Skończyły się czasy, gdy cnota była w cenie, a skromność i powściągliwość kobiety odbierano jako coś wartościowego. Popkultura chce wygolonych cipek, ust odbitych na kieliszku wódki i trójkątów w konfiguracji 2m+1k. A wszystko jak zwykle przez facetów. I feministki.
Szczucie cycem to nic nowego. Golizna była w modzie od zawsze, no może z krótkim przestojem na Średniowiecze. Goła dupa, jędrna kobieca pierś – takie widoki przyciągają wzrok, nie ma co do tego wątpliwości.
Zmienia się natomiast wzorzec postrzegania kobiet oczami mężczyzn. Jakby się nie starać, ile manif by nie organizować, kobieta w popkulturze i tak będzie pokazywana przede wszystkim jako obiekt męskiego pożądania. I nic tu nie poradzi ani Femen, ani Kazia Szczuka. Nadzieję widzę jedynie w hipsterach i piszę to całkiem poważnie: uprzedmiotowiony Kajetan i Mariolka jako jego seksualny oprawca? Za kilka lat taki scenariusz może cieszyć się sporym powodzeniem. Póki co mamy jednak kobiety sprowadzone do poziomu cycka i tyłka, ale – co ważne – coraz rzadziej zdominowane przez mężczyzn.
Równouprawnienie wczołgało się na salony i za to należałoby podziękować rewolucji lat 60. XX wieku i wszelkiego rodzaju ruchom feministycznym, które od tamtej pory powstawały jak grzyby po deszczu. Tutaj jednak rola feministek się kończy, a do gry wkraczają mężczyźni: trochę sfeminizowani, trochę maczo, wyraźnie przestraszeni, że im się baby do stołków, spodni i społecznie ustalonych ról dobrały.
W tej sytuacji nie pozostaje im nic innego, jak zaakceptować fakt, że kobiety obyczajowo upodabniają się do mężczyzn. Ba! Niektórzy z nich idą o krok dalej i sami wnoszą pierwiastek żeński do swojej męskiej tożsamości. Stajemy się równi, w związku z czym mężczyźnie nie wypada wymagać od kobiety, by była skromna, uładzona i cnotliwie niewydymna. Dziś w cenie są te niegrzeczne.
Źródło: Mediarun.pl
Kojarzycie film biograficzny „Skandalista Larry Flynt”? Pamiętacie Altheę, zagraną fenomenalnie przez Courtney Love? Dziewczyna Flynta chleje, ćpa, uwielbia się pieprzyć i imprezować ze swoim facetem. W tamtych czasach (lata 70. XX w.) Althea uosabiała femme fatal, choć pewnie dla większości i tak była ostatnią dziwką. Dziś kreatywni widzieliby ją w swoich reklamówkach, artyści – w teledyskach, a faceci… cóż, założę się, że wielu chciałoby z tą panią przeżyć przygodę swojego życia. I nie mówię tu o jednorazowym bzykanku w hotelowym pokoju.
Współcześni mężczyźni pragną upadłych kobiet. Takich trochę puszczalskich. Trochę złych. Łamiących zasady. Potrafiących czerpać z życia garściami. Nieszablonowych. Taki jest trend. Tak chce popkultura. Na ile za tym trendem podążamy ślepo, a na ile z przekonaniem, to już pytanie do Was, Panowie i Panie.