      P.S. Dzięki za radę ;)

  • Anja Angelina

    Malv,

    temat na czasie, bo w weekendzik spałaszowałam Cobena (Wszyscy mamy tajemnice), poprawiłam Michalak (Lidka), i nawet wczoraj przed snem zaczęłam Jaruzelską (Towarzyszkę Panienkę) :) Przekrój różny.. Ale to chyba dlatego, że sama jestem różna :)
    A co do rozciągania doby…
    Tia… Jak mam obejrzeć jakiś film w TV bądź serial to, albo w tym czasie robię szpony, albo prasuję, albo sprzątam w salonie, albo cokolwiek :) Bo jakoś taks samo oglądanie wydaje mi się być niewyobrażalną stratą czasu..
    BTW: wczoraj był na TVP1 bardzo fajny film kostiumowy „Sisy”. Jak ktoś lubi takie klimaty – polecam:)
    A n

    • Nie znam tych książek, których tytuły przytoczyłaś, ale z chęcią sprawdzę, co to i jak to ;)

      Co do TV – nie posiadam, więc jeden pożeracz czasu mi odpada ;) Choć fakt, fajnie byłoby czasami obejrzeć „Teleexpress” albo teatr telewizji. Dobre filmy można sobie po prostu ściągnąć z torrentów.

  • Książki, książki :) Oprócz biegania i kilku innych aktywności to czytanie książek stoi bardzo wysoko na „Piotra lista najlepszych przyjemności”. Zaczęło się od małego 5/6lat i tak pozostało. (to było chyba pierwsze: „O psie, który jeździł koleją”)
    Korzystam z serwisu goodreads, przydaje mi się do dokumentowania lektur. Dodatkowo można wziąć udział w challenge „52 książki na rok” jeśli potrzeba komuś dodatkowej motywacji ;)
    A i bardzo fajnie jest sprawdzić się w quizie po lekturze książki – anglojęzycznym ;)
    W końcu chodzi o czytanie a nie zaliczanie tylko ;)

    Szybko przelatując pamięcią przez ostatnie kilkanaście lat mego padołu tutaj to książki sporo mi dały. I dają. Ogólnie: i rozrywkę, i refleksję i wiedzę. Nie popadając w banał to przecież czytanie rozwija :)
    A teraz łączę dwie przyjemności i czytam o bieganiu :D
    ps. super wpis, warto przypominać o czytaniu :)

  • Nie wiem jak to jest, ale ostatnio ciągle ktoś pisze o tym, o czym ja chciałabym napisać :-) Teraz Ty z książkami! Dokładnie to samo mi przyszło ostatnio do głowy, przed urodzinami, więc w końcu zamówiłam na prezent książkę i po jej przeczytaniu, razem z recenzją zamierzałam (nadal zamierzam) wrzucić jakąś wzmiankę o spadku w ilości czytania książek i planach powrotu do nałogu :-)

  • Łukasz

    Kiedy czytałem?
    Dziś parę stron…w tym tygodniu ponad 100…
    Nie zawsze się tak zdarza, bo w tym roku zaledwie 4 książki….
    Jednak jak lepszy jest jeden kilometr biegu od siedzenia na kanapie…
    Tak lepsze jest parę stron od bezmyślnego oglądania telewizorni…
    Pozdrawiam !