Wspomnienia dźwiękowe

Zapamiętujesz smaki, zapachy, dźwięki jak poezję Wojaczka, jakby to wszystko było tu i teraz, bo przecież jest. Masz 16, 20, 26 lat i wciąż gromadzisz wspomnienia, dopóki nie dotrzesz do tej nieprzekraczalnej granicy, którą sam/a dla siebie ustalasz, granicy dorosłości. Kiedy zaczyna się dorosłość jak początek umierania. Tak śpiewała Kaśka Nosowska. 

 

Rok 1998

 

Mam 13 lat i po raz pierwszy słyszę „Smells Like Teen Spirit” Nirvany. Totalnie mi odwala Chcę przegryzać żyły, skakać do upadłego, rzygać gniewem i bezradnością. Kurt Cobain staje się moją pierwszą prawdziwą miłością. To jemu stawiam ołtarze, to do niego się modlę, to w hołdzie dla niego robię sobie sama tatuaż tuszem kreślarskim i wyparzoną igłą. Boga nagle nie ma. 

 

Rok 2007

 

Mam 22 lata. Słucham ścieżki dźwiękowej z „Human Traffic”, a konkretnie kawałka „Flowerz”. Nie pamiętam już, kto pierwszy pokazał mi ten film, ale to nie ma teraz znaczenia. Wylatuję na pierwszego w swoim życiu Erasmusa, na dodatek do Turcji, do Stambułu. Sram po gaciach. Wysiadam na lotnisku w Stambule, jadę tym takim dziwnym „chodnikiem”, który przemieszcza się sam, w uszach mam kawałek Armanda van Heldena i czuję się bezpiecznie. To dziwne uczucie, zwłaszcza w kontekście wszystkich niebezpiecznych zdarzeń, których w Turcji doświadczę. 

 

Rok 2011

 

Mam 26 lat. Wracam do Polski po kilku miesiącach spędzonych w Hiszpanii i autentycznie chcę umrzeć. Nie dość, że pizga złem, to jeszcze ludzie zarażają Cię mentalną spierdoliną. Chcę zniknąć i przepaść na dobre, ale wtedy DJ włącza „Heartbeat” Nnneki + Chase & Status. Nasze oczy się spotykają, przez kolejne cztery lata odprawiamy „We found love” Rihanny we wszystkich beznadziejnych miejscach i konfiguracjach. Kocham go tak bardzo jak go nienawidzę. 

 

Rok 2016

 

Jedziemy przez Stany. Mam zwichniętą, zabandażowaną kostkę, którą rozwaliłam sobie w trakcie biegania po Wielkim Kanionie. On prowadzi, ja wystawiam nogę za okno, pociągam whisky z butelki, w tle leci „Scar Tissue” Red Hot Chilli Peppers. Nagrywam z tego filmik, wysyłam mojej (wówczas) najlepszej przyjaciółce, bo mamy konkretne wspomnienia z odsłuchiwania tego kawałka, wszystko się zgadza. Ona pisze: „Sis, zajebiście!”. Dziś już nie jesteśmy siostrami. 

 

Rok 2023

 

Słucham „About a girl” i nie chce mi się żyć. Mogłabym równie dobrze wysłuchać „Come as you are” albo „Frances Farmer will have her revenge on a Seattle”. Chciałabym nie być, chciałabym zasnąć. Czasami ma wrażenie, że przeżyłam już co najmniej cztery ludzkie życia. Przemoc, gniew, bezsilność, rozczarowanie, gniew, przemoc… to koło nigdy się nie kończy. 

Niekochane dzieci tulą misie. 

1 Like

Share This Story

Ludzie
  • Zakochana dziewczyna

    Mam 17 lat. Pierwszy poniedziałek w szkole po feriach. Wczoraj wracając do domu z lotniska usłyszałam w radiu „Right on time” Metronomy. Tekst od razu skojarzył mi się z tą jedną osobą. Teledysk jeszcze bardziej. Chyba wiem do kogo jutro wyślę kartkę pocztą walentynkową…

  • Katarina

    Kiedyś w pamiętniku zapisywałam sobie co roku top ten moich ukochanych piosenek….:D Kiedyś muzyka była bardzo ważna dla mnie. Teraz jest, ale gdzieś obok, po prostu, bez wznoszenia się na najwyższe C:)
    PS. Nadal Shameless…oskażam Cię o zarażenie mnie tym serialem, łykam jak czipsy odcinki:)
    TEAM GALLAVICH:))))

  • Katarina

    Kiedyś w pamiętniku (!!!! ) zapisywałam sobie co roku top ten moich ukochanych piosenek:D
    Dziś muzyka nie jest już częścią mojego życia, jest obok, ale bez wznoszenia się na wysokie C.
    PS. Nadal Shameless…oskarżam Cię o moje uzależnienie, łykam odcinki jak czipsy.
    TEAM GALLAVICH:))))

  • mario

    Ale bym przeczytał jakiś nowy tekst Malwiny.

  • Wojciech

    Początek roku 2017 – wszystko w rozsypce. Związek na odległość nie działa, wypalenie w pracy, bezsenność, pierwszy raz na antydepresantach. Mam jechać konferencję do Nowego Orleanu. Podekscytowany ale i przestraszony jak to będzie. Wpisuję w youtube „New Orleans music” i wyskakuje to:

    https://www.youtube.com/watch?v=msvOqvBJLBw

    na konferencji prawie mnie nie było – czas spędzałem na ulicy i w klubach muzycznych słuchając tradycyjnego jazzu i patrząc na spontanicznie tańczących ludzi. Po powrocie do Europy wiedziałem że muszę się tego nauczyć. Zapisałem się na zajęcia, na których poznałem moją obecną narzeczoną ;) i tak sobie idziemy tanecznym krokiem :D.