Relacje. Piękne słowo, takie gdzieś pomiędzy wielkim szczęściem a kompletną traumą xD A jednak, mimo wszystkich relacyjnych zawiłości i znojów, chyba nie znam osoby, która nie chciałaby doświadczyć prawdziwej, głębokiej miłości. Takiej na lata. Takiej, kiedy czujesz, że znalazł_ś swojego ulubionego człowieka. Człowieka, z którym bierzecie się nawzajem z całym bagażem i pełną akceptacją swoich potrzeb. Kogoś, kto równie mocno jak Ty gotowy jest pracować nad związkiem, co zwykle oznacza też wzmożoną pracę nad sobą. I, choć jak wszyscy wiemy, czasem nawet największa miłość się wypala, a czasem po prostu ludzie się zmieniają i w związku z tym ich drogi się rozchodzą, to jednak pragnienie miłości zostaje. Może to wina bajek Disney’a, a może po prostu tacy się już rodzimy, nie mam pojęcia, ale też nie o tym jest poniższy tekst. Zanim jednak przejdziemy do meritum…
Trochę przydługi wstęp
Choć od mojej ostatniej poważnej relacji, w której kochałam i byłam kochana, którą budowaliśmy na zaufaniu, zaangażowaniu, lojalności i szczerości, minęły już ponad cztery lata… Choć przez te cztery lata, odkąd nie jestem z S., lokowałam swoje uczucia głównie w osobach tego niewartych… I choć doznałam wielu bliskich spotkań z betonem po kolejnych rozczarowaniach, ja nadal wierzę w miłość. Wierzę, że gdzieś tam czeka na mnie Mój Ulubiony Człowiek, dla którego ja też będę Jego Ulubioną Osobą. Ktoś, kto tak samo jak ja jest gotowy i otwarty na miłość. Kto poza braniem potrafi też dawać. Kto wie i rozumie, że dojrzała relacja nie sprowadza się do motylków w brzuchu i nerwowej ekscytacji, a zaczyna tak naprawdę tam, gdzie kończy się stan hormonalnego haju i feromonowego upojenia. I może jestem naiwna, ale wierzę, że jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie (ale też bez przesady ;)) zupełnie jak w moim ulubionym kawałku Gribów.
Zdeś nas nie najdut problemy, tolko ty i ja w etom mirje
Wremja zastynjet za etom momentje, wsjo czto imieju ja otdam ciebie
Palcy sżimajotsja krjepko-krjepko, eto wsjo szto nużno mnie
Gotow ubeżat za toboj na kraj swieta, cztoby jeszczjo raz po-nowomu wsjo powtorit
Nie wiem, co takiego wydarzyło się w moim życiu, że od czterech lat orbituję wokół narcystycznych typów i przyciągam ich do siebie, choć nigdy wcześniej nie miałam takich skłonności. Bo o moich wieloletnich ex partnerach można powiedzieć wiele (głównie dobrego!), ale na pewno nie to, że byli upośledzonymi emocjonalnie egocentrykami o narcystycznym rysie. O co więc chodzi?
Well, trochę o tym pisałam już TUTAJ, a trochę też sądzę, że po prostu narcystyczne osobowości zwykle są inteligentne, barwne i roztaczają wokół siebie aurę zajebistości. Łatwo ulec ich urokowi, zwłaszcza, że bardzo często są to ludzie sztuki, nauki lub sportu, więc wydawałoby się – ciekawi. Fakt, że ich aura zajebistości jest pozorna, a „barwność” osobowości wynika ze zwykłego fleksowania się, wychodzi na jaw niestety dopiero po pewnym czasie. Czasie, w którym zdążysz już się do takiego ziomka czy ziomalki przywiązać i jesteś na prostej drodze do zakochania. Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Dlatego lepiej nie robić sobie kuku na własne życzenie i zachować czujność.
Mhm, dobrze przeczyta_ście, czujność. Wiem, jak to brzmi. „Pajonk, tak się nie da żyć, zabijasz całą spontaniczność, przecież o to chodzi w zakochaniu, żeby płynąć z prądem…”. Owszem, gdy masz 16 lat. A nie 36 xD Usiądź więc wygodnie, Mariolka, Ty Roman też, bo to tekst nie tylko dla kobiet, a dla wszystkich, niezależnie od tożsamości płciowej, seksualnej, kraju pochodzenia i koloru skóry. Wszyscy bywamy naiwni i wszystkim nam zdarza się popełniać błędy.
Tak, że tak. DON’T.
#1. Przedkładasz potrzeby drugiej osoby ponad swoje
Znamy to – poznajesz kogoś, kto Ci się podoba, intryguje Cię, którego poglądy, poczucie humoru albo penis są Ci wyjątkowo bliskie. Chcesz, żeby ten człowiek Cię lubił, by – podobnie jak Ty – pragnął spędzać wspólnie czas. Zależy Ci na zacieśnianiu tej więzi i sprawianiu, by „Twoja osoba” była z Tobą szczęśliwa. To zupełnie normalne. Problem pojawia się, gdy zaczynasz na każdym kroku dopasowywać swój czas, swoje plany i swoje potrzeby pod your significant other.
Na przykład jesteś umówiona na środę z koleżanką. Piszesz do Romana z propozycją, żebyście spędzili razem piątek lub sobotę, na co on odpowiada, że ma już plany. Proponujesz więc wtorek albo czwartek, ale jemu ten termin też nie za bardzo pasuje. Co wtedy robisz? Oczywiście odwołujesz albo przekładasz spotkanie z psiapsi, żeby dostosować się do chłopa. I okej, jeśli zrobisz tak raz czy dwa i jeśli widzisz, że on robi podobnie, by spędzić czas z Tobą. Nie okej, kiedy tylko Ty rezygnujesz ze swoich planów na rzecz spotkania. Jeśli jesteś tą osobą, której „zależy bardziej” prędzej czy później doznasz rozczarowania. Warto więc już na etapie „dostosowywania się” pod partnera czy partnerkę pomyśleć, czy aby na pewno chcemy dalej postępować w ten sposób.
Jeśli stwierdzimy, że nie, zazwyczaj dochodzi do konfrontacji, kiedy zaczynamy mniej lub bardziej śmiało komunikować swoje potrzeby. Na przykład „chciałbym widywać się z tobą częściej”, „chciałabym czasami pojechać gdzieś sama”, „nie lubię, gdy się spóźniasz na spotkania”, i tak dalej. Otwarta komunikacja to podstawa udanej relacji. Jeśli Twoja osoba partnerska ignoruje to, co do niej mówisz albo przytakuje, ale nadal robi swoje, zupełnie nie zważając przy tym na Twoje potrzeby, czas zastanowić się, czy naprawdę chcesz z kimś takim być. O ile ten człowiek nie spieprzy pierwszy, uznając Twoje słowa za atak albo próbę ograniczenia jego wolności. A tacy, my dear, zdarzają się często. Bardzo często.
Może dojść również do sytuacji, gdy kompletnie dostosujesz się pod drugą osobę, przyjmując jej potrzeby za swoje własne, utrącając sobie rączki i nóżki, byle tylko dopasować się do niej jak puzzel. Problem polega jednak na tym, że nawet poskładany jak scyzoryk nie jesteś w stanie być z kimś kompatybilny w stu procentach. Roman, który zdążył przyzwyczaić się do uległej, wycofanej Mariolki nastawionej wyłącznie na dawanie, nie zaakceptuje Mariolki wzburzonej, która nagle po trzech latach związku głośno i wyraźnie zaczyna dopominać się o swoje. Uzna, że zwariowała i – lecąc dalej tym barwnym stereotypem – prawdopodobnie zdradzi ją z sekretarką xD
Dlatego tak ważne jest dbanie o swoje własne potrzeby oraz otwarte komunikowanie ich w relacji z drugą osobą od samego początku. Nie chodzi bynajmniej o skrajny egocentryzm i nadmierne skupienie na sobie, a o to, by – dbając o komfort osoby partnerskiej i uwzględniając ją w swoim życiu i planach – nie zapomnieć również o tym, czego potrzebujemy my sami.
#2. Ignorujesz niepokojące sygnały
Tak bardzo chcesz wierzyć, że złapałaś Panią Bukę za nogi, więc ignorujesz wszystkie czerwone flagi, biorąc je za piękne maki na ukwieconej łące, jak to kiedyś skomentowała jedna z Czytelniczek bloga.
Laska oznajmia, że powinny istnieć specjalne dzielnice w mieście wydzielone dla osób nieheteronormatywnych, a Ty tłumaczysz sobie, że ona po prostu skończyła kierunek „gospodarowanie przestrzenią miejską” i stąd jej mała, zupełnie niegroźna fantazja o powtórce z 1939 roku…? xD
Koleś mówi, że marzy mu się wyruchanie trupa, a Ty uparcie wierzysz w to, że gdyby na jakiegoś nieboszczyka faktycznie trafił, na pewno by się nie odważył…? Jednocześnie wypełniając w szpitalu rubrykę „Osoba kontaktowa w wypadku zgonu pacjenta”, prędzej wpiszesz dozorcę z osiedlowego parkingu niż własnego partnera?
TAK, TO SĄ CZERWONE FLAGI, gdyby ktoś z Was nie zauważył xD Podane wyżej przykłady zostały oczywiście drastycznie przerysowane przez mua, ale pozwalają zrozumieć, na jakie pojebane rzeczy jesteśmy w stanie się zgodzić, kiedy tylko ktoś daje nam trochę ciepła, uwagi i nadziei na wielką nieskończoną miłość. Sęk w tym, że nie da się WNM-ować z rasistką albo z nekrofilem, o ile sami nie mamy podobnych upodobań. Nie da się też WNM-ować z osobami niedostępnymi emocjonalnie, skupionymi wyłącznie na „ja”, uciekającymi przed zaangażowaniem, chorobliwie zazdrosnymi czy niepracującymi nad sobą.
Kilka razy na Bumble czy innym Feeldzie widziałam opis typu „Umawiam się tylko z ludźmi po lub w trakcie terapii” i wydaje mi się to całkiem rozsądne. Na tyle, by wytatuować to sobie na cyckach.
#3. Przestajesz poświęcać czas swoim przyjaciołom
Zakochani ludzie często chcą spędzać każdą wolną chwilę razem. Czasami mają siebie już nawet dosyć, więc na przykład po pięciu dniach widzenia się codziennie, postanawiają zrobić sobie dzień lub trzy przerwy, by zająć się obowiązkami, rodziną czy przyjaciółmi, ale już po jednym dniu spędzonym apart tęsknią tak bardzo, że jedno przyjeżdża do drugiego na noc. Uważam, że to supercute, sama przeżywałam coś podobnego z partnerami prawie za każdym razem, gdy zakochiwaliśmy się w sobie, i jakkolwiek lukrowane i różowiutkie i w ogóle #rzygamtęczą by to nie było, to jednak należy uważać.
Balans i równowaga są potrzebne również w stanie miłosnej euforii. Zapominając o ważnych dla nas ludziach na etapie rozwijania relacji romantycznej możemy doprowadzić do tego, że z czasem ci ludzie zapomną o nas… A że przyjaźń bywa o wiele trwalsza, stabilniejsza i sprawdzona od miłości romantycznej, radziłabym tak szybko nie rezygnować z czasu dla bliskich Ci ludzi, którzy są w Twoim życiu o wiele dłużej niż jakiś Randomowy Roman.
#4. Pozwalasz, by porwały Cię motylki
Lekkie podenerwowanie. Ekscytacja. Mrowienie w brzuchu. Ogromna radość i chwilowa utrata czucia w kończynach na widok TEJ osoby. Wszyscy to przerabialiśmy. To cudowny stan, endorfinowy haj, który osiągamy bez konieczności przyjmowania alkoholu, narkotyków, ani nawet biegania. Nie dość, że przychodzi bez wysiłku, to jeszcze jest za darmo. A skoro nawet zwierzęta wolą być na haju (na przykład delfiny butlonose lubią się porobić tetradotoxiną zawartą w rybie rozdymce, kangury rdzawoszyje ćpią opium z pól makowych, a słonie w Indiach napadają na sklepy monopolowe, true story), to dlaczego i my, ludzie, mielibyśmy nie skorzystać z darmowego latania? Śpieszę z odpowiedzią: bo to, kurwa, niebezpieczne.
Kwasa za pierwszym razem też nie zarzucasz sam_, tylko prosisz kogoś, żeby Cię pilnował, bo nie wiesz, co może Ci przyjść do głowy, gdy nagle poczujesz zjednoczenie ze wszechświatem i chęć pofrunięcia w stronę Słońca xD Podobnie jest z zakochaniem – jeśli masz obok siebie kogoś sceptycznie nastawionego do Twojej relacji, koniecznie trzymaj się tego człowieka! Gwarantuję, że uaktywni się w momencie, gdy przyjdzie czas na chwilę prawdy.
Zakochana osoba bardzo często zachowuje się irracjonalnie. Widzi rzeczy, których nie powinna widzieć, słyszy słowa, których nie powinna słyszeć i wyobraża sobie przyszłość, która po prostu nie istnieje. Warto o tym pamiętać i sprowadzać się za wszelką cenę na ziemię, osadzać w tu i teraz oraz nie wybiegać za bardzo do przodu.
#5. Snujesz plany z człowiekiem, którego ledwo znasz
Wypad na weekend, 100-kilometrowa wycieczka rowerowa albo – o zgrozo – wspólne wakacje. Nie rób tego, dopóki naprawdę nie poznasz drugiej osoby. Najpierw sprawdź, czy nie jest agresywna. Czy nie ma jakichś dziwnych issues. Czy potrafi działać zespołowo. Jak radzi sobie w stresujących sytuacjach. Czy podzieli się ostatnim kęsem snickersa. I czy nie zerwie z Tobą na dwa tygodnie przed wylotem xD Chociaż w sumie jak tak myślę, odwołanie wakacji na ostatnią chwilę jest lepsze od na przykład zgubienia się z takim egzemplarzem, na którego absolutnie nie możesz liczyć, na rowerze, w 30-stopniowym upale w środku puszczy, 50 kilometrów od domu i z jedną półlitrową butelką wody do podzielenia na dwie osoby. Bo może być i tak.
*
Podsumowując: nie zakochuj się xD A tak serio, po prostu zadbaj o siebie. Gdy pojawi się odpowiedni człowiek, z czasem opuścisz gardę, bo zobaczysz, że nie ma się czego bać. Tymczasem kompletuj broń, ćwicz manewry i pamiętaj, że z miłością jest jak z wojną – a lot of crazy people out there. Przetrwają tylko ci, którzy nad sobą pracują, umiejętnie stawiają granice i potrafią odsiać ziarno od plew. Czyli jakieś pięć osób na świecie :D