…to znaczy, że jego komórki śródmiąższowe Leydiga w jądrach działają poprawnie i produkują testosteron. Kiedy Twój facet ogląda się za innymi w Twoim towarzystwie, to znaczy, że jego jaja zatrzymały się w rozwoju wraz z jego mózgiem, do którego prawdopodobnie są przytwierdzone. Ot, cała filozofia. Ale od początku…
Kobiety dzielą się na takie, które zazdrość okazują, takie, które – choćby je skręcało, nie pokażą, że coś je tam w środku swędzi i uwiera oraz te, które zazdrości w ogóle nie odczuwają.
Tą pierwszą byłam w życiu raz i nigdy więcej. Nie ma bardziej żałosnego widoku niż kobieta robiąca swojemu facetowi awanturę na środku ulicy o to, że spojrzał na inną. Z drugiej strony, jeśli kompletnie nie rusza Cię fakt, że łepetyna Twojego chłopa kręci się niczym Ziemia wokół Słońca na widok każdej mijającej go pary cycków, coś ewidentnie jest na rzeczy i albo padłaś ofiarą emocjonalnego odrętwienia albo jesteś robotem. Długo wydawało mi się, że opcja numer dwa jest optymalna – „nie okazujesz zazdrości” równa się „nie zachowujesz się porywczo i histerycznie”. Z tym, że nie wyznaczasz też partnerowi pewnych granic, których przekroczenie narusza Twoją strefę komfortu i poczucie bezpieczeństwa w związku. A mężczyzna, tak samo z resztą jak kobieta, powinien wiedzieć, gdzie te granice – w odczuciu partnerki – leżą.
Dla mnie taką granicą jest zachowanie mężczyzny w mojej obecności. Jestem świadoma, że kiedy idzie ulicą sam, patrzy na piękne/seksowne/intrygujące kobiety, które go mijają i nie widzę w tym nic gorszącego czy nienaturalnego. Hipokryzja? Wręcz przeciwnie.
Nie róbmy z siebie świętych krów i niepokalanych dziewic
Kiedy mija Cię młody bóg, na dodatek pachnący Calvinem Kleinem czy innym Fahrenheitem, nie spojrzysz? Nie uśmiechniesz się delikatnie pod nosem na samą myśl, że takie cudeńka chodzą po Ziemi? No błagam. Przecież to jest wspaniałe, budujące uczucie, które skutecznie poprawia humor na kilka kolejnych godzin. Piękni ludzie tudzież piękne członki [części ciała – przyp. autorka] są od tego, żeby w ustach zasychało, kolana się uginały, a krew krążyła szybciej. To zjawisko ma wymiar społeczny i zostało udowodnione przez amerykańskich naukowców. Ale dobra. Bądźmy poważne.
Dlaczego nie przeszkadza mi świadomość, że mój partner patrzy na ładne kobiety tudzież kobiece tyłeczki/piersi/nogi/etc, kiedy jest sam albo z kumplami, a zaczyna mi to przeszkadzać, kiedy zachowuje się w taki właśnie sposób w moim towarzystwie? Po pierwsze, bo podziwianie pięknych/seksownych ludzi uważam za naturalne, ale ja niekoniecznie muszę być świadkiem zachwytów mojego faceta nad cudzymi nogami. Po drugie, bo kiedy spędzamy czas razem, nasza uwaga powinna być skoncentrowana na sobie nawzajem, a nie na wyhaczaniu „fajnych dup” mijających nas na ulicy. Po trzecie i ostatnie, ponieważ oglądanie się za inną albo wgapianie w cudzy tyłek/piersi w towarzystwie swojej partnerki jest prostackie, bez polotu i klasy. A ja sobie dżentelmenów bardzo cenię.
Dlaczego kobiety mają problem z tym, że ich mężczyzna patrzy na inne…
…lajkuje fanpejdże typu „Skoro szyny są długie, to i stacja musi być zajebista” albo wiesza sobie w pracy kalendarz z Jessiką Albą?
Bo są niepewne związku/partnera.
Bo uważają się za brzydsze/gorsze/mniej atrakcyjne od innych kobiet.
Bo ktoś [ojciec/matka/chłopak/koleżanka z klasy] skrzywdził bądź poniżył je kiedyś na tyle, że znamiona tamtego zdarzenia noszą na sobie do dziś.
Bo uczucie zazdrości i/lub zagrożenia jest na tyle silne, że uniemożliwia racjonalne spojrzenie na siebie, swojego faceta i wspólną relację.
No i kłania się to, o czym pisałam ostatnio – mała rozprawka z samą sobą, własnymi lękami, obawami, z własną przeszłością. Nie z partnerem. Nie [o zgrozo] z kobietą, na którą się spojrzał.
Jak już poskładasz siebie, nie będziesz musiała naprawiać człowieka, z którym się zwiążesz. Zwyczajnie nie wpakujesz się w relację z siusiakiem, któremu trzeba stabilizator na łbie montować, na grzbiet chomąto narzucać, do szyi smycz przypinać, a na oczy klapki nakładać. I tyle w temacie.
Fot. Christopher Campbell, Unsplash.com