Pamiętam to jak dziś. Pogaduchy Blogerów, Wrocław, luty 2013. Prowadzę blog od niespełna miesiąca, nikogo nie znam, nikt mnie nie kojarzy, czuję się obco. Oczywiście rozpoznaję znajome twarze z blogerskiej czołówki, a wieczór wcześniej na Social Media Day Poland siedzę nawet ramię w ramię z Tomczykiem i Tkaczykiem (#tylewygrac). A jednak w głowie cały czas tłucze mi się tekst znanej piosenki „I co ja robię tu, uuu, co ty tutaj robiiiiiiiisz?”. Znów mam pięć lat, a ojciec wyrzuca mnie do wody z pontonu i krzyczy „płyń!”. Znacie to uczucie? Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że za rok będę mieć grono oddanych czytelników, ponad tysiąc fanów na fejsie, plotkarski kryzys za sobą, a Kominek nazwie mnie nadzieją polskiej blogosfery, pewnie wybuchnęłabym swoim sarkastycznym śmiechem nr 5 i powiedziała „pfff… proszę cię”. Tak, Proszę Państwa, dziś Malvina Pe. kończy rok.
Dokładnie 30 stycznia 2013 roku, gryząc paznokcie i sprawdzając, czy wszystko na pewno hula jak należy, powiedziałam do T.: „Dobra, jedziemy z tym koksem”. Po czym T. wcisnął jeden magiczny guzik i tym sposobem świat zobaczył moje pierwsze blogerskie teksty, m.in.: „Chuć”, którą pisałam w pociągu na trasie Warszawa-Wrocław, „Polacy na siłowni” – falieton zainspirowany moimi pakerskimi doświadczeniami i dość popularny później tekst „Jak zacząć biegać”. Jezu, jaka ja byłam podekscytowana widząc w analyticsie, że ktoś mnie w ogóle czyta, a na fanpejdżu przybywa coraz więcej fanów (czyt.: znajomych). Co tu dużo gadać – jarałam się jak dziecko w Disneylandzie, jak Natasza Urbańska na bekstejdżu, jak Sasha Grey na widok… nieważne.
To mi zostało do dziś. Wierzcie lub nie, ale z każdym nowym tekstem, który piszę, przeżywam ten sam niepokój, tę samą ekscytację, którą czułam wtedy, dokładnie rok temu. Bo nigdy nie wiem, jak Wy zareagujecie. Co Wam przypadnie do gustu, a co uznacie za kompletną porażkę. Co sprawi, że poczujecie w głowach mind-fuck, co Was rozbawi, zasmuci, zmusi do refleksji?
Nie jestem w stanie przewidzieć Waszych reakcji, ale wiem, że zbudowałam wokół bloga dojrzałą, świadomą, inteligentną społeczność. Taką, która nie boi się wyrazić własnego zdania, nie ucieka przed tematami trudnymi i kontrowersyjnymi, a przede wszystkim – ma zajebiste poczucie humoru i potrafi patrzeć na pewne rzeczy przez palce. I choć nie zawsze się ze mną zgadza, to jednak jest, przychodzi, czyta. Uwielbiam Was i dziękuję, że jesteście. Gdyby Was nie było, nie byłoby też Malviny Pe.
I to nie jest czcze gadanie – nie piszę bloga tylko dla siebie, piszę go – zgodnie z tym, co w zakładce „O mnie”, by potrząsać ludźmi, zmuszać ich do dyskusji i refleksji. Wiem, że mi się to udaje. Bywało różnie, były wzloty i upadki, ale mimo wszystko pisałam. Bo chyba pierwszy raz w życiu tak mocno czuję, że to, co robię, ma sens. A na dodatek daje mi niesamowitą frajdę i poczucie samorealizacji.
Są ku temu powody, bo przez ostatni rok działo się naprawdę dużo.
– Wzięłam udział w dwóch „Och My Blogach”, dzięki czemu lepiej poznałam sprawców całego zamieszania, czyli Ilonę Patro, Maćka Budzicha i Jakuba Górnickiego – osoby, bez których polska blogosfera nie byłaby taka, jaką jest dziś.
– Zostałam zaproszona na Blog Forum Gdańsk 2013, dzięki któremu poznałam moich nowych, blogowych ziomków: Martynę, Maćka, Szymona, Krzysia, Łukasza, Agaciora, Kurczaka, Kasię, Michała, Martę, Damiana, Baby, Maćka, Maję, Marco… Długo by wymieniać.
– Wzięłam udział w Blogowigilii, na której w końcu udało mi się porozmawiać m.in. z Ojcem Kominkiem, Nishką, Jakubem, Łukaszem, Michałem, Jaskółką, Pauliną, Martyną i Magdą.
fot. Agnieszka Wanat, http://aguincredible.com
– Nagrałam blogerską wersję Harlem Shake w hotelu Monopol (nawet nie pytajcie ;).
– Zgłosiłam swoją kandydaturę do konkursu Blog Roku 2013 (będę potrzebować Waszego wsparcia, żeby dojść do finału – dziś po 15 rusza głosowanie SMS. Jeśli macie ochotę, czas i 1,23 zł brutto, to możecie wysłać sesemesa o treści A00079 na numer 7122. A jeśli nie chcecie, to też spoko – nie obrażę się ;).
– Znalazłam się w rankingu Kominka jako Nadzieja Polskiej Blogosfery w 2014 roku.
– Rozpętałam kryzys z Ewą Chodakowską, co wcale moim zamiarem nie było, ale prawda jest taka, że dzięki publikacjom na tak „nośnych” stronach, jak Pudelek [sic!] czy naTemat.pl, zyskałam grono nowych, fajnych i zaangażowanych w życie bloga fanów.
– Opublikowałam 179 tekstów. W ciągu 12 miesięcy. To daje średnio prawie 15 tekstów na miesiąc. Dużo, cholera ;)
Dzięki Wam wiem też, które tematy cieszyły się w minionym roku największą popularnością. Okazuje się, że najchętniej czytacie o sprawach damsko-męskich. Zaraz po nich jest kategoria Lifestyle, a na trzecim miejscu – Trening. To mówi mi sporo o tym, czego szukacie na blogu i które treści są dla Was najbardziej interesujące. Wezmę to sobie do serca i nie wykluczam, że w 2014 pojawią się na blogu pewne zmiany. Jeśli macie jakieś sugestie, piszcie śmiało. Z chęcią poznam Waszą opinię.
Zajrzałam też do tekstów, które przez ostatnich 12 miesięcy cieszyły się największą popularnością. Poniżej znajduję się lista Top 20. Jeśli chcecie zobaczyć, co przez ostatni rok wywoływało największy heartbeat, spieszę z wyjaśnieniem:
- Pająk vs Chodakowska. Final count down.
- 10 rzeczy, które chciałbyś zrobić, ale nie robisz, bo jesteś dupa.
- 5 rzeczy, których nie wiesz o seksie z kobietą.
- Pokaż cipkę w internecie.
- Dupa, a nie bieganie.
- Czym się jara Yuri Drabent?
- Pająk vs Chodakowska. Pierwsze starcie.
- 10 zasad melanżu.
- Trening Insanity, czyli jak Shaun T. uratował mnie przed psychiatrykiem.
- Jak zaciągnąć faceta do łóżka.
- 7 kawałków do bzykania, biegania i podbijania świata.
- Chuć.
- Szczęśliwe życie konkubiny.
- Cycki, cycki, cycki. Wczoraj i dziś.
- 6 potraw, które zrobią ci imprezę.
- Kobiecy foch – case study.
- Mężczyźni i ich dziwactwa.
- Nic nie muszę – rozmowa z Krystyna Zrażewską.
- Mężczyzna z brodą – hot or not?
- Jak być szczęśliwym singlem?
Chciałbym też podziękować ludziom, bez których ten blog nie miałby racji bytu, a więc przede wszystkim Tomkowi, znanemu Wam jako T., który odpowiada za frontend, backend i cały emocjonalny „end” bloga – to właśnie T. jest moim pierwszym recenzentem, czytaczem i obiektywnym krytykiem. Mojej Mamie, która jest zajebistą babką i która od zawsze wspiera mnie we wszystkim, co robię. Moim szalonym Ciotkom: Edycie i Agnieszce oraz Przyjaciołom, którzy od samego początku śledzą bloga i są ze mną zawsze, kiedy ich potrzebuję. I jeszcze raz Wam –Czytelnikom. Fajnie, że jesteście :)
To co? Wasze zdrowie!
P.S. A odpowiadając na tytułowe pytanie, jak zostałam blogerką? Z dnia na dzień, choć sam proces tworzenia i przygotowania bloga trwał kilka miesięcy. Dlaczego? By móc niezależnie od wszelkich redakcji pisać o tym, co uważam za istotne i dać ludziom powody do przemyśleń, dyskusji, zmian. Poza tym jestem wstrętną egocentryczką, więc uwielbiam być w centrum uwagi ;) PEACE!