– Cześć – głos w słuchawce brzmi na lekko wstawiony.
– Kto to? – pytam zaspana i zerkam na zegarek. Czwarta trzydzieści dwie nad ranem.
– Wiesz, że osiemdziesiąt procent zdrad ma miejsce na wyjazdach służbowych? – pyta głos, a następnie czka do słuchawki. W tle słyszę odpalaną zapalniczkę. Właścicielka głosu zaciąga się papierosem, po czym wydmuchuje dym teatralnie, z głośnym świstem. Jej zachowanie jest tak sugestywne, że prawie kaszlę. Tak, to może być tylko Zuzanna.
– Zu… Dlaczego dzwonisz do mnie o czwartej nad ranem?
– A gdzie jestem?
– Nie wiem, ale co to ma do…
– Jestem [czknięcie] na wyjeździe [czknięcie] służbowym. A osiemdziesiąt procent zdrad… [czknięcie] ma miejsce…
– Zdradziłaś Stefana?
– Tak jakby.
– Tak jakby?
– No bo w zasadzie nie wiem, czy to się liczy, skoro mój narzeczony nie wsadzał mi od pięciu miesięcy…
*
Kiedyś, podobnie jak większość Mariolek i Romanów w tym kraju, wychodziłam z założenia, że facet, który zdradza, musi być zwykłym chujem, zaś zdradzająca kobieta – tępą dzidą. No bo jak to tak można, zawieść zaufanie najbliższego Ci człowieka? Oszukać go? Sprzeniewierzyć jednym pchnięciem penisa wszystko to, co do tej pory udało Wam się wspólnie zbudować? Jak?
Ano tak. Bardzo prosto. Wystarczy być w związku z człowiekiem, który nie spełnia Twoich podstawowych potrzeb. I nie mówię tu o potrzebie ssania łechtaczki trzy razy w tygodniu. A przynajmniej nie tylko o niej. Mówię o potrzebie bezpieczeństwa. Bliskości. Intymności. Wsparcia. Bycia ze sobą, a nie obok siebie.
Ale standardowo, po kolei.
*
Zuzka jest ze Stefanem od dwóch lat.
Od początku trochę rozmijali się w łóżku. Ona lubi mocno, on delikatnie. Ona lubi często, on niekoniecznie.
Od początku trochę rozmijali się w życiu. Ona lubi rozmowy, przytulanie, poczucie intymności. On woli się wyspać.
Od początku trochę rozmijali się w zainteresowaniach. Stefan interesował się Zuzką, dopóki jej nie miał. A więc dopóki nie określiła jasno i klarownie „chcę z tobą być”, a następnie „kocham cię”. Zuzka zainteresowała się Stefanem, kiedy już była przyklepana. A więc kiedy przestał poświęcać jej swój czas, swoją uwagę i swojego penisa.
Typowe.
*
Ludzie wiążąc się, myślą, że motylki, siniaki na pośladkach i zakwasy w udach będą im towarzyszyć przez cały czas. No bo czemu nie? Skoro teraz jest wspaniale, to później też będzie, prawda? Przyjmujemy, że skoro już ją/jego zdobyliśmy, możemy wrócić do „swoich spraw”: pracy, pasji, znajomych, a związek będzie żył własnym życiem, trwały i mocny zupełnie tak, jak do tej pory. Cóż…
NIE.
O uczucie trzeba dbać. Pasję podsycać. O seksie nie zapominać. Patrzeć na siebie, sobie w oczy, a nie w telewizor, gazetę, czy innego ajfona. Rozmawiać, a nie mruczeć coś półgębkiem i pytać, czy pranie zrobione. Słyszeć siebie nawzajem, a nie tylko słuchać. To takie oczywiste, podstawy wręcz, a my tak często o nich zapominamy. A potem się dziwimy, że kolejny związek nam się rozpadł w drobny mak. Rzeczywiście, kurwa, niespodzianka.
*
– Jak to się stało? Z kim? – pytam.
– Szybko. Z Adamem. Tym od prawników, co od kilku miesięcy za mną łaził.
– Pijana byłaś?
– Trzeźwa jak świnia. On też. Upiłam się dopiero, jak ode mnie wyszedł.
– I tak po prostu poszliście do łóżka? „Bzykasz się?” i już?
– No nieee. Od trzech dni dużo rozmawialiśmy – a to po obiedzie jakaś kawa, a to po szkoleniu browary do pierwszej w nocy… I on niechcący uświadomił mi, że jestem ze Stefanem nieszczęśliwa. Niedoceniona. Niedopieszczona. Niedoruchana. A potem rzucił mnie na łóżko.
– Jak było?
– Za dobrze.
– Co teraz?
– Dobre pytanie, biorąc pod uwagę, że trzy miesiące temu Stefan mi się oświadczył.
– Powiesz mu?
– Nie. Raczej to skończę. Na pewno to skończę.
– Nie łatwiej było najpierw go rzucić, a potem iść w tango?
– …
– Zuza?
– Może to, co zaraz powiem, zabrzmi kurewsko źle, ale… chyba musiałam zdradzić Stefana, żeby uświadomić sobie, że z tej mąki nic już nie będzie. Nawet cholernego zakalca
*
Rzucam telefon na poduszkę. Jest piąta nad ranem. Przypominam sobie, jak Zuzka jakieś trzy miesiące temu dzwoniła do mnie o tej samej porze, żeby mi powiedzieć, że Stefan jej się oświadczył.
Taka z nich była ładna para…
Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 4, kwiecień 2016] oraz na logo24.pl
fot. Ed Gregory, pexels.com