Jak zachować się po nieudanym seksie?

Dziś opowiem Wam bajkę o Jasiu i Małgosi. Małgosię znam całkiem dobrze, zaś Jaś przypałętał się ostatnio i zrobił bardzo zły PR całemu gatunkowi męskiemu, udowadniając, że nie każdemu penisowi Penis. Ale po kolei. 

Bohaterowie:
Jaś – siusiak, lat 32
Małgosia – kobieta, lat 30
Wódka – alkohol, który nigdy się nie starzeje.

 

AKT 1

 

– Spotkałam się z takim jednym – mówi Małgosia znad kubka herbaty, bo mamy silne postanowienie niepicia alkoholu. Do weekendu.
– Z jakim? – pytam rezolutnie, zagryzając herbatę ciastkiem czekoladowym, no bo przecież coś od życia trzeba mieć, a skoro nie jest to ani alkohol ani seks… Sami rozumiecie.
– No z takim… Jasiek ma na imię. Pisaliśmy trochę na tinderze, a potem on zaproponował, żebyśmy skoczyli gdzieś pogadać. Poszliśmy do Słoika na sok, bo spotkaliśmy się w czwartek, a wiesz, że ja w tygodniu nie piję…
– Tak, wiem – mówię, ostentacyjnie obracając w dłoniach kubek z earl grey. – I jak?
– Kurczę… Sama nie wiem. Fizycznie spoko. Może nie do końca mój typ, ale jest szczupły, zadbany i ma piękne oczy. Gdyby okazał się fajnym gościem, to…
– To nie wiesz jeszcze, czy jest fajny?
– No właśnie nie. Dobrze nam się rozmawiało, ale bez tej iskry, która sprawia, że masz ochotęz z kimś gadać do białego rana. Mimo wszystko mnie zaintrygował. Ma coś takiego w sobie, w spojrzeniu, co sprawia, że z jednej strony chciałabym go znów zobaczyć…
– A z drugiej?
– A z drugiej, gdyby się już nie odezwał, to też bym nie płakała.

 

AKT 2

 

Trzy tygodnie później. Tym razem dla odmiany siedzimy przy zielonej herbacie, którą zagryzamy ciastkami imbirowymi. Dzięki bogu już piątek.

– Widziałam się z Jaśkiem.
– I?
– I chyba coraz bardziej go lubię. On też wyraźnie daje do zrozumienia, że chciałby się znów ze mną spotkać. I tak sobie myślę, że następnym razem chyba w końcu…
– Pójdziecie do łóżka?
– Nie, idiotko! Pójdziemy na drinka.

 

AKT 3

 

Tydzień później. Sobota. Dwie butelki wina, jedna opróżniona, druga napoczęta, nietknięta paczka paluszków i jeden smutny M&M walający się po stole.

– Jebany kutas – mówi Małgosia, nalewając nam wina.
– Siusiak – poprawiam automatycznie, bo skoro facet jest kutasem, to znaczy, że jest siusiakiem.
– Jebany siusiak – stwierdza Małgosia i upija spory łyk wina. Jakiś kieliszek.
– Powiesz w końcu, co się stało? – pytam, kalkulując w głowie, na ile jeszcze wystarczy nam alkoholu, jeśli nadal będziemy pić w tym tempie.
– Teoretycznie nic – stwierdza Małgosia. – Spotkałam się z Jaśkiem. Poszliśmy na drinka, czyli w praktyce na trzy. Trochę się wstawiliśmy. Zaproponował, żeby kupić jeszcze jakiś procent i jechać do niego.
– Mhm…
– Zgodziłam się, ale uprzedziłam, że seksu nie będzie. Wydawało mi się, że nie mam ochoty…
– Wydawało ci się?
– No tak… Bo widzisz, ja jakoś nie czułam potrzeby… W sensie: nie miałam parcia. Ale przyjechaliśmy do niego, zaczęliśmy rozmawiać, tak szczerze i otwarcie o różnych rzeczach. Poczułam się z nim bezpieczna, wiesz, „zaopiekowana”. I wtedy on mnie pocałował. Raz, drugi, trzeci. W usta, w czoło, w szyję. No i jakoś tak wyszło…
– Wyszło…
– Problem w tym, że seks był słaby.
– Słaby… Jak bardzo? – ocknęłam się.
– Bardzo. Nie było w tym chemii, pasji. Miałam wrażenie, że bzykam rybę. Koleś był chłodny, bez polotu, a na dodatek mlaskał, jak mnie całował. Meh.
– To dlatego jesteś wkurzona?
– Nie! Wiadomo, że seks może być kiepski – jesteśmy tylko ludźmi i nie musimy do siebie pasować. Ale ten kutas…
– Siusiak.
– Ten siusiak po wszystkim nie odezwał się słowem. Kumasz? Po prostu odwrócił się do mnie dupą i zasnął! Nie napisał też ani słowa na drugi dzień. Ani dzień później. Myślałam, że mam do czynienia z dorosłym facetem, który po prostu słabo rucha. A on okazał się być…
– Siusiakiem.
– Małym smutnym kutasikiem.

 

EPILOG

 

Różne historie już słyszałam w życiu. Z różnymi przedstawicielami płci odmiennej miałam do czynienia. I jedno wiem na pewno. Mężczyzna po seksie, nawet po tym jednorazowym, nawet po tym nieudanym, nie odwraca się dupą do kobiety, którą przed chwilą bzykał. Odprowadza ją do taksówki, dziękuje za udany wieczór, ewentualnie pisze smsa typu haj, fenks end baj, ale nie traktuje jej jak torby na spermę albo chwilowej przechowalni własnego nasienia.

W ten sposób postępują tylko fani Popka w wieku gimnazjalnym albo zwykłe, małe, zwiędnięte siusiaki bez polotu. Nie mniej, nie więcej. 

 

Fot. Viktor Hanacek/picjumbo.com

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Kaśka

    Amen.

  • sink.zodiac

    dobry post! (y)

  • Grider

    Niestety patologia się zdarza. Jako przedstawiciel rodzaju męskiego mogę tylko przerosić za ten ewidentnie wybrakowany egzemplarz :P

  • Iskra

    Nie wiem czemu, ale jakoś przypomniał mi się po przeczytaniu tego wpisu tekst, który usłyszałam kiedyś od swojego ex chłopaka (ciekawe dlaczego byłam z nim tak krótko :P) po (jak dla mnie mało udanym) seksie: „ej, dobra, już się tam nie wysilaj, bo ja już doszedłem”. Ja jak to usłyszałam z kolei myślałam, że wyjdę- najpierw z siebie, a potem z pokoju. Panowie- więcej taktu i kultury w łóżku, serio.

    • Łukasz

      Wybacz mi szczerość ale ktoś kto w ten sposób mówi do bliskiej (podobno) mu kobiety i to w takich okolicznościach – nie jest mężczyzną a ostatnim jełopem. Wieje chamstwem i prymitywizmem, tyle – jak dla mnie.
      Zgodzę się jednak, że czasem męskiej braci brakuje taktu w alkowie (choćby z tymi nieśmiertelnymi skarpetami)… co do kultury to tu już bym się kłócił.

      Owszem zgodzę się że co niektórzy z nas mają zwyczaj obrócić się tyłkiem i zasnąć – pomijając kwestię że sami dojdą… ale zająć się jeszcze swoją partnerką to już nie łaska. Częsty grzech męskiej braci zgoda. Żeńska strona też jednak kryształowa nie jest i swoje za skórą ma… ale o tym zazwyczaj próżno szukać jakiejkolwiek wzmianki. A szkoda, myślę że chętnie bym poczytał o przypadkach kobiecej nietaktowności w alkowie. Tak więc, Malv?
      Dorzucisz jakiś ciekawy smaczek? ;)

      Ze swojej strony podzielę się krótką historią bliskiego znajomego, nazwijmy go „D”. D lubił uszczęśliwiać swoją „Panią” skutkiem czego postanowił więcej czasu nad nią pracować – głównie pocałunkami i językiem, gwoli ścisłości. Tyle że po tym jak kilkukrotnie podczas wspomnianych igraszek zaczęła się z niego histerycznie śmiać… jego zapał w sypialni ostygł całkowicie na jakiś czas… Rzeczona „Pani” oczywiście nie rozumiała powodu tego „dystansu” i „oziębłości”.

      Historia jest generalnie dłuższa i ciekawsza ale nie będę jej opowiadał bo jej wysłuchanie przypłaciłem ciężkim kacem, dzień a raczej dwa… pozniej.

      Jak nikt, zdaję sobie doskonale sprawę, że czasem trzeba wbić szpileczkę męskiemu ego. Tyle że jest ogromna różnica pomiędzy wbiciem szpileczki w tyłek a „podcięciem jaj”.
      Spora część kobiet, które spotkałem zdaje się nie dostrzegać granicy i zarazem odrębności tych 2 pojęć.
      Ale to moje zdanie. ;)

      • Klaudia

        I co było dalej, D został ze swoją „Panią? Zapał powrócił, czy jednak się rozstali? ;)

        Oczywiście, wbijanie szpileczki w męskie ego czasami bywa cudowne, ale podcinanie jaj to już czyste chamstwo i gra nie fair. Piszę tutaj zarówno o kobietach, jak i mężczyznach, którym po drodze gdzieś tego taktu i szacunku zabrakło..Odnosząc się do wcześniejszych komentarzy dziewczyn – jak można usłyszeć od „ukochanego”, że wszystko byłoby fajnie, gdyby jednak te cycki były większe, a nogi chudsze? Albo „ej, dobra, już się tam nie wysilaj, bo ja już doszedłem” – serio? Chłopie, ciesz się, że Twoja kobieta chciała Cię zadwolić i czuć smak Twojej spermy na języku, ale skoro już doszedłeś, to po co się wysilać, nie? Idź się wysikać, odwróć się tyłkiem, puść głośnego bąka i po prostu zaśnij ;) ..Ech, szkoda słów ;)

        Życzę wszystkim niżej wspomnianym facetom (jak i swojemu byłemu z całego serca), żeby w końcu znaleźli swój łóżkowo-życiowy ideał – czyli (pewnie napiszę stereotypowo),że: nimfomanki- modelki, z cyckami w rozmiarze Z (żeby koniecznie nie były za małe), z nogami chudszymi od ramion (coby można było i na jeźdźca spróbować) i z umiejętnościami większymi od Sashy Grey (o ile to jeszcze jest możliwe i nie grozi śmiercią) i gotowością 24/7 przez cały rok, choćby się waliło i paliło ;) Mam nadzieję, że w końcu znajdą swoje drugie połówki, które na nich zasługują, a inne dziewczyny nie będą musiały już płakać w poduchę i myśleć o swoich kompleksach.

        Co do wpisu, a dokładniej epilogu – myślę sobie, że byłoby miło i najzwyczajniej w świecie „wypadałoby”, gdyby wspomniany Jasiu po prostu zachował się jak mężczyzna i: nie odwracał się tyłkiem do Małgosi, powinien ją odprowadzić do taksówki, zapłacić za kurs, pocałować w policzek/w rękę/w usta i grzecznie podziękować za wieczór i życzyć dobrej nocy. Sms, który kosztuje kilkanaście groszy też nie byłby złym rozwiązaniem. Krótka rozmowa przez telefon też byłaby miła.. Ale skoro Jasiu potraktował Małgosię jak torbę na spermę (genialne określenie, po prostu w punkt), pewnie był z siebie dumny jak paw i pomyślał „ok, poruchałem, zaliczona, hue hue, za parę dni będzie następna”. Po przeczytaniu tego tekstu znienawidziłam Jasia.

        PS. Łukaszu, w takim razie życzę Ci spotykać kobiety, które dostrzegają różnicę pomiędzy wbijaniem szpileczek, a podcinaniem jaj ;) Te wszystkie spotkane wcześniej, to złe kobiety były – mówię Ci!
        Od jakiegoś czasu czytam Twoje komentarze i wiem jedno – świetnie piszesz! Może jakiś blog? Tak coś czuję, że statystyki byłyby może i większe niż u Volanta ;)

        • Łukasz

          Rozstali się po jakimś czasie ( w zasadzie to spakował manatki i oświadczył że to koniec) ale jak mówiłem historia jest dużo dłuższa. Krótko mówiąc jak się nie docenia tego co się ma, to czasem potem nie ma już czego doceniać bo czara goryczy się przelewa. I tak było w tym przypadku.

          Na bloga niestety nie mam czasu, jestem dość zarobionym funkcjonariuszem w służbie naszego skromnego narodu… no i poszukiwaniem swojej drugiej połówki pomarańczy. ^^
          A co do Volanta to rzekłbym że mam wobec niego dług wdzięczności, w sumie dzięki jego wskazówkom przestałem być jakiś czas temu nieśmiałym i skrytym w sobie „ciapciakiem” a zacząłem zbliżać się w kierunku mężczyzny. :)
          Dziękuje Ci jednak za szczerość i krzepiące słowa. :)

  • xyz

    Malw, po prostu dziś trafiłaś 100 :) Miałam podobną sytuację, jak Małgosia. Dziś siusiak odezwał się do mnie po dłuuugim czasie, z pytaniem czy nie dam mu numeru, do jednej z moich koleżanek, bo chciałby się na randkę umówić… Szok.

  • Anissa

    To działa chyba w dwie strony. Sama raz tak facetowi odjechałam, nie wiem nawet kiedy. Po prostu nagły zjazd… Po przebudzeniu, po jakiś 1,5h postarałam się to jednak odpowiednio mu wynagrodzić ;-)

  • PannaJoanna

    To co powiecie na taka sytuacje? Moj ‚ex’ byl mega slaby w lozku a do tego zawsze powtarzal ‚kto by z Toba takie cuda w lozku robil jak nie Ja’ i pewnej nocy gdy bylam przeziebiona stwierdzil ze bedziemy uprawiac sex bez calowania sie ‚bo nie chce sie zarazic’. Zeby nie bylo az tak dretwo,w trakcie zaczelam go lizac i calowac w ucho na co on na chwile przestal i powiedzial: Ty masz jakis fetysz z tym lizaniem czy co?
    Bylam w szoku,on dokonczyl, a mnie sie juz czegokolwiek odechcialo..

    • K.

      PannoJoanno, czy Ty masz jakiś fetysz z lizaniem? Zła kobieto! :) Nigdy więcej tego nie rób..

      Ten post jest idealny – nic dodać, nic ująć. Mój ex był bardzo dziwnym przypadkiem. Na co dzień to był przysłowiowy, normalny facet. Miły, uśmiechnięty, wesoły, czuły, ale sytuacja zaczęła się zmieniać kiedy doszło do pierwszego zbliżenia, a później następnych. Nagle w łóżku próbował zmieniać się w jakiegoś brutala, tyrana, którym nigdy nie był i naprawdę nie pasował do tej roli. Powiedziałabym, że był raczej słaby w łóżku i kończył szybciej niż zaczynał. Na początku to mi się nawet podobało,(bo się starał) ale z czasem zaczął być totalną, chamską świnią i potrafił mi w trakcie powiedzieć. np. „no, drugą Sashą Grey to Ty nie będziesz kochanie haha hehe hue hue”, „wszystko fajnie, ale gdybyś jednak te cycki miała większe, a nie takie małe”. Oczywiście te wszystkie teksty były w formie żartów, z których ja jednak się nie śmiałam. Po kilku takich sytuacjach wiedziałam, że to nie ma sensu. Było mi cholernie przykro i nabawiłam się jeszcze większych kompleksów niż miałam. Co jest w tym najlepsze, nigdy, ale to nigdy nie wypomniałam mu braku 1 jądra (pamiątka z dzieciństwa), a ten temat był zawsze tematem tabu. Mogłabym z tego żartować, bo przecież to mogłoby być śmieszne, ale nigdy tego nie zrobiłam. I nie wiem, co chciał sobie udowodnić takim zachowaniem – całe szczęście już się nie dowiem :) Głupia byłam, ale porządnie uderzyłam głową w ścianę i wróciłam do żywych.

      • PannaJoanna

        Rozumiem Cie w 100% te zarty to niby zarty a jednak nie smiesza. Tez sie czepil mojego biustu – zeby bylo smieszniej kazdy facet zawsze mowil ze to moj wielki atut – jestem dosc szczupla i wysoka a mam podwojne D wiec mialam farta – a moj ex kiedys w pozycji na jezdzca rzucil, ze ‚wcale takich duzych cyckow nie masz’ … oczywiscie od razu mi sie wszystkiego odechcialo.. w rozmowie z przyjaciolka ktora ma malenki biust,stwierdzila zeby olac go od razu bo ona jako osoba ktora zawsze mi tego biustu zazdroscila i jak mowi miala kompleks , zabilaby chyba swojego faceta za taki tekst, bo on pomogl jej go zaakceptowac a nie jeszcze wytykac niedoskonalosci. Ale Ja chcialam byc madrzejsza i podejsc do sprawy ‚na luzie’. Inny z tekstow jakie uslyszalam to np. opowiadanie o jego dosc nieurodziwym ale mega zabawnym i z dystansem do siebie koledze z pracy ktory niczego sie nie boi (w tym podejscia na ulicy do mega super laski) i stwierdzenie na samym koncu: gdybym Ja taki byl to bylbym teraz z jakims aniolkiem Victoria’s secret a nie z Toba. To byl niby zart ale niesmak pozostal…

        • Gabi

          co za banda złamasów… szkoda gadać… mi mój z kolei powiedział, że na jeźdźca spróbujemy, ale jak sobie nogi zrobię (czyt. jak schudnę), bo będzie miał lepszy widok
          wiedział jak sprawić, ze go zapamiętam ;)

          • Tomek

            Granice żartów są tam gdzie kończy się tolerancja ich obiektu. Rozumiem że większość kobiet jest nadwrażliwa w temacie swojego ciała (może stąd tyle sukotarcz? ten sam mechanizm który z tchórza robi awanturnika na pokaz) ale to nie oznacza że mężczyzna dowcipkujący z tego jest burakiem. On po prostu ma inne poczucie wrażliwości, humoru, wibruje na innej częstotliwości. Zaryzykuję i powiem więcej – większość mężczyzn ma czasem ochotę tak zażartować ze swojej towarzyszki ale jest świadoma opłakanych skutków! :P Drogie panie cóż więcej mogę rzec.. zamiast użalać się nad sobą albo równać kogoś z ziemią za poczucie humoru radzę wziąć się za ćwiczenia lub podnieść samoocenę. I bardziej atrakcyjne będziecie, i lepiej wam się relacje poukładają. Miłego :)

          • lilith

            Oczywiście weźmie się za siebie i jej nagle cycki urosną.. weź się walnij mocno w głowę. Miło by ci było jakby Twoja luba jechała ci po wyglądzie zamiast cię zaakaceptować? A przepraszam ,,żartowałaby”

          • G_

            A jeżeli facet doskonale wie o kompleksach swojej dziewczyny i tym jak ciężko jej jest zaakceptować samą siebie, mimo, że chodzi na fitness, ćwiczy, jest wysportowana, może nie idealna w wyglądzie, ale naprawdę ładna i zadbana? w dodatku jest fajną, normalną dziewczyną, która sama nigdy celowo nie dowaliłaby w czuły punkt, bo w przeciwieństwie do niego potrafi ugryźć się w język i zanim palnie jakiś komentarz, potrafi pomyśleć o jego konsekwencjach? Wnioskuję, że w takim przypadku facet jest burakiem ;-) i wtedy w dupie mam częstotliwości na których nadaje jego poczucie humoru ;-)

          • Klaudia

            Też mam w dupie częstotliwości, na których nadaje poczucie humoru faceta, jeśli uderza w mój najczulszy punkt…Jeśli od początku doskonale wiedział, że kompleksem dziewczyny są piersi, że wstydziła się chodzić i pokazywać nago, to ostatnią rzeczą, jaką ta dziewczyna chciała usłyszeć podczas stosunku to tekst, że wszystko byłoby fajnie, gdyby te cycki jednak były większe..Serio? Strzał prosto w kolano – i to już nie jest żart, to czyste chamstwo.

            Moja kuzynka miała wiele kompleksów, ale największy dotyczył piersi. Chodziła z wypchanym push-upem i miała wrażenie, że dosłownie każdy widzi jej mały biust. Nie pokazywała się nikomu nago, nie chodziła w skąpych bluzkach, nie miała nawet stroju kąpielowego..Gdyby mogła, to nawet w czerwcu chodziłaby w futrzanym swetrze z golfem. Późno straciła dziewictwo, bo panicznie bała się zbliżenia z facetem, właśnie przez piersi. I właśnie ów facet powiedział jej, że jest najpiękniejszą kobietą jaką widział, ale gdyby zrobiłaby sobie jeszcze cycki..to byłaby mega turbo laską. Po czym zaczął się śmiać (dobry żart, nie?). Cały czas żartował z jej piersi, co doprowadzało ją do histerii i płaczu. Minęło trochę czasu, kuzynka wzięła się za siebie, zerwała z tym facetem..pracowała na 2 etaty, skupiła na sobie, zrobiła te cycki, o których marzyła odkąd skończyła jakieś 16 lat…i wiecie co? Jest mega turbo laską ;) Uważam, że wcześniej też nią była, ale kompleks dotyczący małych piersi dosłownie ją stłamsił i w końcu nie płacze w poduchę.

            PS. Drogi Tomku, ćwiczenia, medytacje, napary z ziół i modlitwy nie sprawią, że te cycki jednak urosną..Gdyby tak było, kobiety nie kroiłyby ciała i nie wydawałyby po 20 tys. na operacje ;) Gdyby tak było, to uwierz mi – jako pierwsza chodziłabym na kolanach do Częstochowy, jadła mech i piła wodę z kałuży, żeby tylko móc kupić stanik o kilka rozmiarów większy. Ale idąc Twoim tokiem rozumowania, to..czy od ćwiczeń rośnie też np. penis? I niestety, kobieta bardzo zakompleksiona nie podniesie swojej samooceny od tak (bo problem leży głęboko w głowie)- dopóki, dopóty czegoś sobie w końcu nie poprawi, o ile będzie ją na to stać (nie powiększy ust, nie zrobi piersi, nie usunie blizn, nie doczepi włosów, nie poprawi stanu cery, itd.) lub nie spotka wyrozumiałego i dobrego faceta, który nie będzie drwił z jej wad,a utwierdzał ją w przekonaniu, że jest najpiękniejsza, najważniejsza, najcudowniejsza i nie zauważał drobnych niedoskonałości (bo umówmy się – wszyscy je mamy)..

            W takim razie, co mógłbyś poradzić mężczyźnie, który np. ma kompleks na punkcie swojego penisa? Swojego głosu? Albo ma bardzo widoczne znamię na twarzy i nie stać go na wizytę u chirurga? Też ma zacząć ćwiczyć i podwyższać swoją samoocenę, jeśli w kółko myśli o tym, że ma za małego/dużego penisa lub okropne znamię na pół twarzy? ;) Wiadomo – chillout, bo przecież wibruje na innej częstotliwości i wcale nie zabolałoby go, kiedy jego ukochana kobieta wyśmiałaby jego penisa, drwiła z jego głosu lub żartowała ze znamienia, bo przecież to może być super śmieszne, nie?

            Ukłuło mnie głównie to, że..jeśli facet stawia kobiecie ultimatum, mówi, że spróbują się kochać w innej pozycji kiedy schudnie..To serio, idź chłopie być burakiem gdzie indziej, poszukaj sobie top modelki, która nie ma z czego chudnąć, a poza tym..gdzie byłeś x czasu temu i dlaczego na randce akurat z tą dziewczyną, a nie z inną? „Widziały gały co brały”, a później bezczelnie „żartuje”? Czytając większość komentarzy zrobiło mi się po prostu przykro. Wychodzi na to, że wszystkie kobiety z sukotarczami na klacie to nadwrażliwe histeryczki bez poczucia humoru, które nie doceniają dowcipkujących facetów z ich kompleksów..

        • K.

          Żarty żartami – pożartować zawsze można, ale nie w tak bezczelny sposób, bo są pewne granice. Każdy ma jakieś wady i kompleksy, mój ex lubił też żartować z moich blizn na nogach, których się niesamowicie wstydziłam i wstydzę do tej pory, dlatego nigdy ich nie pokazuję. Blizny zbyt widoczne, nogi za chude, cycki za małe, tyłek za mały, skóra za blada, włosy nie ten kolor, tatuaży za dużo..zawsze coś się znajdzie, nie? Nie po to wchodzę w związek z mężczyzną, żeby zostać jego torbą na spermę i obiektem głupawych żartów, ale po to, żeby po prostu być kochaną, czuć się piękną i pożądaną. Albo mnie bierzesz z bliznami i małymi cyckami – albo mnie nie bierz wcale..Mam nadzieję nie walić głową w ścianę po raz kolejny, ale to była nauczka za moją naiwność i głupotę. Polecam każdej z Was, jeśli jeszcze jesteście w związku z takim prostakiem, uciekajcie jak najprędzej! Szkoda życia na kiepskie stosunki i udawane orgazmy ;)

  • Tomek

    Skoro pani Małgosia na dobrą sprawę nie miała ochoty i jakoś tak wyszło to niech się nie dziwi że i partner był chłodny. Po prostu udzieliło mu się to znudzenie. Kolejna sprawa to alkohol, niektórym po spożyciu spada reaktywność i po spuście zwyczajnie schodzi z nich powietrze. Małgosia uniknęłaby rozczarowania idąc do łóżka z kimś na czyj widok ma wilgotno i nie w głowie jej rozważania nad tym czy dostatecznie fajny z niego typ. BTW, widzę w tekście mocno podkreśloną abstynencję bohaterek. Czyżby wątek autobiograficzny pani Malvino? ;)

    • Nelia

      Ty to tak na serio?… Gdzie w tekście jest napisane, że Małgosia w chwili zbliżenia nie miała ochoty, a już usprawiedliwianie burackiego zachowania że jemu się udzieliło jakieś jej znudzenie – no po prostu MISZCZ… Tak samo jak wymówka z alkoholem – na drugi i kolejny dzień też mu spadła „reaktywność”, że nie miał siły głupiego sms-a napisać? Kultura, zachowanie z klasą i szacunek wobec drugiej osoby obowiązują zawsze a nie do pierwszego bzyknięcia… Co do ewentualnego wątku autobiograficznego w tekście – jakie to ma znaczenie??? No chyba, że książkę o Malvinie piszesz.

      • Tomek

        Oj nelciu chyba trafiłem w czuły punkt. Nie odniosę się do treści bo nie warto, i tak mnie zjebiesz fochem. O nadmiarze pytajników też się nie rozpiszę bo to podstawy internetowej psychologii. Natomiast z dobrego serca radzę powściągnąć emocje bo one rzadko kiedy prowadzą nas w dobrym kierunku, nawet jeśli to przypadkiem. Pozdrawiam i życzę lepiej trafiać :)

        • Koczilla

          Skończyły się argumenty i zaczęły osobiste wycieczki, Tomku? ;)

  • S.

    W mordę jeża. Zobaczyłem tytuł artykułu myślę, będzie jakiś zawiły wywód psychologiczny. A tu wystarczy odezwać ryja, gadu gadu, ecie pecie i będzie gitara ;-)

  • Genialny post! Uśmiałam się do łez a przy okazji wróciły różne, zabawne epizody z przeszłości ;)

    https://emkapisze.blogspot.com/

  • Maritylla

    Czytam te wszystkie komentarze i uwierzyć nie mogę… Serio faceci takie głupoty wygadują?? Masakra…
    Życzę wam wszystkim drogie Panie, abyście spotkały kogoś kto na was zasługuje !! A co :D

    • Łukasz

      Niestety, wybrakowane egzemplarze zdarzają się po obu stronach. A co do zasługiwania na kogoś to rzekłbym, że ja im (kobietom) życzę kogoś kto nie tylko na nie zasługuje ale również kogoś takiego na którego one zasługują.
      Wybacz proszę to małe odwrócenie sytuacji ale często się mówi o tym że to facet ma być godny kobiety a w drugą stronę już jest cisza. Wspominam o tym dlatego, że w swoim niekrótkim życiu spotkałem ogromną ilość ludzi, zarówno kobiet jak i mężczyzn.Dodam, że stosunek pozytywnych, szczerych i uczciwych osobników kształtuje się w mojej ocenie niebezpiecznie na korzyść męskiej strony mocy (patrząc bazowo na ludzi, których spotkałem).
      A jakie jest Twoje zdanie, hmm?

  • Łukasz

    Hmm, no dobrze. To chyba właściwa pora aby okazjonalny król szydery, zabrał głos.
    Cóż, w takim razie filiżanka włoskiej kawy i… zaczynamy!

    Akt I
    Małgosia spotkała Jasia na Tinderze. Czy na co dzień ma aż taki problem ze znalezieniem wartościowego faceta obok siebie że łapie się (podobno żałosnego i takiego, którego większość ma dla „beki”) Tindera? A może to po prostu tchórzostwo i lenistwo? Na ulicach, w sklepach, w parku… wszędzie można znalezć mnóstwo żab z charakterem i własnymi zajawkami… nawet uśmiechniętych i zadbanych. :)
    No ale ok. W końcu wszędzie można spotkać swoją drugą połówkę pomarańczy.

    Idzmy dalej.
    Muszę jednak pochwalić Małgosię. Dała szansę biedakowi z tej zbieraniny w nadziei że okaże się kimś lepszym niż jego „koledzy”… co więcej porozmawiała z nim i włożyła trochę energii. Popieram i pochwalam. :) Rzadka postawa, rzekłbym że godna aplauzu. Aha… i to nie jest sarkazm.;)
    Bardzo spora ( rzekłbym że lwia) część kobiet korzystających z tego typu narzędzi/ instrumentów… nie chce znalezć mężczyzny do życia – jak to Malva elokwentnie ujęła we wpisie o konsumpcyjnym cheatowaniu. Pokuszę się o mroczną hipotezę, że owa grupa chce jedynie podbudować swojego ego albo szukać księcia z bajki. Tak więc proper respect dla Małgosi ode mnie.

    Co tam było dalej?
    Aha… już pamiętam. Niby zwykły soczek, niby zwykła rozmowa a zwykle pozwala łatwo i szybko nakreślić portret fizycznego i emocjonalnego rozwoju danego osobnika… bądz też, braku tego rozwoju. Zaiste piękne i krzepiące. Co najlepsze działa to w obie strony.
    Jaś wpasowuje się w grupę „Być może” – wygląd niby akceptowalny ale nie porywa. W końcu to nie Ryan Gosling czy inne bożyszcze.
    Ale, ale… nie dał ciała (przynajmniej na razie), zaintrygował, nie gadał nudnych pierdół, brawo… witamy w drugiej rundzie. :) Bo mam wrażenie że Małgosia dostrzegła w jego oczach magnetyzm na kształt mitycznego „błysku”. ;)
    Idąc dalej Małgosia nie jest pewna… ale ma nadzieję że Jachu się postara i ją oczaruje… ale na razie nie wie co z tego będzie.
    Kurtyna… i mała przerwa na kilka delikatnych łyków mojego ulubionego miodu.

    Akt II
    Jachu coraz lepiej sobie radzi, Małgosia przestaje zwracać bacznie uwagę na to jak Jachu wygląda a coraz bardziej jest spragniona jego towarzystwa.

    Akt III
    Kolejna randka, alkohol, czułe słówka. Atmosferka się wyraznie rozluznia. Pada propozycja kursu na mieszkanie. Ląduje też zwrotna szpileczka, że seksu nie będzie. Klasyka, bo Małgosia nie jest łatwa, bo Małgosi wydaje się że nie ma ochoty, że nie ma parcia, nie potrzebuje tego… a przynajmniej tak się jej jeszcze (no właśnie) wydaje.
    Jasiu w odpowiedzi siada, wbija w Małgosię swoje oczęta, włącza szczerość i otwartość. Mówi, pyta i słucha. Nie wiem czy robi to świadomie czy nie ale wciska odpowiednie guziczki. Pojawia się komfort pocałunki i w końcu pojawia się iskra… jedna, druga, trzecia.

    No cóż, szkoda że w tym momencie pojawia się preludium kompletnego niewypału a chwilę pozniej już sama gwiazda w roli głównej.
    I tak, to jest ten moment w którym zacznę nieszczęśnika dosłownie krzyżować.

    Pora więc wziąć młot i gwozdzie w dłonie.
    Nie wiem czy chłopina był niedoświadczony, czy zestresowany, czy wyrachowany… ale po przeczytaniu przedstawionego opisu sprawiał wrażenie jakiejś kłody bez pomysłu i polotu. Chociaż chyba co najgorsze domniemywam, że jakoś specjalnie nie chciało mu się starać… tudzież nie zależało mu. Ot, taka moja hipoteza porównawcza.
    Można być kiepskim w łóżku ale nie wolno się nie starać, tudzież być nastawionym wyłącznie konsumpcyjnie na realizację własnych potrzeb.
    Warto dawać i tym samym się starać. Kochankiem idealnym może nigdy się nie będzie… ale nikt nie powiedział, że do ideału nie można się skutecznie zbliżyć, prawda?
    No chyba że widok topless Małgosi był dla człowieczka szokiem… cóż nieważne. Nie zmienia to faktu że dał dupy i to na kilka różnych sposobów. Chciałbym rzec że to nawet zabawne ale wyszedłbym na hipokrytę… bo to raczej materia na tragedię.
    W tym momencie zgadzam się z określeniem Jaśka jako miękkiej fajki – wszak zasłużył. Człowiek, który powinien być w tym wieku już mężczyzną i tak owo się zachowywać okazał się częściowo emocjonalną – amebą. Smutne co nie?

    Tak, to moje zdanie. Co gorsza Panowie, mam dla Was kinder niespodziankę. Małgosia i wiele innych kobiet ( tak kobiet!) patrzy na nas potem w wyniku swoich doświadczeń przez pryzmat takich palantów. Cóż rzec, dla nich każdy z nas może być potencjalnym Jaskiem fajką.

    Chyba czas na EPILOG tego komentarza, co nie?
    Yup, najwyższy. Jasiek okazał się frajerem i miękką pałą. Zaprzepaścił wszystko co wypracował i na dodatek wystawił męskiej braci czarny PR. Szansa na fajny związek ( może nawet do grobowej deski) i fajną kobietę przy której mógł się budzić… odpłynęła.

    Czym zgrzeszył? Nie tym że był kiepski w łóżku, nie tym że obrócił się dupą do kobiety ( zamiast np ją tulić i powiedzieć kilka czułych słówek) tylko ignorancją.
    Z tego co przeczytałem, zero zaangażowania „po”. Zero jakiejś głębszej interakcji, czułych słówek, telefonu, sms-a. Totalna klęska… a wystarczyło w sumie tak NIEWIELE by „noc” odkręcić i nad pewnymi rzeczami być może pracować już razem. Kto wie? Małgosia wie, Jasiu nie i raczej nigdy się tego nie dowie… dlatego że mniej lub bardziej świadomie pogrzebał się żywcem tym akcentem. Coś co miało łączyć podzieliło. Smutnym jest to, że nastąpiło to na skutek uczynków „miękkiej fajki” która powinna być mężczyzną i zachowywać się jak mężczyzna.

    Przestroga dla Nas panowie.
    Ale to moje zdanie – można się zgodzić lub nie. Jak chcecie polemizować to zapraszam do dyskusji. ;)

  • carrantuohill

    są tez tacy co potrafią się odezwać po 3 miesiącach z pretensją, że się TY nie odezwałaś ;-)

  • Adriana

    czemu ja dopiero teraz to czytam…..a już wiem dawno nie byłam na Twoim blogu najczęściej FB nowość! i dalej codzienność. Coś gdzieś umknęło i całe szczęście bo przed napisaniem do Ciebie zrobiłam sobie przyjemną przerwę z Tobą i jak zwykle i się uśmiałam, i na chwilę zatrzymałam i przypomniało mi się „uprzejmie dam dupy”. Malva uwielbiam:):):)

  • Oslovianka

    Jakie to prawdziwe! Niestety już wiele razy mnie spotkało. Szkoda czasu na siusuaki!!! :)