Tak sobie obserwuję ludzi, bo – jak wiecie – jestem od tego uzależniona, i dochodzę do wniosku, że ciężkie życie mają faceci w dzisiejszych czasach. Przyzwyczajeni do totalnego uprzywilejowania, nie potraficie odnaleźć się w świecie, w którym kobiety stają się coraz bardziej samowystarczalne i niezależne od Was, a tym samym… cóż, wyzwolone. Tak, wyzwolone dokładnie w ten sam sposób, w jaki kiedyś niewolników wyzwalało się z łańcuchów, buntowników z łagrów, a więźniów z kajdan. My, kobiety, przez setki tysięcy lat pokornie znosiłyśmy role poddańcze: niewolnic, kucht, sprzątaczek, nałożnic i muz.
Na szczęście rewolucja przemysłowa, rewolucja seksualna, kolejne fale feminizmu, upadek reżimu komunistycznego, a następnie pojawienie się internetu sprawiły, że w którymś momencie powiedziałyśmy dość. Bo niby dlaczego biali heteroseksualni mężczyźni mają mieć w świecie monopol na władzę? Dlaczego mężczyźni w ogóle mają stanowić o społeczności diametralnie od nich różnej? Jeśli my same nie zadbamy o siebie same i o siebie nawzajem (jak siostry), nikt tego za nas nie zrobi. W końcu to zrozumiałyśmy. Ale niektórzy z Was, Drodzy Panowie, wciąż macie z tym problem. Dla Was właśnie jest ten tekst.
Czego nie wiecie o współczesnych kobietach?
#1. Nie potrzebujemy Was
Nie to, że tak zupełnie i wcale. Nie potrzebujemy Was, by się utrzymać, realizować i być szczęśliwe. Czasy, gdy kobieta była finansowo i życiowo zależna od mężczyzny, minęły bezpowrotnie.
Jesteśmy lepiej od Was wyedukowane, bardziej pracowite i ambitne (nikt lepiej niż feministki nie zrozumie znaczenia pojęcia „kropla drąży skałę”). Tym samym nie mamy większego problemu ze znalezieniem pracy, która będzie nie tylko dawała środki do życia, ale też satysfakcję i samorealizację. To raz. Dwa – dzięki postępującym zmianom społeczno-obyczajowym i powszechnemu dostępowi do różnych ścieżek samorozwoju (w tym np. terapii) stajemy się samowystarczalne. Przestajemy wierzyć w mit, że kobieta do szczęścia potrzebuje mężczyzny. Tyle razy zostałyśmy już w życiu zranione, upokorzone, tyle razy doznałyśmy smutku i rozczarowania, że powoli, ze związku na związek, z kolejnej nieudanej relacji na drugą, coraz bardziej świadomie wyciągamy wnioski. Po co się męczyć z kimś, kto mnie nie rozumie i nie akceptuje, jeśli ja sama ze sobą czuję się dobrze?
To moje odkrycie z ostatnich dwóch tygodni: coraz lepiej mi samej. Odkąd przestałam robić sobie o wszystko wyrzuty i uprawiać samopałowanie, a dałam sobie przyzwolenie na bycie smutną, słabą, zrozpaczoną, złą, wkurwioną (ale też radosną i beztroską), w końcu czuję, że żyję! Mogę sama gotować, podróżować, chodzić na imprezy a nawet uprawiać seks (w końcu mam ręce). Nikt tak dobrze jak ja sama nie spełni wszystkich moich potrzeb. Zamiast lokować uczucia w mężczyznę, zaczęłam je lokować w samą siebie. Jestem inteligentna, zdolna, zgrabna, piękna i mądra.
Na chuj mi związek?
#2. Lubimy seks bez zobowiązań
Coraz mniej kobiet szuka na Tinderze (i innych tym podobnych aplikacjach) miłości, coraz więcej – seksualnej satysfakcji. Mężczyźni robili to przez lata i im większą liczbę zaliczonych lasek mieli na koncie, tym bardziej byli macho. Kobiety, które lubiły sobie bzyknąć faceta raz na jakiś czas, nazywane były lafiryndami, dziwkami, a najładniej – łatwymi. To oczywiście nadal się zdarza (patrz: post Rafała Betlejewskiego na Facebooku), na szczęście coraz rzadziej.
My też jesteśmy istotami seksualnymi i też czujemy pożądanie, które wcale nie musi iść w parze ze stałą relacją. Oksytocyna odpowiedzialna za uczucie przywiązania wydziela się w trakcie orgazmu u obu płci. I tak, jak kobieta po jednym dobrym numerku może poczuć coś więcej do mężczyzny, który sprawił jej przyjemność, tak samo facet może zadurzyć się w kobiecie, która miała być tylko na jedną noc. Nie ma reguły.
Jedno jest pewne – jeśli kobieta kocha siebie, zna swoją wartość i wie, że spotyka się z mężczyzną wyłącznie po to, żeby wyżyć się seksualnie, po wszystkim nie będzie wysyłać Ci rozpaczliwych smsów z prośbą o kolejne spotkanie. Po prostu wróci do swojego własnego życia, a za jakiś czas, kiedy najdzie ją ochota, pójdzie do łóżka z kimś innym. Proste.
#3. Nie lubimy Waszego porno
Branża pornograficzna przez lata ignorowała potrzeby kobiet, mylnie zakładając, że nie są one konsumentkami tego typu treści. Otóż: jesteśmy. 30 proc. kobiet ogląda porno co najmniej raz w tygodniu, kolejne 30 proc. kilka razy w miesiącu*.
Polki najczęściej sięgają po porno… czeskie**. Na drugim miejscu jest vintage porn, na trzecim – orgie (zakładam, że chodzi tu o spełnienie konkretnej fantazji). Co ciekawe, młodsze dziewczyny lubią Hentai (animowane porno), kobiety po trzydziestce idą w podwójną penetrację (kolejna fantazja, którą wiele kobiet chciałoby spełnić).
Tendencja globalna wśród kobiet to porno lesbijskie (podejrzewam, że w dużej mierze statystyki nakręcają lesbijki i kobiety biseksualne, których jest zdecydowanie więcej niż mężczyzn), ale też gang bangi (znów – spełnienie fantazji pt. pieprzy mnie całe stado napalonych samców na moich własnych zasadach) i porno gejowskie (pisałam o tym kiedyś – aktorzy w gejowskim porno są po prostu atrakcyjniejsi).
W porno dla facetów schemat jest jeden: laska obrabia facetowi gałę przez pół godziny, później on ją pieprzy wedle swoich upodobań i nie zważając na to, czy miała orgazm czy nie, na końcu spuszcza jej się na twarz, piersi, ewentualnie dochodzi w środku. Cała uwaga kamery skupiona jest w zasadzie tylko na kobiecie, męskie ciała są tutaj pomijane, często nawet nie widać twarzy aktora.
Tymczasem my lubimy patrzeć na ładne męskie ciała i pełne pożądania męskie twarze. Lubimy, kiedy aktor skupia się na aktorce, dbając o jej przyjemność oralnie i manualnie. Lubimy wtedy patrzeć na jej reakcję, ale też na człowieka, który robi jej te wszystkie cudowne rzeczy. Lubimy patrzeć, jak kobieta dochodzi przed mężczyzną. Raz, drugi, piąty, siedemnasty… Lubimy, bo same pragniemy takiego seksu – satysfakcjonującego. A czy będzie to delikatne kochanie czy ostre pierdolenie, to już kwestia indywidualnych preferencji.
Przy niedzieli polecam wszystkim Panom dwa pierwsze odcinki serialu dokumentalnego „Hot Girls Wanted” na Netflixie. Może po seansie trochę lepiej zrozumiecie, co usiłuję Wam przekazać.
#4. Nie chcemy się spełniać jako matki
Nie chodzi mi o to, że teraz kobiety nie chcą mieć dzieci, bo chcą i mają i czasami nawet świetnie realizują się jako matki. Ale czasami nie i uczymy się coraz otwarciej o tym mówić. W sieci jest masa grup wsparcia dla dziewczyn, które żałują, że uległy presji rodziców/partnera/społeczeństwa i zdecydowały się na dziecko. Bo się w tym macierzyństwie nie odnajdują. Bo wolałyby robić coś zupełnie innego. Bo musiały zrezygnować z kariery i teraz cierpią. Mówienie o tym na głos jest bardzo ważne, ale jeszcze ważniejsze jest nie dać się wcisnąć w stereotypy. Nie każda z nas jest stworzona do bycia matką. Nie każda z nas tego pragnie. Nie każda chce sprowadzać siebie wyłącznie do roli matki.
Obojętnie, czy kobiety mają dzieci czy nie, przestają dziś definiować siebie wyłącznie przez pryzmat posiadania rodziny (męża aka partnera i potomstwa). Wiele z tych dzieciatych na pierwszym miejscu stawia pracę albo pasję i to jest ok. Wiele też otwarcie mówi, że jej komfort życiowy (ciało, kariera, wygoda) są dla niej najważniejsze i nie chce mieć dzieci. I to też jest okej.
Wszystko, co robi kobieta, jest okej, tak długo, jak robi to w zgodzie ze sobą. Ta uniwersalna prawda dotyczy też Was – Panowie. Nie każdy z Was nadaje się do tego, żeby być ojcem. Może lepiej to sobie uświadomić zawczasu, zamiast później oczekiwać od partnerki, że będzie odwalała całą brudną robotę za Was – weekendowych ojców?
#5. Nie chcemy opiekuna. Chcemy partnera
Uwielbiam to maczystowskie powiedzenie, że feminizm kończy się wtedy, kiedy trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro. Wybaczcie kochani maczo, ale nigdy nie widziałam samca alfa w liczbie pojedynczej, który samodzielnie wtachałby lodówkę na którekolwiek piętro. Potrzeba Was do tego co najmniej dwóch. To mniej więcej tak jak z kobietami. Wystarczą dwie silne i trzy średnio silne, żeby wnieść lodówkę na czwarte piętro (sprawdzone info, wnosiłam). Ewentualnie zawsze można zapłacić przewoźnikom sprzętu AGD 50 zł za wniesienie. Świat naprawdę nie jest tak skomplikowany, jak Wam się wydaje :P
Kobiety dziś nie potrzebują kogoś, kto będzie je wyprowadzał na spacer, zabierał do kina, kupował drogie kolacje w drogich restauracjach albo przenosił przez kałuże. Czasy bezbronnych niewiast minęły bezpowrotnie jakieś 70 lat temu.
Zamiast gościa chwalącego się długością swojego kutasa wolimy gościa, który wie, jak tego kutasa użyć, żeby sprawić przyjemność swojej partnerce. Zamiast przytrzymywania drzwi wolimy, żebyś przytrzymał nam włosy, kiedy rzygamy po wieczorze panieńskim koleżanki. I żebyś rano przyniósł do łóżka wodę z cytryną i alkaprim, a nie pretensje i gorzkie żale. Nie kupuj kolejnej koronkowej bielizny – zamiast tego bądź szczerze i autentyczne zaangażowany w nasze życie i sprawy. A kiedy pojawią się kłody pod stopami – cóż, wtedy masz okazję, by naprawdę wykazać się siłą, a nie prędkością spierdalania w kierunku romantycznie zachodzącego słońca.
* Amanda de Cadenet and Marie Claire Magazine „The Porn Project” 2015
** PornHub „Women of the World” 2019
Fot. Reafon Gates