Liczenie schodów. Stawanie na co drugiej płytce chodnika albo tak, żeby nie nadepnąć na linię pomiędzy płytkami. Wchodzenie z uporem maniaka na każdy napotkany po drodze krawężnik. Wielu z nas przerabiało w dzieciństwie zachowania zakrawające o nerwicowe. Wielu bało się też potwora czyhającego w szafie, Baby Jagi wyłaniającej się z czeluści nocy albo „Złego Pana, który przyjedzie i nas zabierze”. Zwykle tego typu irracjonalne lęki znikają, kiedy dziecko dorasta i zaczyna rozumieć różnicę między fikcją a rzeczywistością oraz uczy się oceniać prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzeń. Są jednak twz. fobie [bo do prawdziwych, zgodnych z ICD-10 fobii im daleko], które pozostają z nami na stare lata, robią mindfuck w głowie i sprawiają, że za Chiny nie założymy łyżew, nie skoczymy na bungee i nie wykąpiemy się w Oceanie Spokojnym.
#1 Ucięte palce
Tak. Jestem w gronie smutnych ludzi, których przeraża wizja wywrotki na środku lodowiska. Stąd już tylko krok do zostania poćwiartowanym przez wszystkich zapierdalających po lodzie łyżwiarzy. Kolejny widok, jaki mam przed oczyma, to morze krwi na tafli lodu oraz palce walające się to tu, to tam między ludźmi nie robiącymi sobie absolutnie nic z rzucjącego się bezradnie na środku lodowiska małego pająkowego korpusiku. Nie. No nie. Prędzej pójdę na wódkę z Korwinem niż założę łyżwy.
Źródło: deep-dark-fears.tumblr.com
#2 Maska Lwa
Jest taki film z 1985 roku opowiadający o chłopcu, który ma zniekształconą twarz. Podobno pierwszy raz „oglądałąm” go z rodzicami w wieku około dwóch lat. Prawdopodobnie w tym samym czasie sikałam do nocnika, tłukłam plastikową lalką o płytki PCV i miałam wywalone na zdeformowanego dzieciaka latającego pół metra dalej. Trzy lata później wystarczyło jedno zerknięcie na ekran telewizora, by spanikować i przerazić się na widok Maski Lwa tak bardzo, że dziś, w wieku niemal 30 lat, wciąż nie jestem w stanie obejrzeć tego filmu i choćby zerknąć na przerażającą twarz głównego bohatera. Zwyczajnie mnie to przerasta.
#3 Rekin ludojad
W moim świecie te piękne ryby chrzęstnoszkieletowe pożerają ludzi żywcem niezależnie od gatunku i występują w każdym morzu, w którym zanurzam choćby palec. Tak, w Bałtyku też.
To najbardziej głupkowaty lęk, z jakim przyszło mi się mierzyć, ale co ja poradzę na to, że każdy zimny glon, który nieopatrznie otrze się o moją skórę, jest ludojadem polującym na świeże mięso? Uwielbiam pływać, kocham morze, ale zawsze, ZAWSZE kiedy do niego wchodzę, odczuwam swego rodzaju niepokój. Nigdy nie opływam za daleko od brzegu i zawsze obserwuję horyzont w poszukiwaniu płetwy. Tak, jestem na tym punkcie kompletnie jebnięta i nawet nie będę udawała, że jest inaczej. Tym sposobem nigdy nie zamieszkam na Hawajach. Ani u wybrzeży Australii. Nie mówiąc już o New Jersey. Dzięki, kurwa, Spielberg.
#4 Fajerwerki – niewypały i inne bomby
Przed i po Sylwestrze nie chadzam na skróty przez trawnik i uważniej patrzę pod nogi. Historie o kończynach urwanych przez nadepnięcie na fajerwerkę – niewypał wryły mi się w beret na tyle mocno, że wszelkie zabawki pirotechniczne omijam szerokim łukiem. Nie chciałabym też nigdy spłonąć żywcem ani zostać wysadzoną w powietrze. To chyba najgorsza możliwa śmierć. Zaraz za pożarciem przez rekina, rzecz jasna.
#5 Bungee
Cała masa moich znajomych skoczyła i żyjo, nawet kariery robio, dzieci płodzo i nie są z nich aż takie straszne rośliny, a ja nie, ja się boję. Nie, że się lina zerwie. Nie, że będzie za długa i przywalę łbem o beton. Nie. Ja się boję, że mi nogę wyrwie i będę musiała patrzeć na takiego dyndającego nade mną kulasa, zupełnie jak w komiksach Cyanide & Happiness albo w pracach Joan Cornellà.
Źródło: elblogdejoancornella.blogspot.com
No nie mówcie mi, że to nie jest przerażające.
#6 Clown
Człowiek, który z własnej, nieprzymuszonej woli zostaje clownem, musi być psychopatą. Koniec kropka. A po obejrzeniu czwartego sezonu American Horror Story to już w ogóle nie mam pytań.
#7
To jest miejsce na Twoją fobię. Bawmy się.