Polacy mają problem nie tylko z jedzeniem ostryg i korzystaniem z publicznych toalet – okazuje się, że również siłownia stanowi dla wielu mega challenge i próbę sił: mięśnie czy kultura?
Z pewnych powodów, o których pisałam już TU i TU, jestem stałą klientką przybytku zwanego siłownią. Chodzę tam regularnie powyciskać +50 na klatę i -10 na tyłek, a tym samym mam okazję obserwować wszelkiej maści karków, blondynki sypiające na solarium i dziadków w czerwonych slipach z dwoma paskami. Robię to od dłuższego czasu i tak się zastanawiam, dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł stworzenia fitnessowego savoir vivre’u, skoro zachowanie minimum 20% użytkowników siłowni woła o pomstę do nieba i zemstę Pudziana? Nie trzeba być Perfekcyjną Panią Domu, żeby wiedzieć, że… A zresztą, zobaczcie sami.
Savoir vivre na siłowni
1. Nie drzyj ryja
To, że twoja głowa jest przyczepiona bezpośrednio do ramion nie upoważnia cię do ryczenia na całą salę „Te, Marian, podajże mie kurwa te sztange!”. Siłownia jest dla wszystkich. Przychodzą tam też osoby starsze, studenci, kobiety, ba – nawet dzieci. Skończyły się czasy, kiedy takie miejsca były składem żelaza i osiedlowym the meeting place pakerskiej braci. Ja wiem, że łykacie testosteron i gdyby nie te sztangi już dawno wystrzelilibyście w kosmos, ale uszanujcie ludzi w swoim otoczeniu. Nie każdy ma ochotę słuchać Mariana, który przez pół godziny opowiada Kulfonowi, jak ruchał Jolkę na masce samochodu a kiedy już było po wszystkim, wypił mieszankę proteinową. Serio.
2. Ćwicz w świeżo wypranych ciuchach
Wiadomo, że jak człowiek uczciwie ćwiczy, to nie spływa Diorem, tylko potem. Niestety nie mamy wpływu na zapach naszych wydzielin, który zwykle nie przypomina boskiej woni fiołków i kwitnącego bzu. Są jednak sposoby na zniwelowanie (nie bójmy się użyć tego słowa) smrodu: regularne mycie, używanie antyperspirantu, depilacja pach (u kobiet, choć u niektórych mocno ćwiczących panów też by się przydało), czy pranie odzieży po każdym treningu. Nie wietrzenie. Pranie. Nie ma nic gorszego niż odór potu zakonserwowanego w bawełnianej koszulce. Bleh.
3. Wycieraj po sobie maszyny, z których korzystasz
Większość siłowni dysponuje środkami dezynfekującymi i papierowymi ręcznikami, których można użyć, by przetrzeć po sobie maszyny – zwłaszcza te, na których siadamy bądź kładziemy się. Chodzi po prostu o to, żeby osoba korzystająca z danego sprzętu po nas czuła się komfortowo, a nie jak mucha złapana na lep. Jeśli w twojej siłowni nie ma środka dezynfekującego, bierz ze sobą ręcznik – siadaj i kładź się na nim podczas wykonywania ćwiczeń.
4. Uszanuj kolejkę
Widzisz, że jakaś Mariolka albo inny Kajetan korzystają z maszyny, której ty właśnie miałeś zamiar użyć? Nie kurwuj pod nosem tylko podejdź i zapytaj grzecznie, ile jeszcze powtórzeń jemu/jej zostało i – ewentualnie – czy możecie się wymieniać seriami. Nie stój i nie wpatruj się w nieszczęśnika jak sroka w gnat, stukając nerwowo butem o podłogę. Wysyłasz wtedy jasny komunikat: „kończ już frajerze, bo ja TU ZARA BENDE ĆWICZYŁ”. Jeśli ta druga osoba zgadza się na wymianę serii, a ćwiczy na innym obciążeniu niż ty, pamiętaj, żeby zmienić je po skończeniu swoich powtórzeń.
5. Ćwicz albo spadaj
Nie bądź Werterem z Weltschmerztem. To typ, który przychodzi na siłownię i zamiast rzeźbić kaloryfer, przechadza się w te i wewtę, kontemplując otoczenie (co ciekawe, zwykle są to mężczyźni). Dopóki Werter nie zajmuje sprzętu, tylko błąka się po salach bez celu z miną ponurej pandy, jest ok. Gorzej, jeśli rozpiera się wygodnie na jednej z maszyn i zamiast ćwiczyć, wgapia wzrok w TV/ścianę/cycki kobiety ćwiczącej naprzeciwko. Pamiętaj – jeśli wsiadasz na maszynę, pompuj, a nie zastanawiaj się, co ci żona ugotuje na obiad.
6. Bądź miły
Może to zabrzmi banalnie, ale fakt, że masz karnet na siłownię i 50 kilogramów masy mięśniowej naprawdę nie czyni z ciebie nikogo wyjątkowego. Nie upoważnia cię ani do protekcjonalnego odnoszenia się do pracowników klubu, ani do cichego podśmiewania się z innych osób ćwiczących na sali. Zamiast robić sobie bekę z nowicjusza, który źle wykonuje jakieś ćwiczenie, podejdź i pokaż, jak należy je zrobić. Uwierz mi – pełen wdzięczności uśmiech drugiej osoby świetnie rekompensuje brak szyi i skutki uboczne zażywania sterydów. Czytałam o tym w „Przyjaciółce”.