Rodzice nie mieli ze mną lekko. Fakt, uczyłam się dobrze, nie znikałam z domu na noc bez zapowiedzi, nie przyniosłam im też dziecka-niespodzianki w wieku 16 lat. A jednak, byłam buntowniczką, która bardzo mocno broniła swojej indywidualności i niezależności. Chadzałam na zabronione imprezy, brałam udział w różnych dziwnych manifestach, farbowałam włosy na czerwono, nosiłam ciuchy pospinane agrafkami i w wieku 15 lat własnoręcznie zrobiłam sobie na kostce tatuaż „Kurt”. Podczas gdy ojciec stosował metodę kary i pasa, mama zawsze rozmawiała. Potrafiła wysłuchać, wytłumaczyć, zrozumieć i wybaczyć. Była i jest najmądrzejszym i najlepszym człowiekiem w życiu, jakiego spotkałam. A trochę ich było.
To Ona pokazała mi, że zawsze trzeba walczyć o swoje – bronić swojego zdania i poglądów, ale tak, by być fair wobec innych.
To Ona swoją postawą życiową, determinacją i przebojowością pokazała mi, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Trzeba po prostu wytrwale dążyć do celu i słuchać siebie – w końcu tylko my wiemy, co jest dla nas najlepsze.
To Ona, nawet, kiedy cały świat walił się Jej na głowę, szła do przodu. Do tej pory tak ma, a ja do tej pory nie wiem, skąd się w Niej ta siła bierze. Nie wiem, ale cholernie Ją za to podziwiam.
To Mama była pierwszą osobą, która z zapartym tchem czytała moje opowiadania, chwaliła, gdy były dobre i otwarcie mówiła, kiedy spieprzyłam temat. Do dziś, nieważne, czy ukończę bieg, czy napiszę niezły artykuł do któregoś z magazynów, czy po prostu podejmę ważną życiową decyzję, podkreśla, że jest ze mnie dumna.
To dzięki Niej nasz dom był zawsze otwarty dla ludzi. Do dziś wiele moich koleżanek z dzieciństwa mówi do Mamy „ciociu”. Wpadają na kawę, plotkują, zwierzają się ze swoich problemów i pytają, co u mnie słychać. Ja już od dawna nie mam z nimi kontaktu, a one wciąż lgną do mojej Matki jak do najlepszej przyjaciółki.
Nie znam drugiej tak pozytywnie nastawionej do życia osoby. Nie znam nikogo, kto tak, jak Ona potrafiłby cieszyć się z małych rzeczy.
I choć jesteśmy różne, często się kłócimy i zażarcie dyskutujemy przez telefon.. Choć drażni mnie Jej nadopiekuńczość i niezłomna wiara w ludzi… Choć czasami bywa nieznośna… Lepszej Matki nie mogłabym sobie wymarzyć.
Mamo, dziękuję Ci, że nauczyłaś mnie żyć z pierdolnięciem. Fajnie, że jesteś.