Siadam, wstaję, znów siadam. W tle Adele, za oknem deszcz. Jest szaro, herbata stygnie. Cztery ściany i ciepło lampy stwarzają pozory bezpieczeństwa. Myślę o ludziach…
Straszni z nas idioci.
Ona milczy, on mówi po drugiej stronie kabla. Ona zagryza wargę do krwi, ale on tego nie widzi, mówi dalej. Jej gula w gardle rośnie, a żołądek wywraca się na drugą stronę. Nie wie, jak go zatrzymać, więc stoi tam. I milczy, idiotka, choć w niej przecież wszystko krzyczy.
*
On dyma tę blondynkę i myśli sobie, że nie pamięta nawet, jak ma na imię. I że w sumie to nie wypił aż tak wiele. Trochę już mu się nie chce, ale ona jest młoda, energiczna, wypina biodra, prosi o więcej. Więc obraca ją, łapie za włosy i wbija się mocniej. Właściwie to nie wie, po co. Przecież kocha żonę, a żona pieprzy się lepiej. Dochodzi w blondynce z „Bożenko” na ustach.
Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie…
Ludzie, jak to ludzie, popełniają błędy. Zwykle dlatego, że nie doceniają tego, co mają. Dopiero utrata ściąga ich na ziemię, każe zrobić krok wstecz, przypomnieć sobie życie, które jeszcze do niedawna toczyło się z ich udziałem.
Dziś tak wiele rzeczy przychodzi nam z łatwością, że w pewnym momencie gubimy proporcje. Zamiast być tu i teraz, szukamy, cholera wie, czego. Gonimy za wrażeniami, lepszym samochodem, lepszą pracą, lepszym partnerem i nie dostrzegamy tego, co jest w zasięgu ręki.
Możesz to nazwać wyścigiem szczurów, gonieniem króliczka, podążaniem za marzeniami. Ale nie zaprzeczysz, że…
Popieprzyły nam się priorytety
Owszem, błądzić jest rzeczą ludzką, ale dziś robimy to z większą łatwością, bo konsekwencje naszych czynów są mniej odczuwalne, mniej… bolesne?
Weźmy zdradę. Kiedyś napiętnowana społecznie, dziś traktowana z cichym przyzwoleniem. Bardziej jak przygoda, smaczek niż życiowa porażka. Kiedyś grożąca społecznym wykluczeniem, dziś – co najwyżej – rozpadem związku. A kto by się tam chciał wiązać na całe życie? Owszem, ironizuję. Ale zauważcie, że teraz nikogo już nie dziwią wielokrotne rozwody, rodziny patchworkowe, wolne związki… To dobrze – każdy człowiek powinien mieć prawo do decydowania o własnym życiu, do wchodzenia w satysfakcjonujące, wartościowe relacje. Tyle, że…
Coraz częściej mylimy człowieka z pralką
Pralka. Jeszcze 40 lat temu w Polsce dobro luksusowe. Jak się zepsuła, to się naprawiało. Dziś kupujemy nową. I tak samo podchodzimy do relacji międzyludzkich. Nie działa? Wymienię na nowy model. Nieważne: faceta, przyjaciółkę, a nawet całą rodzinę. Zamiast pracować nad relacjami, zamieniamy je na nowe, bardziej obiecujące, nieskażone przykrymi doświadczeniami. Żyjemy w przeświadczeniu, że gdzieś tam może czekać na nas coś lepszego. Może. Nie musi.
Nie twierdzę, że dążenie do poprawy jakości życia jest złe, wręcz przeciwnie. W końcu na tym właśnie polega rozwój. Ale odnoszę wrażenie, że wielu z nas, idąc za ciosem, gubi podstawowe wartości, zapomina, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Patrząc z boku, wygląda to trochę jak bezrefleksyjny bieg człowieka naćpanego endorfinami, który przed samą metą wpieprza się w drzewo.
Recykling potrzeb
Każdy, prędzej czy później, ma taki moment w życiu, kiedy dociera do niego, że coś spektakularnie spieprzył. Bo mu się wydawało, że można lepiej, bardziej, fajniej. Bo nie dostrzegał tego, co miał pod nosem. Czasami otrzeźwieniem jest choroba. Czasem śmierć bliskiej osoby. Ale najczęściej po prostu budzisz się któregoś dnia z ręką w nocniku. To dobry moment, żeby przewartościować parę rzeczy, postawić sobie parę pytań.
Pierwsze z nich brzmi zwykle: Co ja, kurwa, odpierdalam?