Jak blogowanie zmieniło moje życie? Trzy lata w blogosferze

fot. Kacper Pokorski

Dokładnie 30 stycznia 2013 roku świat po raz pierwszy ujrzał bloga malvina pe. Pamiętam ten niepokój, podenerwowanie, ekscytację, nadzieję towarzyszące mi podczas uruchamiania bloga… Dziś, kiedy o tym myślę, miłe ciepełko rozlewa się gdzieś tam, w środku, ale wiem też, jak naiwna byłam sądząc, że blogowanie będzie niczym przejażdżka po tęczy. Na tęczowym jednorożcu. Rzygającym tęczą. Cóż, nie jest. Ale o tym za chwilę.

Trzy lata to kawał życia. Zmieniłam w tym czasie pracę, faceta, kilka mieszkań, fryzurę, no i bloga, bloga zmieniłam. Po pierwsze styl. Początkowo pisałam lżej. Bardziej lajfstajlowo. Chyba też trochę grzeczniej… Po drugie – kategorie. Na blogu, poza zakładkami, które już znacie (Damsko-męskie, Ludzie, Style, Trening) były jeszcze Wycieczki Osobiste (publikowałam tam zdjęcia i relacje z podróży) oraz Media (jak nietrudno się domyślić, pojawiały się tu teksty dot. mediów w Polsce i na świecie). Kategorie zniknęły, kiedy zorientowałam się, że od dłuższego czasu praktycznie nic tam nie publikuję. Po trzecie, zmieniłam wygląd bloga. W czerwcu 2015 przeniosłam swoją dziecinkę na WordPressa, zmieniłam szablon, logo… Wywróciłam wszystko do góry nogami.

Mniej więcej po półtora roku blogowania zauważyłam, że ewidentnie bliżej mi do prospołeczności niż do lajfstajlu. Pisałam dużo na temat relacji międzyludzkich, coraz częściej poruszałam tematy ciężkie, niewygodne, jak chociażby otwarte związki, anoreksja, sytuacja osób nieheteronormatywnych w Polsce… Zawsze jakoś bardziej odpowiadało mi rozpieprzanie zastanego porządku niż machanie zmiotką i szufelką. Zrozumiałam, że jeśli w blogosferze istnieje jakikolwiek dyskurs, ja będę na którymś z jego krańców, zaszufladkowana jako kontrowersyjna, lewacka, niezbyt łatwa do współpracy z markami i nadmiernie rzucająca kurwą. Nie planowałam tego, tak wyszło.

Jedno, co wiedziałam od samego początku, zakładając bloga to to, że ma on być MOIM TWÓRCZYM MIEJSCEM W SIECI, gdzie będę mogła poruszać tematy, które chcę i w jaki sposób chcę. Nawet kosztem trzepania na tym grubego hajsu. Obiecałam sobie, że TU, w MOIM MIEJSCU będę sobą, będę pisała tak, jak czuję i postaram się w tym wszystkim pozostać bezkompromisowa. Wiedziałam, że nie będę chodziła na żadne układy i układziki, gdzie ręka rękę myje, dlatego otwarcie pisałam i mówiłam, kiedy pewne zachowania moich kolegów po fachu mi się nie podobały. Tym sposobem od paru osób dostałam bana :D no i nie zaskarbiłam sobie sympatii kilku najbardziej wpływowych blogerów w tym kraju, co w zasadzie mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że poprawność polityczną mam w głębokiej dupie.

I tak oto jestem sobie tutaj dziś z niemal setką tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie i ponad 21 tysiącami fanów na fejsie i… wciąż zastanawiam się, jak to jest, kurwa, możliwe. Nie wiem. Wiem jednak, co zyskałam i co straciłam dzięki blogowaniu. Dla tych, którzy myślą o założeniu własnego bloga, może to być cenna wskazówka. Dla innych – dowód na to, że w życiu nic nie jest tylko czarne lub tylko białe.

 

LUDZIE

 

Dzięki blogosferze poznałam całą masę fascynujących, inteligentnych, nietuzinkowych ludzi. I nie mam tu na myśli wyłącznie innych blogerów czy youtuberów, choć ich, rzecz jasna, poznałam przez te trzy lata najwięcej i bardzo sobie te znajomości (a nawet – o zgrozo – przyjaźnie) cenię. Są wśród nich ludzie tacy jak Uki, którego kocham jak brata, bo wiem, że zawsze, choćby skały srały, mogę na niego liczyć.

Mowa tu też o czytelnikach, o Was, ludziach, którzy notorycznie mnie czytają i do mnie piszą. Z kilkoma osobami rozmawiało mi się tak dobrze i bezpośrednio, że spotkaliśmy się w realu i te znajomości rozwijają się do dziś. Tak poznałam Bartka – mojego duchowego „mentora”, człowieka, dzięki któremu zaczęłam nad sobą pracować, Tristana i Piotrka – dwóch gejów, którzy uświadomili mi jeszcze bardziej, że nieheretykom bywa w Polsce ciężko, w ten sposób prawie zakochałam się w Szewczunie, kolesiu, z którym pojechałam na Audioriver i który regularnie podsyła mi nowe sety oraz znaną Wam z tekstów Jagodę, z którą się przyjaźnię i z którą… Oj, powiem tylko, że dużo już razem przeżyłyśmy. Bardzo dużo.

Dzięki pisaniu bloga kilku starych znajomych namierzyło mnie w sieci i postanowiło odnowić kontakt. Był wśród nich człowiek, z którym kiedyś łączyło mnie wiele i z którym po dziesięciu latach ciszy, mogłam sobie w końcu pewne rzeczy wyjaśnić.

Kiedy tak to sobie przypominam i o tym myślę, dociera do mnie, że już choćby dla wszystkich ludzi i chwil, które z nimi przeżyłam, było warto.

Ale to nie koniec.

 

SZANSE I ROZWÓJ

 

Jako blogerka mam możliwość uczestniczenia w konferencjach, spotkaniach i imprezach, na które pewnie nigdy nie trafiłabym jako zwykły śmiertelnik. Niesitniejące już Social Media Day Poland i Pogaduchy Blogerów, niezawodny Blog Forum Gdańsk, Blogowigilia, Tweet-upy… Długo by wymieniać. Do tego dochodzą smaczki takie jak moja ostatnia wizyta w Instytucie Pozytywnej Seksualności, po której dotarło do mnie, że czas najwyższy wyjść w swojej działalności poza bloga i zacząć działać prospołecznie w realu. Jak? Jeszcze nie wiem. W marcu widzę się z Agatą Loewe i mam nadzieję, że to spotkanie mnie ukierunkuje.

Gdyby nie blog, prawdopodobnie nigdy nie spełnilabym swojego marzenia i nie została felietonistką jednego z najbardziej poczytnych magazynów dla mężczyzn.

Gdyby nie blog, nie dostałabym od wydawnictwa propozycji napisania i wydania książki.

Gdyby nie blog, nie trafiłabym do swojej obecnej pracy, którą swoją drogą bardzo lubię, bo pozwoliła mi w końcu rzucić PR w pizdu i zająć się tym, co mnie naprawdę jara – kreatywnym pisaniem i myśleniem koncepcyjnym.

 

HAJSY

 

Nie żyję z blogowania i – jak już wspomniałam – nigdy nie było to dla mnie celem samym w sobie. Jak na dość popularną i zasięgową blogerkę mam stosunkowo mało współprac. Z jednej strony dlatego, że dla wielu marek jestem zbyt kontrowersyjna. Z drugiej – sporo propozycji odrzucam, bo zwyczajnie nie pasują do mnie, do tego, co robię i jak żyję. Przecież nie będę pisać, że lubię pochłaniać frytki i hamburgery, skoro na co dzień trzymam michę i jem bardzo rozsądnie, czyż nie? Z trzeciej – stawki, które niektóre marki proponują za współpracę są tak śmiesznie niskie, że nawet nie chce mi się tego komentować.

Poza tym, zawód: bloger wciąż brzmi dla mnie trochę… well, zabawnie. I tu nie chodzi o to, że nie traktuję blogosfery poważnie. Ja po prostu wiem, że z samych współprac z markami bloger nie wyżyje i prędzej czy później będzie musiał zacząć prowadzić szkolenia, pisać podręczniki z blogowania albo robić inne rzeczy, na które ja w tym momencie zwyczajnie nie mam ochoty. Lubię to, że oddzielam swoje życie zawodowe od blogowania. To pozwala mi na różnorodność i daje poczucie bezpieczeństwa, stabilności. Może kiedyś zmienię zdanie. Póki co jest mi dobrze tak, jak jest.

 

HEJT

 

Hejterzy to ludzie, którzy nie potrafią prowadzić konstruktywnej dyskusji, sprowadzając swoje argumenty do kurew, dziwek i cweli. Trafiłam na paru takich w swojej blogowej karierze, ale nie zrobili na mnie większego wrażenia.

Bardziej dobijają mnie czytelnicy, którzy przychodzą tu i za Chuja Wacława nie rozumieją, o czym do nich piszę. Niekiedy zdarza mi się jeszcze tłumaczyć kwadraturę koła, robię to już jednak coraz rzadziej. Szkoda nerwów. Zamiast się szarpać, wolę raz na jakiś czas opublikować tekst nastawiony na odsiewanie ziaren od plew. O dziwo, skutkuje. Przynajmniej na chwilę. Potem Janusze wracają i cały cyrk zaczyna się od początku. Mogłabym pisać brailem, a i tak jakaś Mariolka stwierdzi, że mam wyjątkowo chujowy charakter pisma.

Tego nie przeskoczysz.

 

STRATY

 

Dochodzimy do miejsca, w którym przestaje być różowo. Bo blogowanie, jeśli chcesz być pro, wymaga. I wciąga.

Wymaga przede wszystkim czasu, chęci, determinacji i samodyscypliny. Jeśli wrzucasz tekst raz na 3-4 dni, to raz na te trzy, cztery dni, musisz usiąść na dupie i go napisać. Nikogo nie interesuje, że poza blogiem masz jeszcze pracę, treningi, zakupy, gotowanie, prasowanie, chorego kota, wizytę u ginekologa i malowanie w salonie. Ludzie czekają na Twój tekst i Ty starasz się zrobić wszystko, żeby im ten tekst dać. Nierzadko kosztem snu, wizyty u znajomych czy zwykłego opierdololo. To ciężka praca jest.

Ciężka, ale też wciągająca. Jak narkotyk. Bo podbudowuje ego, łechce je, stwarza nowe możliwości, otwiera kolejne drzwi… Te wszystkie zalety blogowania, o których pisałam wcześniej, mogą stać się w którymś momencie pułapką. Kiedy np. zaniedbujesz najbliższych Ci ludzi, bo świat blogowania i blogosfery wciąga Cię na tyle, że przepadasz. Nowe znajomości, okazje, spotkania, imprezki, podziw i głaski… Można na chwilę zapomnieć o tym, co ważne. Tak, wiem, co mówię. Blogowanie było gwoździem do trumny dla mojego poprzedniego związku. Fakt, on i tak by się rozpadł, ale stuprocentowe poświęcenie dla bloga nie pomogło. Widzieli to moi przyjaciele, rodzina, widział mój facet, nie widziałam ja. Blog/praca/treningi/hodowla_szynszyli/wpiszcokolwiek nie powinny nigdy być priorytetem. Priorytetem powinni być ludzie, których kochasz, którzy są Ci bliscy, z którymi relacje stanowią tak naprawdę o tym, jakim jesteś człowiekiem. 

Dziś to wiem.

Dlatego nie miejcie mi za złe, że są dla mnie kwestie ważniejsze niż nowy tekst i zrobienie Wam dobrze. Dobry bloger to świadomy bloger. I tego się trzymajmy.

 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

 

Zgodnie z tym, co napisałam wyżej, ogłaszam wszem i wobec, że przez najbliższy tydzień prawdopodobnie nie ukaże się żaden tekst, ponieważ wyjeżdżam na obóz biegowy w góry i mam zamiar skupić się tam wyłącznie na bieganiu oraz oczyszczeniu głowy i duszy z różnego rodzaju szitu, który się tam ostatnio zalęgł. Pewnie od czasu do czasu coś napiszę/wrzucę tu albo tu.

Po powrocie przygotuję dla Was ankietę, bo – jako że zaglądacie tu regularnie i jesteście dla mnie ważni – chciałabym wiedzieć, co myślicie, jak żyjecie, czego ode mnie oczekujecie i jak moglibyśmy się razem wzajemnie inspirować i nakręcać do działania.

Tak, że tak. Stay tuned and love me tender.

Wasz Pajonk.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • julia

    po pierwsze, LOVE Pajonk
    po drugie, wreszcie tekst, który szczerze rozprawia się z wyidealizowanym światem blogosfery
    extra!

  • Magdalena Wierzba Ogiela

    Biegaj Pajonku. Czekam na Cię.

  • kontiki

    Ze swojej skromnej strony – dziękuję i owocnych dalszych tekstów życzę. Chociaż nie zawsze się zgadzam, chociaż czasem nie rozumiem (ok, sport… ale żeby aż tak ?), chociaż już chyba nie pojmę, po co ten instagram i zdjęcia własnego obiadu, chociaż… no, może już dosyć, w każdym razie: wracam, nieregularnie może, ale jednak wracam, dla humoru, dla inteligentnie wkomponowanych słów grubszych, dla ironii, dla możności zanurzenia się w nieznane mi światy, dla prób zrozumienia, no i dla konfrontacji – z samym sobą rzecz jasna, bo czy Tarantyn to, Rembrandt czy Pajonk: przeglądamy się w tym wszystkim jak w lustrze, które niezmiennie zadaje jedno odwieczne pytanie „Obejrzałeś, przeczytałeś… i co ty na to ?”. Także dzięki i sto lat.

  • „Hejterzy to ludzie, którzy nie potrafią prowadzić konstruktywnej dyskusji, sprowadzając swoje argumenty do kurew, dziwek i cweli. Trafiłam na paru takich w swojej blogowej karierze, ale nie zrobili na mnie większego wrażenia.

    Bardziej dobijają mnie czytelnicy, którzy przychodzą tu i za Chuja Wacława nie rozumieją, o czym do nich piszę.”

    Po pewnym czasie człowiek rozumie, że nie ma pomiędzy tymi dwoma grupami żadnej różnicy.

  • Paulina

    Cześć! Dopiero teraz przeczytałam twój wpis o anoreksji. Przepraszam,że tutaj pod tym postem.. Sama miałam anoreksję w wieku 6 lat. O dziwo nie było to spowodowane moim dążeniem do perfekcji czy chęci zrzucenia zbędnych kilogramów. Poszłam do zerówki i trafiłam na straszną wychowawczynie. Krzyczała na nas, a jedną z dziewczynek uderzyła w twarz. Zaczęło się niewinnie nie jedzenie podczas 8 godzin w zerówce, potem jedzenie miksowanych zup w domu. Najgorsza faza? 18 kg w wieku 8 lat.Picie jedynie niegazowanej wody i herbatników.. Co mi pomogło? W końcu zaczęłam czuć się głupio,kiedy inne dzieciaki zajadały się mcdonaldem.
    Ale nie o tym chciałam powiedzieć. Teraz mam 21 lat,172 cm wzrostu i 61 kg. jak dla mnie w porządku. 2 razy w tygodniu chodzę na długie spacery (ok 10 km) . Odżywiam się zdrowo, choć czasem zdarza się pizza czy kebab. Jednak moja mama za każdym razem kiedy przyjeżdżam ją odwiedzić mówi ze przytyłam..Przecież ona powinna najlepiej wiedzieć jaka byłam podczas choroby. Nie chciałabym znów tego przeżyć…
    Anoreksja to najgorsza choroba. Przez to teraz mam problemy ze wzrokiem, z zębami i z miesiączką…Tyle lat jej skutki towarzyszą mi w życiu..

    Pozdrawiam!

  • aliencat

    Pamietak jak rok temu przypadkiem trafiłam na Twojego bloga. W jeden słoneczny, wakacyjny dzień przeczytalam wszystkie teksty. Doslownie wszystkie, żadnego nie opuściłam. Teraz jestem tutaj regularnie :) Milego, owocnego obozu, Pajonk!

  • Emilia Babiarz

    Hmm, w zasadzie nie ważne czy Mariolka zrozumie czy też od razu sypnie hejtami. Tak czy siak taki Januszek, choćby się z Tobą nie zgadzał, przemyśli temat. Może poprze twoje zdanie, a może nie. Jakiś odzew zostanie choćby najpierw dwu komórkowiec musiałby użyć całej artylerii z serii : i tak cię nienawidzę ch*uju jeden. I to jest DOBRE. Mocnych zakwasów życzę !

  • Marti Ka

    Uwielbiam Twój styl! Fajna z Ciebie babka ;) Cieszę się, że kiedyś natrafiłam na Twój blog, zawsze podniesiesz na duchu. Buzia duża muaah* i oby tak dalej!:)

  • Sama często jestem wyzywana od kurew i dziwek. Ostatnio – co cholernie mnie ubawiło, dowiedziałam się, że jestem nierealna. Gdy to przeczytałam nie mogłam przestać się śmiać. Mało tego – odpaliliśmy z mężem po kielichu świętując to jako nasz mały sukces, bo nasza twórczość musi dla kogoś bardzo „uwierająca”. A to dobrze, bo My też nie rzygamy tęczą i piszemy bez zbędnej pruderii i zastanawiania się co ludzie o nas pomyślą. Róbt swoje, bądź sobą i w dupie miej wszystkich hejterów. Nie, wróć – na dupę też trzeba zasłużyć. Bądź jak Król Julian i niech po prostu wielbią Twoje stopy. Biegnij po sukces ;)

  • X Y-Z

    Malv. Wszystkiego naj! Nie zmieniaj się, bądź sobą. Uwielbiam cię czytać…A poprawność polityczna? Mieszkam w Anglii i rzygam poprawnością polityczną O.o

  • Maćku

    A biegaj sobie. Na zdrowie. :D Czekamy na powrót, Pajonku.

  • Teodora Nieśmiała

    ! rzeczywiście tak jest, że czekam na każdy kolejny Twój wpis jak na zbawienie, a jak nie ukazuje się zbyt długo to nieco się niecierpliwię ;) :P ale spoko, oczywiście rozumiem to, że nie jest to jedyne Twoje zajęcie, a jedno z wielu, a moje znieciepliwienie spowodowane jest głównie tym, że po prostu cholernie uwielbiam Twoje teksty i często są one dla mnie źródłem głębokich przemyśleń, taką choćby chwilą zadumy- kiedy wszystko pędzi jak szalone, ja zatrzymuję się wtedy…

  • Contempt

    Pamiętaj, żeby wrzucić pełną relacje z obozu :)

  • Agnieszka

    Świetny artykuł! Gratuluję trzech lat blogowania i życzę kolejnych trzech, a może nawet i trzydziestu trzech.
    Ja bloguję cztery lata. I też mnie to wciągnęło – bardzo. Ten kontakt z Czytelnikami i to, że czasami potrafią Cię znaleźć różni ludzie, właśnie dzięki prowadzeniu bloga, to największy plus blogowania.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

  • Daniel Chrzciciel

    To urodziny były tydzień temu? Ja czytam od bardzo niedawna, ale odkąd zacząłem to przepadłem. Mam nadzieję, że za kolejne trzy lata to miejsce będzie równie genialne jak teraz :) Swoją drogą nigdy bym nie pomyślał, że taka pierdoła jak blog może tyle namieszać. Życzę jeszcze więcej pozytywnych zmian :D.
    No i udanego obozu biegowego, zwłaszcza w kwestii oczyszczenia głowy :). Sam mam zamiar, jak tylko psychiatra się zgodzi, zgarnąć swojego faceta i na parę dni uciec od ludzi, mediów i tych wszystkich bzdur. Więc miłego wypoczynku :D
    Tymczasem czekam na ankietę. Jak będę miał cokolwiek do powiedzenia to może się udzielę :).

    • Dzięki Daniel. Fajnie, że do mnie trafiłeś :)

  • Napiszę krótko. Podoba mi się u Ciebie :-)

    • A mnie się podoba, że Tobie się podoba ;)

  • Cieszę się. Bo ono jest w tym tekście najważniejsze.

  • Maratony mam zaplanowane 4 na 2016 rok (do Korony, a więc Dębno, Kraków, Wrocław i Poznań). Może Lublin w 2017 ;)

  • Krzysztof Burzyński

    Gratuluję wytrwałości. Mój słomiany zapał może trwać rok, max dwa, ale trzy lata to naprawdę kawał życia i zaryzykowałbym stwierdzenie, że blogowanie może Ci już zostać do grobowej deski. A droga jaką przeszłaś od pisania do szuflady do tekstów w gazecie o nakładzie ponad 60k/miesiąc na pewno nie była usłana różami :-) Oby tak dalej. Niech Cię nie opuszcza humor i czytelnicy podczas niezbędnych przerw na życie offline. Jak komuś nie pasuje czekanie pomiędzy tekstami to niech pójdzie pobiegać :-)

    • Cześć Krzysiek. Dzięki za dobre słowo i… fajnie, że się odezwałeś. Kopę lat ;)

      • Krzysztof Burzyński

        Odezwałem się już kilka razy ale w prawdopodobnie w gąszczu poczty od czytelników gdzieś te moje wiadomości się zagubiły (tak sobie to tłumaczę :-P). Jak znajdziesz chwilę to złap mnie na fejsie.

        • Nie dotarł do mnie żaden Twój mail. W spamie też nic nie było. Ale mniejsza o to – sprawdź fejsa :P

  • Buła

    „Jak na dość popularną i zasięgową blogerkę mam stosunkowo mało współprac. Z jednej strony dlatego, że dla wielu marek jestem zbyt kontrowersyjna. Z drugiej – sporo propozycji odrzucam, bo zwyczajnie nie pasują do mnie, do tego, co robię i jak żyję.” I to jest właśnie jeden z powodów, dlaczego Cię cenię, czym niestety często „przesiąka” wielu zyskujących popularność bloggerów, a odkąd kilka miesięcy temu pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga odwiedzam go regularnie i z niecierpliwością czekam na kolejny tekst! :)

    • Będzie w przyszłym tygodniu. Promise :))

  • Jako że każdy kolejny post z komplementami łechce Twoje ego i zwiększa szanse, że nowych tekstów z tak zdrowym podejściem do życia na tym blogu nie zabraknie, tak więc i ja, stały czytelnik od ponad roku, propsy składam dla Ciebie Malvina! Keep up! <3

    • Dzięki. Choć od głasków staram się od jakiegoś czasu dystansować ;)

  • ośka

    „Mogłabym pisać brailem, a i tak jakaś Mariolka stwierdzi, że mam wyjątkowo chujowy charakter pisma”.3> właśnie dlatego, że nie jesteś „bloger-firma” a „bloger-czlowiek” chce się Ciebie czytać:) Bo jako, że jestem mocno średnio z internetów, potrzebuje kogoś kto też żyje w realu, mam, co miesiąc lepszy lub gorszy przelew, a jego świat nie ogranicza się do lajków i marek

    • Dzięki Ośka, to dla mnie ważne, że widzicie i doceniacie.

  • Darek

    @STRATY, przez Twojego bloga właśnie spóźniam się do pracy :E

  • Dzięki, Maria :)

  • Mam nadzieję! :D

  • ;*

  • Dzięki, Czmielu ;)

  • W Poznaniu nie biegłam, ale Wawę szczerze polecam :D

    • Wawę mam już w nogach trzy razy :) i też polecam, organizacja na najwyższym poziomie

  • Ania Balicka

    Trafiłam na twojego bloga, jak zresztą pewnie większość przez przypadek. To jak piszesz, Twój styl, mam wrażenie, że odzwierciedla Twoją duszę. Nie znam Cię ale trafiasz do tysięcy, a do mnie chyba w szczególności ;) dzięki Tobie wiem, że bycie „skomplikowanym” nie oznacza bycia gorszym wręcz przeciwnie to znaczy być kimś wyjątkowym, kto może zdziałać cuda, a porażki tylko dają kopniaka w dupę i utwierdzają swoje zajebiste ” JA”. Fajne, że jesteś :)

  • #lysydrwal

    ` prawie 1,5 roku Cię czytam i jest czego się od Ciebie nauczyć ;D

    – well done SpiderGirl :>

  • A co ja mogę powiedzieć po Twojej 3-letniej obecności w blogosferze? Cześć :) Fajnie, że jesteś.

  • Fajny tekst, który z jednej strony opisuje trochę jak wygląda to cale blogowanie, a z drugiej wyjaśnia dlaczego tak dobrze się ciebie czyta. Bo ty fajna babka po prostu jesteś :) I co ważniejsze, mądra.

    Z racji tego, że ostatnio pozmieniało mi się trochę w życiu to musiałem ograniczyć w naturalny sposób liczbę obserwowanych blogów. Twój blog jest jednak na zdecydowanie niezagrożonej pozycji w moim prywatnym rankingu. A jest to coś bo, nawet niejaki Dżejson Hant przepadł ;)

    Fajnie by było jednak kiedyś pogadać trochę dłużej w realu niż w przelocie w boxie ;)

  • Twój blog jest niezwykle inspirujący ;) Cieszę się, że na niego trafiłam :D