Za dwa miesiące stuknie mi trzydziestka. Jeszcze 30 lat temu, bez męża, dziecka i mieszkania ze spółdzielni, byłabym nołlajfem. Przegrywem, który przegapił swój moment, i teraz zostaną mu (jej?) tylko rajstopy 60 den, garsonki i wieczory z Jedynką. Dzięki bogom, mamy 2015 rok, a 30-latka bez dziecka, męża i bawełnianych gaci na nikim już nie robi wrażenia.
No więc mam trójkę z przodu, jem zdrowo, uprawiam sport, a mimo wszystko widzę, jak moje ciało się zmienia. Powoli, minimalnie, ale jednak. Zarys cellulitu na udach. Zmarszczki w kącikach oczu i wokół ust. Te poprzeczne, na czole, kiedy się zdenerwuję. Zmieniają się też moje dłonie. Nie są już tak gładkie, jak jeszcze 7-8 lat temu. Waga, która kiedyś stała w miejscu nawet gdy konsumowałam kilogramy sosów ze słoika i tony czekolady, dziś reaguje ze zdwojoną energią na każdy odchył od normy.
Czy boję się starzenia? Nie wiem. Chyba jeszcze za wcześnie na strach.
Czy jestem przygotowana na stopniowe flaczenie mojego ciała? Nie. Chyba żadna kobieta nie jest.
Czy zrobię cokolwiek, by opóźnić ten proces? Jasne. Będę rozwiązywać krzyżówki, czytać literaturę współczesną, grać w państwa i miasta, uprawiać sport – słowem: ćwiczyć umysł i ciało. Kupię dobry krem, pójdę na mikrodermocośtam, odstawię cukier, ale choćby skały srały a zmarszczki pękały, nie pozwolę sobie gdziekolwiek czegokolwiek wstrzyknąć. Od łokcia, po cycki. Od heroiny po silikon.
I nie, nie dlatego, że cierpię na hiperwentylację. Nie jestem pro-life, pro-vege i pro-cokolwiek. Nie składałam ślubów czystości i nie mam nic do narkotyków, zwłaszcza tych zabronionych w powszechnym [sic!] użyciu. Nie mdleję na widok strzykawki oraz skalpela. Gdybym tylko chciała, mogłabym tu i teraz położyć się pod nóż. Ale nie chcę.
Wiek? Pojęcie względne
Patrzę na kobiety, które kiedyś były piękne i mogłyby wciąż takie być, gdyby ktoś nie zbotoksował im najpierw twarzy, a później mózgów i… mi się odechciewa.
Courtney Love. Nicole Kidman. Fergie. Meg Ryan. Kylie Minogue. Edyta Górniak. Natalia Siwiec. Joanna Kurowska. Grażyna Torbicka…
Zestawcie którąkolwiek z nich z Meryl Streep. Sharon Stone. Albo Beatą Tyszkiewicz. Macie to? Jeśli nie, pomogę.
Love jest młodsza od Stone o sześć lat. Versace od Tyszkiewicz o 17… Komentarz zbędny.
Lustereczko, powiedz przecie…
Mam kilka koleżanek, które wstrzykują sobie botoks i inne kwasy. Czasem w usta, czasem w czoło. Lepiej się wtedy czują. Pewniej, młodziej, atrakcyjniej. Ja to rozumiem i szczerze mówiąc, w takim jednorazowym, delikatnym zabiegu raz na kilka lat nie widzę nic złego. Sęk w tym, że botoks trzeba uzupełniać regularnie co kilka miesięcy. A to oznacza trwałą, systematyczną ingerencję obcego ciała przynajmniej cztery razy w roku. Podejrzewam, że właśnie tak zaczynała Donatella Versace, Tori Spelling czy pewna znana polska projektantka.
Bo z poprawianiem natury jest jak z chlaniem i ćpaniem – sprawiają, że nasze życie, a wraz z nim my, staje się [pozornie] piękniejsze. A kto by nie chciał, żeby było fajnie, miło i kolorowo?
Nietrudno popłynąć.
Piękno
Młodość jest energetyczna, jędrna, żywa. Piękna. Nie trzeba tu makijażu, filtrów z instagrama czy photoshopa. Bo młodość zawsze sama się obroni. Takie jest prawo natury. I już.
Starość jest trudna. Niewygodna. Krępująca. Nieestetyczna. Bo przecież wiszące fałdy skóry, bezrzęsne oczy i wysuszone do granic możliwości kończyny nie wyglądają jak milion dolców. Uwierają. Wywołują niesmak i dyskomfort.
Tylko że poza ciałem pozostaje jeszcze twarz – mapa życia, zwierciadło duszy. Naciągnięta do granic możliwości, wygładzona i pozbawiona zmarszczek wygląda jak głowa noworodka wetknięta na korpus starca. Komicznie. Niewiarygodnie. Fałszywie. Nieludzko.
Bo czyż nie po to żyjemy, by gromadzić chwile, zbierać doświadczenia, walczyć i iść do przodu? Przecież każda taka zmarszczka, każda blizna na naszym ciele, każdy rozstęp czy zniekształcenie jest dowodem na to, że ŻYLIŚMY. Tak, a nie inaczej, ale żyliśmy.
I może jestem głupia, ale dla mnie w tym tkwi prawdziwe, ludzkie piękno.
KONIEC
P.S. Pszczółki i Trutnie, od dziś do 5 maja jestem poza zasięgiem. Może uda mi się podłączyć do sieci, ale szczerze w to wątpię. Czekajcie na mnie i pozwólcie odpocząć. Ci, którzy śledzą fanpage wiedzą, że ten reset jest mi teraz wyjątkowo potrzebny ;) With love. Pajonk.
Fot. Burak Kebapci, Pexels.com