Te złe feministki

Dziś rano trafiłam na manifest kobiet o wdzięcznej nazwie „Nie jestem feministką”. W dwu i pół minutowym filmie panie opowiadają o tym, dlaczego feminizm jest be i co złego wyrządził kobietom. Zanim przejdę do konkretów dodam tylko, że manifest opublikowany został na kanale prawicowej telewizji internetowej Idź pod Prąd, która – jak możemy przeczytać na stronie www – ma na celu „opisywanie rzeczywistości w oparciu o słowo Boga, Biblię”, zaś jej głównym zadaniem jest „propagowanie poglądów stojących w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami”. 

 

FAKTY I MITY NA TEMAT FEMINIZMU

 

Pierwsze, co pomyślałam po obejrzeniu filmu, to jak bardzo dziś w naszym kraju potrzebna jest edukacja. Kobiety, które wypowiadają się w manifeście, ewidentnie nie mają pojęcia, czym jest feminizm. Argumenty, które podają, świadczą o tym, że co najmniej w 50 procentach każda z nich opowiada się za prawami kobiet ;) Dlatego właśnie postanowiłam przybliżyć nieco ideę współczesnego feminizmu i oddemonizować to chyba najbardziej po „gender” niezrozumiałe w naszym społeczeństwie pojęcie. Pozwolę sobie przytoczyć konkretne wypowiedzi bohaterek manifestu i – kontrargumentując je – pokazać, czym naprawdę jest feminizm i o co walczą feministki.

Zaczynajmy.

 

„Bo feminizm jest głupi”

 

Cóż, z tak mocnym argumentem trudno polemizować, ale jednak się postaram ;) 

 

„Nie muszę chodzić na manifestacje, żeby czuć się wolną kobietą”

 

I bardzo dobrze, o to właśnie chodzi w feminizmie, żeby kobiety nie musiały robić określonych rzeczy ani czuć się w określony sposób. Podstawowym założeniem feminizmu jest równouprawnienie bez względu na płeć, wiek czy orientację seksualną. Chodzi o to, by każdy dorosły człowiek pozostający w pełni władz umysłowych mógł sam o sobie stanowić i podejmować własne wybory. Na tym polega wolność jednostki. Jeśli nie musisz chodzić na manifestacje, żeby czuć się wolną, good for you. To znaczy, że bliżej Ci do feminizmu niż sądzisz. 

 

„Feminizm jest niekobiecy”

 

Hmmm… Ciężko mi wyobrazić sobie coś bardziej kobiecego niż dbanie o interesy kobiet i ich szeroko pojęty dobrobyt. Feminizm (wbrew opiniom głoszonym przez „internetowych specjalistów od wszystkiego”, począwszy od alpinizmu na autyzmie skończywszy) nie dąży do tego, żeby z kobiet uczynić „babochłopy”, czy w jakikolwiek sposób je z tej kobiecości odrzeć. Wręcz przeciwnie – celem feministek jest propagowanie wiedzy na temat funkcjonowania kobiecego ciała i narządów wewnętrznych, łącznie z mózgiem (bo różnice psychofizyczne między mężczyznami i kobietami są ogromne, nikt temu nie zaprzecza) w myśl zasady, że im społeczeństwo lepiej wyedukowane, tym bardziej świadome.

Jeśli wiesz, jak przebiega poród i na jaki fizyczny ból i cierpienie narażona jest kobieta podczas narodzin dziecka, nie zostawisz jej samej sobie i nie powiesz, że jak kiedyś przyjebałeś głową w drążek na siłowni, to też bolało, więc nie dramatyzuj, Halyna, tylko pchaj, bo Legia gra o dwudziestej. 

Jeśli wiesz, czym jest wolna wola oraz szacunek do drugiego człowieka, nigdy nie będziesz żartował z gwałtu, nigdy też nie ośmielisz się powiedzieć, że kobieta była winna, bo np. „ubrała się niestosownie”.

Jeśli wiesz, jak przebiega miesięczny cykl u kobiety, nigdy nie zaproponujesz jej stosunku przerywanego w momencie, kiedy oboje nie jesteście gotowi na dzieci, bo będziesz wiedział, że to najbardziej nieskuteczna metoda ze wszystkich dostępnych. 

Jeśli wiesz, że kobiety mają o wiele więcej połączeń nerwowych między prawą i lewą półkulą mózgu (u mężczyzn przeciwnie – najsilniejsze połączenia są miedzy przodo- i tyłomózgowiem), przez co inaczej niż mężczyźni odbierają sygnały ze świata zewnętrznego, lepiej zrozumiesz nasze umiejętności społeczne (m.in. o wiele większą niż u mężczyzn zdolność do empatii) oraz zdolności do zapamiętywania (dzięki której potrafimy m.in. robić kilka rzeczy jednocześnie).

Feminizm nie odziera kobiet z kobiecości. Feminizm o tej kobiecości mówi i uczy.

 

„Czuję się wspaniale, kiedy proszę mojego męża, żeby mi w czymś pomógł. Lubię, kiedy mężczyzna okazuje mi szacunek, kiedy przepuszcza mnie w drzwiach”

 

Feministki też czują się wspaniale, kiedy mogą poprosić męża o pomoc i kiedy mężczyzna okazuje im szacunek. Bo w myśl feminizmu, szacunek należy się człowiekowi z tak zwanego defaultu, z założenia. Podobnie, jak proszenie o pomoc, które jest odruchem całkowicie ludzkim i naturalnym. 

Feministki nie mówią: nie daj się przepuszczać w drzwiach i nigdy nie proś o pomoc. Mówią: przepuszczanie w drzwiach to miły gest, obyczaj, który z biegiem lat może się zmienić, tak jak to było z całowaniem w rękę na powitanie, ale niekoniecznie świadczy o tym, że mężczyzna okazuje ci szacunek. Bo jeśli najpierw przepuszcza cię w drzwiach, a później w domu nazywa głupią cipą, to z szacunkiem ma to niewiele wspólnego. Mówią też: proś o pomoc, kiedy rzeczywiście tego potrzebujesz, ale pamiętaj, jak ważne jest, byś potrafiła liczyć sama na siebie. Bo przyjdzie taki dzień, kiedy wyższego/silniejszego/dysponującego środkami finansowymi człowieka może zabraknąć obok ciebie i będziesz sobie musiała poradzić sama. 

 

„Nie wyobrażam sobie, żebym to ja miała bronić i dawać bezpieczeństwo swojemu mężowi”

 

To ja bardzo pani mężowi współczuję, bo dojrzały związek dwojga dorosłych ludzi właśnie na tym polega, żeby dawać sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa, wspierać się i stawać w obronie partnera, jeśli jest to konieczne. 

Nikt nie każe kobiecie iść na solo z facetem, który prowokuje jej męża czy partnera i na pewno żadna feministka by tego nie doradzała (no chyba, że kobieta ma na koncie kurs samoobrony i wie jak delikwenta unieszkodliwić). Chodzi raczej o wsparcie psychiczne, umiejętność słuchania siebie nawzajem, otwartą komunikację, zrozumienie i zaufanie. To są podstawy dobrego związku, niezależnie od tego, czy jest to związek bardziej tradycjonalny czy bardziej partnerski. Wystarczy zapytać pierwszego lepszego psychologa zajmującego się terapią par. 

 

„Feminizm okrada mężczyznę z prawa do bycia silnym, bycia przewodnikiem i opiekunem”

 

Feminizm nie odbiera mężczyźnie prawa do bycia silnym. Feminizm po prostu daje kobietom takie same prawo. Mężczyzna może to zaakceptować albo nie. Sposób radzenia sobie mężczyzny ze zmieniającą się rzeczywistością i faktem, że kobiety zyskują coraz większą niezależność, świadczy najlepiej o jego sile i pewności siebie. Tylko naprawdę świadomy siebie i silny facet jest w stanie stworzyć dobry związek z silną i świadomą kobietą. O tym właśnie mówi feminizm – by traktować siebie nawzajem równo i po równo od siebie wymagać, bo oboje jesteśmy w związku na równych prawach. 

 

„Feminizm odziera kobietę z jej naturalnych cech, jak wdzięk, piękno, wrażliwość”

 

Hmmm… Jakby tu tak delikatnie… Zacznijmy może od tego, że piękno jest pojęciem względnym, a kanony piękna zmieniają się co kilkadziesiąt lat, poza tym – piękno wynika jednak bardziej z wnętrza człowieka niż z jego zewnętrza. To raz. Dwa – zupełnie empirycznie – znam mnóstwo pięknych (fizycznie i psychicznie), wdzięcznych oraz wrażliwych feministek (weźmy choćby Mańkę Gretkowską), podobnie jak znam sporo nie grzeszących urodą (zewnętrzną jak i wewnętrzną), wdziękiem i wrażliwością tradycjonalistek (patrz: pewna posłanka). 

Piękno i wdzięk, z biologicznego punktu widzenia, nie są „naturalną cechą kobiet”. Wrażliwość już bardziej, bo wynika z większej u kobiet skłonności do empatii, ale też nie możemy powiedzieć, że jest ona „naturalną kobiecą cechą”, ponieważ każdy człowiek stanowi unikalną mieszankę osobowości, cech charakteru, temperamentu i kombinacji biochemicznej, która decydować będzie o jego funkcjonowaniu w świecie.

Feminizm dąży między innymi do tego, by takie uproszczenia i skróty myślowe wyeliminować ze społecznej świadomości i z języka powszechnego. Fakt, że jesteś kobietą nie zobowiązuje cię do bycia „cichą, skromną i wrażliwą”, tak samo jak bycie mężczyzną nie oznacza, że musisz być „twardy i nieustraszony”. Takie stereotypizowanie rodzi kompleksy, prowadzi do frustracji, może być nawet przyczyną zaburzeń osobowości. 

Feminizm mówi, by nie ulegać schematom, pozwolić sobie i innym na bycie sobą przy wzajemnej akceptacji. 

 

„Jak talerze mają być pozmywane, to facet musi zarobić na zmywarkę”

 

A do tego czasu co? Będziecie jeść na plastikach? W sumie to nie jest zły pomysł. Tylko mało ekologiczny. Ale panie w swoim manifeście jasno dałyście do zrozumienia, że nie interesuje was „ekologizm”. Szkoda, bo przez tak głęboką ignorancję za jakiś czas może zabraknąć wody nie tylko do picia, ale nawet do zmywania. 

A tak już zupełnie serio i bezpośrednio odnosząc się do wypowiedzi – układ, o którym wspomina bohaterka manifestu, tzn. „naczynia będą pozmywane, jak kupisz zmywarkę”, jest przykładem feministycznego podejścia do związku, gdzie obydwie strony przystały za obopólną zgodą na pewien układ: mężczyzna zarabia na dom i zapewnia kobiecie udogodnienia, które jej w prowadzeniu tego domu mają pomóc. W przeciwnym razie bohaterka nie miałaby nic do gadania, po prostu musiałaby wykonywać polecenia męża, czyli najprawdopodobniej zmywać gary ręcznie, aż by jej skóra do łokci zeszła. 

 

„Mnie spełnienie daje bycie żoną i mamą”

 

I wspaniale! Nikt tego nie neguje, a już na pewno nie feministki! Bo w feminizmie chodzi o to, żeby każda kobieta mogła zajmować się tym, co jej daje spełnienie i stanowi dla niej wartość. Dla ciebie jest to macierzyństwo i opieka nad domem, dla innej kobiety – wspinaczka wysokogórska i zdobywanie kolejnych szczytów połączone z nieustannym podróżowaniem. Dla obu z was jest na tym świecie miejsce i obie powinnyście nawzajem swoje wybory szanować. Na tym właśnie polega feminizm. 

 

„Rozwijaj swoje pasje, szanuj siebie, szanuj swoje ciało, a przede wszystkim – włącz myślenie”

 

No przecież to jest manifest feministyczny, jak w mordę strzelił :D 

 

DWA SMUTNE WNIOSKI

 

Jest jeszcze jedna rzecz, która uderzyła mnie po obejrzeniu filmu. Fakt, jak bardzo my – kobiety – jesteśmy podzielone, jak bardzo brakuje między nami fundamentalnego szacunku, potrzeby wysłuchania i wspierania się nawzajem. I że skoro dziewczyny bliższe konserwatywnemu podejściu tworzą taki manifest to znak, że odczuwają silną potrzebę zjednoczenia się. Tylko zamiast wspólnie ze swoimi mniej tradycjonalistycznymi koleżankami zsolidaryzować się przeciwko łamaniu NASZYCH WSPÓLNYCH PRAW, one solidaryzują się przeciw „lewaczkom”. 

I tu jest miejsce na refleksję, drogie przyjaciółki feministki. Czas na to, żeby uderzyć się w pierś i przyznać – zawiodłyśmy. Kisiłyśmy się w swoim własnym sosie, nie patrząc na to, że najważniejsze jest WYJŚCIE DO LUDZI. Edukacja, rozmowa, delikatne, stopniowe budowanie świadomości, otwieranie oczu, nie zaś agresywne i egalitarne traktowanie kobiet o odmiennych poglądach z buta. 

Twórczynie manifestu #NieJestemFeministką piszą: 

 

„Wkurza nas, że o kobietach mówią tylko feministki i lewaczki. A normalne kobiety są pomijane”

 

To zdanie ma kluczowe znaczenie w całym manifeście. Nas też wkurzało (i wkurza), że o prawach kobiet wypowiadali się (i nadal wypowiadają) mężczyźni. To wbrew logice. I tak samo wbrew logice jest wykluczanie z dyskursu o feminizmie kobiet, które feminizmu nie popierają. 

Skoro nic o nas bez nas, to nic o nas bez nas, na boga i Boga. Wszystkie jesteśmy kobietami. I na nas, feministkach, ciąży odpowiedzialność za to, żeby feminizm oddemonizować i wytłumaczyć jego sens. 

Nie ma i nie będzie „girl power”, dopóki wszystkie dziewczyny nie wejdą na pokład. Solidarnie.

 

Fot. AK Rockefeller, Flickr.com

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Paulina

    Bardzo dobry tekst!

  • lidkaS

    Jak zwykle tekst trafiony w punkt, ale myślę, że tu w dużej mierze chodzi o identyfikację. Jeśli któraś z pań z tego filmu przeczytałaby ten tekst, to myślę, że w 50 % albo i więcej zgodziłaby się z tym, co piszesz, i byłoby wielkie zdziwienie: „ale gdzie tu konflikt? z czym tu polemizować?!”. Ale jak te panie widzą te kobiety, które z nagim biustem i wymalowanymi feministycznymi napisami biorą udział w różnych akcjach, protestach (ich prawo, btw.), to się z nimi nie utożsamiają, myślą: „my takie nie jesteśmy, my jesteśmy NORMALNE”…

  • Maritylla

    Pomimo, że mam dużą świadomość o istocie walki o prawa kobiet oraz tego, że bez feminizmu nie mogłybyśmy pracować, głosować… po prostu normalnie żyć (tak jak chcemy my, kobiety, a nie mężczyźni) to zawsze odstręczał mnie agresywny ton i niejednokrotnie brak umiejętności rozmów, które miałam okazję oglądać bądź słuchać. I zawsze patrzyłam na to z przymrużeniem oka. Nie odważyłam się (albo podświadomie nie chciałam) powiedzieć, że jestem feministką. Może ze względu na to, że media kreują feministki jako kobiety samotne, niewierzące, całkowicie wyzwolone z norm społecznych a jest to trochę sprzeczne z moim stylem życia. Ale chciałam podziękować za ten genialny wpis… wyjaśnienia. Usiadłam i zastanowiłam się, że tak naprawdę niezależnie gdzie i w jaki sposób będziemy walczyć o równość i wolność, to ważne jest aby nie stracić całej istoty tego o co walczymy. Świetnie pokazałaś na czym to wszystko polega. Mogę powiedzieć tylko dziękuję :)

  • Monika Kamińska

    Malwina, dziękuję Ci za ten wpis, w życiu nie przeczytałam lepszego tekstu! „Obserwuję” Cię od początku, nigdy nie komentowałam, czasem odchodziłam, częściej wracałam. Mam nadzieję, że ten tekst trafi do wielu. Nie nazywam siebie feministką, ani zwykłą kobietą, ani lewakiem, nie chodzę na manifestacje etc.. ale cenię sobie wartości, o których napisałaś i codziennie się nimi kieruje w realnym życiu. Pracuję w „męskim” środowisku, gdzie szklany sufit nie jest mitologią ale wbrew pozorom to kobiety są dla siebie wzajemnie największym ograniczeniem. Przy okazji tego tekstu może chociaż niektóre kobiety pomyślą, ze warto się wspierać niezależnie od poglądów, od życiowej roli, stanowiska.. zmianę trzeba zacząć od siebie, a jeszcze wiele mamy do zrobienia.

    • Adam Paras

      hmm ale to kobiety w każdym miejscu pracy w którym byłem były sobie największymi wrogami przez takie hobby jak plotkowanie :) siedzą 3 gadają o 4 przyjdzie 4 pójdzie 3 gadają o 3 jaka to nie jest zła i wgl… za dużo się tego naoglądałem.

  • Sandra Czeszek

    Jeju, jak ładnie i jasno wytłumaczone, co jest prawdziwym postulatem feminizmu, a co tylko agresywną i brzydką otoczką, tym co medialnie jest niestety widziane teraz jako właśnie feminizm, a nie jeden z jego odłamów, wersji. Przecież nie da się jednocześnie uważać, że kobiety to istoty myślące i cokolwiek warte, i nie być w jakimś stopniu feminist(k)ą! Przeraża mnie, kiedy ludzie chcą się z tego wyłamać, od razu staje mi przed oczami wizja męskiego świata jak z Opowieści Podręcznej, gdzie kobietom została władza i rytuały tylko w tych obszarach społeczeństwa, gdzie mężczyźni na to pozwolili, i skądinąd nawet inteligentne kobiety i zwolenniczki nowego systemu, jak Serena Joy, są zszokowane do czego doprowadziły. Obyśmy my nie obudzili się kiedyś w takim świecie.

    • Ewa Em

      Oglądałam „Opowieść Podręcznej” z niemałym przerażeniem bo klika cytatów można by żywcem przenieść do naszego krajowego tu i teraz…

  • Anna

    Muszę się do czegoś przyznać. Często spotykam się z krytyką feminizmu ze strony kobiet, jednak nigdy nie brałam tego poważnie. Zawsze takie teksty wzbudzały we mnie niechęć, w duchu przewracałam oczami i zbywałam temat ironią albo drwiną, radząc sobie w ten sposób z negatywnymi emocjami, które to we mnie rodziło. Nie przyszło mi do głowy, że można na taką pewną siebie ignorancję zareagować tak jak Ty w tym tekście – rzeczowo, konkretnie i przede wszystkim życzliwie. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, bo obudziło wiarę w to, że osoba, która trafi na podejście, jakie tutaj prezentujesz, faktycznie może zechcieć zweryfikować swoje poglądy. Być może nie wszyscy się do tego posuną, większość pewnie nawet nie trafi na takie treści, ale jest szansa, że ktoś tę argumentację po prostu przyjmie i spróbuje z nią polemizować. A jeżeli ktoś robi taki manifest i przeciwna strona odpowiada ironią, zbyciem i generalnie daje komunikat: jesteśmy lepszymi/inteligentniejszymi/wrażliwszymi ludźmi od was, to jedyną reakcją, jaką ta osoba może w sobie wzbudzić, jest niechęć, zacięcie i jeszcze większe okopanie się na swoim stanowisku.

  • Ewa Em

    Dzięki Ci za ten tekst! Podpisuję sie pod każdym Twoim zdaniem. I chciałabym żeby jak najwiecej kobiet i mężczyzn go przeczytało bo dawno nie czytałam czegoś co byłoby tak jasno i życzliwie wytłumaczone. Zgadzam sie że brakuje w naszym kraju podstawowej edukacji. Ale edukacji połączonej z życzliwością a nie ocenianiem, napaścią.

  • Angelika

    W akcji NIE JESTEM FEMINISTKĄ chodzi o to by nie wymyślać własnych praw a żyć zgodnie z tym co zaplanował dla nas Bóg. Te panie to chrześcijanki i znają nakaz biblijny Boga co do postępowania kobiet zgodnie z jego wolą. Dla mnie feminizm jest zrównaniem kobiet i mężczyzn a przecież nie mamy w świecie pełnić tych samych funkcji poza tym to zrównanie przypomina mi kuszenie Ewy w raju tam szatan też użył takiego podstępu „zjedzcie a będziecie jako bogowie znający dobro i zło”( Biblia gdańska 1 księga rozdział 3 werset 5) czyli tacy jak Bóg i czym to sie skończyło każda wierząca kobieta powinna to znać. Teraz mamy współczesne kuszenie diabła i dalej kusi kobiety tym razem by zrównywały sie z mężczyznami. Ewa ściągła na nas niezłe kłopoty rodzimy w potwornych bólach a do tego właśnie mamy być posłuszne mężom ! Chcecie więcej kłopotów to nikt nikomu nie zabrania wolna wola nadal istnieje. Ja też jestem chrześcijanką i popieram akcję . Co wy dziewczyny i kobiety na to ile z was to wierzące osoby? Jak sie do tego odniesiecie?

    • Paulina Pe

      Super katoliczki z tych pań ubrane w koszulki z bronią

      • Adam Paras

        Nie wiem czy Pani wie ale zabronione jest zabijanie w 10 przykazaniach ale Bóg równiez zabijał ludzi jak w czasach Noego. Tak że proszę to połączyć. ;)

        • DoGoodForFree

          Po połączeniu wychodzi mi, że Twój Bóg to kłamca.. Albo niezły żartowniś…

          • Jaskółka

            No i wygrałeś internety ;D

    • S.

      Jak brakuje logicznych argumentów to zawsze można się powołać na boga. No i znów wracamy do punktu wyjścia.

    • Anna

      Wiem, że napisałam tutaj długi wywód, ale mam nadzieję, że do niego dotrzesz i przeczytasz do końca.

      Malvina poruszyła temat „zrównania” i podkreśliła, że mężczyźni i kobiety różnią się predyspozycjami czy to fizycznymi, czy intelektualnymi, chodzi jedynie o ich równe prawa. Z twojego porównania (do zakazanego owocu) wychodzi na to, że mężczyzna jest dla kobiety bogiem (w końcu to do niego biblijni Adam i Ewa chcieli równać). Tymczasem przecież i Adam i Ewa to ludzie i choć w tej historii kobieta była pierwsza, to mężczyzna też się skusił – oboje zgrzeszyli tak samo, oboje, według tej historii, zostali ukarani. A na dokładkę, pierwsze z przykazań Dekalogu mówi: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Jak w tym kontekście można, będąc osobą wierzącą, porównywać relację kobiety i mężczyzny do relacji człowieka i Boga? Jest w Biblii faktycznie cytat o tym, że kobiety powinny być posłuszne mężom. Niektóre wierzące osoby na pewno jednak zastanawiają się nad tym, co to posłuszeństwo może oznaczać, skoro, jak wynika z tego co napisałam wcześniej, kobieta i mężczyzna są tak samo ludźmi i są tak samo wiele warci. A kobiety pobożej, która nie była posłuszna mężowi, w tym sensie, jak my to rozumiemy, nie trzeba szukać daleko, a właściwie, o ile pamiętam, kilkaset stron dalej, w Księdze Estery: „Pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem, a jeśli zginę, to zginę”. Myślę, że warto rozważyć, czy na pewno robienie z kobiet niewolników mężczyzn jest zgodne z intencją Biblii, czy też, według osób wierzących, z intencją Boga. Należy również zastanowić się nad tym, na ile niektóre fragmenty Biblii są dziś aktualne, przypominam, że Biblia była spisywana przez ludzi, zgodnie z ich ówczesną kulturą i obyczajami. Na przykład nikt dzisiaj nie mówi, że zasiewanie pola dwoma rodzajami zboża jest grzechem. W tamtych czasach, w kulturze hebrajskiej małżeństwo było, brzydko mówiąc, transakcją wiązaną, w której kobieta była przez późniejszego męża utrzymywana, może dlatego wydawało się nie na miejscu, by miała takie same prawa obywatelskie, ale jednak nie było tak, że żadne prawa jej nie chroniły, jak gdyby była niewolnicą. A właśnie, a propos niewolnictwa, w Biblii jest również instrukcja, jak poprawnie chłostać swoją własność – tymczasem współcześnie nikt nie kłóci się z tym, że niewolnictwo jest złe. Trzeba więc przyznać, nawet jeżeli jest się wierzącym, że niektóre słowa Biblii dezaktualizują się z czasem. W temacie religii i feminizmu wysmarowałam też odpowiedź pod komentarzem @Julia, ale dla twojej wygody przekopiuję to tutaj: „Feministki przecież nie starają się narzucić kobietom żadnej roli, starają się, żeby kobiety mogły te role wybierać, w atmosferze szacunku do każdej tradycji. Jeżeli decyzją kobiety jest żyć zgodnie z tym, co jest napisane w Biblii, to feministki (i feminiści) będą walczyć wyłącznie o to, by ta kobieta miała do tego wszelkie prawo. Biblia, a także doktryny większości Kościołów podkreślają, że wiara jest wyborem człowieka i jego osobistą decyzją (bo w końcu wiara z przymusu czy ze strachu nie może być szczera). Nie widzę więc, w jaki sposó feminizm mógłby kłócić się z religią”.

  • Julia

    Wierzę w Boga i wierzę Bogu,a on określił wyraźne miejsce dla kobiet oraz ich rolę w życiu i jest ona zgoła inna niż głoszą feministki.Kto nie zna Biblii zachęcam do lektury!

    • Anna

      Kto nie zna postulatów feminizmu, zachęcam do ponownej lektury wpisu Malviny ;) Feministki przecież nie starają się narzucić kobietom żadnej roli, starają się, żeby kobiety mogły te role wybierać, w atmosferze szacunku do każdej tradycji. Jeżeli decyzją kobiety jest żyć zgodnie z tym, co jest napisane w Biblii, to feministki (i feminiści) będą walczyć wyłącznie o to, by ta kobieta miała do tego wszelkie prawo. Biblia, a także doktryny większości Kościołów podkreślają, że wiara jest wyborem człowieka i jego osobistą decyzją (bo w końcu wiara z przymusu czy ze strachu nie może być szczera). Nie widzę więc, w jaki sposó feminizm mógłby kłócić się z religią. A ty widzisz?

  • Grzegorz Dolecki

    No i jak zwykle, Pani Feministka,a może lepiej by brzmiało……. no nie wiem , może odpowiedniejsze było by określanie, bezosobowe….. nowięc Słuchajcie no Feministko…… równouprawnienie, tak jak i feminizm konczy się w momecie kiedy trzeba wnieżć pralkę na czwarte piętro!!!! To taki symboliczny przyklad świadczący o absurdzie równouprawnienia a tym samym absurdzie fundamentu feminizmu. Nigdy ,kobieta nie będzie równa mężczyźnie a mężczyzna gdyby nawet chciał nie dorowna kobiecie…… ale tonie problem,gdyż nie do rywalizacji pomiędzy sobą a do charmonijnego uzupełniania się Bóg stworzył mężczyznę i kobietę. Nierównouprawnienie, którego jestem zwolennikiem, kazdej stronie przynosi wyłącznie kożyści, a feminizacja i wkraczanie kobiet w dziedziny życia dotychczas zdominowane przez mężczyzn to nic innego jak pasmo klęsk!!!! I bynajmniejnie to nie wina kobiet,które z pewnością starają się osiągnąć jak najlepsze wyniki. Za klęskę uznaję wypośrodkowywanie wszelkich dziedzin życia w których ani kobieta nie jest naprawdę sobą jak też mężczyzna nie osiaga tyle ile by mógł. Reasumując niech będzie jak chciał Bóg , kobieta niech będzie kobietą a mężczyzna mężczyzną i wszystko będzie dobrze !!!!! A feministkom proponuję samym zmieniać koła w aucie, podjęcja pracy na przodku w kopalni, pracę jako pomocnikna budowie, …… a tym samym zatrudnienie sobie jakiegoś Pana jako opiekunki do dziecka……. jak równo ma być niech będzie.. ciekawe czy ktoś bedzie z takich rozwiązań zadowolony. Feminizm to ideologia destrukcji konserwatywnego społeczeństwa w tym rodziny .

    • Tak symbolicznie – wniesiesz sam pralkę na czwarte piętro? Tak myślałam.

    • Paulina Pe

      Ciekawe jak ty sobie poradzisz z pralką. Chętnie bym sobie to zobaczyła. Powinieneś też wiedzieć że coraz więcej kobiet ma,, męskie zawody” i radzą sobie świetnie. Osobiście znam dwóch mężczyzn którzy są przeczkolankami a dzieci ich uwielbiają

      • Adam Paras

        Powiem tak pralkę to i 6 latek powinien umieć obsłużyć chyba że rodzice nie uczyli go czytać i pisać to dopiero 7 latek. a gotować no cóż to też nie jest duży problem biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna ma więcej kubków smakowych niż kobieta oczywiście statystycznie to wie Pani :) a co powiedzmy kobiecych zawodów jako przedszkolanka, to jednak wychowywanie dzieci nie jest typowo kobiece moim zdaniem ponieważ dziecko w normalnych warunkach ma oboje rodziców gdzie każde z nich ma wkład w wychowanie takowego.

        • Tu nie było mowy o obsługiwaniu pralki tylko o jej wnoszeniu na czwarte piętro. Widzę, że ma Pan problem nie tylko z logicznym myśleniem, ale też z czytaniem ze zrozumieniem.

          • Adam Paras

            Wnieść pralkę na 4 piętro to takie wyzwanie jak muchę ubić wystarczy mieć pomysł :) i nie mówię tu o windzie jak pani ma takie wyzwanie to się polecam lecz liczę sobie słono za taki transport samotnie

    • DoGoodForFree

      To o czym piszesz to nie jest feminizm – i to próbowała wykazać autorka…

      Inny przykład, dwie wykształcone osoby, ukończyły tę samą politechnikę, pracują w tej samej firmie kontrolując jakość wykonywanych robót budowlanych.
      Polecenia pierwszej z tych osób są zupełnie ignorowane, drugiej zaś wykonywane natychmiast.
      Zadania do domu:
      1. Czy któraś z tych osób to kobieta?
      2. Dlaczego jedna z tych osób jest wyśmiewana i, niemal otwarcie, obrażana mimo posiadania tych samych kwalifikacji?

      Bez względu na odpowiedź na pierwsze pytanie, nie powinny mieć miejsca sytuacje opisane w drugim. To propaguje feminizm.

      • S.

        Z tą budową to akurat kiepski przykład. Kwalifikacje to nie tylko dyplom. Powodów wyśmiewania może być więcej i mogą być różne. Np. wiedza praktyczna, zachowanie osoby dowodzącej, charyzma, doświadczenie oraz umiejętności personalne. Aczkolwiek nic nie wyklucza i nie usprawiedliwia chamstwa ze strony pracowników.

        Ja bym raczej powiedział dlaczego kobieta dostaje mniejsze wynagrodzenie niż mężczyzna za osiągnięcie takich samych efektów w pracy na tym samym stanowisku.

    • Anna

      Zachowujesz się, jakbyś w ogóle nie przeczytał tekstu Malviny. Tak ni huhu. Poruszyła bowiem wszystkie te tematy, czyli opaczne rozumienie równouprawnienia, różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną oraz definiowanie tego, jakie zachowania są „kobiece”, a jakie „męskie”. Powtórzę jednak, że równouprawnienie to nie równanie wszystkiego i robienie tego, do czego się nie nadajesz lub nie lubisz, byle tylko coś komuś udowodnić. Równouprawnienie daje wyłącznie wolność w decydowaniu o tym, daje jednostce więcej możliwości. Jeżeli na poziomie różnic indywidualnych kobieta i mężczyzna wykonują daną funkcję równie dobrze, to dlaczego nie mieliby mieć prawa do tej samej płacy? Jeżeli jakiś mężczyzna przejawia wyjątkową wrażliwość, empatię i opiekuńczość, to dlaczego nie miałby opiekować się dziećmi lepiej lub równie dobrze, jak jego małżonka?Jeśli któraś kobieta jest wyjątkowo silna fizycznie, to dlaczego miałaby nie zmieniać kół albo dorabiać sobie jako pracownik fizyczny, skoro te rzeczy potrafi?

      Podsumowując: Równouprawnienie po prostu zakłada oczywistą prawdę, że poza różnicami ogólnymi, różnimy się także na poziomie indywidualnym i dlatego każdy z nas powinien mieć równe prawo (NIE „ROBIĆ WSZYSTKO PO RÓWNO”, TYLKO „MIEĆ RÓWNE PRAWO”) do wybrania tego, w czym czuje się najlepiej, bez żadnej dyskryminacji, czy wyśmiewania.

  • Adam Paras

    takie prośba proszę mi uzasadnić logikę feminizmu skoro już sama matka natura mówi, że nie jesteśmy tacy sami? Głupi przykład mężczyzna nie ma ciąży czy innych okresów które nie może pracować, więc kto jest lepszym pracownikiem na starcie? Chyba mężczyzna któremu w razie czego nie trzeb płacić za niepracowanie gdy jest na macierzyńskim przez 2 lata i l4 przez liczmy pół ciąży. Kto lepiej zajmie się dziećmi? Kobieta ma jednak więcej cierpliwości i zrozumienia. Oczywiście mówię tu o statystycznych przykładach. Więc proszę mi wyjaśnić gdzie tu logika w równości skoro jej nigdy nie będzie?

    • Feminizm nie zakłada, że jesteśmy tacy sami. Doucz się w temacie i będziemy rozmawiać.

      • Adam Paras

        Owszem ale zakłada równouprawnienie. Więc skoro ma ono być to kobiety nie powinny mieć macierzyńskiego czy wychowawczego dłuższego niż mężczyzna. Prawda jest taka, że kobiety są uprzywilejowane wobec mężczyzn w kontekście prawa i takich przykładów jest więcej choć by wiek emerytalny gdzie kobiety statystycznie żyją dłużej. Więc feministki walczą o to by odebrać należne przywileje kobiet czy dodać je również mężczyzną? Powiem tak moim zdaniem równouprawnienie jest niemożliwe właśnie przez różnice biologiczne. A jeżeli twierdzi Pani inaczej to proszę o uzasadnienie. Ja swoje podałem więc liczę na kulturalną i owocną konwersację. Bo od kogo mogę się nauczyć o feminizmie lepiej niż od feministki?

        • Rozumiem, że jak kobieta nie będzie miała macierzyńskiego, a mężczyzna nie będzie miał tacierzyńskiego w wymiarze co najmniej dwóch lat, to niemowlę zajmie się sobą samo? Włącz myślenie, człowieku.

          • Adam Paras

            Proszę o to Panią. Zakładając iż nie wie Pani iż takie stwierdzenia mogą być obraźliwe. No i jakoś kiedyś dawali ludzie sobie rade bez tego. Wystarczy włączyć myślenie i przekonać się o co naprawdę warto walczyć w pierwszej kolejności czy o prawa konkretnych grup społecznych czy o zmianę całości ustroju na kapitalistyczny gdzie faktycznie będzie się zarabiał na siebie a nie jeszcze pijaków i tym podobne…

          • DoGoodForFree

            Ani o jedno ani o drugie.
            Problem z feminizmem, jaki mamy my faceci to zrozumienie, że w feminizmie nie chodzi o zwiększenie czy zmniejszenie czyichkolwiek praw. Feministki nie mają jasno określonego celu (jasno w sensie np. metody SMART). Dostosowanie prawa do aktualnego stanu wiedzy medycznej, psychologicznej czy socjologicznej jest pewnego rodzaju naturalnym następstwem szerzenia wiedzy. To właśnie wiedza, przede wszystkim o różnicach biologicznych (psychologicznych i innych) między ludźmi (nie tylko między płciami, ale też osobami tej samej płci) jest kluczowym elementem feminizmu.
            Tu trzeba się zatrzymać, bo powierzchownie różnice są oczywiste. Np. facet nie ma okresu i nie pójdzie na urlop macierzyński, więc jest lepszym pracownikiem. Jeśli jedynym czynnikiem oceniania jest ciągłość pracy, wykonywanej przez tę samą osobę to tak, mężczyzna jest (teoretycznie) bardziej przewidywalny. W praktyce, nie ma reguły – facet „umiera” jak ma przeziębienie, kobieta chodzi i ogarnia dopóki widzi na oczy (i do lekarza nie pójdzie).. W praktyce okaże się, że na ocenę „lepszości” pracownika ma wpływ wiele czynników, i fakt kilkumiesięcznego zwolnienia nie jest aż tak istotny. Dodajmy do tego, że ojciec (w świetle najnowszych badań) też powinien spędzać z dzieckiem jak najwięcej czasu w jego pierwszym okresie życia, więc powinien iść na tacierzyński (nie dla wygody tylko dla dobrostanu własnego dziecka).
            Nigdy nie zarabiasz sam na siebie. To pseudo-kapitalistyczna mrzonka. Jeśli zatrudniasz kogokolwiek to już w ogóle… Ale poza tym, pośrednio, zarabia na Ciebie człowiek który kieruje autobusem którym dojeżdżasz do pracy, mechanik, który ten autobus serwisuje, instruktor jazdy, który nauczył kierowcę jeździć i nauczyciel, który wszystkich Was nauczył czytać. Fakt, nie widzisz tego, ale to system naczyń połączonych a zależności między poszczególnymi elementami systemu bywają bardzo subtelne (np. przyzwolenie na to żeby kierowca jechał na podwójnym gazie, albo żeby szkolne autobusy jeździły bez odpowiednich badań technicznych…).

          • Adam Paras

            Nauczyciel czy inny pracownik państwowki nie zarabia na mnie tylko na siebie i inny państwowych bo na moja wypłatę nie idą jego podatki jak odwrotnie. I powiem tak obecne czasy są tak nielogiczne ze pijak z pod sklepu z nie przepracowany ani jednym dniem ma więcej renty niż nie jeden emeryt pracujący 35 lat… wiec sorry ale dla mnie feminizm jest równie zrozumiały idą potrzebny co obecna sytuacja polityczna.

          • Adam Paras

            No i zapytałem Panią o co walczą feministki czy o zwiększenie praw mężczyzn czy o zmniejszenie praw kobiet

  • Sławomir Łyszczarz

    Na starość ponad połowa z was będzię płakać samotna w czterech ścianach.

    • Uśmiałam się. Dzięki, Nostradamusie! xD

  • jasieczek

    Brawo za akcję #niejestemfeministką. Nareszcie mądre, bo normalne kobiety. Uznanie i szacunek dla Pań!

  • jasieczek

    brawo popieram #niejestemfeministką

  • Ania

    Jestem feministką i dziękuję za ten wpis – zgadzam się w 100% :)

  • coconutnut

    Ha! Ja też prawie dałam się złapać, że ekologizm oznacza ekologię (a może jednak oznacza?), ale w porę postanowiłam wyguglować termin i oto co mówi wikipedia:

    „Zielona polityka (ekologizm) – ideologia polityczna. Jest zestawem idei, wartości i poglądów będących podstawą budowania aktywnego i otwartego społeczeństwa obywatelskiego, rozwijającego się zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju i promującego prawa człowieka (w tym prawa mniejszości).”

    Czyli drogie antyfeministki sprzeciwiają się walce o prawa człowieka i zrównoważonemu rozwojowi. W sumie to chyba jeszcze bardziej absurdalne niż walka z osobnymi pojemnikami na papier i plastik.

    Mam wrażenie, że feminizm jest trochę jak szczepionki. Zabija sam siebie. Nie widzimy, jak ludzie umierają na ospę, więc przestaje nam zależeć na szczepieniach – nie widzimy drastycznych przykładów dyskryminacji, więc wydaje nam się, że to wszystko jest nienaturalne.

    Jako feministka chciałabym, żeby każda kobieta, która ma taką potrzebę, otwarcie okazywała swoją wrażliwość, została matką, chodziła do kościoła, siedziała w domu z dziećmi, oglądała komedie romantyczne i nosząc spódnicę do ziemi i golf nie słyszała, że jest „niedotykalską cnotką niewydymką”. Z całego feministycznego serducha chcę, żeby takie kobiety nie były ani trochę ograniczane, ani trochę piętnowane, ani trochę traktowane za gorsze czy „zacofane”. Dlatego, w ramach współpracy, chciałabym prosić wszystkie kobiety, które nie zgadzają się na równouprawnienie, żeby poszanowały moją wrażliwość, poszanowały to, że chcę wspierać swojego partnera lub partnerkę, to że nie lubię komedii romantycznych, że lubię mocny makijaż, że nie chcę przyzwolenia na gwałt ani na przemoc domową, że nie chcę być traktowana jako gorsza i że chcę żyć w zgodzie ze sobą. Tylko tyle. Szacunek. Możemy się tak umówić?

    Jasne, każdy ma prawo do swoich opinii i poglądów, ale uważam, że mimo wszystko prawo to powinno być respektowane tylko do momentu, aż nikomu ono nie szkodzi. Na takiej samej zasadzie jak, np. rasizm i homofobia. Ktoś chce być matką, katoliczką albo panią domu? W porządku! Jak najbardziej, wstawię się za tą osobą, bo jestem feministką i chcę dobra i szczęścia kobiet. Ale jeśli ktoś uważa, że nie mam prawa być szczęśliwa, ktoś ma prawo stosować wobec mnie przemoc, czy traktować mnie gorzej przez coś, na co nie mam absolutnie żadnego wpływu, to uważam, że mam prawo przeciw temu poglądowi walczyć i dążyć do tego, żeby wyginął.
    Nadinterpretuję?
    Może.
    Tak samo jak nadinterpretowany jest feminizm :).

    A jeśli chcesz sobie jeszcze podnieść ciśnienie to polecam kanał Oli Szejnogi na youtube. Kiedyś cię czytała, nie wiem, czy czyta jeszcze, bo jak sama mówi, nie jest feministką i feminstek nienawidzi. Do czasu opisanej akcji nic nie wkurzyło mnie tak, jak film pt. „Współczuję ci mężczyzno” i komentarze autorki pod nim. Nigdy nie wiedziałam bardziej fałszywego współczucia, podyktowanego tylko tym, żeby „tym głupim babom dopierdolić” :(.

  • S.

    They’ll say, „You can’t joke about rape. Rape’s not funny.” I say, „Fuck you, I think it’s hilarious. How do you like that?” I can prove to you that rape is funny. Picture Porky Pig raping Elmer Fudd. See?
    George Carlin

  • S.

    W swojego boga albo innego, dowolnego niewidzialnego człowieka :)

  • Magda

    Słodki Jezu, czytam komentarze i włos mi staje na głowie. Strasznie zasmuca mnie to, że ludzie nie rozumieją języka, w jakim do nich mówisz. I ja chyba też ich nie rozumiem, chociaż mówimy w tym samym, znamy ortografię i składnię i trochę wyrazów, chociaż wydaje nam się, że rozmawiamy. Byłam bardzo podbudowana Twoim wpisem, jestem opór zdołowana brakiem jego zrozumienia.

  • Aga

    Widziałam ostatnio tę akcję i też się nad nią zastanawiałam. Edukacja jest tu potrzebna, ale wg mnie niekoniecznie tylko wypowiadającym się w klipie kobietom. Każda strona powinna umieć zrozumieć punkt widzenia drugiej. Pojęcie ,,feminizm” jest u nas bardzo utożsamiane z lewicą lub skrajną lewicą, z poglądami której tym paniom jest bardzo nie po drodze. Nie chcą być one z nimi kojarzone, nie utożsamiają się z tymi ruchami, jednak widać, że im również leży na sercu dobro kobiet. Czyli co, to może jednak ,,konserwatywny feminizm”? Ten wywołuje jednak często zdziwienie, no bo jak to? Katoliczka, która jest przeciwna aborcji, antykoncepcji, zapłodnieniu metodą in-vitro, konserwatywna mama piątki dzieci, która gotuje pracującemu mężowi obiady, może chcieć być określana jako feministka? Konserwatywny feminizm jest w oczach części osób jak świnka morska – no bo ani to świnka, ani morska. Paniii, decyduj się: albo gary, dzieci i mąż, albo Czarny Marsz!:p Może dlatego te kobiety nie chcą być określane jako feministki w ogóle, tak na wszelki wypadek. Na pewno jednak zależy im na prawach kobiet! Jednak tu jest kolejny pies pogrzebany. Czytałam kiedyś wypowiedź konserwatystki i dziennikarki Brygidy Grysiak: ,,Feminizm to dbanie o dobro kobiety. O moje dobro, twoje dobro, o dobro wszystkich kobiet”. Niby jasna sprawa i wreszcie prosta i trafna definicja, z tym, że tu każda strona (i lewa, i prawa) nieco inaczej rozumie ,,dobro kobiet”. Dla jednej strony będzie polegało ono np. na zapewnieniu dostępu do aborcji i wolności w tym temacie, a dla drugiej będzie to zakaz aborcji, bo to destrukcyjna i nienaturalna ingerencja w ciało i ,,zabicie drugiego człowieka”. Obie strony niby chcą dla kobiet jak najlepiej, ale każda na swój sposób i to powoduje konflikty i brak wzajemnego zrozumienia. Tak jeszcze a propos wspomnianego ,,dobra kobiet” – ostatnio głośno było o tzw. ,,grid girls” z F1 (hostessach, które pomagały przy zawodach), które straciły pracę przez protesty środowisk feministycznych. Działaczki uznały, że taka praca to uprzedmiotowienie kobiety i wymusiły na organizatorach zmiany. ,,Uprzedmiotowione” były szczerze wkurwione z powodu utraty zajęcia, które bardzo lubiły. Tu pojawia się pytanie, czy aby na pewno panie działaczki zrobiły paniom hostessom dobrze? Temat rzeka:)